NanoGroup buduje biotechnologiczny dom. Liczy na przełom w transplantologii
Giełdowa spółka, której znani inwestorzy powierzyli już miliony złotych, zmienia strategię i stawia biznes przed nauką. Chce ułatwić firmom z branży dostęp do kapitału, a swoim akcjonariuszom – większą szansę na ponadprzeciętny zysk. Eksperci chwalą kierunek i wskazują ryzyko.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Do jakiego przełomu w transplantologii NanoGroup chce doprowadzić i dlaczego to takie ważne.
- Na czym polega zmiana strategii firmy i z czego wynika.
- Na jakie korzyści takiego podejście wskazują eksperci i z jakim ryzykiem się ono wiąże.
Są takie sektory gospodarki, w których bez nauki ani rusz, a firmy są tworzone często przez naukowców, a nie biznesmenów. Przykładem tego jest NanoGroup. Powstała w 2016 r. z inicjatywy zespołu prof. Tomasza Ciacha, by komercjalizować projekty z zakresu nanotechnologii (dziedzina z pogranicza wielu nauk bazująca na cząsteczkach o trudnej do wyobrażenia wielkości jednej bilionowej metra). Właśnie otwiera nowy rozdział w swojej historii.
Miliony złotych od inwestorów
W osiągnięciu pierwszego dużego sukcesu firmie ma pomóc zmiana strategii. Chce stać się „domem” dla innowacyjnych projektów medycznych na różnym etapie rozwoju. Zmienia podejście z naukowego na biznesowe, koncentrując się na spieniężeniu w jakiejś formie najbardziej zaawansowanych inicjatyw.
– Grupa obecnych akcjonariuszy jest gotowa wspierać tę strategię, a równolegle rozmawiamy z kolejnymi potencjalnymi inwestorami. To oznacza kolejną emisję akcji, niemniej wierzymy, że takie podejście przyniesie zwiększenie wartości naszych projektów, a więc i całej spółki, z korzyścią dla wszystkich akcjonariuszy – zapowiada Przemysław Mazurek, prezes NanoGroup.
Firma zadebiutowała na GPW w 2017 r. przy wycenie 61,6 mln zł – otrzymała wówczas od inwestorów 4,2 mln zł. Przez kolejne lata ponosiła stałe koszty rozwoju prac, a znaczące przychody ze sprzedaży się nie pojawiły. To doprowadziło ją na skraj wypłacalności. Z pomocą przyszedł m.in. Michał Lach – założyciel K2 Internet oraz współzałożyciel Audioteki i eTutora – który stał się największym akcjonariuszem. Jego pakiet 26,17 proc. akcji jest wart po obecnym kursie ok. 22 mln zł.
Sporymi udziałowcami, zasiadającymi w radzie nadzorczej, są też Robert Dziubłowski (10,44 proc., współzałożyciel Top Consulting) i popularny w branży inwestor Tadeusz Wesołowski, a konkretnie związany z nim fundusz Augebit (4,89 proc.). Założycielowi pozostał pakiety tylko 3,2 proc. akcji, ponieważ większość przekazał spółce w poprzednich latach, by mogła je odsprzedać. Przed laty był w nią zaangażowany także – jako inwestor, a nawet prezes – również Marek Borzestowski, współtwórca Wirtualnej Polski.
NanoGroup już w lutym informowała o otrzymaniu od czterech inwestorów warunkowych ofert objęcia akcji za 13,4 mln zł. Na koniec I kw. miała 4,3 mln zł, a w lipcu sprzedała akcje za 1,32 mln zł po 2,5 zł (w ciągu roku kurs spadł o ponad jedną czwartą do ok. 2,7 zł), by poprawić płynność. Od początku 2023 r. pozyskała łącznie ok. 20,5 mln zł.

Nowa strategia oparta na dywersyfikacji
Przemysław Mazurek uzasadnia zmianę strategii m.in. tym, że możliwość realizacji projektów i szansa na ich wprowadzanie na rynek w branży biotechnologicznej zależy przede wszystkim od zdolności sfinansowania ich rozwoju – a w ostatnim czasie trudniej o jego pozyskanie.
