Spędziłem dzień z Andrejem Babišem. Czeski Trump znów idzie po władzę, czyli czeska lekcja dla Polski
Były premier Andrej Babiš został zaatakowany podczas spotkania wyborczego. Czy wróci do władzy po nieudanej kadencji rządów konserwatywno-liberalnej koalicji? Na naszych oczach w Czechach toczy się kampania wyborcza podobna do tej, która pewnie czeka nas za dwa lata.
Z tego artykułu dowiesz się…
- O co kłócą się Czesi?
- Jak wyglądają spotkania wyborcze Andreja Babiša, który być może wróci do władzy po październikowych wyborach do sejmu?
- Jak bardzo realny jest czexit, czyli opuszczenie przez Czechów Unii Europejskiej?
W poniedziałek Andrej Babiš, szef partii ANO, były premier Czech i faworyt w nadchodzących wyborach do Sejmu, został uderzony metalowym przedmiotem podczas spotkania wyborczego w miejscowości Dobré pod miastem Frydek-Mistek przy polsko-czeskiej granicy. O ataku na polityka poinformowała Czeska Agencja Prasowa (ČTK) powołując się na Martina Vodičkę, rzecznika partii ANO. W wyniku ataku polityk trafił do szpitala na badania.
Zdarzenie potwierdziła czeska policja na swoim oficjalnym koncie w serwisie X.
1/2 Přítomní policisté bezprostředně po útoku muže zadrželi a nyní se případem zabývají frýdecko-místečtí kriminalisté. Kromě Andreje Babiše byla ošetřena ještě jedna žena a rozsah jejich zranění bude také předmětem šetření.#policiemsk https://t.co/Yy84fgvHNJ
— Policie ČR (@PolicieCZ) September 1, 2025
W zeszłym tygodniu spędziliśmy cały dzień na spotkaniach z Andrejem Babišem. Przeczytaj jak przebiegały, jakie wzbudzają emocje i z jaką polaryzacją sceny politycznej mierzą się nasi południowi sąsiedzi.
„Znowu będzie lepiej”?
Na przełomie sierpnia i września na Morawy jeździ się raczej na winobranie, ale mnie ściągnęła polityka. W pierwszy weekend października Czesi wybiorą posłów, a kampania wyborcza wkroczyła właśnie w decydującą fazę.
Według sondaży i głosów ekspertów wszystko wskazuje, że do władzy po czterech latach rządów konserwatywno-liberalnej koalicji wróci Andrej Babiš, lider partii ANO. Pochodzący ze Słowacji polityk jest jednym z najbogatszych Czechów. To potentat branży chemiczno-spożywczej. Krytycy nazywają go czeskim Trumpem, oligarchą i populistą. Zarzucają mu eurosceptycyzm i antyukraińską orientację. Straszą czexitem, czyli referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej przez Republikę Czeską i tym, że po powrocie Babiša do władzy, kraj pójdzie drogą Słowacji i Węgier.
Dla popierających go Czechów jest nadzieją na powstrzymanie drożyzny i obniżenie wieku emerytalnego. Liczą, że Andrej Babiš zaopiekuje się nimi po czterech latach antyspołecznej polityki rządu Petra Fiali, który w ich ocenie nie dowiózł wyborczych obietnic. Babiš zapowiada, że jego nowy czeski rząd na pierwszym miejscu będzie stawiał czeskie sprawy i że po prostu „znowu będzie lepiej”.
Andrej Babiš na Morawach
Kiedy politycy rządzący prowadzą apatyczną kampanię wyborczą, na dodatek przerywaną wyjazdem wakacyjnym, 71-letni Andrej Babiš niczym młodzieniaszek objeżdża kolejne, nawet najmniejsze, zakątki Republiki Czeskiej.

W środę spędziłem z nim cały kampanijny dzień na Morawach. W kalendarzu cztery otwarte spotkania z wyborcami, obiad w restauracji w Hodonínie, którą – ponoć – zabiły wysokie ceny prądu, za co ma być bezpośrednio odpowiedzialna polityka obecnego rządu. Na wieczór zaplanowano spotkanie ze sportowcami w Brnie. Liderowi ANO towarzyszyła 61-letnia Alena Schillerová, jedna z najbliższych współpracowniczek polityka, była minister finansów w jego rządzie i liderka listy ANO w kraju (czyli odpowiedniku polskiego województwa) południowomorawskim.
