3xE w kulturze: estetyka, etyka i… ekologia
Fotowoltaiczne szyby w zabytkowych budynkach przez scenografie z kartonu, aż po kostiumy z recyklingu – w czasach kryzysu klimatycznego i przegrzewania się planety kultura i sztuka nie mogą trzymać chłodnego dystansu wobec ekologii.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak polski patent w dziedzinie nowych technologii może służyć zabytkom i instytucjom kultury.
- Jaki temat znalazł się w centrum tegorocznej konferencji Opera Europa w Barcelonie.
- Po co znany artysta Olafur Eliasson sprowadził do Londynu… 100 ton lodu z grenlandzkiego fiordu Nuup Kangarlua.
W dobie kryzysu klimatycznego hasło „zielonej transformacji” dotyka niemal wszystkich dziedzin życia – nie wyłączając instytucji kultury. Coraz częściej zadawanym pytaniem jest nie „co?”, ale też „jakim kosztem?” – zarówno finansowym, jak i społecznym. Bycie „ekologiczną instytucją kultury” to dziś już nie tylko kwestia ocieplającego wizerunek PR-u. W wykorzystaniu zasobów tak samo istotne są zarówno zrównoważone produkcje spektakli, wystaw i wydarzeń, jak i energooszczędność. To nowe myślenie o roli instytucji – jako współodpowiedzialnej nie tylko za emocje publiczności, ale i środowisko, bliższe i dalsze otoczenie oraz przyszłość planety.
Dobrze obrazuje sytuację tegoroczne Biennale Architektury w Wenecji. W jednej z sal czeka na widzów kilkadziesiąt klimatyzatorów. Pracują bez ustanku, ale efekt jest odwrotny od zamierzonego – wszędzie panuje upał. Wszystko przez ciepło, które wydzielają podczas prób chłodzenia przy użyciu ogromu energii. To symboliczny moment, który dobrze obrazuje paradoksy i problemy współczesnego świata w dziedzinie codziennej architektury i prób dostosowania jej do zmieniających się warunków klimatycznych.
Trudne słowo „fotowoltaika”
Jeszcze niedawno najnowocześniejsze technologie uznawano za niemożliwe do zastosowania w zabytkowych budynkach. Zabytkoznawczy puryści i konserwatyści w dziedzinie ochrony dziedzictwa i starej architektury nie chcieli o nich słyszeć. Płachty fotowoltaiczne zasłaniające dachy czy stojące wzdłuż budynków były – ze względów estetycznych i dbałości o realia historyczne – nie do przyjęcia. I od razu dodam – słusznie. Ale wszystko się zmienia.

Dobrym przykładem jest modernizacja Zamku w Nowym Wiśniczu. W kwietniu 2025 roku zastosowano tam innowacyjne okna z powłoką kwantową firmy ML System. Najkrócej rzecz ujmując: łączą one szkło z technologią fotowoltaiczną i grzewczą. Co ważne, to pierwszy tego typu przypadek w zabytkowej przestrzeni zamkowej, gdzie taka nowatorska technologia nie tylko generuje energię elektryczną, ale także ogrzewa wnętrze. To dzięki temu właśnie wiśnicki zamek wpisuje się w dążenie do samowystarczalności energetycznej obiektów kultury. W wypadku historycznych obiektów jest to niezwykle trudne do osiągnięcia.
Co jednak szczególnie godne podkreślenia: okna wyglądają jak dawniej. Kolorystyka, podziały czy detale były zatwierdzone przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, by spełniać wymagania ochrony dziedzictwa. Wysokość Sali Balowej i ograniczenia konserwatorskie sprawiły, że montaż był technologicznym wyzwaniem, ale w ostatecznym rozrachunku zakończył się sukcesem. I co ważne: bez konieczności wprowadzania widocznych urządzeń grzewczych. Całość została tak zaprojektowana, by nie ingerować w historyczną atmosferę miejsca. Majestat wnętrza udało się zachować.
Idą dalej
Warto przy tym zaznaczyć, że zastosowana technologia jest patentem polskim. Miejmy nadzieję, że ta inicjatywa – wspierana przez Zarząd Główny Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków, a na etapie projektowym także przez nieistniejący już Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków (połączony obecnie z Narodowym Instytutem Dziedzictwa) – to dopiero początek i taka właśnie przyszłość czeka wiele historycznych budynków.
Ale na tym nie koniec. Już wiadomo, że planowany jest drugi etap tej inwestycji. Dzięki niej w zamku pojawią się… fotowoltaiczne dachówki. Ale już teraz można mówić o pionierskim przykładzie tego, jak dziedzictwo i innowacja mogą żyć w zgodzie. To przepis na „zieloną przyszłość” w świecie zabytków i kultury.
