Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Świat

KE i Niemcy chcą pożyczki reparacyjnej dla Ukrainy, Europejski Bank Centralny się boi

Trzy i pół roku po inwazji Rosji Unia Europejska zmaga się z pytaniem, jak długofalowo finansować dozbrajanie Ukrainy i jej odbudowę. Z rosnącą niepewnością co do dalszego wsparcia Stanów Zjednoczonych, Komisja Europejska stawia na nową konstrukcję: tzw. pożyczkę reparacyjną. Część krajów UE i Europejski Bank Centralny boją się tknąć rosyjskie aktywa.

Liczba konfliktów zbrojnych na świecie jest największa od 1946 r. Na zdjęciu skutki rosyjskiego ataku na Charków 7 czerwca 2025 r.
Od 2022 r. UE i G7 używają kwartalnych zysków z rosyjskich aktywów (ok. 1,5 mld euro co trzy miesiące) do wspierania Ukrainy w wojnie z Rosją. Fot. Daniel Carde/Anadolu via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Na czym polega plan KE stworzenia pożyczki reparacyjnej dla Ukrainy.
  2. Kto w UE jest za a kto przeciw takiemu rozwiązaniu.
  3. Czy UE bliska jest konsensusu w sprawie pożyczki na bazie rosyjskich aktywów.

Komisja Europejska rozważa mechanizm pożyczki-reparacji, który umożliwiłby przekazanie Ukrainie dużych środków w latach 2026–2027, opierając się na zablokowanych aktywach rosyjskich bez bezpośredniego sięgania po gotówkę. Pomysł ma na celu zapełnić finansową próżnię, jeśli USA ograniczą wsparcie dla Ukrainy i swoje zaangażowanie w Europie.

Na czym polega plan

Propozycja, przedstawiona przez Ursulę von der Leyen w orędziu o stanie UE, zakłada wykorzystanie ok. 170-185 mld euro rosyjskich aktywów zamrożonych w UE, głównie w belgijskiej izbie rozliczeniowej Euroclear.

Nie chodzi jednak o ich konfiskatę, lecz o „substytucję”: aktywa zostałyby przeniesione do specjalnego wehikułu finansowego (SPV) w zamian za obligacje zerokuponowe Komisji Europejskiej. Z nich udzielano by Ukrainie pożyczek w latach 2026-2027. Kijów spłaciłby je tylko wtedy, gdy Rosja zapłaci reparacje wojenne.

Szacunki odnośnie kwoty aktywów wahają się między 140 mld euro (wg kanclerza Niemiec Friedricha Merza), a nawet 170 mld euro (wg KE). Pomysł popiera część największych stolic UE oraz od dawna kraje Bałtyckie, a także wielu ekspertów, bo pozwala obejść konieczność jednomyślności w UE i blokady takich państw jak Węgry czy Słowacja.

Projekt KE to próba obejścia słabych punktów dotychczasowych mechanizmów. Jednak stoi przed nią wiele testów: prawne precedensy, negatywna opinia EBC oraz opór Belgii i Francji. Jeśli Bruksela zdobędzie „koalicję chętnych” do tego projektu, może to być nowy etap europejskiego finansowania wojny i odbudowy Ukrainy.

Dlaczego przejęcie rosyjskich aktywów budzi emocje

Belgia (siedziba Euroclear) obawia się, że ryzyko prawne i finansowe spadnie na ich kraj. Premier Bart De Wever ostrzegł, że jego kraj nie zaakceptuje „zabrania pieniędzy Putina i pozostawienia ryzyka Belgii”.

Europejski Bank Centralny bije na alarm. Szefowa EBC Christine Lagarde ostrzegła, że złamanie zasady immunitetu aktywów państwowych mogłoby podważyć status euro jako waluty rezerwowej i skłonić kraje trzecie do wycofania rezerw z Europy. Jak podają nieoficjalnie źródła, plan KE nie został z nią skonsultowany. Jakie jest ryzyko polityczne? Aby wehikuł działał, potrzebna jest „koalicja chętnych” państw gotowych udzielić gwarancji. W wielu stolicach będzie to wymagało zgody parlamentów, co w dobie rosnących deficytów budżetowych może być politycznie kosztowne.

Skala zamrożonych rosyjskich aktywów

Kraje G7 i UE łącznie blokują setki miliardów dolarów i euro aktywów rosyjskich. Różne szacunki podają od 170 do 300 mld euro.

ECB ostrzega (i powtarza to od miesięcy), że precedens użycia państwowych rezerw wbrew immunitetowi może skłonić państwa trzecie do dywersyfikacji rezerw poza euro. Miałoby to długoterminowe konsekwencje dla kosztu długu i płynności rynków europejskich. To nie czysto akademicki argument – to kwestia zaufania międzynarodowego.

