UE zawarła traktat handlowy z Indonezją. Co to oznacza dla polskich firm?
Podczas gdy Stany Zjednoczone podnoszą opłaty importowe, Indonezja i Unia Europejska uzgodniły zmniejszenie wzajemnych ceł niemal do zera. Może to powiększyć wzajemne obroty handlowe nawet trzykrotnie. Czwarty pod względem populacji kraj świata stanie otworem także dla polskich firm z branży FMCG, transportowej i energetycznej.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego zawarta w tym tygodniu umowa o wszechstronnym partnerstwie gospodarczym jest kluczowa zarówno dla Brukseli jak i Dżakarty, jakie bariery znosi i kiedy ma wejść w życie.
- Jaki jest potencjał indonezyjskiego rynku, które europejskie oraz polskie branże mogą skorzystać na jego szerszym otwarciu.
- Co polscy przedsiębiorcy mogą zrobić, żeby powiększyć swoje szanse sukcesu na jednym z najważniejszych rynków Azji.
Wojna celna prowadzona przez Stany Zjednoczone przyspieszyła podpisanie negocjowanego od 2016 r. europejsko-indonezyjskiego traktatu o wolnym handlu. 22 września na tropikalnej wyspie Bali, podpisali go unijny komisarz ds. handlu Maroš Šefčovič i jego indonezyjski odpowiednik, minister Airlangga Hartarto.
Umowa o Wszechstronnym Partnerstwie Gospodarczym (CEPA) w ciągu dwóch lat ma niemal wyeliminować cła na 80 proc. indonezyjskich i 98 proc. europejskich towarów. Po stronie eksportu do UE miałoby to dotyczyć zwłaszcza oleju palmowego, obuwia, tekstyliów i owoców morza. Zawarty układ w ciągu pięciu lat ma zwiększyć eksport UE o ok. 3 mld euro.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oświadczyła w lipcu, że układ „pomoże wzmocnić łańcuchy dostaw krytycznych surowców”, których Europa potrzebuje do transformacji energetycznej i cyfrowej. Europejscy eksporterzy mają zaoszczędzić na obniżonych cłach 600 mln euro (708 mln dolarów) rocznie.
Brukseli zależało na szerszym otwarciu indonezyjskiego rynku na własne towary i usługi oraz na dostępie do krytycznych surowców, takich jak nikiel.
Ostatecznego kształtu umowy nie podano jeszcze do wiadomości. Będą ją jeszcze musieli ratyfikować parlamentarzyści w Dżakarcie, Parlament Europejski i wszystkie państwa członkowskie.
– Z jednej strony wśród wszystkich uczestników rynku zapanował optymizm. Ale z drugiej umowy podpisywane przez Dżakartę nigdy nie są ostateczne. Zwłaszcza że w tym wypadku negocjacje były bardzo wrażliwe – mówi Kevin O’Rourke, niezależny analityk polityki i gospodarki Indonezji z ponad 30-letnim doświadczeniem.
O co się spierają
Dla Europejczyków dużą przeszkodą w robieniu biznesu na Jawie czy Sumatrze są bariery pozataryfowe. To na przykład duża liczba wymaganych certyfikatów, inspekcje w europejskich portach, konieczność ministerialnych zgód na wysyłkę towaru i ograniczenia kwotowe dla eksporterów. Indonezji trudno będzie z nich zrezygnować, bo Dżakarta od dziesięcioleci prowadzi otwarcie protekcjonistyczną politykę. W UE jest też duży opór przed dopuszczeniem na rynek oleju palmowego. Chodzi tu o jego wpływ na masową wycinkę i wypalanie lasów deszczowych.
Indonezyjski prezydent Prabowo Subianto określił unijne regulacje środowiskowe jako dyskryminacyjne. Tymczasem na dyskryminację narzekają też przedsiębiorcy z Europy.
Warto wiedzieć
Indonezja i Unia Europejska
285-milionowa Indonezja jest trzecim pod względem liczby mieszkańców krajem Azji i czwartym na świecie. Pod względem wielkości PKB (1,4 bln dolarów) zajmuje globalnie 16. pozycję. Dla Unii Europejskiej jest piątym co do wielkości partnerem handlowym. W 2024 r. wzajemne obroty przekroczyły 30 mld dolarów.
CEPA to trzeci traktat o wolnym handlu, który UE zawarła w Azji Południowo-Wschodniej. W 2018 r. podpisano podobną umowę z Singapurem, a niespełna rok później z Wietnamem. Unia Europejska negocjuje umowy o wolnym handlu także z innymi dużymi państwami, w tym z Indiami i Australią.
