Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

A miało być Eldorado. Prof. Góralczyk o sytuacji na Węgrzech

Na Węgrzech zmiana. Rządzący niepodzielnie krajem od ponad 15 lat premier Viktor Orbán i jego partia Fidesz przegrywają i to wyraźnie w niemal wszystkich sondażach. Z wyjątkiem prorządowego Instytutu Nézőpont.

Viktor Orbán, premier Węgier (fot. Pier Marco Tacca/Getty Images)
Premier Węgier Viktor Orbán jest w otwartym konflikcie z UE. Fot. Pier Marco Tacca/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego premier Viktor Orbán uderza w opozycję.
  2. Jak zmieniły się nastroje społeczne na Węgrzech.
  3. Jak obecnie wyglądają wskaźniki gospodarcze Węgier.

Rośnie w siłę główne ugrupowanie opozycyjne, utworzona zaledwie przed półtora rokiem partia Tisza (Tisztelet és Szabadság – Partia Szacunku i Wolności). Jest też rządzona, jak dotychczas, jednoosobowo, przez wywodzącego się z Fideszu Pétera Magyara, który uznał, że kraj pod rządami – ostatnio dekretami – Viktora Orbána poszedł złą drogą. Dlatego Péter Magyar zerwał z nim i stał się jego bezkompromisowym krytykiem.

Węgry nie są najlepsze

Premier Viktor Orbán, przyzwyczajony do tego, że nie ma na własnym gruncie prawdziwej opozycji, przez cały czas rozporządzający konstytucyjną większością w parlamencie, zamienionym w jego polityczne zaplecze, początkowo, dość długo, ignorował fenomen Magyara. A kiedy zorientował się, że wyrosła mu prawdziwa siła opozycyjna, wreszcie zareagował. Gruntownie zmienił swoje podejście: zamiast dotychczasowych, często wręcz buńczucznych haseł, zgodnie z którymi „Węgry są najlepsze” i czeka je pod rządami Fideszu prawdziwe Eldorado, zaczął straszyć i z pomocą podległych mu mediów (ponad 90 proc. ich znajduje się w rękach rządu) uderza w opozycję, w tym Magyara i otaczających go ludzi.

W efekcie, na wystawach najsilniejszej teraz w kraju sieci księgarskiej Libri, też oczywiście podporządkowanej Fideszowi, w eksponowanych miejscach znajduje się tom jednego z dziennikarzy ulubionego dziennika Orbána "Magyar Nemzet" (Węgierski naród), z podobizną Magyara i krótkim tytułem: Áruló, czyli zdrajca. Natomiast w „Magyar Nemzet” oraz dziennikach telewizyjnych i radiowych ataki na Tiszę i Magyara stały się już normą. A można się spodziewać, że z racji nadchodzących wyborów (w kwietniu przyszłego roku), wkrótce jeszcze się nasilą.

Na razie jednak Magyar jest teflonowy, a swoich ludzi nie ujawnia, tłumacząc, że szybko zajęłyby się nimi służby specjalne… On sam natomiast zdobył już taki rozgłos i takie poparcie (ostatnie sondaże: 49 proc. – Tisza, 25 proc. – Fidesz, w grupie wiekowej 21-40 lat Tisza ma aż 58 proc.), że jego zejście ze sceny mogłoby być teraz tylko gwałtowne, no i spowodowane przez Fidesz. Innego sposobu nie ma, bowiem społeczne nastroje na Węgrzech bardzo się zmieniły.

Jednak nie z ludu

Dowodem zorganizowana 28 czerwca Parada Wolności w Budapeszcie, którą władze chciały najpierw storpedować, a potem rozgonić. Musiały jednak się powstrzymać, gdy na ulicach i mostach stolicy pojawiło się, jak się szacuje, ponad 200 tys. osób. Widząc to, premier postanowił przejść do kontrataku. Po tej paradzie bezprecedensowo uaktywnił się w mediach, także społecznościowych, a z racji stawianych mu zarzutów korupcyjnych zdobył się na akt niespotykany: dwukrotnie z małżonką polecieli do Europy Zachodniej tanimi liniami.

