Ruiny i nuty. Polska odkrywa festiwale w zabytkach
Latem Polska zamienia się w wielką scenę teatralno-muzyczno-literacką, której ramę stanowią zabytki. Katedry i zamki, klasztory i pałace – dawniej twierdze historii, dziś pełnią rolę gospodarzy wydarzeń kulturalnych, które wplatają w ich mury nie tylko dźwięki i słowa, lecz także całą narrację o dziedzictwie. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Który znany aktor młodego pokolenia organizuje w swoim pałacu festiwal.
- Które zabytkowe założenie klasztorne jest drugim największym w Europie po Eskurialu.
- Która wyjątkowa w skali europejskiej twierdza jest scenerią muzycznego festiwalu.
Turystyka dziedzictwa wersji eventowej odbywa się nie tylko w dużych miastach, bo to znamy od dawna. Wystarczy festiwal Muzyka w Starym Krakowie (w tym roku już 50 edycja!) czy cykl Wawel o zmierzchu. To klasyka sama w sobie, w dosłownym i metaforycznym wymiarze: arcydzieła muzyki w otoczeniu arcydzieł historycznej architektury. Tu zamiast koncertowych sal na publiczność czekają renesansowe krużganki i królewskie dziedzińce. Sztuka, która rezonuje nie tylko dźwiękiem, ale i przestrzenią.
W pierwszym wydarzeniu zagrają m.in. skrzypek Krzysztof Jakowicz (24.08), Krakowski Konsort Viol (25.08), zespół Triplum (27.08) z Pieśniami oręża polskiego, klawesynistka Elżbieta Stefańska z zespołem Solo e Tutti (29.08) oraz gwiazda violi da gamba – Jordi Savall (30.08) z programem Od renesansu do baroku. Finał – monumentalna Msza h-moll pod batutą Aleksandra Humali (31.08).

Z kolei Wawel o zmierzchu to jedyny, organizowany na tak szeroką skalę, festiwal plenerowy muzyki klasycznej w Krakowie. Od pierwszego do 10 sierpnia mogliśmy usłyszeć utwory klasyczne, ale także muzykę jazzową i filmową. Nie zabrakło również tak lubianego przez publiczność Maratonu młodych pianistów. A wydarzenie zwieńczył występ prawdziwego wirtuoza fortepianu, czyli Szymona Nehringa.
A kto na festiwal nie zdążył ma jeszcze szansę na wyjątkowe wydarzenie: 29 i 30 sierpnia o godz. 20 dziedziniec arkadowy Zamku Królewskiego na Wawelu stanie się tłem dla jednego z najbardziej poruszających dzieł baroku, czyli opery Dydona i Eneasz Henry’ego Purcella w wykonaniu Le Poème Harmonique. Zespół artystów zaliczany jest dziś do światowej czołówki interpretatorów muzyki dawnej. A wystąpi pod batutą wybitnego dyrygenta Vincenta Dumestre’a, tworzącego m.in. dla Opery Królewskiej w Wersalu.
Lubiąż – od techno do Slotu
Są jednak miejsca, gdzie muzyczne nuty i zabytkowe mury brzmią bardziej eksperymentalnym tonem. Najlepszy przykład to Slot Art Festival w Lubiążu. Barokowe opactwo cystersów, drugie co do wielkości w Europie po Eskurialu, niegdyś próbowało flirtu z muzyką elektroniczną. Dziś Lubiąż znalazł lepsze dopasowanie: festiwal, który jest patchworkiem muzyki, teatru, sztuk wizualnych, warsztatów i działań społecznych. To już nie zabawa w klubie pod barokowym dachem, ale spotkania, wymiana i edukacja. Wzorowy mariaż historii i współczesności.
