Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes
Współpraca z partnerem

System kaucyjny pod nadzorem? Ekspert ostrzega: brak kontroli może nas słono kosztować

System kaucyjny formalnie startuje, ale branża mówi półgłosem: to będzie dopiero rozgrzewka. Nikt nie spieszy się z oznaczaniem butelek, sankcje są symboliczne, a państwowy nadzór – iluzoryczny. Równolegle projekt rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) w obecnym kształcie bardziej przypomina podatek niż realną odpowiedzialność branży.

– Wygląda to tak, że rzucono ustawę i powiedziano: „zorganizujcie się”. Brakuje parasola nadzorczego ze strony ministerstwa. To rodzi ryzyko nadużyć – ostrzega w rozmowie z XYZ Paweł Lesiak, wiceprezes Grupy Interzero w Polsce.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego system kaucyjny może formalnie ruszyć, ale w praktyce działać tylko częściowo.
  2. Co grozi firmom, które nie przygotują się na obowiązkowe oznakowanie opakowań i recyklat PET.
  3. Jakie ryzyka finansowe i systemowe niesie brak nadzoru nad systemem kaucyjnym w świetle zagranicznych doświadczeń.

Start na papierze, pauza w praktyce

1 października to data, od której system kaucyjny zacznie działać. Paweł Lesiak, wiceprezes Grupy Interzero w Polsce, ocenia jednak, że rynek nie jest gotowy na pełne wdrożenie. Jak tłumaczy, wysokość sankcji za brak uczestnictwa w systemie jest zbyt niska, by realnie motywować firmy.

– Opłata wynosi 0,10 zł od kilograma odpadów, więc przedsiębiorcom bardziej opłaca się przeczekać niż inwestować w infrastrukturę – podkreśla Paweł Lesiak.

Efekt? Część producentów skupia się na wyprzedawaniu napojów w butelkach, które nie są jeszcze objęte systemem (bez odpowiedniej etykiety). To oznacza, że do obrotu nie trafią od razu właściwie oznakowane opakowania, a konsumenci mogą się spotkać z sytuacją, w której kaucja zadziała tylko w wybranych punktach. Początkowy etap będzie więc raczej testem procedur niż realnym obiegiem butelek i puszek.

Kiedy system zacznie działać na serio?

Branża od miesięcy apelowała o przesunięcie terminu startu na początek przyszłego roku. Ministerstwo pozostało przy październiku, ale – jak przewiduje Paweł Lesiak – faktyczny rozruch potrwa dłużej.

– Funkcjonowanie systemu w mojej ocenie nastąpi dopiero w połowie przyszłego roku, a może nawet później – zaznacza nasz rozmówca.

Powód jest prosty: dopiero wyższe sankcje i obowiązkowe oznakowanie opakowań wymuszą powszechne wdrożenie. Do tego czasu część firm będzie działać pasywnie, obserwując liderów rynku. To typowy scenariusz „miękkiego wejścia” – ułatwia oswojenie nowych zasad, ale jednocześnie opóźnia osiągnięcie efektów środowiskowych.

Wąskie gardło: recyklat i moce przerobowe

Drugim wyzwaniem jest dostępność recyklatu PET, który zgodnie z unijnymi wymogami musi stanowić 25 proc. masy butelki, a w kolejnych latach – jeszcze więcej. Choć deklaracje o dużych mocach przerobowych padają, realne możliwości rynku są ograniczone.

– Firmy, które myślą perspektywicznie, już dziś zabezpieczają dostawy recyklatu. Inaczej ryzykują, że nie spełnią wymogów – podkreśla Paweł Lesiak.

Oznacza to, że obok logistyki zbiórki kluczowym polem rywalizacji stanie się dostęp do surowca. Bez stabilnych łańcuchów dostaw i inwestycji w przetwarzanie system może się zablokować na etapie, którego konsumenci nie widzą – w zakładach recyklingu.

Brak nadzoru – ryzyko nadużyć

System kaucyjny to nie tylko automaty i oznakowania, ale także ogromny strumień pieniędzy. Mowa o kaucjach pobieranych od konsumentów, zwrotach w sklepach, a także rozliczeniach między operatorami i podmiotami reprezentującymi. Paweł Lesiak ostrzega, że państwo w zbyt dużym stopniu oddało kontrolę rynkowi.

W Polsce mówimy o projekcie wartym około 1 mld zł w pierwszym roku, a brak centralnego nadzoru może oznaczać nie tylko straty finansowe, ale i utratę zaufania do całego mechanizmu.

– Wygląda to tak, że rzucono ustawę i powiedziano: „zorganizujcie się”. Brakuje parasola nadzorczego ze strony ministerstwa. To rodzi ryzyko nadużyć, zwłaszcza że – jak pokazują przykłady z Niemiec – nawet dojrzałe systemy były podatne na wyłudzenia. W Polsce mówimy o projekcie wartym około 1 mld zł w pierwszym roku, a brak centralnego nadzoru może oznaczać nie tylko straty finansowe, ale i utratę zaufania do całego mechanizmu – ostrzega Paweł Lesiak.

ROP – odpowiedzialność czy nowy podatek?

Równolegle trwa dyskusja o rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), która ma objąć wszystkie opakowania. W obecnym kształcie projekt budzi ostre kontrowersje, co pokazała ostatnia debata zorganizowana przez XYZ.

Wiceprezes Grupy Interzero w Polsce ocenia te propozycje jednoznacznie.

– ROP w tej wersji to rozmowa o podatku. Nie ma tam mechanizmów, które gwarantowałyby osiąganie poziomów recyklingu – ubolewa Lesiak.

Zamiast systemu opartego na efektywności i ekoprojektowaniu, ustawa przewiduje stałą stawkę (do 4,50 zł za kilogram). Równolegle mowa o centralnie sterowanej redystrybucji środków przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To oznacza, że koszt zostanie przerzucony na konsumentów, a gminy nadal będą rozliczane ryczałtem – bez realnej presji na poprawę jakości zbiórki. Branża obawia się, że w takim modelu Polska nie zbliży się do unijnych celów, a mieszkańcy nie odczują korzyści w postaci niższych opłat za odpady.

Główne wnioski

  1. System kaucyjny w Polsce wystartuje formalnie, ale jego pełne wdrożenie może potrwać wiele miesięcy – głównie z powodu niskich sankcji.
  2. Kluczowym wyzwaniem dla producentów będzie dostępność recyklatu PET, którego niedobór może zablokować realizację unijnych wymogów.
  3. Brak centralnego nadzoru nad systemem kaucyjnym oraz kształt projektu ROP budzą poważne obawy branży: ryzyko nadużyć, brak motywacji do poprawy jakości zbiórki i przerzucenie kosztów na konsumentów.

Artykuł powstał na zlecenie Grupy Interzero.