Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Polityka

Korea a sprawa polska. Co dalej z kontraktem na FA-50?

Koreańska firma z branży lotniczej KAI może mieć problem. Tamtejsze media opublikowały 25 września duży materiał, dotyczący złych standardów zarządzania przedsiębiorstwem, zarzutów wobec prezesa i opóźnień w dostawach. Dlaczego jest to istotne z polskiego punktu widzenia? Ponieważ już kupiliśmy 12 produkowanych przez KAI samolotów FA-50 i czekamy na kolejne 36 maszyn, już w wersji FA-50PL.

Symulator do polskich FA-50 trafił do bazy w Mińsku Mazowieckim
Co dalej z kontraktem na FA-50? (Fot. PAP/Przemysław Piątkowski)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie problemy trawią koreańskie przedsiębiorstwo KAI, od którego kupujemy sprzęt wojskowy.
  2. Czym różnią się samoloty FA-50PL, na które czekamy.
  3. Czy możemy się spodziewać zerwania kontraktu na dostawy samolotów.

Koreańskie samoloty FA-50 w Siłach Powietrznych to pomysł byłego szefa MON, Mariusza Błaszczaka. Kiedy walczącej Ukrainie przekazaliśmy pewną liczbę samolotów MiG-29, musieliśmy czymś uzupełnić lukę, powstałą w zdolnościach Sił Powietrznych RP. Wybór padł na koreański KAI.

Okazuje się jednak, że może do już znanych problemów z myśliwcami (o czym niżej), mogą dojść kolejne. Koreańska stacja telewizyjna KBS News opublikowała w czwartek duży reportaż, poświęcony kłopotom koreańskiego giganta zbrojeniowego. I dotyczą one także strony polskiej.

Dla porządku: Polska zakupiła już 12 koreańskich samolotów. Wciąż czekamy na kolejne 36 maszyn. I z tego, co przekazały koreańskie media, może wynikać, że... jeszcze na nie poczekamy. Ale po kolei.

KAI w tarapatach, co z dostawami naszych „Fafików”? Więcej pytań niż odpowiedzi

Zacznijmy jednak od materiału opublikowanego przez KBS News. Stacja opisała problemy, które nurtują koreańską firmę. Pierwszym jest opóźnienie dostaw maszyn do Polski. A warto pamiętać, że Polska jest jednym z większych odbiorców FA-50. Oprócz Korei i Polski samoloty te użytkowane są przez Indonezję, Malezję, Filipiny, Irak i Tajlandię.

Materiał koreańskiej telewizji streścił na Twitterze polski wojskowy, zajmujący się obsługą naszych FA-50. Żołnierz opisuje, że w momencie nagrywania materiału, produkowano jedynie struktury kadłubów. Bez kluczowego wyposażenia, takiego jak radary i pociski rakietowe AIM-9X.

Polska podpisała niedawno umowę leasingową na pociski AIM-9 do samolotów FA-50. Tyle że nie są to wyżej wspominane pociski w wersji X. Obecne w Siłach Powietrznych FA-50 są w wersji GF (Gap Filler). Mogą one przenosić pociski Sidewinder w starszej wersji L/M. Tych w Siłach Powietrznych RP nie ma. Na potrzeby naszych F-16 zakupiono Sidewindery w wersji X. Do nich z kolei mają być dostosowane FA-50PL.

Wiadomo, że będą opóźnienia. Ale jakie? Tego akurat nie wiadomo

Z czego wynikają opóźnienia? KAI tłumaczy, że opóźnienie wynika z oczekiwania na amerykańską zgodę na eksport amerykańskiego uzbrojenia i wojskowego GPS, które zażyczyła sobie Polska. Innego zdania jest cytowany w reportażu były członek zarządu KAI, który twierdzi, że opóźnienie jest w dużym stopniu winą producenta. Dlaczego? Ponieważ miała ona zgodzić się na wyposażenie samolotu w amerykański radar Phantom Strike, mimo że ten jest wciąż w fazie rozwoju.

"Wskazano, że pomimo ostrzeżeń, iż użycie amerykańskiego radaru AESA może spowodować opóźnienie dostaw o ponad rok, ówczesny prezes Kang nie uwierzył w te obawy. Nawet po ewentualnej zgodzie USA, maszyny muszą zostać wysłane do firmy Lockheed Martin, który ma prawa do integracji systemów, co dodatkowo wydłuży i podniesie koszty" – opisał wojskowy.

Docelowo pierwsze "Fafiki" w wersji PL miały pojawić się w listopadzie bieżącego roku. Tak się jednak nie stanie. Na razie opieramy się na umowie z 2022 r. W rozmowie z Agencją Uzbrojenia usłyszeliśmy, że odbiory etapów budowy samolotów na razie postępują planowo.