I wszystko byłoby dobrze, gdyby dociekliwa opozycja w drugiej połowie sierpnia nie uchwyciła Orbána na lądowisku pod Budapesztem, gdy wsiadał do prywatnego samolotu, a potem, co też uchwycono na zdjęciach, spędzał wakacje na luksusowym jachcie za miliony euro u wybrzeży Chorwacji. Należał on do jednego z wielu oligarchów, wyrosłych na „systemie Orbána” (od 2010 r.). W ten sposób poprzedni zabieg, by zaprezentować się jako człowiek z ludu i z ludem, rozsypał się w pył, a opozycja jeszcze nasiliła ataki na premiera i jego rodzinę.

Nowi Habsburgowie?

Prawdziwym przebojem mijającego lata stało się bowiem pojęcie Hatvanpuszta. Stało się to za sprawą Magyara a ostatnio też wywodzącego się z Fideszu, dziś niezależnego (od 2022 r.) posła Ákosa Hadházy’egio. Ten drugi zajął się majątkiem należącym do rodziny Orbánów i wielką inwestycją, zbudowaną wokół dawnego pałacu Habsburgów, teraz starannie odrestaurowanego i formalnie należącego do ojca premiera – Győzö Orbana. Hadházy dostał się nawet do wewnątrz tego zespołu architektonicznego, sfilmował tamtejsze realia, a gdy opuszczał posiadłość, został staranowany przez samochód należący do strażników obiektu (nagranie też trafiło do sieci).

Te zdjęcia, połączone z wcześniejszymi z dronów, stały się głośne nie tylko na Węgrzech, ale też na arenie międzynarodowej, także i w Polsce, bowiem okazało się, że na terenie tego zespołu „obiektów gospodarczych”, jak to stwierdził w rzadkim wywiadzie ojciec premiera, znajduje się pole golfowe, baseny, a po otwartym terenie biegają zebry i antylopy. Jest też tam, co udowodnił Hadházy, obszerna sala konferencyjna, wielka jadalnia (o powierzchni pod 200 m kw.) oraz właśnie zapełniania biblioteka z malowidłami na ścianie. Złośliwi w komentarzach mówią o „Wersalu na węgierskiej puszcie” oraz „siedzibie nowej dynastii” po Habsburgach. "Już tylko korony brakuje" – żartują.

Oligarchizacja

Szacunki mówią o inwestycji rzędu 35 mln euro i sumach jeszcze wyższych. Dokładnych danych i rachunków brak. Wiadomo natomiast, że prace tam prowadzone wykonują firmy należące do Lőrincza Mészárosa, kiedyś inkasenta gazowego, a potem sołtysa pobliskiej wsi Felcsút, w której Orbán się wychował, a dziś najbogatszego Węgra.

Jak podano pod koniec czerwca w publikowanym dorocznie zestawieniu Stu najbogatszych Węgrów, majątek Mészárosa w ciągu zaledwie ostatniego roku wzrósł o 430 mld forintów, a od 2022 r. wzrósł trzykrotnie i dziś daje sumy równorzędne 1,6 PKB całego kraju. Jego jacht, a jakże, cumował u wybrzeży Chorwacji obok tego, na którym przebywał Orbán.

W tym samym zestawieniu najbogatszych Węgrów znalazł się też na 11 miejscu István Tiborcz mąż najstarszej córki premiera Rahel (Orbán ma pięcioro dzieci, cztery córki i syna). O nim ostatnio zrobiło się jeszcze głośniej niż nawet o Mészárosu, bowiem w lutym tego roku na YouTube ukazał się film dokumentalny o jego majątkach, zatytułowany Dynastia (do dziś zanotował 3,8 mln wejść, co daje niebywałą liczbę jak na 9,5 mln kraj). Tu też pokazano luksusowe pałace i hotele, jakich stał się właścicielem.

A niedawno, w sierpniu okazało się, że wraz z małżonką, która mając 36 lat, udała się na – ponoć roczne – studia do USA, pojechał wraz z nią, mimo tak rozległych interesów w kraju; na tyle dużych, ale też podejrzanych, że już przed laty zainteresowała się nimi unijna wyspecjalizowana instytucja antykorupcyjna OLAF (dochodzenia są w toku).

Kiedy połączymy wyjazd Tiborczów z kraju z nagłośnieniem inwestycji Hatvanpuszta oraz dodamy do tego jeszcze jeden „rodzinny” przypadek, czyli wyjazd prywatnym samolotem na Malediwy drugiej najstarszej córki premiera, też związanej z biznesmenem, Sáry, obraz staje się przejrzysty i pełny: mamy na Węgrzech do czynienia z uwłaszczonymi oligarchami oraz wyłaniającą się dynastią Orbánów, co umiejętnie – i jak dotychczas skutecznie – eksponuje w swoich licznych wystąpieniach Péter Magyar.

