Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Społeczeństwo

Narkotyki czy materiały wybuchowe – co znaleziono przy oczyszczalni Czajka?

Pod koniec lipca coś nieoczekiwanego wydarzyło się na warszawskiej Białołęce. Policja przeprowadziła dużą akcję, ogrodziła teren i dokonała przeszukania lasku przy oczyszczalni ścieków Czajka. Co tam znaleziono, jest tajemnicą. Źródła XYZ.pl mówią jednak o dużej ilości materiałów wybuchowych.

Duża akcja policji przy oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie
Narkotyki czy materiały wybuchowe – co znaleziono przy warszawskiej oczyszczalni? Duża akcja policji przy oczyszczalni ścieków „Czajka". Fot. PAP/Piotr Nowak

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. O dużej akcji stołecznej policji w ostatnich dniach lipca.
  2. Co według źródeł policyjnych znaleziono przy oczyszczalni.
  3. Jakie mogą być tego konsekwencje.

30 lipca na warszawskiej Białołęce odbyła się duża akcja policji. Opisał ją jako pierwszy – i na razie jedyny – portal Miejski Reporter. Sprawa jest bardzo zagadkowa, ponieważ mimo zaangażowania dużych sił i środków nie jest jasne, co było celem akcji.

Serwis opisał, że zgodnie z przekazanymi informacjami w znalezionych torbach miały znajdować się "duże ilości narkotyków". Ale także "sprzęt elektroniczny w postaci kabli". Czy to jednak prawda? Według naszych rozmówców z policji – nie.

Sprawa jest niezwykle tajemnicza. Sami policjanci mówią o niej bardzo niechętnie i tylko pod warunkiem zachowania pełnej i całkowitej anonimowości. Według słów naszych rozmówców w lasku przy Czajce znaleziono bowiem coś o wiele bardziej niebezpiecznego niż narkotyki.

Policjanci: Tam były materiały wybuchowe. Dużo.

Zdaniem funkcjonariuszy, z którymi rozmawiamy, było to dużo groźniejsze znalezisko. A konkretnie – materiały wybuchowe. I to w dużych ilościach.

– Kilkanaście kilogramów C4. Nawet 15 kilogramów. Wszyscy dostali wścieku i nic nie wiadomo – twierdzi jeden z rozmówców XYZ.

C4 to plastyczny materiał wybuchowy. Plastyczny, ponieważ ma określoną konsystencję, nieco przypominającą plastelinę lub glinę. Można go formować do pożądanego kształtu. Pobudzenie następuje poprzez detonator. To materiał zazwyczaj używany przez wojskowych.

Na to, że przy Czajce były faktycznie materiały wybuchowe, wskazuje coś jeszcze. Miejski Reporter poinformował, że na miejsce zostali zadysponowani także policyjni pirotechnicy z Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Warszawie. Mieli zabezpieczyć znalezisko i przetransportować niebezpieczny ładunek do laboratorium kryminalistycznego celem zbadania.

ABW i policja nabierają wody w usta. Ale przepychanka trwa

Historia jest bardzo zagadkowa. Zwróciliśmy się z pytaniami do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Sprawą powinna się bowiem zająć właśnie odpowiedzialna za krajowy kontrwywiad agencja. Ewentualny terroryzm jest w orbicie jej zainteresowania.

Zapytaliśmy m.in. o to, czy ABW wykonywała czynności związane z ujawnieniem na terenie zielonym przy oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie znacznej ilości materiałów wybuchowych, czy znane jest ich pochodzenie i czy mogły znajdować się w rękach działających na naszym terenie grup przestępczych z Polski i innych krajów.

ABW zastosowała jednak unik. I odesłała nas do stołecznej policji.

"Informujemy, że sprawa, o którą Pan pyta, pozostaje we właściwości Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP. Ewentualne pytania należy kierować do wskazanej jednostki" – brzmi odpowiedź agencji.

Policjanci, z którymi rozmawialiśmy, wskazują, że ABW "położyła rękę" na sprawie. Z kolei ABW, również nieoficjalnie, odżegnuje się od sprawy. Czyli mogła zostać powiadomiona, ale zdecydowała o "zrzuceniu" sprawy na niższy poziom. W tym przypadku – na policję.

Co na to Komenda Stołeczna Policji? Jej odpowiedź jest jeszcze bardziej lapidarna.

"Z uwagi na dobro toczącego się postępowania nie udzielamy informacji na zadane przez Pana pytania" – napisała KSP.

