Donald Trump mesjaszem golfowych tradycjonalistów. Toczy się gra o miliardy dolarów
Od kilku lat świat profesjonalnego golfa podzielony jest na dwie duże organizacje. Na ich połączenie liczą zarówno inwestorzy, jak i zawodnicy, jednak niełatwo im dojść do porozumienia. Ułatwić negocjacje ma wprawiony biznesmen, który wkrótce ponownie zostanie prezydentem USA.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Na jakie dwie organizacje jest podzielony świat profesjonalnego golfa.
- Dlaczego rozłam nikomu się nie opłaca.
- Jak Donald Trump mógłby przywrócić jedność.
W polskich mediach pojawiły się tysiące analiz i prognoz na temat skutków drugiej kadencji Donalda Trumpa. Dotyczyły takich kwestii, jak amerykańska i globalna gospodarka, stosunki międzynarodowe czy rynki finansowe. Tymczasem za oceanem sporą uwagę skupiono na tym, co nowy prezydent USA może zrobić dla golfa, sportu, który kocha i regularnie uprawia.
– Wierzę, że to co wydarzyło się niedawno w Ameryce, otwiera częściowo drogę do porozumienia – mówi Rory McIlroy, jeden z najbardziej utytułowanych golfistów w historii, uczestnik turnieju zorganizowanego w weekend przez DP World Tour, którego twórcą jest PGA Tour.
Podobne słowa padły w domach i biurach entuzjastów golfa na całym świecie.
Pieniądze nie śmierdzą
Przez wiele lat PGA Tour był dominującą organizacją w świecie profesjonalnego golfa. Można ją było porównać do koszykarskiej NBA czy piłkarskiej Ligi Mistrzów: regularnie zbierała najlepszych golfistów świata na najpiękniejszych polach golfowych, a oglądały ją miliony kibiców. Wszystko się zmieniło kilka lat temu za sprawą Saudyjczyków, którzy stworzyli konkurencyjną ligę golfową o nazwie LIV Golf.
Fundusz Inwestycji Publicznych (PIF) Arabii Saudyjskiej zaoferował kolosalne pieniądze właścicielom pól golfowych, na których dotychczas odbywały się zawody PGA Tour, aby przestali współpracować z amerykańską organizacją i zawarli kontrakty na wyłączność z LIV Golf. Podobną strategię zastosowano wobec zawodników, komentatorów telewizyjnych czy sponsorów. Wielu się skusiło, ale nie wszyscy.
Warto wiedzieć
Spory koszt
Fundusz Inwestycji Publicznych (PIF) Arabii Saudyjskiej zainwestował w LIV Golf około 2 mld dolarów. Zanim liga zaczęła na siebie zarabiać, konieczne było przyciągnięcie nie tylko zawodników, komentatorów czy sponsorów, ale też stacji telewizyjnych. Kiedy oferty największych kanałów okazały się niezadowalające, PIF kupił duże udziały w Disneyu, który jest właścicielem stacji ABC, okazyjnie transmitującej wydarzenia sportowe.
Próba zniszczenia konkurencji i pełnego przejęcia rynku się nie udała. Okazało się, że dla niektórych pieniądze to nie wszystko: głównym argumentem przeciw saudyjskiemu pomysłowi była tradycja. Nie tylko zawodnicy, komentatorzy i sponsorzy, ale też fani są przywiązani do istniejących prawie 100 lat rozgrywek PGA Tour, na które składają się takie klasyki, jak turnieje Masters i US Open.
Doszło do sytuacji, która nie opłaca się nikomu. LIV Golf nie przyciągnął tylu zawodników i właścicieli pól golfowych, ilu oczekiwał, przez co oglądalność jest niższa od spodziewanej, co nie podoba się sponsorom. Za to PGA Tour stracił część zawodników i właścicieli pól, przez co jego oglądalność naturalnie też spadła. Rozłam spowodował, że niektórzy kibice w ogóle przestali interesować się golfem.
Dość szybko obie strony doszły do wniosku, że trzeba połączyć siły, aby uratować biznesy i świat profesjonalnego golfa, szczególnie w dobie dynamicznego rozwoju konkurencyjnych sportów dla wyższych sfer, jak Formuła 1 czy wyścigi konne. Negocjacje ruszyły w 2022 r. i miały potrwać maksymalnie 18 miesięcy, do końca 2023 r. Tymczasem trwają do dziś, o dziwo nie z powodu różnic zdania w kwestii podziału przyszłych zysków.