– Nawet najlepsze projekty na świecie nie odniosą sukcesu bez zapewnionego finansowania, a spółki biotechnologiczne z reguły nie generują przychodów, a więc także stałego zysku. Tę rolę pełnią w naszej branży inwestorzy, którzy oczekują teraz większego bezpieczeństwa i ponadprzeciętnego zwrotu z kapitału. Postanowiliśmy więc zintegrować rynek i zbudować czołową w kraju grupę biotechnologiczną – mówi szef NanoGroup.
Pierwszym realnym krokiem na tej drodze było przejęcie w czerwcu za 800 tys. zł części aktywów innego giełdowego biotechu, Pure Biologics. Kolejnymi mogą być planowane inwestycje w inne spółki z branży – Auxilius Pharma i Biotechna. Do nich jednak jest koniecznie zabezpieczenie finansowania.
– Chcemy osiągnąć nakreślone cele dzięki budowie dobrze zdywersyfikowanego portfela projektów ze względu nie na tyle na ich liczbę, ale też rodzaj – leki, urządzenia medyczne – stopień zaawansowania prac, obszary terapeutyczne oraz ścieżki certyfikacyjne. Nastawiamy się na projekty o wysokiej szansie na sukces i relatywnie krótkim czasie komercjalizacji – w formie umowy partneringowej na etapie badań bądź wprowadzenia produktu na rynek. Stawiamy też na ograniczone koszty działalności, czyli uniknięcie „przeinwestowania” w infrastrukturę, w tym sprzęt laboratoryjny. Chcemy, by taka grupa szybko osiągnęła zdolność do zawierania przynajmniej jednej umowy partneringowej rocznie – podkreśla Przemysław Mazurek.
Taki cel, od 2026 r., spółka wyznaczyła już w strategii na lata 2023-25. Przyjęła w niej również, że w tym okresie giełdowa kapitalizacja wzrośnie z 85 do 255 mln zł. Jednak w szczycie przekraczała 100 mln zł.
Zdaniem eksperta
Ciekawy kierunek, duża odpowiedzialność
NanoGroup stawia sobie ambitny cel. By mieć szansę go zrealizować, musi wzmocnić kompetencje w tym zakresie i jeszcze lepiej zrozumieć rynek. Jako spółka notowana na GPW bierze na siebie dużą odpowiedzialność za postrzeganie całego sektora biotechnologicznego w Polsce. Ryzyko niezrealizowania planów jest duże, a zmaterializowanie się go grozi utratą zaufania inwestorów do branży, a nie tylko samej spółki.
Autorska technologia może pomóc w ratowaniu życia
Priorytetem spółki jest rozwijany od lat autorski system NanOX do pozaustrojowej perfuzji (przepływu krwi) organów do przeszczepiania. Składa się z trzech niezależnych produktów: syntetycznego płynu perfuzyjnego NanOX 4 Kidney („sztucznej krwi”) na bazie nanocząstek transportujących tlen i dwutlenek węgla, urządzenia NanOX Recovery Box do perfuzji symulującego kluczowe funkcje ludzkiego organizmu oraz jednorazowych zestawów do prowadzenia procedury. Każdy z nich ma zapewnić potencjalnie odrębną linię przychodową.
– Nasz płyn naśladuje funkcje czerwonych krwinek, ale w przeciwieństwie do krwi jest stabilny poza organizmem. Nie wywołuje tzw. reakcji krzyżowej i umożliwia prowadzenie perfuzji w szerokim zakresie temperatur. Natomiast urządzenia ma pompę naśladującą pracę serca, oksygenator imitujący płuca oraz system do podawania leków. To pozwala na regulację hormonalną narządu. Stale mierzy parametry, zapewniając chirurgowi bieżący wgląd w stan organu – wyjaśnia Przemysław Mazurek.