Wysłaliśmy w tej kwestii także zapytania do Prokuratury Krajowej, jednak na razie pozostają bez odpowiedzi.

– Według mojej wiedzy to znalezisko nie ma związku z miejscem, w którym zostało odkryte – mówi zdawkowo stołeczny funkcjonariusz.

Może to oznaczać, że materiały wybuchowe wcale nie miały posłużyć do uszkodzenia lub wysadzenia samej oczyszczalni.

Ukraińcy, Białorusini i "trop wieliszewski"

Jest jednak inny trop. W maju tego roku doszło do dużej akcji na terenie podwarszawskiej gminy Wieliszew. "Fakt" opisywał, że w jednym z mieszkań odkryto składniki, które mogą posłużyć do produkcji materiałów wybuchowych. Ewakuowano mieszkańców dwóch budynków, jedna osoba trafiła do aresztu.

Akcja służb trwała wtedy dwa dni. Zatrzymano wtedy obywatela jednego z krajów byłego ZSRR, prawdopodobnie Białorusi. Należy w tym miejscu przypomnieć, że oprócz działalności, którą można opisać jako dywersyjno-sabotażową, obywatele krajów dawnego Związku Radzieckiego zajmują się także działaniami w grupach przestępczych.

Być może zatem nie mieliśmy do czynienia z sabotażem ani terroryzmem, a "zwykłym" terrorem kryminalnym. Co bynajmniej nie zmniejsza skali ewentualne zagrożenia.

–Jeśli były to materiały zgromadzone przez przestępczość zorganizowaną, to niebezpieczeństwo wcale nie jest mniejsze, bo oznacza to powrót do dzikich gangsterskich lat 90. A ilu jest dziś funkcjonariuszy mających doświadczenie w działaniach przeciwko zorganizowanym grupom przestępczym? Jakie jest rozpoznanie policji w środowisku grup przestępczych? Albo w końcu: ile jest w policji psów przygotowanych do wykrywania materiałów wybuchowych? A przecież mamy jeszcze przestępczość grup napływowych, np. ze wschodu. One mają inne podejście, posługują się językiem siły i też mogą nam mocno "namieszać" – mówi dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Dodaje istotne zastrzeżenie: jakiekolwiek podejrzane znalezisko w pobliżu takiego obiektu – a w pobliżu przebiega także dość istotna linia kolejowa, wiodąca do Legionowa i dalej na północ w stronę np. Iławy – jest powodem do alarmu.

Jego zdaniem wcale nie musiała to być próba ataku. Być może może jakiś przestępca porzucił materiały, bo były "zbyt gorące" (czytaj: ich ujawnienie przez służby mogło oznaczać bardzo długi wyrok), a mogła to być też partia do dalszej sprzedaży.

Dr Piekarski przypomina, że wciąż nie została zaimplementowana unijna dyrektywa CER, dotycząca odporności podmiotów krytycznych. Zawiera ona m.in. katalog obiektów podlegających ochronie. O wiele szerszy niż w obecnym systemie prawnym. Czajka znalazłaby się w takim katalogu.

Niezależnie od tego, jakie było przeznaczenie znaleziska, nie można go bagatelizować. Terror kryminalny, choć ma inne podłoże niż terroryzm, prowadzi do tak samo opłakanych skutków: zabójstw, przemocy i zastraszenia. A ujawnienie w stolicy dużej ilości materiałów wybuchowych powinno dać do myślenia służbom. Oby tak się właśnie wydarzyło.

Główne wnioski

  1. Stan zabezpieczeń infrastruktury niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania usług komunalnych wciąż pozostawia wiele do życzenia. Do polskiego systemu prawnego wciąż nie została zaimplementowana dyrektywa CER, co sprawia, że nadzór nad ochroną infrastruktury krytycznej wciąż sprawuje stosunkowo niewielkie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, choć plany ochrony uzgadniane są z policją i (w niektórych przypadkach) Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
  2. Niepokojące znalezisko niewiadomego pochodzenia w okolicach oczyszczalni Czajka powinno włączyć sygnały alarmowe w strukturach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo publiczne.
  3. Nieznane pochodzenie prawdopodobnie wykrytych materiałów wybuchowych każe zadać pytania zarówno o zabezpieczenie kontrwywiadowcze kraju i stolicy, jak i rozwój przestępczości zorganizowanej, szczególnie w przypadku osób z krajów dawnego ZSRR, mówi dr Michał Piekarski.