Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Newsy Technologia

Umowy o pracę dla dostawców. „Restauracje i sklepy stracą nawet pół miliarda złotych"

„Dyrektywa platformowa" może doprowadzić do obowiązku zatrudniania dostawców działających dla aplikacji na podstawie umów o pracę. Skutki w Polsce? Wzrost cen o 10 proc. i spadek przychodów dla branży restauracyjnej i handlowej na poziomie 500 mln zł – przewiduje amerykańska firma badawcza PPG. Polska organizacja broniąca praw tej grupy pracowników wskazuje jednak na plusy ewentualnych zmian, a doświadczenia z Hiszpanii są dowodem na to, że nie taki diabeł straszny.

Na pierwszym planie widać kuriera z niebieskim plecakiem na dostawę jedzenia z firmy Wolt, na drugim planie jest kurier, jadący na rowerze, z zielonym plecakiem Uber Eats
Aplikacje będą musiały niebawem zatrudniać osoby na podstawie umów o pracę. Fot. Beata Zawrzel/NurPhoto via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie zmiany w prawie mogą już wkrótce zmusić platformy takie jak Wolt czy Uber Eats do zatrudniania kurierów na etat i jakie mogą być tego skutki dla całej branży.
  2. Dlaczego raport PPG ostrzega przed miliardowymi stratami i masowym odpływem kurierów z rynku.
  3. Jak wyglądało wprowadzenie podobnych przepisów w Hiszpanii i co naprawdę zyskali – a co stracili – kurierzy pracujący dla takich firm jak Glovo, Just Eat czy Uber Eats.

W grudniu 2026 roku mija dwuletni okres, który Polska i inne państwa członkowskie mają na implementowanie do prawa lokalnego tzw. dyrektywy platformowej. Została przyjęta przez Unię Europejską w grudniu 2024 roku.

Dyrektywa zawiera wiele punktów regulujących funkcjonowanie aplikacji oraz osób, które wykonują za ich pośrednictwem pracę. Jednym z głównych postanowień jest wprowadzenie domniemania stosunku pracy między platformą cyfrową a osobą świadczącą pracę za jej pośrednictwem. W praktyce może to oznaczać konieczność zatrudniania przez aplikacje (albo partnerów, którzy z nimi współpracują) dostawców, kurierów i kierowców właśnie na podstawie umowy o pracę. Dziś najczęściej są to współprace oparte na relacjach B2B.

W Polsce zlecenia dla platform używanych do zamawiania posiłków lub zakupów wykonuje około 666 tys. osób. Wprowadzenie obowiązku zawierania umów o pracę może doprowadzić do wzrostu cen dostaw o 9-12 proc., ograniczy popyt klientów o 5-15 proc. i zredukuje możliwości zarobkowe dla młodych ludzi. Tak przewiduje PPG, amerykańska firma badawcza. Raport powstał na zlecenie firmy Wolt, jednej z popularnych aplikacji na polskim rynku.

Umowy o pracę i konsekwencje dla rynku

PPG przewiduje, że po zmianie formy zatrudnienia koszty firm wzrosną, co przełoży się na wyższe ceny dla klientów. W scenariuszu bazowym przyjęto 75-procentowe przeniesienie kosztów na ceny, w pesymistycznym – 100-procentowe. W efekcie ma to doprowadzić do wzrostu kosztu dostaw. Analitycy przełożyli to na zmianę w popycie klientów. Na tej podstawie i przy elastyczności cenowej popytu od –0,55 do –1,2 oszacowano spadek wolumenu zamówień o 5–14 proc.

Według zebranych danych na polskich platformach składanych jest ponad 1 mln zamówień tygodniowo. Szacunkowo 91 proc. trafia do restauracji, a 9 proc. do sklepów. Średnia wartość paragonu to 67 zł w gastronomii i 97 zł w handlu detalicznym. Roczne przychody sprzedawców dzięki temu kanałowi przekraczają 3,8 mld zł i – przy braku zmian regulacyjnych – mogłyby urosnąć do ok. 5,4 mld zł do 2030 r.