Przekonuje, że zastosowanie NanOX doprowadzi nie tylko do wydłużenia czasu przechowywania organów, ale też ich regeneracji. Dzięki temu znacząco zwiększa pulę dostępnych do przeszczepienia narządów i w efekcie skrócenia listy oczekujących pacjentów.
– Ze względu na ograniczoną pulę organów nadających się do przeszczepiania umiera rokrocznie kilkanaście procent oczekujących. Mieliby szansę przeżyć, gdyby dostępność była większa. Dziś organy do transplantacji pobiera się głównie po stwierdzeniu tzw. śmierci mózgowej, gdy serce jeszcze pracuje. W Polsce 91,5 proc. przeszczepianych nerek pozyskuje się w ten sposób, a pozostałe 8,5 proc. pochodzi od żyjących krewnych. Jeśli przeszczepiona nerka się przyjmie, a występuje to w ponad 90 proc. przypadków, to i tak średnio po 10 latach będzie potrzebna kolejna. Im młodszy pacjent, tym więcej transplantacji będzie w ciągu życia wymagał – tłumaczy menedżer.
Zdaniem eksperta
Transplantologia potrzebuje przełomu, by ratować więcej żyć
W ostatnich latach trudno znaleźć przełomowe odkrycia w zakresie transplantologii poza „odgrzaniem” tematu xenotransplantologii, a więc wykorzystania narządów pobranych od zwierząt (świń) i przeszczepionych z powodzeniem ludziom. Ten kierunek na pewno będzie rozwijany i zwiększy w ciągu 5-10 lat dostępność narządów, niemniej na razie to cały czas eksperymenty.
Problem ograniczonej dostępności narządów jest zauważalny – dopóki umierają osoby oczekujące, dopóty nikt nie powie, że przeszczepiamy wystarczająco dużo. Kryteria kwalifikacji do przeszczepienia, które tworzymy jako środowisko, wynikają m.in. z szansy powodzenia przeszczepu. Innymi słowy, gdybyśmy mieli dostępną nieskończenie dużą liczbę narządów, to jedynym ograniczeniem pomocy jak największej liczbie chorych byłyby pieniądze.
Dla przykładu: nie kwalifikuje się pacjentów z wewnątrzwątrobową postacią raka dróg żółciowych do przeszczepienia wątroby (poza programami eksperymentalnymi), gdyż wiadomo, że wyniki są złe, więc szanse przeżycia po przeszczepie są nikłe. Niemniej raz na jakiś czas zdarza się, że w wyszczepionym chorym narządzie (marskiej wątrobie) patomorfolog rozpozna przypadkiem ten typ nowotworu i u części z tych pacjentów obserwuje się zadziwiająco dobre wyniki – długoletnie przeżycia. Uważam, że każde życie warte jest wysiłku i próby. Gdybyśmy dysponowali odpowiednią liczbą narządów, to być może można by uratować więcej osób.
W zakresie nerek problemem jest również zgłaszalność. Stacje dializ nie zgłaszają często chorych, gdyż wiedzą, że będą oni długo czekać. Przy większej dostępności narządów zgłaszalność byłaby większa. Dializy to fantastyczna metoda leczenia przedłużająca życie, tylko że 50 proc. chorych na dializach umiera w ciągu pięciu lat. Ostatnie lata w medycynie transplantacyjnej to rozkwit perfuzji pozaustrojowej. Nie jest to nowa technika, ale raczej technika odkurzona po latach z racji zwiększenia kryteriów akceptacji dawców.
Cel: nowy standard w transplantologii
To właśnie na nerce spółka na razie się koncentruje, a konkretnie na wydłużeniu czasu, po jakim jest jeszcze możliwe pobranie jej od pacjenta. Po śmierci mózgowej jest na to zazwyczaj kilkanaście godzin (z zastrzeżeniem możliwości podtrzymywania krążenia).