„Głosujcie tak, by nie trzeba było płakać”
W niewielkich Mikulčicach, przy samej granicy ze Słowacją, na polityków z samego rana czekało kilkadziesiąt osób. Andrej Babiš z land rovera wyskoczył w dżinsach, tiszercie i białych sneakersach. Sportowa opaska na ręce nie pozwalała zapomnieć, że polityk, o czym regularnie informuje w swoich mediach społecznościowych, zaczyna dzień na siłowni. Zaskakujące, że miliardy, które zgromadził na koncie, nie przeszkadzają mu w utrzymaniu wizerunku osoby doskonale rozumiejącej problemy zwykłych Czechów.
Za to Alena Schillerová, przez zwolenników nazywana po prostu Alenką, w dostojnej czerwonej sukni wciela się w rolę dobrej pani, która zadba o potrzeby wszystkich Czechów.
Wyborcy częstowani byli tym, co morawska ziemia ma najcenniejszego, czyli tamtejszą śliwowicą i burčákiem – młodym winem, które właśnie w tym okresie podbija morawskie winiarnie. Później dojechały jeszcze wypieki. Na wyborców czekały ulotki i publikacje sfinansowane przez partię. Największą popularnością cieszyły się jednak czapeczki z napisem „zase bude líp”, czyli „znowu będzie lepiej”. Hasło nawiązuje do zwycięskiej kampanii ANO z 2017 roku, kiedy partia obiecywała po prostu, że „będzie lepiej”.
Spore wzięcie miały też chusteczki higieniczne. Kobieta obsługująca stoisko z gadżetami przestrzegała wyborców, by głosowali na tyle mądrze, by po wyborach nie były potrzebne do ocierania łez.
Czego możemy zazdrościć Czechom?
Meeting Andreja Babiša przywołuje w pamięci spotkania wyborcze obecnego słowackiego premiera Roberta Ficy, przed jego zwycięskimi wyborami do Sejmu pod koniec 2023 roku. I Fico, i Babiš, którzy nie należą do ulubieńców dziennikarzy, stawiają na media społecznościowe i bezpośredni kontakt. Nie ma żadnej sceny, polityk stoi w tłumie, każdy może zrobić sobie z nim zdjęcie czy zadać pytanie do mikrofonu, ochrona nie rzuca się w oczy. W Czechach, podobnie jak na Słowacji, na spotkania wyborcze przyciągają gadżety i poczęstunek, jednak Morawianie tym różnią się od Słowaków, że spotkania wyborcze pozbawione są tej ludycznej warstwy, którą tworzą kapele przygrywające muzykę ludową.
Podobnie jest w pobliskich niewielkich Lužicach. Za to podczas kolejnego spotkania na rynku w Hodonínie organizatorzy zdali się być zaskoczeni wysoką frekwencją. Tłum niemal wiwatował na widok Babiša. Hodonín to miejsce urodzin Tomáša Garrigue’a Masaryka, niestety nie udało mi się odwiedzić muzeum upamiętniającego pierwszego prezydenta Czechosłowacji, bo trafiłem akurat na przerwę obiadową.

Nie sposób Czechom zazdrościć politycznej polaryzacji, ale z pewnością można im zazdrościć tych przerw obiadowych w stylu włoskiej sjesty.
„Nie chcemy rządu kłamców i oligarchów"
Tego dnia ostatnie otwarte spotkanie z politykami ANO miało miejsce w Slavkovie u Brna, czyli w Austerlitz, gdzie w 1805 roku odbyła się pamiętna bitwa trzech cesarzy podczas wojen napoleońskich. Tu Andrej Babiš i Alena Schillerová nie mogli liczyć na ciepłe przyjęcie.
Zwolenników było niewielu, niezainteresowani politykami mieszkańcy i turyści pili kawę w licznych ogródkach, a wiec wyborczy ANO zakłócił nastolatek, który trzymał transparent z napisem: „Nie chcemy rządu kłamców i oligarchów, jakim jest Bureš”. Bureš to prawdopodobny pseudonim agenturalny Andreja Babiša z czasów jego współpracy z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Polityk tej współpracy zaprzecza.