Opera zrównoważona
Największym wyzwaniem w kulturze wysokiej pozostaje jednak skala produkcji, a co za tym idzie wykorzystanie zasobów i zużycie energii. Monumentalne scenografie, setki kostiumów to nie wszystko. Do tego jeszcze podróże artystów i ekip technicznych, przewożenie koniecznego sprzętu oraz elementów wymaganych do aranżacji scenicznych. Przoduje w tym opera, musical i wieloobsadowe spektakle. Nic dziwnego, że to właśnie temat zrównoważonej produkcji był w centrum dyskusji tegorocznej konferencji Opera Europa w Barcelonie. Przykładem dobrych praktyk jest Butterfly Project, w który zaangażowała się m.in. Opera Bałtycka w Gdańsku.

Chodzi o to, by w większym stopniu opierać się na koprodukcjach międzynarodowych podczas przygotowania spektakli. Wspólnota scenografii i kostiumów oznacza nie tylko oszczędność finansową. Mniejsze zużycie materiałów, mniej odpadów, mniej kilometrów zrobionych przez ciężarówki i samoloty.
Ale to nie wszystko. W niektórych teatrach operowych – jak w Amsterdamie, Modenie czy Brukseli – ponowne wykorzystanie kostiumów sięga aż 93 proc.!
Recykling w teatrze
Choć w polskim teatrze to akurat żadna nowość. W jednym z wywiadów Joanna Braun, znana scenografka i kostiumografka, podkreślała, że to naturalna kolej rzeczy.
– Wyobraźmy sobie, jakie przestrzenie musiałyby zajmować magazyny, jeśli teatr istnieje tyle lat, co Teatr im. Słowackiego w Krakowie, i od końca XIX wieku gromadzi kostiumy? Nie ma możliwości zachowania wszystkiego, nie zawsze też można kupić, co się chce. By zbudować scenografię, potrzeba czasem bardzo dużo drewna… lepiej wziąć coś z dolnej półki w magazynie, czy wykarczować kawałek lasu? – mówiła na łamach kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”.
Podała konkretny przykład.
– W latach 90. robiliśmy z Henrykiem Baranowskim "Pentesileę" von Kleista. Do współpracy udało mi się namówić fantastycznego pana perukarza, który pracował w Teatrze Polskim w Bielsku, stosując oryginalną, autorską technikę. Jego peruki to były prawdziwe cuda. Wykonywał je z jakiejś bardzo cienkiej żyłki, która na dodatek dawała się farbować. Zaprojektowałam wtedy asymetryczne, rokokowe peruki, naprawdę szalone. Pan perukarz wykonał je z właściwą sobie maestrią. Koproducentem tej premiery była krakowska szkoła teatralna i pewnego dnia, po wielu latach od premiery, zobaczyłam na jakimś studenckim dyplomie te spektakularne, asymetryczne konstrukcje na głowach aktorów. Przez lata leżały w magazynie i nagle ktoś je znalazł i wyciągnął. Doskonale zresztą pasowały do współczesnych kostiumów, bo taki to był tekst. Byłam tym widokiem zachwycona – dodaje Joanna Braun.
Dziś ekoscenografie budowane są z materiałów lekkich, łatwych w demontażu, często z recyclingu – kartonu, sklejki, drewna i metalu. Z kolei nowe technologie immersyjne zastępują fizyczne kulisy cyfrowym mappingiem i projekcjami video, co ogranicza konieczność produkcji konstrukcji, które staną się wyzwaniem w przypadku konieczności magazynowania.
Cyrkularność w kulturze
Recykling ma znaczenie nie tylko na scenie, ale i za kulisami. Zrównoważenie produkcji teatralnej i filmowej bowiem to nie tylko sprzęty, ale też nowe modele pracy i obiegu materiałów. Dziś w opracowaniach dotyczących ekopodejścia do przygotowywania wydarzeń kulturalnych podkreśla się znaczenie planowania produkcji w oparciu o gospodarkę cyrkularną. Oznacza to m.in. wybór materiałów z odzysku, rezygnację z farb toksycznych, używanie wielorazowych elementów wystawienniczych oraz projektowanie scenografii tak, by można ją było rozłożyć, przekształcić, a nawet… oddać innym instytucjom.

Ten model realizowany był już m.in. w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki. Jedna z poprzednich wystaw – „Zaduch” Joanny Piotrowskiej – wykorzystywała wcześniejsze, istniejące już elementy aranżacji wnętrza. Na materiałowych kurtynach rozwieszono zdjęcia artystki. Dzięki temu można było stworzyć wystawę w wersji eko, ale – jak zapewniali twórcy wystawy – bez strat dla artystycznej wizji.
Podobnie jest na Wawelu: w jednej z sal wystawowych nie ma ciągłej wymiany elementów ekspozycyjnych, lecz stale wykorzystywane są już istniejące. W tym wypadku to dbałość o środowisko i oszczędność staje się metodą wystawienniczą.

Ale ekologia to także rozmowa z artystami już od pierwszego szkicu. Świadome wybory reżyserskie, ograniczanie mobilności zespołów, inwestowanie w lokalne talenty i usługi, edukacja ekip technicznych – to wszystko przekłada się na niższy ślad węglowy. A przy tym buduje nowe, bardziej demokratyczne modele współpracy w sektorze. Gdy podczas festiwalu teatralnego Boska Komedia okazało się, że ogromnym wyzwaniem logistycznym i finansowym byłoby sprowadzenie do Krakowa spektaklu „ROHTKO” Łukasza Twarkowskiego – postanowiono… dowieźć widzów do Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu.