Ciekawym akcentem – poza koncertami i warsztatami – okazała się wystawa w krużgankach i piwnicach opactwa. To opowieści o budowaniu wspólnoty, wzięciu odpowiedzialności za otoczenie, jak Odważnik Zuzanny Klary Bardin, który zachęca do wtulenia się w miękką poduchę, by móc wyszeptać swoje tajemnice, „Sieci Widmo” Emilii Uksik, która przypomina, jak niebezpieczne bywają dla morskich stworzeń porzucone sieci rybackie, a Yello Kolektyw stworzył np. kapelusz do noszenia przez kilka osób naraz. To przypomnienie, jak istotne bywa porozumienie nie tylko z drugim człowiekiem, ale ze wspólnotą – nawet tą małą.

Na mapie kulturalnej absolutnie wyjątkowe miejsce – nie tylko w lecie – zajmuje Sokołowsko. Dawne uzdrowisko na Dolnym Śląsku stało się „mikrorepubliką artystyczną”, miejscem, gdzie organizowane są festiwale muzyczne (Sanatorium Dźwięku), literackie czy performerskie (Konteksty). A przed nami 14 edycja Hommage à Kieślowski pod hasłem Końce i początki (w ostatni weekend sierpnia) wraz z 2 edycją konkursu filmowego krótkich form! Pokazy jego najważniejszych filmów fabularnych i dokumentalnych zostaną uzupełnione spotkaniami z aktorami, reżyserami i badaczami dzieł reżysera. A wszystko odbywać się będzie w miejscu, które sam Kieślowski wspominał jako jedno z najważniejszych w dzieciństwie.
Co ważne, artyści nie tylko przyjeżdżają tam z programem, ale także współtworzą lokalną tkankę. To nie festiwal turystyczny – to raczej laboratorium przyszłości, które rośnie na gruncie przeszłości. I właśnie to jedna z największych zalet: próba wniknięcia w miejsce, wrośnięcia społeczność. Dziś przyjezdnym z większych miast, czyli Wrocławia czy Warszawy, w znacznym stopniu się to udaje z poszanowaniem lokalnej tradycji, choć oczywiście nie odbywa się bez zgrzytów. Niektórzy lokalsi zaczęli narzekać np. na wzrost cen mieszkań czy falę turystów. Ale jeśli szukać w Polsce matrycy koabitacji jak najbardziej szanującej tradycje i uwarunkowania regionalne to Sokołowsko może być wzorcem z Sèvres.
Literatura w pałacu, metal na murach
Podobnie festiwal Góry Literatury – częściowo na zamku Sarny. To wydarzenie z wieloma lokalizacjami (aż 20), m.in. Stara Kopalnia w Wałbrzychu. Wśród gości: Olga Tokarczuk, Anne Applebaum, Joanna Bator, Jolanta Kwaśniewska, Anda Rottenberg, Patrick Radden Keefe, Katarzyna Grochola, Wojciech Mann, Jerzy Owsiak, Dorota Sumińska, Ewa Woydyłło, Oksana Zabużko, Grzegorz Bogdał, Michał Bilewicz. Miks literatury popularnej, biografii, reportażu. I ważnych rozmów nie tylko o literaturze. Wystarczy wspomnieć, że hasłem tegorocznej edycji było Manipulacja, dezinformacja, hejt.
A w programie znalazła się także wystawa Po deszczu (4-12.07), w której ze swoimi pracami pojawiły się m.in. Karolina Bielawska, Bożenna Biskupska, Agnieszka Brzeżańska, Ewa Ciepielewska.
W innym tonie odbywa się Castle Party w Bolkowie, które od lat udowadnia, że gotyckie mury najlepiej brzmią w akompaniamencie gitar i industrialnych beatów. Tu – w dniach 10-13 lipca – usłyszeliśmy m.in. Skinny, Dead Lights, Je T’aime, AGNIS, Ultra Sunn, Gothminister, H.EXE, Anja Huwe, Myrkur. Od industrialu po doom.