Kto jest faworytem październikowych wyborów?
Według ostatniego sondażu renomowanej agencji STEM największym poparciem cieszy się ANO, które popiera prawie 33 proc. Czechów. Na drugim miejscu jest SPOLU, będące koalicją trzech partii – konserwatystów, chadeków i liberałów. Na koalicję, której liderem jest obecny premier Petr Fiala, chce głosować ponad 21 proc. wyborców.
Trzecia jest partia SPD (Svoboda a přímá demokracie, czyli Wolność i Demokracja Bezpośrednia) z poparciem 11 proc. Jej lider pół-Czech i pół-Japończyk Tomio Okamura jest zagorzałym krytykiem Unii Europejskiej i w swoim programie od lat obiecuje referendum w sprawie wyjścia Czech z UE.
Prawie 11 proc. poparcia w omawianym sondażu ma obecnie współrządząca partia STAN (Burmistrzowie i Niezależni). To naturalny ewentualny koalicjant Fiali po wyborach.
Trudno powiedzieć czyim sojusznikiem są Piraci, którzy według wspomnianego sondażu cieszą się poparciem 8,5 proc. wyborców. Partia po wyborach w 2021 roku weszła do rządu, ale później opuściła koalicję. Można zaryzykować, że czescy Piraci są trochę jak Razem Adriana Zandberga, choć krytykują obecny rząd, trudno sobie wyobrazić, by po wyborach zawiązali koalicję z Andrejem Babišem.
Wybory do czeskiego sejmu zaplanowano na 3 i 4 października 2025 roku.
Trzy populistyczne partie walczą o przekroczenie progu
Chcąc utrudnić jeszcze zrozumienie czeskiej sceny politycznej, warto wspomnieć, że o przekroczenie 5-procentowego progu wyborczego walczą aż trzy populistyczne partie. To prawdopodobnie potencjalni współpracownicy Babiša. O ile przekroczą próg. Chodzi o Stačilo! (Dość!), czyli nową odsłonę czeskich komunistów, którzy w przeszłości wspierali już rząd Babiša, Motoristé (Kierowcy) i Přísaha (Przysięga). Inne sondaże potwierdzają ten trend.
Partia Babiša mogłaby liczyć na 77 miejsc w 200 osobowym sejmie. SPOLU miałoby 47 mandatów. SPD – 23 posłów. Koalicja Andreja Babiša i Tomio Okamury miałaby 100 posłów i tym samym do większości brakowałoby im jednego głosu. Gdyby zdobyli głosy komunistów, mieliby 113 krzeseł. Dlatego przeciwnicy Andreja Babiša straszą Czechów powstaniem rządu, na który ukuli termin – „koalicji populistów z ekstremistami”.
Petr Fiala przestrzega przed Andrejem Babišem
– To niebezpieczne, kiedy dojdzie do władzy populistyczno-ekstremistyczny rząd. Obserwowaliśmy w sąsiednich krajach, jak umacniają się partie populistyczne. Nie chcę, by tak było w Czechach – mówił niedawno Petr Fiala w rozmowie z Veroniką Jonášovą i Janem Novotným, dziennikarzami serwisu ekonomicznego E15.cz.
Urzędujący premier wyraził obawy, że po zwycięstwie Andreja Babiša Czechy cywilizacyjne przesuną się w kierunku wschodu. - Nie chcę się posuwać w kierunku Słowacji i Węgier. Kiedy popatrzymy na sytuację ekonomiczną tych państw, to takie działania nie gwarantują rozwoju ekonomicznego, nie mówiąc już o jakości demokracji – stwierdził Fiala.
Premier apelował: "Zdobyliśmy szacunek międzynarodowy, rozwijamy się, udaje się nam ściągać zagraniczne inwestycje, naprawiliśmy energetykę, jesteśmy energetycznie zabezpieczeni, inwestujemy. Ten kraj idzie do przodu i mamy szansę znaleźć się między państwami, mającymi największe sukcesy, ale na to potrzebujemy jeszcze trochę czasu.