– Najtrudniejszym przypadkiem i naszym ostatecznym celem jest pobranie narządu od dawcy po śmierci z powodu ustania krążenia. Wówczas mówimy o kilkudziesięciu minutach. Właśnie w tym ostatnim przypadku konieczna jest technologia podtrzymująca organ poza organizmem – mówi Przemysław Mazurek.
Wyjaśnia, że obecnie dąży się do schłodzenia organu, by spowolnić procesy obumierania. NanoGroup chce więc stać się pierwszą bądź jedną z pierwszych firm, która stworzy nowy standard.
– Opracowaliśmy płyn, który jest w stanie przenosić gazy oddechowe – dostarczać tlen i zabierać dwutlenek węgla – na bardzo zbliżonym poziomie do hemoglobiny, w temperaturze podobnej do ludzkiego ciała. W pewnym sensie imitujemy obecność organu w organizmie. Dzięki temu można pobierać narządy już po zatrzymaniu krążenia, co znacząco poszerzyłoby ich dostępną pulę – szacujemy, że nawet kilkukrotnie. Dowiedliśmy już skuteczności naszego systemu po zasymulowaniu 30-minutowego zatrzymania krążenia w organizmie – na razie na świńskiej nerce, najbliższym odpowiedniku ludzkiej – informuje prezes NanoGroup.

Plan i finansowanie aż do certyfikacji
Bezpośrednie nakłady na NanOX do końca 2024 r. wyniosły 10 mln zł, niemniej uwzględniając operacyjne wydatki, koszt projektu jest wyższy. We wrześniu spółka będzie miała pierwsze urządzenie w standardzie do uzyskania certyfikacji jego samego (nie całego systemu) w Unii Europejskiej. Proces ten chce rozpocząć na przełomie roku i zakończyć w drugiej połowie 2026 r. Szacuje, że wprowadzenie samego urządzenia na rynek będzie wymagało zainwestowania jeszcze ok. 2,5 mln zł.
– Prace nad płynem są na etapie zaawansowanych badań na zwierzętach. Niewątpliwym sukcesem w tym zakresie było zabezpieczenie finansowania grantowego dla tego projektu aż do etapu certyfikacji [do końca 2029 r. – red.]. Jako jedna z dosłownie kilku firm z obszaru ludzkiej biotechnologii uzyskaliśmy 22,8 mln zł w ubiegłorocznym naborze z FENG [programu Fundusze Europejskie dla Nowoczesnej Gospodarki – red.]. Mamy więc kompletny plan i finansowanie, pozostaje go zrealizować i skutecznie wdrożyć na rynek – mówi Przemysław Mazurek.
Przygotowania do pierwszej umowy z partnerem
Nadrzędnym celem spółki jest pozyskanie partnera, który zapewniłby globalną dystrybucję systemu NanOX. Tylko w ten sposób może ona zmaksymalizować przychody z tego projektu.
– W tym celu nawiązaliśmy współpracę z grupą Clairfield International [podobnie jak wiele polskich biotechów i medtechów – red.]. Za nami pierwsze rozmowy z potencjalnie zainteresowanymi firmami. Optymalnym scenariuszem, do jakiego dążymy, jest model partneringowy składający się z trzech elementów: znaczącej płatność z góry, kolejnych transz po uzyskaniu kamieni milowych oraz stałego procentowego przychodu od sprzedaży wprowadzonego przez partnera produktu. Chcielibyśmy zawrzeć taką umowę jeszcze w 2026 r. – mówi Przemysław Mazurek.
Warto wiedzieć
Globalny trend?
Prezes NanoGroup przekonuje, że rynek transplantologii jest przez inwestorów niedoceniany – zwłaszcza na tle np. farmacji – w konsekwencji pojawia się mniej innowacji, niż wynikałoby z potencjału.