Marka PGA Tour jest na tyle mocna, że zdecydowano, iż najlepszym rozwiązaniem sytuacji będzie rozwiązanie LIV Golf i przywrócenie wszystkich zawodników i pól golfowych do amerykańskiej organizacji. Warunkiem transakcji miało być zezwolenie saudyjskiemu PIF na zakup udziałów w PGA Tour. Kategorycznie sprzeciwił się jednak temu amerykański Departament Sprawiedliwości. Urzędnicy wyrazili obawę przed tak dużą inwestycją zagranicznego funduszu w amerykańską firmę. To jednak było za administracji Joego Bidena…
Nowa nadzieja
Donald Trump, który kilka dni temu był gościem sportowo-biznesowego podcastu „Let’s Go!” prowadzonego przez Jima Graya i Billa Belichicka na platformie Sirius XM, powiedział, że zamknięcie negocjacji PGA Tour i LIV Golf zajęłoby mu nie więcej niż 15 minut, gdyby się podjął takiego wyzwania. Choć brzmi to jak typowo polityczny populizm, mający na celu budowę wizerunku twardego negocjatora i zjednanie sobie przychylności w świecie entuzjastów golfa, którzy od kilku lat cierpią z powodu rozłamu w ich ukochanym sporcie, wiele wpływowych osób wierzy, iż to coś więcej niż czcze gadanie.
– Może mu się udać zamknąć transakcję. Ma obok siebie Elona Muska, który jest jednym z najmądrzejszych ludzi na świecie i może w tej kwestii pomóc. Dla nich to będzie znacznie mniej skomplikowane, niż się wydaje. Trump ma dobrą relację z Arabią Saudyjską i światem golfa. Kocha nasz sport, więc kto wie? – mówi Rory McIlroy, jeden z najbardziej znanych golfistów, który odrzucił propozycję dołączenia do LIV Golf, a teraz zasiada w podkomisji PGA Tour Enterprises Transactions i reprezentuje stronę amerykańską w negocjacjach z PIF.
Ważny kontekst
LIV Golf w swojej krótkiej trzyletniej historii zorganizowało sześć turniejów na należących do Donalda Trumpa polach golfowych w New Jersey, Wirginii i Miami. Saudyjski PIF nie tylko zapłacił za to bezpośrednio firmom zarządzającym polami (których właścicielem jest Trump), ale też zainwestował 2 mld dolarów w fundusz private equity stworzony przez Jareda Kushnera, zięcia nowego prezydenta USA.
Eksperci od finansów w sporcie wskazują, że jeżeli Donald Trump zdecyduje się na pomoc w negocjacjach prowadzących do zjednoczenia PGA Tour i LIV Golf, to nie z miłości do sportu czy tradycji. Miliarder wielokrotnie gościł na eventach LIV Golf, a stronił od turniejów PGA Tour. Ponadto sam w przeszłości niemal spowodował rozłam w jednej z najbardziej popularnych amerykańskich lig, futbolowej NFL. Był właścicielem New Jersey Generals, zespołu w konkurencyjnej i nieistniejącej już ligi USFL. Pozwał NFL o praktyki monopolistyczne i przegrał, doprowadzając do finansowej i wizerunkowej katastrofy USFL.
Trump nie ma więc sentymentów, a jego motywacją jest potencjalny zysk, który w razie połączenia PGA Tour i LIV Golf może wyraźnie wzrosnąć. Wpływy od sponsorów się podwoją i podobnie opłaty dla właścicieli pól golfowych. Dlatego tak duża wiara pokładana jest w 78-letniego miliardera. Jako prezydent będzie mógł wiele zdziałać, a przecież może na tym zarobić i jednocześnie zyskać wizerunkowo jako wybawca golfa.
– Departament Sprawiedliwości spełnia funkcję władzy wykonawczej. Może działać dyskretnie i realizować priorytety obecnej administracji. Nowy prezydent obejmując urząd w Białym Domu może ustalić, czym departament ma się zająć w pierwszej kolejności – mówi Jodi Balsam, profesorka Brooklyn Law School i ekspertka od prawa antymonopolowego w sporcie w „The Athletic”.
W brytyjskich tabloidach pojawiły się już pierwsze doniesienia o zakończeniu negocjacji i zjednoczeniu lig, jednak nic nie zostało oficjalne potwierdzone. Kilka dni temu Jay Monahan, prezes PGA Tour przyleciał do Arabii Saudyjskiej, by spotkać się z przedstawicielami PIF. Wkrótce ma zdać relację z wizyty. Fani golfa na całym świecie wstrzymują już oddech.
Główne wnioski
- Saudyjski PIF wydał miliardy dolarów na nową ligę LIV Golf, która miała zdominować rynek golfa i unicestwić PGA Tour, dotychczasowego lidera.
- Plan się nie powiódł przede wszystkim dlatego, że wielu zawodników odrzuciło kolosalne pieniądze, tłumacząc to kwestiami etycznymi i przywiązaniem do tradycji.
- Funkcjonują więc dwie duże ligi golfa, które dość szybko przekonały się, że nie ma sensu ze sobą konkurować.