Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Reklama Gazpromu na meczu Lecha. Dlaczego rywale Kolejorza nie zerwali współpracy z Rosjanami?

Crvena zvezda Belgrad stanęła na drodze Lecha Poznań w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu mistrzowie Polski przegrali u siebie 1:3. Serbski klub to obecnie jedyny zespół w europejskich pucharach, reklamujący na swoich koszulkach Gazprom. Jeszcze kilka lat temu gazowy gigant był jednym z głównych sponsorów UEFA, ale zmieniła to rosyjska agresja na Ukrainę. Podczas gdy kolejne kluby naprędce zrywały umowy z firmami z Rosji, Crvena zvezda podpisała z Gazpromem nową umowę i regularnie gra towarzysko z rosyjskimi drużynami.

Logo Gazpromu na koszulkach Crveny zvezdy widnieje od 2010 roku. Fot. Robbie Jay Barratt, AMA/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego Crvena zvezda nie zerwała umowy z Gazpromem po rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2022 roku.
  2. Jak powiązania tego klubu z prezydentem Serbii pomagają mu taśmowo wygrywać serbską ligę.
  3. Po co Gazprom inwestował setki milionów euro w sponsoring europejskiego piłki.

Ostatni raz przed meczem Lecha z Crveną zvezdą logo Gazpromu pojawiło się na meczu europejskich pucharów na polskim stadionie w 2021 roku. Legia Warszawa grała wówczas w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a logotyp rosyjskiego koncernu był dobrze widoczny na bandach reklamowych. Gazprom był wówczas jednym z głównych sponsorów Champions League.

Lokowanie Gazpromu w europejskiej piłce rozpoczęło się w 2006 roku od niemieckiego Schalke. Rok wcześniej Rosjanie podpisali umowę na budowę gazociągu Nord Stream, a sponsoring mającego górniczy rodowód klubu z węglowego Zagłębia Ruhry, był elementem ocieplania tej inwestycji. Elementem na tyle ważnym, że na parafowaniu umowy osobiście zjawił się Władimir Putin.

Podobny mechanizm towarzyszył decyzji o sponsorowaniu Crvenej zvezdy [drugi człon nazwy serbskich klubów zapisywany jest małą literą – przyp.red.]. Umowę sponsorską z Gazpromem podpisano, gdy Rosjanie przymierzali się do budowy gazociągu South Stream, mającego przebiegać przez Serbię. Krążyły nawet pomysły, by powołać do życia rozgrywki, w których grałyby kluby z państw, przez które będzie płynął rosyjski gaz. Te nigdy się jednak nie ziściły, podobnie jak i budowa South Streamu.

Mimo to Gazprom coraz śmielej poczynał sobie na piłkarskich salonach. Został oficjalnym sponsorem Ligi Mistrzów, a potem także Ligi Narodów i EURO. Wszystko – właściwie prawie wszystko – skończyło się w lutym 2022 roku, gdy Rosja dokonała pełnoskalowej agresji na Ukrainę.

Parzące ruble

Gdy rosyjskie rakiety zaczęły spadać na ukraińskie miasta, przelewy w rublach zaczęły parzyć. Przyczyniła się do tego silna presja społeczno-medialna. Niemiecki "Bild" niemal natychmiast poinformował, że widoczne na klubowych koszulkach czy bandach reklamowych logo Gazpromu będzie na swoich łamach zakrywał napisem "Wolność dla Ukrainy". Kibice Schalke na własną rękę zaczęli produkować naklejki, pod którymi chowali logo rosyjskiego sponsora.

Zerwanie umów ma swoje konsekwencje, więc Schalke czy Austria Wiedeń (z logo Gazpromu grały jej rezerwy i drużyna młodzieżowa) nie mogły ot tak wyrzucić palącego logo ze swoich strojów. Ale i tak zrobiły to dość szybko, pozostawiając klubowych prawnikom kwestie dotyczące formalnego zakończenia kontraktów z Gazpromem.

Szacowaną na 40 mln euro rocznie umowę z Rosjanami zerwała też UEFA. Przy okazji Gazprom Arena w Petersburgu straciła zaplanowany tam finał Ligi Mistrzów sezonu 2021/2022. Ugościł go wówczas Paryż.

Na cenzurowanym znalazły się również inne rosyjskie firmy. Piłkarze Manchesteru United przestali korzystać z usług Aerofłotu. Z koszulek żeńskiej drużyny angielskiego Evertonu zniknął rosyjski potentat telekomunikacyjny MegaFon. Klub pożegnał się też z dwiema innym firmami z Rosji: Yotą i USM. Kontrakty z rosyjskim bukmacherem Fonbet zerwały Real Madryt, PSG i AC Milan.