No i wreszcie Wisłoujście w Gdańsku, impreza pulsująca w jednej z najbardziej unikatowych twierdz Europy, gdzie rave spotyka się z bastionami obronnymi. Na czterech scenach wystąpią m.in. Modeselektor, Bambounou, Angelo Mike, Naked Relaxing, Gigi, John Waiter, Anke Schön, Sarapata czy Jacek Sienkiewicz (Kwiat Jabłoni). Co ważne, muzyka to jednak tylko część fenomenu Wisłoujścia. Oprócz szerokiego przekroju gatunków uczestnicy mogą też zobaczyć festiwalowe instalacje artystyczne i iluminacje świetlne, które współtworzą niezwykłą scenerię.
Nie tylko szanse, ale i ryzyka
To wszystko brzmi jak turystyczno-artystyczny raj, ale – jak to w raju – pojawia się też grzech nadmiaru. Zabytki mają swoją „wyporność”, a overturystyka (czyli w skrócie nadmiar podróżujących, często nastawionych na konsumpcyjny styl spędzania wolnego czasu, bez zwracania uwagi na historię i kulturę) potrafi zadeptać nawet najpiękniejsze dziedzińce. Organizatorzy muszą więc pilnować nie tylko programu, ale i pamięci miejsca. Nie wystarczy, że przyjedzie tłum, trzeba jeszcze zadbać, by wiedział, dokąd przybył. Dlatego tak ważne są działania edukacyjne, czyli dyskusje, przewodniki, opowieści, oprowadzania. Tu wydaje się, że Slot Art Festival w Lubiążu czy inicjatywy w Sokołowsku są wzorcem, bo umiejętnie wplatają historię miejsca w tkankę swoich programów. A warto znów przypomnieć, że wcześniej dolnośląskie opactwo było scenerią festiwalu z muzyką elektroniczną w tle z dużo mniejszym poszanowaniem dla miejsca i jego historii.
Scenografia przyszłości
Latem Polska staje się więc poligonem nowego trendu: festiwalu w zabytku. To już nie tylko podróż dla oczu i uszu, ale też dla pamięci. Historia nie jest tu martwym rekwizytem, lecz żywym kontekstem. A jeśli organizatorzy i samorządy zrozumieją, że takie działania mogą nie tylko promować kulturę, ale i chronić dziedzictwo – być może doczekamy się modelu, w którym zabytki nie będą tylko tłem do selfie, ale partnerem w rozmowie o tożsamości. A jak dowiodła debata z działaczami lokalnymi, architektami i urzędnikami samorządowymi podczas tegorocznego Slot Art Festival – chyba wszyscy już zaczynają dostrzegać, jak ważna jest to szansa. Dla zabytku, dla regionu i – najważniejsze – dla publiczności.
Główne wnioski
- Festiwale nie tylko – jak dotychczas – muzyki klasycznej, ale i nieco bardziej eksperymentalne przedsięwzięcia, coraz chętniej sięgają po scenerię zabytkową. Przykłady można mnożyć: Castle Party w Bolkowie, Góry Literatury w Zamku Sarny, Festiwal Sztuk Zjednoczonych w pałacu Macieja Musiałowskiego czy w końcu Slot Art Festival.
- - Zabytki mają swoją „wyporność”, a overturystyka (czyli w skrócie nadmiar podróżujących, często nastawiona na konsumpcyjny styl spędzania wolnego czasu, bez zwracania uwagi na historię i kulturę) potrafi zadeptać nawet najpiękniejsze dziedzińce. Organizatorzy muszą więc pilnować nie tylko programu, ale i pamięci miejsca. Tu wydaje się, że Slot Art Festival w Lubiążu czy inicjatywy w Sokołowsku są wzorcem, bo umiejętnie wplatają historię miejsca w tkankę swoich programu.
- Na mapie kulturalnej absolutnie wyjątkowe miejsce – nie tylko w lecie – zajmuje Sokołowsko. Dawne uzdrowisko na Dolnym Śląsku stało się „mikrorepubliką artystyczną”, miejscem, gdzie organizowane są festiwale muzyczne (Sanatorium Dźwięku), literackie czy performerskie (Konteksty). A przed nami 14. edycja Hommage à Kieślowski pod hasłem „Końce i początki”.