Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Osobista frustracja i kontekst chiński. Co mówią nam reakcje Trumpa na atak dronów w Polsce?

Reakcje Donalda Trumpa na prowokację rosyjskich dronów w Polsce wywołały zdziwienie, zwłaszcza po przyjaznych gestach podczas wizyty prezydenta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie. Słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych o rzekomej pomyłce Rosjan mogły nie być zaadresowane do Polski, która liczy na jego wsparcie.

Na zdjęciu prezydent USA Donald Trump
Reakcje Donalda Trumpa na atak dronów na Polskę wywołały spore zaskoczenie. Co to oznacza dla Polski oraz czy może to budzić obawy o amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa? Fot. Anna Moneymaker/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak Donald Trump zareagował na nalot rosyjskich dronów w Polsce.
  2. Jak jego gesty przyjęto w Polsce.
  3. Co może oznaczać zachowanie prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Prezydent Stanów Zjednoczonych do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony odniósł się parokrotnie. Po raz pierwszy w dniu nalotu w serwisie Truth Social napisał: "Co się dzieje z Rosją, która narusza polską przestrzeń powietrzną dronami? Zaczyna się!".

Dzień później zabrał głos ponownie, gdy o zdanie zapytał go Marek Wałkuski, korespondent Polskiego Radia w Waszyngtonie. Donald Trump stwierdził, że mogła to być pomyłka.

– Niezależnie od tego nie jestem zadowolony z niczego, co ma związek z całą tą sytuacją, ale mam nadzieję, że to się skończy – dodał prezydent USA.

Trzeci raz odniósł się do tematu w ubiegły piątek.

– Nie chcę nikogo bronić, w Polsce zostały te drony zestrzelone. W ogóle nie powinno być ich w pobliżu Polski – powiedział telewizji Fox News.

W tej samej rozmowie stwierdził także, że jego cierpliwość do Władimira Putina "szybko się kończy".

Donald Trump nie jest w tej retoryce osamotniony. Sekretarz stanu USA Marku Rubio stwierdził, że nie ma wątpliwości, że drony zostały odpalone specjalnie, choć "nie wiadomo, czy wtargnięcie dronów do Polski było umyślne".

Polskie reakcje na słowa Trumpa

Słowa Donalda Trumpa nie zostały dobrze przyjęte w Polsce. Pierwsza jego reakcja na rosyjską prowokację wywołała zaskoczenie, zwłaszcza że zanim powiedział publicznie o pomyłce, rozmawiał telefonicznie z prezydentem Karolem Nawrockim.

Premier Donald Tusk napisał na platformie X, że polskie władze chciałyby, by atak rosyjskich dronów był pomyłką, ale nią nie był. "I wiemy o tym" – napisał premier.

W podobnym tonie do słów Donalda Trumpa odniósł się wicepremier i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Także prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński nie zgodził się z reakcją Donalda Trumpa.

– Uważam inaczej. W moim przekonaniu w żadnym wypadku nie była to pomyłka. To jest po prostu wprowadzanie w błąd. Ale jeżeli chodzi o komentowanie tej wypowiedzi pana prezydenta Trumpa, to chciałbym na tym skończyć – powiedział w ubiegły piątek Jarosław Kaczyński.

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz w rozmowie z Wirtualną Polską relacjonował, że był świadkiem telefonicznej rozmowy obu prezydentów. Zapewniał, że prezydent Nawrocki przedstawił Donaldowi Trumpowi fakty na temat tamtego zdarzenia, a prezydent USA komplementował działania polskiej armii. Podczas wizyty Karola Nawrockiego w USA, która odbyła się tydzień przed rosyjskim nalotem, Donald Trump zapewniał o wspieraniu polskiego bezpieczeństwa.

Polacy rozczarowani słowami Trumpa

Z badań Europejskiego Kolektywu Analitycznego Res Futura wynika, że także polskie społeczeństwo nie przyjęło słów Donalda Trumpa z zadowoleniem. W mediach społecznościowych przekaz o zdradzie ze strony USA miał zasięg na poziomie 19 mln wzmianek. Aż 68 proc. komentarzy w sieci było krytycznych wobec Donalda Trumpa i jego słów o pomyłce.

Analitycy w reakcjach polskich internautów widzą takie emocje jak frustracja, rozczarowanie, stracone złudzenia. Pierwsza reakcja Trumpa stała się w tych przekazach synonimem geopolitycznej samotności. W głosach internautów analitycy widzą również zarzuty cynizmu i drugiej Jałty.

O co chodzi Trumpowi?

Co oznacza jednak retoryka Donalda Trumpa? Wcześniej wielokrotnie bagatelizował Rosję, jednak tym razem sprawa ma bezpośredni związek z Polską. Prof. Małgorzata Zachara-Szymańska, wykładowczyni w Instytucie Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, uspokaja. Jej zdaniem wypowiedzi prezydenta USA i innych przedstawicieli amerykańskiej administracji nie są zapowiedziami kształtowania się rzeczywistości. Choć jej zdaniem komunikat Donalda Trumpa był niejednoznaczny.

– Przyjęliśmy go negatywnie, bo współgra z tonem płynącym z Kremla. Był to ukłon wobec Władimira Putina i jego narracji, w myśli której rzecz była nieplanowana, a Rosja nie ponosi odpowiedzialności. Polskie i sojusznicze służby mówią jednak, że była to świadoma prowokacja i kolejne wydarzenia potwierdzają tę tezę. Od Stanów Zjednoczonych jako gwaranta bezpieczeństwa, wymagalibyśmy stanowczego głosu, którego nie ma – komentuje prof. Małgorzata Zachara-Szymańska. 