Mechanizm, który ma ominąć wymóg jednomyślności (np. przez kwalifikowaną większość lub „koalicję chętnych”), będzie testem politycznego zaufania i solidarności. Wcześniej brak jedności UE pokazał spór o fundusz 50 mld w 2024 r. Viktor Orbán i inni skutecznie blokują decyzje KE.

Z drugiej strony od 2022 r. UE i G7 używają już kwartalnych zysków z rosyjskich aktywów (ok. 1,5 mld euro co trzy miesiące) do wspierania Ukrainy. Belgia pobiera też ponad 1 mld euro rocznie z podatków od Euroclear, przeznaczając część na obronność i pomoc Kijowowi.

Proponowana pożyczka reparacyjna KE opierałaby się na artykule 31(2) Traktatu o Unii Europejskiej. Mówi on, że rada może stanowić „większością kwalifikowaną” w przypadku decyzji dotyczących „strategicznych interesów i celów” UE.

Uchylenie wymogu jednomyślności pozwoliłoby uniknąć potencjalnego weta ze strony Węgier.

Urzędnicy UE ostrzegli, że różnice zdań w sprawie pożyczki reparacyjnej prawdopodobnie nie zostaną rozstrzygnięte na środowym spotkaniu. Będą zapewne rozstrzygane na szczycie Rady Europejskiej 23 i 24 października.

Kanclerz Merz się radykalizuje

Najbardziej spektakularnym zwrotem stanowiska w kwestii aktywów rosyjskich był apel kanclerza Niemiec Friedricha Merza w dzienniku „FT”. Po raz pierwszy opowiedział się on za wykorzystaniem zamrożonych rosyjskich aktywów, aby wesprzeć Ukrainę. Do tej pory Berlin sprzeciwiał się takim działaniom.

Zgodnie z propozycją Merza pożyczka dla Ukrainy byłaby początkowo gwarantowana przez państwa członkowskie. Następnie byłaby wspierana długoterminowym budżetem UE od 2028 r. "Potrzebujemy nowego impulsu, aby zmienić kalkulacje Rosji" – napisał Merz w "FT". 

Dodał, że nadszedł czas, aby zastosować skuteczną dźwignię, która przełamie cyniczną grę prezydenta Rosji o zyskanie czasu i zmusi go do negocjacji. Płatności byłyby przekazywane Kijowowi w transzach. Decyzje dotyczące zakupu broni musiałyby być podejmowane wspólnie przez Ukrainę i państwa UE.

– Nie jesteśmy w stanie wojny, ale już nie jesteśmy w stanie pokoju z Rosją – powiedział niemiecki kanclerz na spotkaniu z mediami stwierdził.

Stawka gry

Dyskusja nad pożyczką reperacyjną dla Ukrainy ma ruszyć na nieformalnym szczycie w Kopenhadze (1 października), z udziałem prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. W tle pozostaje pytanie strategiczne: czy UE zdoła przekształcić zamrożone aktywa w realny mechanizm długoterminowego wsparcia Ukrainy? Czy też podziały wewnętrzne — i obawy o przyszłość euro — pogrzebią projekt, zanim nabierze kształtów.

To test dla europejskiej jedności i odwagi instytucji. Pożyczka reparacyjna mogłaby stać się przełomem – lub nowym przykładem na to, że Bruksela potrafi wymyślać wielkie plany, które grzęzną w politycznym i prawnym labiryncie.

Główne wnioski

  1. Z dostępnych informacji wiemy, że KE zakłada wykorzystanie ok. 170-185 mld euro rosyjskich aktywów zamrożonych w UE, głównie w belgijskiej izbie rozliczeniowej Euroclear. Nie chodzi jednak o ich konfiskatę, lecz o „substytucję”: aktywa zostałyby przeniesione do specjalnego wehikułu finansowego (SPV) w zamian za obligacje zerokuponowe Komisji Europejskiej. Z nich udzielano by Ukrainie pożyczek w latach 2026-2027. Kijów spłaciłby je tylko wtedy, gdy Rosja zapłaci reparacje wojenne.
  2. Pomysł KE popiera część największych stolic UE, w tym przede wszystkim Berlin oraz od dawna- kraje Bałtyckie, a także wielu ekspertów. Sceptyczne pozostają Francja i Belgia oraz Europejski Bank Centralny.
  3.  Urzędnicy UE ostrzegli, że różnice zdań pomiędzy liderami UE w sprawie pożyczki reparacyjnej prawdopodobnie nie zostaną rozstrzygnięte na środowym spotkaniu, a raczej na szczycie Rady Europejskiej 23 i 24 października.