Rozwarstwienie i polaryzacja

A wszystko to dzieje się w kraju, który od ponad dwóch lat jest na granicy recesji, a obszary biedy rosną w oczach. Wzrost – mimo kolejnych zapewnień premiera – jest minimalny. Węgry natomiast dzierżą palmę pierwszeństwa w całej UE co najmniej w dwóch kategoriach: są najbardziej, obok Bułgarii, skorumpowane oraz mają najwyższą inflację, szczególnie towarów żywnościowych (objętych na dodatek w większości 27 proc. podatkiem VAT).

Tym samym, zamiast obiecywanego Eldorado w wielu warstwach i grupach społecznych pojawiło się widmo prawdziwej biedy. I to one, połączone z ostentacją rządzących, rodzą społeczne niezadowolenie, umiejętnie jeszcze podsycane przez Magyara i Tiszę.

Tymczasem wskaźniki gospodarcze oraz eksperci nie rokują szybkiego postępu i powrotu na ścieżkę wzrostu. Nowych inwestycji, poza chińskimi, też buksującymi, praktycznie nie ma. Natomiast dziura budżetowa sięga już sumy 435 mld forintów, deficyt budżetowy przekracza dopuszczalne unijne normy, a zadłużenie zewnętrzne, kiedyś skutecznie przez gabinet Orbána redukowane (słynne wyprowadzenie z MFW z Węgier w 2013 r.) znowu rośnie. Głośno też np. o ponad miliardowej pożyczce w euro od Chin, której szczegóły nie są ujawniane, podobnie jak widoczne i rozliczne interesy z Rosją.

Uśmiech do USA

Viktor Orbán jak wiadomo postawił na relacje ze Wschodem, a równocześnie stara się utrzymać dobre osobiste kontakty z Donaldem Trumpem. Dlatego na wojskową paradę do Pekinu wysłał szefa dyplomacji Pétera Szijjártó, bowiem nie chciał stać na trybunie obok Xi Jinpinga, Władimira Putina i Kom Dzong Una, mimo że byli tam jego „polityczni przyjaciele” Robert Fico, Alaksandr Łukaszenka i Aleksandar Vučić. Viktor Orbán liczy bowiem, że w nadchodzących wyborach, podobnie jak prezydent Polski, otrzyma bezpośrednie wsparcie od amerykańskiego prezydenta, tak bardzo mu teraz potrzebne.

Nie otrzyma go jednak, to pewne, od Unii Europejskiej, z którą wszedł w otwarty spór i starcie, buduje frakcję Patriotów, czyli przeciwnych silnej integracji sił suwerenistycznych i zapowiada nawet „wyzwolenie Brukseli” spod kurateli tamtejszych eurokratów, co akurat trafia na dobry odbiór u Donalda Trumpa i jego akolitów. Tyle tylko, że ślad za tym ostrym antyunijnym kursem idą poważne konsekwencje: Węgry są jedynym państwem członkowskim UE, które nie otrzymało – i już raczej nie otrzyma – unijnych środków z KPO, a nawet mają zamrożone aktywa z funduszy spójności, czyli siedmioletniego budżetu. A to suma niemała, rzędu, 10,3 mld euro, którą – na dodatek – należy spożytkować do końca sierpnia przyszłego roku (co może być bólem głowy opozycji, gdyby jednak doszła do władzy, chociaż wiadomo, że Viktor Orbán łatwo nie ustąpi). Za wiele ma do stracenia, w każdym możliwym wymiarze.

Główne wnioski

  1. Węgry wchodzą w kampanię wyborczą. Po raz pierwszy od półtorej dekady nie ma pewności, kto wygra te wybory.
  2. O ich wynikach, jak można sądzić, przesądzą dwa główne czynniki: sytuacja gospodarcza oraz sytuacja międzynarodowa, czyli wojna w Ukrainie i decyzje administracji Donalda Trumpa.
  3. Viktor Orbán jest w otwartym konflikcie z UE. W tym także z władzami rządowymi w Polsce. Dopóki w Budapeszcie rządzi obecny premier, ta sytuacja nie ulegnie zmianie. Natomiast wygrana opozycji pod sztandarami partii Tisza mogłaby przynieść, jak zapowiada Péter Magyar, zasadniczy zwrot – w kierunku Brukseli, jak też Warszawy.