Eko to nie wszystko
Coraz większym problemem stają się tzw. festiwale światła – efektowne iluminacje i świetlne widowiska w przestrzeniach miast i zabytkowych muzeach rezydencjonalnych. Modne są szczególnie w zimie, gdy i tak sieć jest poważnie obciążona systemami grzewczymi. Choć często promowane jako dostępna i demokratyczna forma sztuki, ich ślad węglowy bywa ogromny. Miliony lumenów zużywane przez reflektory generują znaczne zużycie prądu, zakłócają rytmy dobowe zwierząt, powodują zanieczyszczenie światłem i przegrzewanie przestrzeni miejskich. Antidotum na te pomysły byłoby – o ile w ogóle nie zaprzestanie takich przedsięwzięć, co może być trudne ze względu na popularność tej formy działalności wśród publiczności oraz walkę o frekwencje w muzeach – zastosowanie energooszczędnych lamp oraz ograniczenie czasowe takich przedsięwzięć (np. tylko do weekendów).
Ekologia w kulturze musi budzić także refleksję nad sensem środków wyrazu, wpływem artystycznych gestów na środowisko oraz na życie lokalne społeczności. To dlatego w 2018 roku – tuż przed świętami, gdy wszystkie duże miasta rozświetlają się milionami lampek rozwieszonymi na kilometrach łańcuchów – w Londynie pojawiła się instalacja niezwykle obecnie cenionego duńsko-islandzkiego artysty Olafura Eliassona, który sprowadził… 100 ton lodu z grenlandzkiego fiordu Nuup Kangarlua. Zamarznięte bloki stopniowo topniały, symbolizując realne skutki zmian klimatycznych.
Artysta zaznacza, że dla wielu ludzi topniejące lodowce to zjawisko abstrakcyjne, odległe, poza obszarem codziennej świadomości. Poprzez swoją instalację stara się nadać temu problemowi namacalny i pełen emocji wymiar. To gest, który ma skłonić odbiorców do refleksji nad wpływem zmian klimatycznych na naszą codzienność.
Instalacja była dostępna dla publiczności do momentu, gdy ostatni blok lodu się stopił, co zależało od warunków pogodowych w Londynie.
Co ważne jako kontekst tego projektu: zaledwie od 2015 roku topniejące lodowce Grenlandii już przyczyniły się do wzrostu poziomu mórz i oceanów o 2,5 milimetra. A problem postępuje.
Moda czy odpowiedzialność?
Bycie ekologiczną instytucją kultury to dziś nie tylko wymóg polityk grantowych i unijnych przepisów oraz trend. To także przedefiniowanie relacji między sztuką a jej odbiorcami i ich życiem codziennym. Dotyczy to zarówno programów artystycznych, jak zarządzania placówką kultury – od źródła prądu po jakość relacji z lokalną społecznością.
Zrównoważony teatr czy muzeum rozumieją, że estetyka i etyka muszą iść w jednym szeregu z ekologią, a artystyczny sznyt spektaklu czy efektowna aranżacja wystawy nie może przysłaniać realnych kosztów ich powstania.
Bo czy sztuka, która bezrefleksyjnie grabi zasoby planety, może być naprawdę opowieścią o budowanej z sensem przyszłości?
Główne wnioski
- Modernizacja Zamku w Nowym Wiśniczu. W kwietniu 2025 roku zastosowano tam innowacyjne okna z powłoką kwantową od firmy ML System. Łączą funkcje szklenia z technologią fotowoltaiczną i grzewczą. To pierwszy tego typu przypadek w zabytkowej przestrzeni zamkowej, gdzie nowatorska technologia nie tylko generuje energię elektryczną, ale także ogrzewa wnętrze. W historycznych obiektach jest to niezwykle trudne do osiągnięcia. Okna wyglądają jak dawniej. Kolorystyka, podziały, detale były zatwierdzane przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, by spełniać wymagania ochrony dziedzictwa.
- Ekologia w kulturze musi obejmować refleksję nad sensem środków wyrazu, ich wpływem na środowisko i lokalne społeczności. To dlatego w 2018 roku – tuż przed świętami, gdy wszystkie duże miasta rozświetlają się milionami lampek rozłożonymi na kilometrach łańcuchów – w Londynie pojawiła się instalacja duńsko-islandzkiego artysty Olafura Eliassona, który sprowadził… 100 ton lodu z grenlandzkiego fiordu Nuup Kangarlua. Zamarznięte bloki stopniowo topniały, symbolizując realne skutki zmian klimatycznych.
- Dziś ekologiczne instytucje kultury stawiają nie tylko na energooszczędność, ale także na powtórne wykorzystanie scenografii, kostiumów, a także tworzą koprodukcje z innymi teatrami.