Wśród europejskich firm, które są silnie obecne w Indonezji jest brytyjsko-holenderski gigant FMCG Unilever oraz francuskie Danone i L'Oréal – największa firma kosmetyczna na świecie. Niemieckie koncerny motoryzacyjne BMW i Mercedes-Benz montują tam swoje pojazdy. Siemens dostarcza technologie przemysłowe, energetyczne i buduje inteligentną infrastrukturę. Meble członkom indonezyjskiej klasy średniej sprzedaje szwedzka IKEA, francuski SUEZ od lat buduje na tropikalnych wyspach zakłady uzdatniania wody, a nordyckie Nokia i Ericsson tworzą infrastrukturę telekomunikacyjną. Z kolei włoskie przedsiębiorstwo gazowo-petrochemiczne ENI od blisko 25 lat prowadzi poszukiwania i wydobycie gazu ziemnego u wybrzeży wyspy Borneo. Europejska Izba Handlowa (EuroCham) w Dżakarcie reprezentuje blisko 250 firm z UE.
Trudne negocjacje
Choć Dżakarta deklaruje, że od 2027 r. firmy z UE będą się cieszyły tą samą ochroną prawną, co indonezyjskie, to analitycy zwracają uwagę, że nie ma pewności, czy umowa ograniczy indonezyjskie bariery pozataryfowe. Są one dziś zmorą europejskich eksporterów.
– Od dawna wyzwaniem jest nierówne traktowanie unijnych przedsiębiorstw. Dotyczy to przypadków przejmowania aktywów i dyskryminacji ze względu na pochodzenie kapitału. Firmy często muszą się też zobowiązać do inwestycji i wytwarzania swoich produktów na miejscu, co często nie ma z ich punktu widzenia uzasadnienia ekonomicznego – mówi Kevin O’Rourke.
Firmy muszą też uzyskiwać certyfikaty halal, rejestracje w miejscowej agencji kontroli leków i żywności (BPOM) i mierzą się z ograniczeniami kwotowymi dla firm z poszczególnych krajów.
Analiza
Kevin O’Rourke podkreśla, że po podpisaniu traktatu o wolnym handlu między UE a Wietnamem, obroty handlowe w ciągu czterech lat powiększyły się o 50 proc.
– Trudno oceniać, czy Indonezja to powtórzy. Według jednej z interpretacji Wietnam zagospodarował europejski popyt na towary takie jak ubrania i obuwie. Według innej będzie się rozwijał na tyle szybko, że odejdzie od produkcji towarów o niskiej wartości na rzecz bardziej zaawansowanych artykułów, na przykład smartfonów. To stwarza szanse dla Indonezji – mówi analityk.
Bardziej optymistycznie na perspektywy rozwoju handlu patrzy Cezary Filipek, kierownik biura Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) w Dżakarcie.
– Potencjał powiększenia wymiany handlowej jest bardzo duży. Spodziewam się co najmniej kilkudziesięcioprocentowego wzrostu obrotów w perspektywie kilku lat. W ciągu dekady niewykluczone jest nawet jego potrojenie – mówi Cezary Filipek.
Jak dodaje, podpisanie przez Unię Europejską umowy z Wietnamem zmobilizowało Indonezję do przyspieszenia negocjacji. Umowa UE z Indonezją dotyka problemu niektórych barier pozataryfowych, więc jest większa szansa, że zostaną ograniczone. Władze w Dżakarcie ponadto motywują wprowadzone latem dodatkowe amerykańskie cła, które Indonezja chce sobie zrekompensować.
– Dlatego Indonezyjczycy zrobią wiele, aby spełnić życzenia Europy dotyczące zapewnienia zrównoważonej uprawy i odpowiedniej certyfikacji oleju palmowego – ocenia Kevin O’Rourke.
Problemy z olejem palmowym
Od 2018 r. Indonezja wprowadza w życie regulacje, których zadaniem jest walka z wypalaniem lasów i torfowisk pod uprawę. Mimo to co roku w porze suchej światowe media nadal obiegają obrazy pożarów i spowijającego archipelag smogu, który często przedostaje się do sąsiednich krajów. Organizacje ekologiczne obawiają się, że umowa o wolnym handlu, zwiększając popyt, pogłębi problem.