– Od dekad niewiele się na nim działo. Sytuacja na rynku jednak się zmienia, technologie w obszarze transplantologii zyskują na znaczeniu. Dowodem na to jest ubiegłoroczne przejęcie firmy Paragonix Technologies – wyspecjalizowanej w transporcie organów do przeszczepów – przez koncern medyczny Getinge za docelowo 477 mln dolarów. Dzięki temu Getinge wejdzie na amerykański rynek transplantologii i może rozszerzyć dystrybucję przejętych urządzeń o inne kraje. To sygnał, że inni duzi gracze z szeroko rozumianego rynku ochrony zdrowia mogą chcieć poszerzyć ofertę o technologie związane z przeszczepami narządów – mówi Przemysław Mazurek.
Podwójne zastosowanie w medycynie
W ostatnim czasie nowego znaczenia nabrał dla NanoGroup inny projekt: substytut krwi. W odróżnieniu od prawdziwej nie wymaga tak rygorystycznych warunków przechowywania.
– Mógłby być wykorzystywany wszędzie tam, gdzie nagła, masowa utrata krwi może skutkować zgonem, czyli nie tylko w medycynie ratunkowej, ale również na polu walki. Jego konstrukcja i przeznaczenie wpisują się doskonale w kryteria zastosowań podwójnego przeznaczenia. Z tego powodu złożyliśmy również wniosek do akceleratora NATO: DIANA, który w tym roku wprost wskazuje sztuczną krew jako obszar bezpośredniego zainteresowania. Możemy uzyskać 400 tys. euro. Ważna dla dalszych prac będzie pozytywna weryfikacja takiego zastosowania z udziałem największych ekspertów z tego obszaru – tłumaczy Przemysław Mazurek.
Zapewnia, że problem niedoborów krwi jest poważny i globalny: z powodu jej utraty rocznie umiera na świecie ponad 2 mln osób, a na świecie toczy się ponad 50 konfliktów zbrojnych.
– W tym rok zamierzamy opracować formulację docelowego produktu i przeprowadzić pierwsze badania na modelu małych zwierząt. Naszym celem na przyszły rok jest potwierdzenie skuteczności i bezpieczeństwa wybranej formulacji na modelu dużego zwierzęcia: świni – mówi prezes NanoGroup.

Zwierzęta równie atrakcyjne co ludzie
Równie duży potencjał dla substytutu krwi firma dostrzegła niedawno w weterynarii. To w narracji raczej pomijalny obszar w zakresie produkcji leków, a rynek jest ogromny. W Polsce sukces na tym polu chce osiągnąć giełdowy Bioceltix, pracujący nad innowacyjnymi lekami m.in. dla psów.
– W USA żyje ponad dwukrotnie więcej psów niż ludzi w Polsce. Amerykanie wydali w 2024 r. więcej pieniędzy na leczenie zwierząt niż w Polsce wydaliśmy na leczenie ludzi. Wprowadzenie produktu na rynek weterynaryjny jest szybsze, prostsze i tańsze, a rynek może okazać się globalnie równie duży jak ten dla substytutu krwi w zastosowaniu u ludzi. Zamierzamy to wykorzystać i już niebawem chcielibyśmy uruchomić projekt w tym obszarze – mówi Przemysław Mazurek.
Zdaniem eksperta
Warto dywersyfikować z rozsądkiem
– inwestowanie w spółki gromadzące wiele projektów ze wspólnym mianownikiem, co pozwala rozwijać kompetencje, ekspertyzę i partnerstwa,
– budowanie portfela na bazie podmiotów, z których każdy ma projekty w różnych fazach rozwoju np. nowatorskie rozwiązania tzw. first on class w bardzo niezaspokojonej potrzebie medycznej, projekty w fazie przedklinicznej, na etapie kliniki,
– zróżnicowanie branżowe w obszarze ochrony zdrowia – biotech, medtech, cyfryzacja opieki zdrowotnej – lub wykraczająca poza nią, sami inwestujemy w różne projekty w ochronie zdrowia, a nawet szerzej w innym segmencie: przemysłu 4.0.