Spadek popytu obniżyłaby przychody sprzedawców w 2025 r. o 184–534 mln zł. W 2030 r. luka wobec scenariusza „business as usual” sięgnęłaby 250–750 mln zł rocznie. PPG szacuje też, że przy założeniu preferencyjnej 9-procentowej stawki CIT dla małych podatników dochody budżetu spadłyby o 17–48 mln zł w 2025 r. i o 23–67 mln zł w 2030 r.

Ile zarabiają kurierzy

Autorzy w raporcie skoncentrowali się na „zajętym czasie”, czyli godzinach faktycznej realizacji zleceń. Dziś łączny „zajęty czas” w skali branży to ponad 267 tys. godzin tygodniowo. Spadek popytu o 5–14 proc. skróciłby pulę dostępnych godzin o 13–37 tys. tygodniowo. Przy średnim wynagrodzeniu ok. 37 zł za godzinę „zajętą” (po kosztach) łączne roczne dochody kurierów spadłyby o 24–71 mln zł (netto kosztów). To z kolei ograniczyłoby konsumpcję i – tylko przez VAT – uszczupliło dochody państwa o kolejne 6–16 mln zł rocznie.

Zgodnie z raportem 60 proc. kurierów realizuje zamówienia w mniejszym wymiarze godzinowym niż 40 tygodniowo. Dla około 58 proc. kurierów partnerskich jest to praca dodatkowa, a wielu z nich odprowadza już składki w ramach innych form zatrudnienia w pełnym lub niepełnym wymiarze czasu pracy.

– Z naszych analiz wynika, że kurierzy partnerscy zarabiają średnio około 37 zł (po odliczeniu
kosztów) za każdą godzinę aktywnej realizacji zleceń, czyli więcej niż średnie wynagrodzenie godzinowe wynoszące 35 zł w przypadku wykonywania podobnych zadań. Jeżeli firmy oferujące dostawę zamówień z użyciem aplikacji będą otrzymywać mniej zamówień, kurierzy partnerscy będą mieli mniej godzin na realizację zleceń, co spowoduje spadek ich zarobków – piszą autorzy raportu.

Konsekwencje dla dostawców

Z badań Copenhagen Economics, na które powołuje się PPG, wynika, że 56 proc. kurierów weszło w pracę platformową, by uniknąć bezrobocia. Ośmiu na dziesięciu wprost preferuje ten model wobec alternatyw, w tym etatu. Gdyby elastyczność (wybór godzin, zleceń, tras czy pojazdu) zniknęła, 76 proc. rozważałoby odejście z branży, a 66 proc. musiałoby ograniczyć koszty życia. 85 proc. nie chce być siłą przenoszonych na etat i domaga się prawa do wyboru. 73 proc. przyznaje, że straciłoby zainteresowanie pracą na platformach, gdyby narzucono sztywne grafiki. Najmocniej ucierpiałyby grupy łączące obowiązki – studenci, rodzice małych dzieci, uchodźcy.

Warto wiedzieć

Dyrektywa platformowa. Oto najważniejsze regulacje

Zgodnie z postanowieniami dyrektywy platformowej osoby wykonujące zlecenia dla platformy/aplikacji będą domniemanie w stosunku pracy. To domniemanie można obalić, ale to platforma będzie musiała wykazać, że faktycznie nie ma stosunku pracy. Inny ważny punkt to konieczność zapewnienia przejrzystego algorytmu. Platforma musi ujawniać zasady działania algorytmów w kontekście przydzielania zleceń, ocen pracowników, systemów monitoringu itp. Decyzje zautomatyzowane muszą być kontrolowane przez człowieka, a pracownicy mają prawo kwestionować te decyzje i uzyskać wyjaśnienie.

Aplikacje i platformy będą musiały także zapewnić jasne informacje o zasadach współpracy: jakie kryteria stosują algorytmy, jakie warunki obowiązują, jakie prawa przysługują osobom współpracującym. W szczególności muszą informować o mechanizmach monitoringu, kryteriach ocen, przyczynach zakończenia współpracy. Dodatkowo będą musiały zapewnić minimalne standardy ochrony, takie jak wynagrodzenie minimalne czy zasiłki chorobowe.