Według indonezyjskiego ministra gospodarki Airlanggi Hartarto brukselscy urzędnicy obiecali „specjalne traktowanie” dla krajów, które podpisały z Unią umowy handlowe. Blok ma opóźnić do 2026 r. wprowadzenie w życie prawa o deforestacji, zgodnie z którym zakazuje się sprowadzania na rynek produktów, które wyprodukowano na terenie, gdzie do 2020 r. rosła dżungla. Poza olejem palmowym dotyczy to też m.in. papieru, kawy i kakao.
Warto wiedzieć
Potencjał inwestycji
Z danych indonezyjskiego ministerstwa ds. inwestycji wynika, że w ub. r. z krajów europejskich pochodziły inwestycje bezpośrednie (FDI) o wartości ponad 3 mld dolarów. To liczba porównywalna z inwestycjami z USA, ale znacznie niższa od zaangażowania przedsiębiorstw azjatyckich. Według indonezyjskiego rządu w 2024 r. największymi inwestorami były firmy z Singapuru (15,4 mld dolarów), Chin i Hongkongu (odpowiednio 7,4 mld dolarów i 6,5 mld dolarów), Japonii (4,6 mld dolarów) oraz Malezji (4,1 mld dolarów). Europejskim państwem, z którego pochodzi najwięcej inwestycji, jest Holandia – przypadło na nią 1,26 mld dolarów. Ważnymi graczami są też Wielka Brytania, Niemcy i Francja.
W ciągu ostatnich pięciu lat państwa członkowskie UE zainwestowały w trzecim co do wielkości kraju Azji ok. 18,7 mld dolarów. W 2024 r. Obroty handlowe wyniosły 27,3 mld euro. Z tego 9,7 mld euro przypadało na europejski eksport.
Szanse dla europejskich i polskich firm
Wśród europejskich firm, które mogą zyskać na poszerzeniu dostępu do rynku azjatyckiego archipelagu, wymienia się producentów pojazdów elektrycznych, farmaceutyków i elektroniki.
Kevin O’Rourke podkreśla, że Europejczycy mają w tych dziedzinach unikatowy potencjał.
– Amerykanie wycofują się z wielu krajów świata, a Europa pozostaje największym graczem zdolnym do zastąpienia USA zarówno pod względem kapitałowym, jak i posiadanej ekspertyzy. Indonezja ma duże zapotrzebowanie na inwestycje i know-how w dziedzinie budowy infrastruktury oraz energii odnawialnej. Europejczycy mają szansę wypełnić lukę – mówi Kevin O’Rourke.
Jak dodaje analityk, znacznie trudniej będzie w przemyśle samochodowym, który zdominowały firmy z Chin oraz w branży górniczej. W wypadku przetwarzania rudy niklu europejskim firmom trudno konkurować z chińskimi, bo te korzystają z braku regulacji, w tym związanych z ochroną środowiska i niskimi standardami praw pracowniczych.
Amerykanie wycofują się z wielu krajów świata, a Europa pozostaje największym graczem zdolnym do zastąpienia USA
Kto skorzysta
A jak nowe otwarcie mogą wykorzystać firmy znad Wisły?
Według Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) na indonezyjskim rynku działa w formie handlowej kilkadziesiąt polskich marek oraz kilka firm z polskim kapitałem.
Największe i najszybsze korzyści z zawartej umowy mogą osiągnąć przedsiębiorstwa z branży FMCG, które już dziś eksportują na ten rynek. W tym sektorze zarejestrowanych jest ponad 20 polskich marek. Należą do nich Bakkaland, Bogutti, Hortex, Inglot, Kupiec, Prymat i Sante. Do sprzedaży swoich towarów przygotowują się kolejne.
– Polskie produkty żywnościowe mogą się stać bardziej konkurencyjne cenowo i rywalizować z markami australijskimi, amerykańskimi czy chińskimi. Dotyczy to choćby słodyczy, soków, mrożonek, sera i mleka. Szansą dla polskich eksporterów jest fakt, że wśród najzamożniejszych indonezyjskich konsumentów wzrasta świadomość zdrowego żywienia – przekonuje Cezary Filipek, kierownik biura PAIH w Dżakarcie.
Podkreśla, że dopuszczenie produktów rolno-spożywczych na lokalny rynek nadal wymaga biurokratycznych procedur. Polska posiada dziś pozwolenia głównie na eksport nabiału i jabłek. Producenci borówek i wołowiny nadal czekają na zielone światło.
Szanse mają także firmy sektora związanego z transportem: producenci taboru i podzespołów kolejowych i autobusów miejskich. Zapotrzebowanie jest nie tylko w stołecznej Dżakarcie, ale także w kilku innych dynamicznie rozwijających się kilkumilionowych miastach.