Opóźnienie po stronie amerykańskiej? Kwestia radaru i modułu GPS

Problematyczna jest m.in. sprawa radaru, który ma być dostosowany do wymogów Sił Powietrznych RP. Te wciąż są testowane przez samych Amerykanów. A to oni mają je dostarczać i integrować z płatowcem. KAI zapewniał, że zintegrują jedną z maszyn FA-50 z radarem i przetestują sprawność całości.

W Polsce FA-50 już są. Do bazy w Mińsku Mazowieckim dostarczono w lutym symulatory i trenażery. Piloci szkolą się i w przyszłym roku maszyny mają zostać włączone do dyżurów bojowych. Zatrzymanie programu w pół kroku oznaczałoby straty w środkach i możliwościach Sił Powietrznych. Czy możemy sobie na nie pozwolić w obecnej sytuacji międzynarodowej?

KAI sugeruje winę Amerykanów. I mówi o zarzutach wobec informatorów reportażu

Producent zdecydował się odpowiedzieć na zarzuty przedstawione w reportażu. W przesłanym do redakcji XYZ oświadczeniu możemy m.in. przeczytać, że sprawa terminu wydania zgody przez rząd USA na integrację pocisku AIM-9X oraz dostarczenia modułu GPS do platformy FA-50PL jest kwestią niejawną.

Firma podkreśla, że jakiekolwiek opóźnienia nie wynikają ani z winy KAI, ani polskiego klienta. Rządy Republiki Korei, USA i Polski współpracują, aby znaleźć najlepsze rozwiązania tych kwestii. Co wskazuje, że kluczowe decyzje podejmują Amerykanie i to ich powinniśmy naciskać.

Koreańczycy wskazują też jeszcze jedną istotną kwestię. Chodzi o wspomnianą sprawę wyboru radaru. Zdaniem KAI mając na uwadze konieczność zgody ze strony rządu USA, wybór amerykańskiego radaru AESA był decyzją – jak podkreślają – optymalną. Koreański radar nie był jeszcze wówczas opracowany i nie ma żadnych przesłanek, które by wskazywały, że jego wybór do FA-50PL skróciłby ogólny harmonogram programu polskiej wersji samolotu.

Polityka, polityka. Koreańczycy mają problemy wewnętrzne, które wychodzą na jaw

Jest coś jeszcze. Duża część koreańskiego materiału źródłowego dotyczy wewnętrznych spraw KAI. Pojawiają się zarzuty o: zatrudnianie znajomych, zwolnienia wśród członków załogi KAI (także tych najbardziej doświadczonych), obsadzanie stanowisk przez osoby bez kwalifikacji i słabe wyniki finansowe.

Jest to istotne głównie dla samych Koreańczyków, choć odpryskiem uderza także w Polskę. W grudniu ub. roku, w Korei miała miejsce nieudana próba zamachu stanu. Obalono prezydenta Yoon Suk-yeola, który próbował wprowadzić stan wojenny, zmienił się skład rządu. W Polsce obawiano się wtedy, czy zamieszanie polityczne w Korei wpłynie na dostawy sprzętu wojskowego do Polski.

Nie można uciec od pytania, czy materiał poświęcony KAI nie jest elementem rozgrywek politycznych w tym kraju? Opisane zarzuty wobec władz firmy mogą być częścią większej rozgrywki, czy nawet formą zemsty obecnych władz na poprzednikach. A problemy z FA-50 są do tego bardzo wygodnym narzędziem.

Zdaniem KAI "inspiracją dla tego materiału były wewnętrzne spory polityczne w Korei, a firma została wykorzystana w tym kontekście jako narzędzie".

W oświadczeniu możemy przeczytać, że "w Korei cały reportaż telewizji KBS wywołuje kontrowersje. Materiał w dużym stopniu został oparty na nieprawdziwych informacjach przekazanych przez jednego z byłych wiceprezesów firmy". Firma rozważa również podjęcie kroków prawnych przeciwko tej osobie za ujawnienie poufnych informacji i manipulowanie faktami.

Harmonogram dostaw FA-50 zdezaktualizowany

Musimy przyjąć, że obecny harmonogram dostaw samolotów FA-50 w wersji PL jest nieaktualny. Ich dostawy miały się rozpocząć w listopadzie 2025 r. W tym momencie bardziej realistyczne będzie przyjęcie minimum rocznego przesunięcia terminu. Produkcja jest opóźniona i wygląda na to, że to na Amerykanach trzeba będzie wymóc przyśpieszenie prac. Choć pytanie Koreańczyków o taki, a nie inny wybór radaru jest, oczywiście, zasadne.