Zgodnie z analizą PPG wprowadzenie domniemania umowy o pracę zmniejszy liczbę "zatrudnionych" o około 40 tys. osób. To efekt dwóch mechanizmów. Po pierwsze, niższy popyt zmniejsza liczbę godzin do rozdysponowania. Po drugie, jeśli firmy musiałyby gwarantować stałe grafiki i minimalne wymiaru czasu, konsolidowałyby dostępne godziny w mniejszą liczbę etatów (np. 20 lub 40 godzin tygodniowo), ograniczając „wejścia” dla osób, które dziś pracują po kilka godzin. W takim układzie liczba aktywnych współpracujących spadłaby o 75–78 proc.

Druga strona medalu

Kilka lat temu w Polsce powstała organizacja Zentrale. To grupa osób, które chcą poprawić warunki pracy dla kurierów i dostawców działających dla aplikacji. Organizują spotkania, zabierają głos w tematach związanych z przewozami.

– Działając przez tyle lat, wykorzystując pustkę prawną platformy wytworzyły system, w którym mogą właściwie robić z pracownikami wszystko. Stworzono system partnerów flotowych – czyli gęstą sieć firm będących formalnie pośrednikami w wypłacie wynagrodzeń między platformami a pracownikami. Partnerzy flotowi są mistrzami optymalizacji kosztów pracowniczych. Osoby pracujące jako dostawcy nie tylko nie mają umów gwarantujących im jakiekolwiek prawa pracownicze, ale często nawet nie mają umów, bo dostają wynagrodzenie na podstawie umowy wynajmu. Zarządzanie pracą przez algorytm wytworzyło dla pracowników sytuację nieznośną: nie wiedzą, kto jest pracodawcą, nie wiedzą, jakie są zasady wynagradzania, bo każde zlecenie jest każdorazowo inaczej wyceniane, nie wiedzą, jakie są zasady oceny ich pracy oraz nie wiedzą, dlaczego zostali zwolnieni, bo algorytm z niczego nikomu nie musi się tłumaczyć i są pozbawieni prawa do jakiejkolwiek obrony, bo z nikim rzeczywistym nie wiąże ich jakakolwiek umowa – tłumaczy Wojtek Dereszewski z Zentrale.

Jak deklaruje, platformy często podkreślają, że taka sytuacja odpowiada pracownikom, bo dla wielu z nich najważniejsza w tej pracy jest elastyczność w grafiku pracy.

– To prawda – dla wielu jest ona ważna, ale uregulowanie stosunku pracy nie musi oznaczać likwidacji tej elastyczności. Na to wszystko nakłada się problem danych zbieranych przez platformy. Chodzi przede wszystkim o dane osobowe: aplikacje używane przez dostawców często naruszają ich prywatność, np. potrafią nagrywać treść prywatnych rozmów telefonicznych poza godzinami pracy. Ale chodzi też o przewagę rynkową, jaką mają platformy, posiadając informacje o milionach zleceń. Dzięki temu mogą manipulować rynkiem, a nawet ograniczać do niego dostęp, np. zmuszając klientów do zamawiania z restauracji należącej do platformy – dodaje Wojtek Dereszewski.

"To niebezpieczna sytuacja"

Przedstawiciel Zentrale twierdzi, że sytuacja, w której mogą działać podmioty nieobjęte jakimikolwiek regulacjami prawnymi w zakresie zatrudniania, jest bardzo niebezpieczna dla całej gospodarki.

– Można to porównać do meczu piłkarskiego, w którym jedna drużyna przestrzega reguł gry, a druga może grać, jak chce: rękoma, faulować, może nawet bić sędziego. Bo w zasadzie tak się dzieje – nie znamy przypadku, gdy jakikolwiek urząd w Polsce przeprowadził skuteczną kontrolę w którejkolwiek platformie, nie mówiąc już w ogóle o jej ukaraniu – twierdzi Wojtek Dereszewski.

Odpowiada także na argument właścicieli platform, jakim jest podwyższenie kosztów związane z przeniesieniem zatrudnionych na umowy o pracę.