Fiala straszył, że po przejęciu władzy przez Babiša realne jest referendum w sprawie członkostwa Czech w UE i NATO.
Program wyborczy SPOLU? Dużo o Babišu, a konkretów mało
We wspomnianej rozmowie Fiala przyznał, że nie wywiązał się z obietnicy wyborczej i podniósł podatki w Czechach. Dziennikarze dopytywali o program wyborczy, z którym SPOLU idzie do październikowych wyborów. Sam Fiala poruszał się na poziomie ogólników. Przykładowo SPOLU obiecuje przyjęcie euro, kiedy będzie to się opłacało. Co się kryje za tym stwierdzeniem? Nie wiadomo.
Premier proponuje także system dopłat do kredytów na mieszkania dla młodych. Jednak nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, do kogo konkretnie jest adresowany i ile będzie to kosztowało czeski budżet.
Nic w tym dziwnego. Główną strategią, która ma przynieść rządzącym zwycięstwo, nie jest konkretny program gospodarczy czy rozliczenie się ze złożonych w 2021 roku obietnic, ale straszenie Babišem. Za wszelką cenę próbują przywołać emocje społecznego niezadowolenia, która doprowadziła do upadku rządu Andreja Babiša po wyborach 2021 roku. Wtedy jego porażkę – Babiš wprowadził do sejmu najwięcej posłów, ale nie miał zdolności koalicyjnej – poprzedziły ogromne uliczne protesty Czechów, którzy zwykle nie są skłonni do wychodzenia na ulicę. Czesi protestowali wówczas przeciw oligarchizacji ich kraju.
Jak Babiš dotacje wyłudzał?
Znów do debaty publicznej wróciła sprawa wykorzystywania politycznej pozycji Andreja Babiša przy pozyskiwaniu dotacji dla swoich firm. Obecny rząd zarzuca liderowi ANO konflikt interesów. Minister rolnictwa Marek Výborný z koalicji SPOLU ogłosił właśnie, że Agrofert Andreja Babiša ma zwrócić 5,1 mld koron (prawie 900 mln zł) dotacji, które firma uzyskała w latach 2017-2021, kiedy premierem był właśnie Babiš.

Niedawno sąd apelacyjny uchylił uniewinnienie Andreja Babiša i jego współpracowniczki Jany Nagyovej, europosłanki ANO, w głośnej sprawie o wyłudzenie unijnej dotacji na ośrodek konferencyjno-rekreacyjny Bocianie Gniazdo (Čapí hnízdo) przez firmę należącą do holdingu Andreja Babiša. Sprawa ciągnie się od 2008 roku.
Droższe jajka, zamknięte urzędy pocztowe i podwyższenie wieku emerytalnego
Były premier Andrej Babiš odwołuje się do poczucia Czechów o powszechnej drożyźnie. Kiedy Babiš oddawał władzę w 2017 roku, 1 kg masła w Czechach (dane za Czeskim Urzędem Statystycznym) kosztował niemal 130 koron, a teraz jest to 212 koron. 10 jajek kosztowało 24 korony, teraz 46 koron.
W 2021 roku inflacja wynosiła 3,8 proc., w 2024 roku było to 2,4 proc. Ale wcześniej osiągnęła rekordową wartość 15,1 proc. (2022 rok) i 10,7 proc. (2023). Czesi czują, że wszystko jest droższe. Rząd Fiali wydłużył wiek przejścia na emeryturę do 67 lat. Babiš twierdzi, że wycofa się z tej reformy. Obecny rząd ciął dużo i głęboko, np. zlikwidował 300 oddziałów pocztowych, przede wszystkim w najmniejszych miejscowościach.
Babiš przekonuje, że rząd Fiali nie dba należycie o czeskie interesy w Brukseli, zgadzając się na szkodliwe dla Czech zapisy Zielonego Ładu. Krytykuje też jednoznaczną proukraińską politykę Petra Fiali. Lider ANO powtarza, że konserwatywno-liberalny rząd ciągle straszy wojną z Rosją, a on w zamian obiecuje pokój, a nie wojnę.
Dlaczego Andrej Babiš nie lubi dziennikarzy?