Konsolidacja zakładająca przejmowanie spółek bądź ich poszczególnych projektów wydaje się ciekawym kierunkiem, który na pewno ogranicza ryzyko upadłości i trudności w zdobyciu kapitału w przypadku niepowodzenia jednego projektu. Dywersyfikacja powinna jednak być umiarkowana, ponieważ zbyt duże rozproszenie uwagi może utrudnić osiągnięcie efektu synergii wynikającego z posiadania know-how, specjalistycznych kadr czy sieci partnerstw naukowych i biznesowych. Z perspektywy inwestora kluczowe jest to, czy spółka jest w stanie dzięki doborowi odpowiednich projektów zapewnić realnie korzystniejsze proporcje szansy na zysk do ryzyka.
Wartym wspomnienia przykładem firmy rozwijającej wiele projektów, choć wszystkie są skupione w obszarze kardiologii i kardiochirurgii, jest Medinice. Przewidywała, że w krótkim okresie będzie gotowa do komercjalizacji bądź chociaż zawarcia umowy partneringowej na pierwsze urządzenie – nie wydarzyło się to do dzisiaj. Niemniej ciągle ma zdolność do zdobywania kapitału, bo inwestorzy wierzą, że zbudowana przez lata w tym stosunkowo wąskim segmencie kompetencje – wiedza naukowa, techniczna i regulacyjna oraz stworzona sieć kontaktów – w końcu przyniesie rezultat. Przekonamy się, w jakim stopniu ten model jest do powtórzenia w NanoGroup. Ma ona ciekawe projekty – szczególnie obiecujące wydają się zamienniki krwi oparte na perfluorowęglach – jednak w ciągu kilku lat zmieniała już priorytety. O powodzeniu zadecyduje m.in. to, czy spółka będzie w stanie uniknąć rozproszenia uwagi po wchłonięciu nowych projektów i zapewnić im niezbędne zaplecze finansowe oraz operacyjno-kompetencyjne.
Główne wnioski
- Zmiana
NanoGroup pozyskała od początku 2023 r. ok. 20,5 mln zł, a w całej swojej historii znacznie więcej. To jeszcze nie wystarczyło, by doprowadzić do komercjalizacji któregoś z innowacyjnych projektów. Zmieniła więc strategię: chce tworzyć biotechnologiczną grupę łączącą różnorodne projekty na różnym etapie rozwoju, tak by zdywersyfikować ryzyko dla przyszłych inwestorów i zmaksymalizować ich szanse na ponadprzeciętny zwrot. Jest w trakcie rozmów, które mają poskutkować kolejną emisją akcji. - Ocena
Tworzenie biotechnologicznego „one-stop-shop”, czyli łączenia wielu innowacyjnych projektów pod jednym dachem, uznaję za bardzo dobry model biznesowy – podkreśla branżowa ekspertka. Na korzyści wynikające z dywersyfikacji portfela projektów dla inwestorów zwraca też uwagę jeden z zarządzającym funduszem venture capital. Oboje wskazują też na ryzyka związane m.in. z potrzebą posiadania niezbędnych kompetencji oraz odpowiedniego rozłożenia uwagi i finansowania tak, by móc skutecznie realizować prace badawczo-rozwojowe. - Technologia
Prezes spółki podkreśla, że ze względu na ograniczoną pulę organów nadających się do przeszczepiania umiera rokrocznie kilkanaście procent oczekujących – a mieliby szansę przeżyć, gdyby dostępność była większa. Autorski system NanOX, nad którym prace badawcze jeszcze trwają, jest w stanie przenosić gazy oddechowe – dostarczać tlen i zabierać dwutlenek węgla – na bardzo zbliżonym poziomie do hemoglobiny, w temperaturze podobnej do ludzkiego ciała. Dzięki temu można pobierać narządy już po zatrzymaniu krążenia, co znacząco poszerzyłoby ich dostępną pulę – szacujemy, że nawet kilkukrotnie. Jeden z ekspertów przyznaje, że w ostatnich latach trudno znaleźć przełomowe odkrycia w zakresie transplantologii, a problem ograniczonej dostępności narządów pozostaje zauważalny.