– Tę narrację platformy używają wszędzie tam, gdzie następuje próba jakichkolwiek zmian – nawet tam, gdzie nie zawsze mają one charakter propracowniczy. Alternatywnie platformy grożą całkowitym wycofaniem się z danego rynku. Nigdzie to nie nastąpiło i zawsze kończy się na groźbach. Platformy po prostu są mistrzami w oszukiwaniu pracowników, państwa oraz konkurentów i szybko dostosowują się do zmian. W mieście Nowy Jork wprowadzono minimalną stawkę godzinową dla dostawców. Platformy w odwecie najpierw zablokowały możliwość dawania napiwków online dostawcom, a później wprowadziły zasadę, że czas pracy to tylko ten czas, w którym dostawca przewozi odebrane zamówienie. Według nich jako czasu pracy nie należy liczyć oczekiwania między zleceniami oraz czasu niezbędnego na dojazd po odbiór zlecenia – dodaje przedstawiciel Zentrale.

Porównuje także skalę biznesu Ubera. W 2024 r. przychody firmy przekroczyły 178 mld zł. To kwota podobna do rocznych wydatków polskiego NFZ.

– Jeśli więc firma o tak gigantycznym budżecie obawia się o swoją przyszłość tylko dlatego, że jej pracownicy zostaną legalnie zatrudnieni, to chyba warto zadać pytanie o sensowność tego modelu biznesowego. I jak to mówią doradcy finansowi – warto, by inwestorzy rozważyli „zamknięcie tej pozycji” – twierdzi ekspert.

Jak Hiszpanie wprowadzili regulacje

W 2021 r. Hiszpania jako jeden z pierwszych krajów na świecie wprowadził tzw. "Ley Rider", czyli przepisy nakazujące traktowanie osób wykonujących zlecenia dla aplikacji jako pełnoprawnych etatowych pracowników. Chodzi m.in. o stałe wynagrodzenie.

Przepisy spotkały się ze sporym oporem ze strony platform. Przykładowo, Glovo (należące do niemieckiej firmy Delivery Hero) dostało łącznie ponad 100 mln euro kar za niedostosowanie się do panujących przepisów. W 2022 r. grupa hiszpańskich badaczy podjęła się zweryfikowania, jak nowe prawo rzeczywiście wpłynęło na rynek dostaw. Owocem tej pracy jest artykuł "The times, are they changing? Examining platform companies' chameleonic labour process as a response to the Spanish Rey Rider Open Access" opublikowany w listopadzie 2024 r.

Badacze sprawdzili trzy firmy (i jeżdżące dla nich osoby): Just Eat (polskie Pyszne.pl), Uber Eats i Glovo.

Wnioski? Just Eat i Uber Eats co do zasady zastosowały się do prawa. W przypadku Just Eat powstały kontrakty, które gwarantują osobom prawa pracownicze (w tym np. do reprezentacji związków zawodowych). Firma dostarcza sprzęt i ubrania, odpowiada także za paliwo. Kontrakty umożliwiają pracę w bardziej elastycznych godzinach niż typowe 9-17. Przykładowo, Just Eat zatrudnia osoby w oparciu o kontrakty od 12 do 30 godzin tygodniowo. 12 godzin najczęściej dotyczy pracy w weekendy, 30 godzin rozłożone jest na sześć dni w tygodniu. Każdy dzień podzielony jest na dwie zmiany. Co ciekawe, Just Eat podpisało umowę z dwoma związkami zawodowymi, umożliwiając zlecanie kurierom dodatkowych godzin (maksymalnie o 35 proc. więcej niż zakontraktowane). Pracownicy mogą sami zwiększyć liczbę godzin o 20 proc. względem kontraktu. W obu modelach wynagrodzenie jest stałe.

Uber Eats nie ma "własnych pracowników", ale zatrudnia ich przez tzw. floty. Autorzy badania porównują to do franczyzy – "floty" odpowiadają za spełnianie wymogów hiszpańskiego prawa.

Hiszpańskie doświadczenia z umowami o pracę dla kurierów

Kurierzy ankietowani przez badaczy wypowiadali się dość pozytywnie na temat zmian wprowadzonych przez prawo. Przykładowo, zyskali oni możliwość uzyskania kredytów hipotecznych. Mają także gwarancję urlopu.