Oczywiście, moglibyśmy zapewne zerwać kontrakt, nie bacząc na zapisane w umowie kary. Tak zrobiono niemal dekadę temu z kontraktem na zakup śmigłowców Caracal od Airbusa. Dziś nie mamy ani śmigłowców, ani kilkuset milionów euro z tytułu kary umownej za zerwanie kontraktu.

Pojawia się jednak pytanie: co w zamian? Oczywiście znaleźliby się pewnie oferenci, którzy chętnie skorzystaliby na potencjalnym anulowaniu umowy z Koreańczykami, jednak to implikuje kolejne pytania. Najważniejsze brzmi: jakie byłyby terminy ewentualnych dostaw maszyn zastępczych? Kolejne: co ze szkoleniami i zabezpieczeniem logistycznym?

Kary umowne są bronią obosieczną i sięgnąć po nie możemy także my. Może to dla Agencji Uzbrojenia czas, by o tym rozwiązaniu pomyśleć? Zerwanie kontraktu to ostateczność, która byłaby prawdopodobnie szkodą dla Sił Zbrojnych. Wojsko ma twardy orzech do zgryzienia. A rozwiązanie tego problemu spocząć powinno na politykach, którzy określone decyzje firmują.

Zdaniem eksperta

Wina leży po stronie koreańskiej

To, czy kontrakt na pozostałe 36 samolotów powinien być zerwany, zależy od zapisów umowy. Trzeba by wiedzieć , jakie kary są w niej zapisane, jakie nakłada się kary na stronę koreańską za opóźnienia i na nas za jej ewentualne zerwanie. Pytanie, ile mamy na to pieniędzy i czy możemy sobie na to w ogóle pozwolić? I czy eskadra używanych maszyn przewagi powietrznej faktycznie zrobiłaby dużą różnicę w kontekście opóźnień, o jakich mówimy w przypadku FA-50PL? Ale najistotniejsze jest coś innego – kiedy faktycznie otrzymamy te samoloty. Weźmy pod uwagę to, co było najważniejsze w kwestii tego zakupu: terminy dostaw. Dziś wiemy, że będzie on opóźniony, mogą to być nawet dwa -trzy lata. Bo to, co zrobią Amerykanie, może jeszcze się zmienić. To może być podstawą do zerwania umowy. 
Moim zdaniem odpowiadają za ten stan rzeczy Koreańczycy. Oni podpisali umowę i zadeklarowali, że to, co wskaże strona polska, zostanie zintegrowane i dostarczone jako gotowy produkt. Mogą zrzucać winę na Amerykanów, jasne, ale umowę na 36 maszyn w konkretnej konfiguracji podpisywaliśmy z Koreańczykami. Jeśli już w momencie podpisania umowy zdawali sobie sprawę, że dostarczenie samolotów z tym konkretnym radarem jest niemożliwe, to mogli tego kontraktu nie podpisywać.
Integracja z pociskami Sidewinder 9X czy AMRAAM to jedno. O tym, że FA-50 stanie się samolotem o konkretnych walorach bojowych decydować miał jednak właśnie radar Phantom Strike. Weźmy pod uwagę: Raytheon pierwszy lot testowy z wykorzystaniem tego radaru, i to nie na samolocie bojowym, przeprowadził w maju tego roku! To nie jest gotowy radar, nad nim wciąż trwają prace. A my w roku 2026 mieliśmy mieć seryjne urządzenie, montowane już na maszynach? O czym my w ogóle mówimy? To się rozjeżdża. A moglibyśmy zastąpić te samoloty innymi. Oferowano nam F-16, oferowano nam także starszej generacji Eurofightery czy Rafale, które z czasem miały być uzupełniane i zastępowane nowszymi maszynami, które miały się pojawić w ciągu kilku lat. Pytanie "co z tym całym pasztetem zrobić" pozostaje więc otwarte.

Główne wnioski

  1. Harmonogram dostaw samolotów FA-50PL do Polski jest poważnie opóźniony. Maszyny, które miały trafić do Polski w listopadzie tego roku, będą miały co najmniej rok poślizgu.
  2. Możemy zerwać kontrakt, jednak skutkowałoby kolejnymi przesunięciami w szkoleniach i dostawach. A do FA-50 mamy już zaplecze szkoleniowe. Zaś obecne w Polsce maszyny mają w przyszłym roku zostać włączone w dyżury bojowe.
  3. Opóźnienia wynikają głównie z tempa prac nad elementami, których dostawcami (i integratorami) mają być Amerykanie. Chodzi głównie o elementy awioniki i radar.