Już dziś warszawska firma MEDCOM dostarcza podzespoły do pociągów we wschodniej Jawie.
Polskie produkty żywnościowe staną się tańsze i będą mogły skuteczniej rywalizować z markami australijskimi, amerykańskimi czy chińskimi.
Potencjał widać także w sektorze medycznym, wykończeniach wnętrz i zaawansowanych technologiach wspierających edukację i bezpieczeństwo żywnościowe. W bardziej długofalowej perspektywie mówi się też o sektorze energetycznym – dotyczy to zwłaszcza fotowoltaiki i energii geotermalnej, bo Indonezja, podobnie jak Polska odchodzi od technologii węglowych. Istotnymi graczami mogłyby się tu stać firmy zrzeszone w sieci GreenEvo. To inkubator dla przedsiębiorstw rozwijających zielone technologie, który od 2009 r. promuje Warszawa. Rozwijane w jego ramach firmy działają branży OZE, gospodarki odpadami i technologii smart city.
Cezary Filipek dodaje, że nie bez szans jest polska branża kosmetyczna, ale dotyczy to tylko produktów z najwyższej, luksusowej półki. Polskie produkty kosmetyczne mają szanse, ale wymaga to dużych inwestycji w marketing i bazę produkcyjną na miejscu.

Ważna jest obecność
Bramy do indonezyjskiego rynku mają stanąć otworem w 2027 r., ale przedsiębiorstwa, które chcą tam sprzedawać swoje produkty i inwestować powinny się na to przygotować już teraz.
Zwłaszcza biznes znad Wisły ma do wykonania dużą pracę, bo na rynkach azjatyckich najważniejsza jest stała obecność. Europejska Izba Handlowa w Dżakarcie – EuroCham – ma około 250 członków. Poza PAIH nie ma wśród nich ani jednego z Polski.
Ekspert PAIH punktuje też brak obecności polskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) i firm kapitałowych w Indonezji. Większość znaczących firm europejskich posiada już przedstawicielstwa albo lokalną produkcję i to one będą pierwszymi beneficjentami umowy.
Żadna polska marka nie ma w Indonezji stałych przedstawicieli
– Przedsiębiorcy powinni zacząć planować długoterminową ekspansję, w tym inwestycje kapitałowe, uzyskanie wymaganych certyfikatów, otwarcie lokalnego oddziału i członkostwo w Europejskiej Izbie Handlowej. To idealny czas, by firmy rozpoczęły strategiczne przygotowania, m.in. do uzyskania certyfikacji halal i SNI, poświadczającej spełnianie miejscowych standardów jakości. Żadna polska marka nie ma w Indonezji stałych przedstawicieli, nie wspominając o lokalnej produkcji. O ile w wypadku eksportu żywności to się jeszcze sprawdza, to w sektorach wymagających zaangażowania większego kapitału już nie. Posiadanie przedstawicielstwa znacznie ułatwi znajdowanie i utrzymywanie relacji z miejscowymi partnerami. Kluczowe jest też zrozumienie lokalnego rynku i kultury biznesowej oraz znaczące nakłady na podróże, marketing, rozwój kapitału ludzkiego i transfer technologii. W Indonezji niezbędna jest długoterminowa obecność, cierpliwość i zaangażowanie kapitału – przekonuje Cezary Filipek.
Główne wnioski
- Europejsko-indonezyjski traktat o wolnym handlu ma wejść w życie w 2027 r. Spadną wtedy koszty eksportu i wzrośnie konkurencyjność cenowa europejskich, w tym polskich produktów. W pierwszych latach spodziewany jest wzrost obrotów handlowych o co najmniej kilkadziesiąt procent. Obroty handlowe mogą się jednak powiększyć nawet trzykrotnie. Może to zrekompensować skutki wojny celnej z USA, a Europie zagwarantować dostęp do krytycznych surowców.
- UE i Indonezja deklarują, że obniżą wzajemne cła niemal do zera. Ma to dotyczyć 96 proc. towarów europejskich i 80 proc. indonezyjskich. Wyzwaniem pozostają bariery pozataryfowe i planowane w UE regulacje zapobiegające wylesianiu,
- Największe szanse na korzyści mają polskie firmy z branży FMCG, sektora transportowego (w tym dostawcy taboru kolejowego i podzespołów oraz autobusów elektrycznych), chemicznego, medycznego i energetycznego.