Krytycy przepisów twierdzili, że wprowadzenie regulacji doprowadzi do niedostosowania grafików pracy (aplikacje mogą zlecać konkretne zmiany). Zdaniem autorów w rzeczywistości jest na odwrót, mimo, że o grafiku decydują algorytmy. Pracownicy mogą prosić o zmiany w grafikach. Większość ankietowanych potwierdza, że mogą łączyć obowiązki służbowe z prywatnymi, w tym np. opieką nad dzieckiem. Na minus postrzega się rotujące dni pracujące. Badacze stwierdzili też sporą rotację wśród zatrudnionych. Przyczyny? Głównie słabe wynagrodzenia oraz konieczność sprostania wysokim wymaganiom stawianym przez aplikacje.

"Dwa czynniki potęgują negatywne doświadczenia kurierów Uber Eats. Po pierwsze, kurierzy stają w obliczu gróźb otrzymania formalnych ostrzeżeń, które mogą prowadzić do kar finansowych, a nawet zwolnienia. W rezultacie ze strachu są zmuszeni przyjmować niemal wszystkie zlecenia i podporządkowywać się poleceniom dyspozytorów flot. Po drugie, współdzielony system kontroli Uber Eats (algorytmiczna kontrola platformy połączona z kontrolą sprawowaną przez ludzi z flot) wywołuje u kurierów poczucie bezsilności i niepewności. Takie odczucia szczególnie ujawniały się w wywiadach, gdy pracownicy próbowali dochodzić odszkodowań za niesprawiedliwe decyzje lub nieopłacony czas pracy. Brak odpowiedzialności zarówno ze strony Uber Eats, jak i flot prowadzi do rozmycia odpowiedzialności, pogłębiając u kurierów poczucie depersonalizacji, niepewności i stresu" – piszą badacze.

Eksperci zwracają uwagę na trudności, jakie we wdrożeniu przepisów napotkali Hiszpanie. Przez pierwsze dwa lata obowiązywania przepisów, jedynie 5 tys. na 30 tys. osób wykonujących zlecenia miały status zatrudnionych. W sądach toczyły się także walki między niektórymi platformami a władzami. Wiązały się one z dziesiątkami milionów euro kar.

Główne wnioski

  1. Planowana implementacja tzw. dyrektywy platformowej w Polsce może znacząco zmienić model zatrudnienia kurierów i dostawców. Pociąga to za sobą konsekwencje gospodarcze dla kilku sektorów. Zgodnie ze zleconą przez Wolt analizą amerykańskiej firmy badawczej PPG wdrożenie unijnej dyrektywy może zmusić platformy cyfrowe do zatrudniania kurierów na podstawie umów o pracę. Wywoła to wzrost kosztów operacyjnych firm. To z kolei przełoży się na wyższe ceny dla klientów (9–12 proc.), spadek popytu (nawet do 15 proc.) i niższe przychody sektora gastronomicznego i handlowego. Szacunkowo do pół miliarda złotych rocznie. Zmiany mogą także skutkować ograniczeniem elastyczności zatrudnienia i zmniejszeniem liczby aktywnych dostawców o dziesiątki tysięcy.
  2. Raport PPG zawiera szczegółowe dane i modele prognostyczne, został jednak zamówiony przez interesariusza rynku. Podkreśla m.in. spadek dochodów kurierów, ograniczenie możliwości zarobkowych dla młodych i studentów, a także zagrożenie dla elastyczności pracy. Jednocześnie pominięto możliwe pozytywne skutki zatrudnienia etatowego, takie jak stabilność, ubezpieczenie zdrowotne czy urlopy.
  3. Doświadczenia z Hiszpanii pokazują, że wprowadzenie podobnych regulacji napotyka na opór i problemy praktyczne, ale też może przynieść części kurierów korzyści socjalne i prawne. Hiszpańska ustawa „Ley Rider” stanowi punkt odniesienia dla oceny skutków dyrektywy. Badania pokazują, że choć początkowo tylko niewielka część kurierów została objęta umowami o pracę, część firm (np. Just Eat) wprowadziła bardziej stabilne modele zatrudnienia z zachowaniem elastyczności. Jednak inne platformy, jak Uber Eats, budzą kontrowersje. Systemy kontrolne i nieprzejrzyste praktyki wywołują stres i niepewność wśród pracowników. Reforma zwiększyła też rotację w branży, m.in. przez wymagania i niskie zarobki. Zmiany nie są więc jednoznaczne w skutkach i zależą od sposobu wdrożenia oraz nadzoru nad firmami.