Rozbrat z Rosjanami zadziałał też w drugą stronę: część zachodnich firm nie chciała dłużej być kojarzona z rosyjską piłką. Z tamtejszą federacją przestał współpracować Adidas, a Nike nie przedłużyła kontraktu na dostarczania strojów Spartakowi Moskwa.

Serbowie idą pod prąd

Jedynym miejscem na piłkarskiej mapie Europy, z którego Gazprom nie został wygumkowany, pozostał Belgrad i Crvena zvezda. Klub nie tylko nie zerwał umowy z rosyjskim koncernem, ale kilka miesięcy po agresji na Ukrainę, podpisał nową.

– Postępujemy w zgodzie z polityką prowadzoną przez Serbię. Jesteśmy dumni, że utrzymujemy kontakty z naszymi braćmi z Rosji. To, co dzieje się w Europie, to jakaś antyrosyjska histeria – mówił na konferencji prasowej dyrektor generalny klubu Nikola Terzić.

W ramach umowy w lipcu 2022 roku Crvenza zvezda rozegrała w Soczi mecz towarzyski z Zenitem St. Petersburg. Ten zespół jest również sponsorowany przez Gazprom. Spotkanie, będące dla objętych sankcjami Rosjan rzadką okazją do gry z zagranicznym rywalem, stało się okazją do manifestacji rosyjsko-serbskiej przyjaźni. Podobnych meczów było później więcej.

Można by pomyśleć, że przelewy z Gazpromu są dla Crvenej zvezdy główną składową klubowego budżetu i z powodów czysto ekonomicznych klubowi trudno zakończyć tę współpracę. Tak jednak nie jest. 5 mln euro rocznie to poważna suma, ale w klubowym budżecie stanowi ok. 10 proc. Klub najwięcej zarabia na transferach piłkarzy, premiach za grę w europejskich pucharach i przelewach od rządowych firm. Tylko w obecnym sezonie sprzedał już zawodników za ponad 24 mln euro. W poprzednim – za ponad 40 mln. 32 mln euro Crvena zvezda dostała od UEFA za grę w fazie ligowej Ligi Mistrzów w ubiegłym sezonie.

Ulubieńcy prezydenta

Rywale Lecha wygrali serbską ligą osiem razy w ciągu ostatnich ośmiu lat. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie najważniejszego kibica w kraju – prezydenta Aleksandara Vucicia.

Vucić znany jest ze swojej miłości do Crvenej zvezdy. Pojawia się na meczach i dobrze żyje z kibicami. Tajemnicą poliszynela jest, że dogląda, by jego faworytom w krajowej piłce noga się nie powinęła i by mieli coroczny komfort gry w europejskich pucharach.

Miniwywiad

Prezydent Serbii wybiera mistrza kraju. "Kibice mogą go obalić"

Michał Banasiak, XYZ: Crvena zvezda jest jedynym grającym w europejskich pucharach klubem z logo Gazpromu na koszulkach. Bez rosyjskich pieniędzy klub by sobie nie poradził?

Przemysław Siemieniako, znawca Serbii, jeden z autorów na portalu Piłkarskie Bałkany: W całym budżecie Crvenej zvezdy wsparcie od Gazpromu nie jest aż tak istotne. Największe znaczenie mają dla klubu pieniądze ze skarbu państwa i z transferów. Umowa z Gazpromem ma znaczenie przede wszystkim symboliczne: pokazanie oporu przeciwko światu zachodniemu. Serbowie zawsze idą swoją drogą i nie widzą w tym niczego złego.

Serbskie kluby są jednymi z nielicznych w Europie, które po lutym 2022 roku nadal grają towarzyskie mecze z drużynami z Rosji.

Kibice Zvezdy mają zgodę ze Spartakiem Moskwa. W dodatku Gazprom łączy ich z Zenitem, więc odbywają się też mecze między tymi klubami. Partizan z kolei ma zgodę z CSKA. Kwestia Ukrainy niczego w tym zakresie nie zmieniła.

Dyrektor sportowy klubu mówi, że z powodów politycznych wolałby uniknąć gry z Dynamem Kijów, na który Zvezda może trafić w kolejnej rundzie eliminacji LM – jeśli ogra Lecha.