Jej zdaniem nie musi to jednak wpłynąć na bilateralne relacje.

– Polskie gwarancje bezpieczeństwa związane są z obecnością Polski w NATO. Stany Zjednoczone są pierwszoplanowym członkiem NATO, ale niejedynym. Stan stosunków bilateralnych na linii Warszawa-Waszyngton jest niezły, co nie znaczy, że nie mógłby być lepszy. Atak dronów jest zdarzeniem bez precedensu. To sygnał, że środowisko bezpieczeństwa w Europie Wschodniej zmienia się na niekorzyść. Amerykańskie interwencja i wsparcie są tu uzasadnione i potrzebne. Zakładam, że ofensywa dyplomatyczna polskich władz jest czyniona w kuluarach. Pytanie, czy odniesie to skutek – dodaje ekspertka.

Kontekst chiński

Zdaniem amerykanistki komunikat Donalda Trumpa był skierowany do Władimira Putina. Z kolei reakcja Polski na ten komunikat nie odgrywa dla Białego Domu roli pierwszoplanowej. Prof. Małgorzata Zachara-Szymańska łączy te słowa z niedawnym szczytem Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Tiencin. Odbył się, gdy w Waszyngtonie gościł prezydent Karol Nawrocki.

– Właśnie tam  Xi Jinping wraz z Putinem i premierem Indii Narendrą Modim demonstracyjnie ogłaszali alternatywę dla porządku światowego i nieco podśmiewali się z Donalda Trumpa. Być może zachowanie Trumpa było odpowiedzią na tę demonstrację siły. Relacje amerykańsko-chińskie znajdują się w tle każdego ruchu Stanów Zjednoczonych, który ma związek z próbą ingerencji w kształt areny międzynarodowej. To sprawa o największym znaczeniu strategicznym dla Ameryki. Tak jest od dekad – ocenia prof. Małgorzata Zachara-Szymańska.

Relacje amerykańsko-chińskie znajdują się w tle każdego ruchu Stanów Zjednoczonych, który ma związek z próbą ingerencji w kształt areny międzynarodowej. To sprawa o największym znaczeniu strategicznym dla Ameryki. Tak jest od dekad

Reakcja Trumpa może też dowodzić osobistego rozczarowania i frustracji. Od szczytu na Alasce minął miesiąc, a Putin nie tylko wciąż atakuje Ukrainę, ale prowokuje również państwa NATO.

Osobista frustracja Trumpa

Wykładowczyni Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę, że działania Trumpa mające skłonić Rosję do współpracy nie przynoszą efektów.

– To tzw. „odwrócony Nixon” lub „odwrócony Kissinger”. Kiedyś Stany Zjednoczone zacieśniały stosunki z Chinami, by rozluźnić ich współpracę sojuszniczą ze Związkiem Radzieckim. Teraz są nastawione na reset z Rosją, by osłabić jej relacje z Chinami. To kompletnie się nie udaje. Przed wydarzeniami w Polsce amerykańska administracja poniosła wiele sądowych porażek ws. gwałtownie wprowadzanych ceł. Mogła to być reakcja na niekorzystny obrót wydarzeń. Zachowania prezydenta Trumpa cechuje brak ciągłości. W jednym tygodniu rozwija przed Putinem czerwony dywan, a niedługo później mówi, że jest na granicy wytrzymałości i jest bliski nałożenia ceł na Rosję. Mimo buńczucznych zapowiedzi tego nie uczynił, ale to charakterystyka tego stylu prezydentury – komentuje amerykanistka.

To tzw. „odwrócony Nixon” lub „odwrócony Kissinger”. Kiedyś Stany Zjednoczone zacieśniały stosunki z Chinami, by rozluźnić ich współpracę sojuszniczą ze Związkiem Radziecki, a teraz są nastawione na reset z Rosją, by osłabić jej relacje z Chinami. To kompletnie się nie udaje.

Własną teorią na temat zachowania Donalda Trumpa podzielił się w mediach społecznościowych Marek Magierowski, ambasador RP w Waszyngtonie w latach 2021-2024.

Dyplomata uważa, że "pomyłka" Donalda Trumpa nie była przejęzyczeniem. Twierdzi tak na podstawie raportów oraz relacji byłych współpracowników Trumpa. Były ambasador w Waszyngtonie uważa, że znaczna większość danych wywiadowczych, które trafiają do Donalda Trumpa, ma utwierdzać go w jego wyobrażeniu o świecie.

Marek Magierowski ocenia, że dla urzędnika amerykańskiej administracji bezpieczniej jest poinformować prezydenta Trumpa, że takie wydarzenie mogło być pomyłką, niż stwierdzić, że mimo jego wysiłków Putin wcale nie chce skończyć wojny i idzie coraz dalej.

Główne wnioski

  1. Donald Trump w publicznych wypowiedziach bagatelizował nalot rosyjskich dronów. Unikał potępienia Rosji za to zdarzenie, sugerując, że rosyjskie drony znalazły się w polskiej przestrzeni powietrznej przypadkowo.
  2. Nie tylko przedstawiciele polskiego rządu, ale także prezes PiS jednoznacznie odcinali się od słów Donalda Trumpa. Pałac Prezydencki łagodził polską narrację wobec Białego Domu.
  3. Słowa Donalda Trumpa nie muszą oznaczać osłabienia gwarancji bezpieczeństwa wobec Polski. Ich adresatami mogli być przywódcy w Moskwie i Pekinie.