Krytykuje także media, które – wedle jego słów – działają ramię w ramię z rządem Fiali. Na wiecach wyborczych atakuje dziennikarzy, swoich zwolenników zachęca do bojkotu dziennikarzy i czerpania informacji bezpośrednio z jego mediów społecznościowych. Zapowiedział także, że nie przyjmie zaproszenia do debaty wyborczej zwykle organizowanej przez Czeską Telewizję.
Polityk przedstawia się jako ofiara systemu. Przekonuje, że rządząca koalicja za wszelką cenę chce ukraść mu zwycięstwo. Rząd niedawno wprowadził prawo, które pozwalało Czechom żyjącym za granicą na głosowanie korespondencyjne. Babiš twierdził, że w ten sposób jego przeciwnicy chcieli zwiększyć swoje szanse wyborcze. Niedawne dane pokazują, że zainteresowanie taką formą głosowania jest niewielkie. Jednak Babiš ciągle ostrzega swoich zwolenników, by zachowali czujność.
I mobilizuje wyborców ANO. Na spotkaniach powtarza, że wynik wyborów nie jest jeszcze przesądzony, a Fiala może zrobić wszystko, by utrzymać władzę. Warto też mieć na uwadze, że czeski prezydent Petr Pavel, były wojskowy konsekwentnie wspierający Ukrainę, z pewnością nie należy do politycznych sojuszników lidera ANO.
Wyjdą czy nie wyjdą?
Dr Petra Vodová, politolog z Uniwersytetu w Hradcu Kralove, tłumaczy, że dziś bardzo trudno przewidzieć wyniki wyborów. W jej ocenie prawdopodobnie przyszłym czeskim premierem będzie znów Andej Babiš. Jednak nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o najważniejsze kierunki polityki krajowej i zagranicznej ewentualnego rządu lidera ANO. Wszystko z powodu niepewności co do jego planów.
Współpracownik Andeja Babiša tłumaczy mi, że polityk ma świadomość, że część jego zwolenników jest przeciwko obecności Czech w Unii Europejskiej, ale osobiście Andrej Babiš jest zwolennikiem UE. Mówią: "Chcemy być częścią UE, by móc ją zmienić i uratować" – słyszę.
Ale co jeśli UE nie uda się uratować? Co, jeśli Andej Babiš będzie zmuszony do stworzenia koalicji z Tomio Okamurą, który uzależni ją od przeprowadzenia referendum w sprawie wyjścia z Unii?
Babiš zrezygnuje z fotela premiera? Sam przecież wciąż powtarza na spotkaniach z wyborcami, że idzie do polityki, by zmienić Czechy. Czy 71-letni polityki może pozwolić sobie na kolejne cztery lata w opozycji?
Populiści Europy Środkowej rosną w siłę
Liberalni demokraci zwycięstwo Donalda Tuska w 2023 roku, który po ośmiu latach odsunął od władzy Prawo i Sprawiedliwość, przedstawiali jako początek domina, które uruchomi upadek populistów w kolejnych krajach.
Dziś już widać, że były to wizje przesadzone. Na Słowacji prezydenturę wygrał Petr Pellegrini, bliski współpracownik Roberta Ficy. W Polsce Karol Nawrocki pokonał Rafała Trzaskowskiego. Wiele wskazuje, że w Czechach władzę przejmie Andrej Babiš. U naszych sąsiadów toczy się kampania wyborcza, która jest zapowiedzią tego, czego my będziemy świadkami jesienią 2027 roku.
Główne wnioski
- Partia ANO byłego premiera Andreja Babiša, będącego jednym z najbogatszych Czechów, jest faworytem październikowych wyborów do Sejmu.
- Obecnie rządzący atakują Babiša przekonując, że po jego zwycięstwie Czechy pójdą drogą populistycznej Słowacji i Węgier. Przestrzegają też przed możliwością opuszczenia przez naszych sąsiadów Unii Europejskiej.
- Andrej Babiš zdobywa poparcie Czechów, obiecując powstrzymanie reformy, w ramach której obecny rząd Petra Fiali podniósł wiek emerytalny. Krytykuje także likwidację placówek pocztowych w najmniejszych miejscowościach.