Serbskie kluby cały czas mają z Ukraińcami na pieńku. Niedawno Partizan grał z ukraińską Ołeksandriją. Trener Ołeksandrii uskuteczniał na konferencji prasowej jakieś prowokacje. Zaczął mówić o wojnie, o Rosjanach. Nikt ze sztabu Partizana nie poruszał tego tematu. Serbowie święci nie są, ale żeby tak po prostu zaczynać? Ukraińcy są tak cięci na Serbów, że piłkarze przed meczem nie podali zawodnikom Partizana ręki – zbijali tylko żółwiki. Jak zobaczyłem, że może dojść do meczu Crvenej zvezdy z Dynamem to pomyślałem od razu: o, będzie się działo.

Crvena zvezda wygrała serbską ligę osiem lat z rzędu. Mówi się, że to zasługa nie tylko piłkarzy, ale i patronatu prezydenta, który po cichu pilnuje, by ten klub zawsze kończył sezon na pierwszym miejscu.

Prezydent Serbii Aleksandar Vucić jest wielkim kibicem tego klubu. Od dziecka jeździł na jego mecze, potem udzielał się w życiu kibicowskim. Podobno kilka razy dostał łomot od kibiców Partizana i być może z tego powodu ma ogromną awersję do tego klubu, który zawsze był głównym rywalem Zvezdy. Kiedy doszedł do władzy – a to jest władza właściwie absolutna – postanowił działać tak, by Partizan mistrzostwa już nigdy nie zdobył, a tytuł zawsze wygrywała Crvena zvezda

Na czym polegają te działania?

Do klubu idzie ogromne wsparcie finansowe od państwowych firm. Żaden inny klub na taką pomoc nie może liczyć. Dzięki temu oraz regularnej grze w europejskich pucharach i sprzedaży swoich zawodników za dobre pieniądze, między Crveną zvezdą a resztą ligi powstała finansowa przepaść. Teraz do klubu przyszedł Marko Arnautović, który będzie zarabiał 2,5 mln euro za sezon. Inne kluby muszą za takie pieniądze opłacić całą kadrę.

Wiele klubów boi się grać przeciwko Zveździe. Odpuszczają te mecze, bo boją się, że spotkają je polityczne konsekwencje. Dopóki Vucić będzie rządził, to się nie zmieni.

Jak na taki krajobraz ligowej piłki reagują kibice innych klubów?

Kibice Partizana w zasadzie na każdym meczu obrażają prezydenta na trybunach. Ale widzowie Areny Sport, stacji powiązanej z rządowymi mediami, tych wyzwisk nie usłyszą, bo gdy tylko pojawiają się takie okrzyki, doping jest w telewizji wyciszany. Myślę, że w Europie czegoś takiego nie ma.

Serbscy kibice angażują się w trwające w Serbii antyrządowe protesty studenckie?

Angażują się, ale jest to zaangażowanie indywidualne, a nie całych grup kibicowskich. Choć coś się w tym zakresie zaczyna zmieniać. Ostatnio przed meczem z Lincolnem Red Imps z Gibraltaru w eliminacjach Ligi Mistrzów była wielka awantura kibiców Crvenej zvezdy z policją. Kibice pogonili policję spod stadion, bo uznali, że policja poczuła się zbyt pewnie, że przesadza z agresją i biciem ludzi na protestach. Dlatego im się postawili.

Masowe zaangażowanie kibiców mogłoby przeważyć szalę i pozbawić Vucića władzy?

Na razie władza Vucicia jest silna, bo ma dobre relacje z Unią Europejską. Oczywiście Serbia nigdy do Unii nie wejdzie, ale relacje z Brukselą są bardzo dobre. Vucić poświęcił dla nich interesy narodowe: oddał sądownictwo, szpitale czy szkoły w Kosowie. Dlatego Unia nie mówi teraz, że jest dyktatorem, który zleca policji bicie uczniów i studentów.  Ale Vucić musi uważać, bo jeśli kibice się od niego odwrócą – będzie po nim. Gdy w 2000 roku kibice Crvenej zvezdy obrócili się przeciwko Slobodanovi Miloševiciovi, to było po nim. Bez nich tamtej władzy nie dałoby się obalić. Z Vuciciem może być podobnie.

Główne wnioski

  1. Umowa z Gazpromem jest dla Crvenej zvezdy symbolem sprzeciwu wobec prowadzonej przez Zachód polityki międzynarodowej. Wpływy od rosyjskiego koncernu nie są dla klubu najważniejszym źródłem przychodu.
  2. Przed rosyjską agresją na Ukrainę z lutego 2022 roku UEFA oraz kilka europejskich klubów współpracowało z Gazpromem i innymi rosyjskimi firmami.
  3. Crvena zvezda to ukochany klub prezydenta Serbii, który "pilnuje", by zespół co roku wygrywał serbską ligę.