Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Hiszpanie kuszą Polskę okrętami S-80 Plus. Zaawansowana technologia czy ryzykowny eksperyment?

Okręty podwodne S-80 Plus mają imponować technologią i nowoczesnym napędem AIP, który pozwala dłużej pozostawać w zanurzeniu. Jednak eksperci ostrzegają: system nie był jeszcze testowany w realnych warunkach, a hiszpański program budowy od lat boryka się z opóźnieniami i wysokimi kosztami. Czy Polska powinna zaufać tej ofercie?

Ceremonia chrztu okrętu podwodnego "Narcisio Monturiol", produkowanego przez koncern Navantia
Ceremonia nadania imienia hiszpańskiemu okrętowi podwodnemu S-82. Tego rodzaju jednostki, Hiszpanie oferują Polsce w ramach programu "Orka". Fot. Navantia

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaka jest hiszpańska propozycja dla Polski w ramach programu „Orka”, zakładającego pozyskanie nowych okrętów podwodnych.
  2. Jakie są możliwości Hiszpanów w zakresie zdolności podwodnych.
  3. Co Polska mogłaby zyskać, decydując się na wybór okrętów produkcji hiszpańskiej.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Okręty typu S-80 Plus są oferowane Polsce w ramach programu „Orka”. Jednostka ochrzczona w piątek otrzymała imię „Narciso Monturiol” – to druga z czterech planowanych jednostek. Trzeci okręt, który powstaje obecnie w stoczni w Cartagenie, mógłby – jak przekonywali Hiszpanie – trafić do Marynarki Wojennej RP. Na zaproszenie producenta, firmy Navantia, mogliśmy wziąć udział w ceremonii.

Hiszpanie nie są nowicjuszami w przetargach dla polskich sił zbrojnych. Kilka lat temu uczestniczyli w programie „Miecznik”, oferując fregaty F-105. Dziś ponownie czekają na rozstrzygnięcie – tym razem w postępowaniu dotyczącym „Orki”.

A decyzja jest potrzebna jak najszybciej. Polska dysponuje obecnie tylko jednym okrętem podwodnym – leciwym i coraz bardziej awaryjnym ORP Orzeł produkcji rosyjskiej. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz wielokrotnie podkreślał, że pozyskanie nowych jednostek to „sprawa honoru”. Czy więc na Święto Marynarki Wojennej (28 listopada) usłyszymy wreszcie konkretne deklaracje?

Cartagena – miasto okrętów podwodnych

Hiszpanie budują swoje okręty podwodne właśnie w Cartagenie, mieście położonym na południu kraju, gdzie znajduje się jedna z głównych stoczni koncernu Navantia – producenta zarówno okrętów podwodnych, jak i nawodnych. Nieprzypadkowo okręt podwodny widnieje nawet w herbie lokalnej drużyny piłkarskiej.

Kilka lat temu Hiszpanie oferowali Polsce swoje fregaty. Dziś chcą przekonać nas do S-80 Plus – jednostek, które mają być nowoczesnym i w pełni interoperacyjnym rozwiązaniem w ramach programu „Orka”. Co potrafią te okręty i jakie korzyści mogłyby przynieść Polsce?

"Narciso Monturiol" w stoczni
„Narciso Monturiol” w stoczni, przygotowany do ceremonii nadania imienia. Fot. Łukasz Maziewski/XYZ

Okręty S-80 Plus to jednostki imponujące rozmiarem – jedne z największych na świecie w swojej klasie. Mają ponad 80 m długości i wyporność całkowitą sięgającą niemal 3 tys. ton. Dla porównania, nasz „Orzeł” mierzy nieco ponad 72 m. I tu pojawia się pierwszy problem. Choć hiszpańska propozycja jest interesująca, ma również swoje ograniczenia.

Mówiąc obrazowo – każdy dodatkowy metr długości i każda tona wyporności to większe wyzwanie w utrzymaniu skrytości, czyli kluczowej cechy okrętu podwodnego. W warunkach Bałtyku – płytkiego morza o złożonych warunkach hydrograficznych – ma to ogromne znaczenie. Tym bardziej że Rosjanie mają Bałtyk doskonale zmapowany. Znają jego dno, uskoki i prądy jak własną kieszeń. Wiedzą, gdzie można się ukryć, a gdzie operowanie jest ryzykowne.

To właśnie największa wada S-80 – jego rozmiar. Paradoksalnie jednak, jest to również jego zaleta. Okręty tej klasy budowano z myślą o Hiszpanii, która działa na wodach oceanicznych. To jednostki stworzone do długich misji i operacji na otwartym morzu, a nie w specyficznych, klaustrofobicznych warunkach Morza Bałtyckiego.

Mimo to S-80 Plus to konstrukcja nowoczesna i zaawansowana technologicznie. Zastosowane rozwiązania pozwoliły znacząco ograniczyć wymaganą liczebność załogi – zaledwie 32 osoby, podczas gdy załoga „Orła” liczy około 60 marynarzy. Hiszpanie podkreślają, że mniejszy skład to efekt automatyzacji systemów oraz ergonomicznego projektu wnętrza.

Najważniejszym jednak atutem jest zastosowanie napędu AIP (Air Independent Propulsion) – technologii, której Polska od lat poszukuje w nowych okrętach. System ten umożliwia długotrwałe przebywanie pod wodą bez konieczności wynurzania się po tlen, co znacząco zwiększa autonomię i zdolność do działań skrytych.

Hiszpański patent. Jak alkoholem i tlenem napędzić okręt podwodny?

AIP to skrót od Air Independent Propulsion – napędu niezależnego od powietrza, który stanowi dziś niezbędny element nowoczesnych okrętów podwodnych. W największym uproszczeniu system ten pozwala jednostce pozostawać w zanurzeniu przez długi czas, bez konieczności wynurzania się po tlen. Dzięki temu okręt może robić to, do czego został stworzony – skrycie obserwować świat nad i pod powierzchnią wody.

Istnieje kilka typów napędów AIP. Hiszpanie opracowali własne, autorskie rozwiązanie – przy współpracy z Amerykanami, choć sam pomysł i konstrukcja są dziełem hiszpańskiej myśli technicznej.

Podczas gdy niemiecki system (zastosowany m.in. w U 212CD, budowanym wspólnie z Norwegią i również oferowanym Polsce) bazuje na zasilaniu tlenem i wodorem, Hiszpanie obrali inną drogę. Ich AIP wykorzystuje bioetanol, z którego wodór produkowany jest bezpośrednio na pokładzie – w specjalnym urządzeniu zwanym rektyfikatorem.

Nie wchodząc w szczegóły chemiczne, można to opisać prościej: z alkoholu i tlenu wytwarzany jest wodór, który następnie napędza cały system. Rozwiązanie to ma swoje wyraźne zalety. Wodór jest gazem niestabilnym i wybuchowym, a jego przechowywanie na pokładzie okrętu stanowi istotne zagrożenie. Dzięki hiszpańskiemu patentowi nie ma potrzeby magazynowania wodoru, gdyż powstaje on w procesie na bieżąco.

To oznacza również, że okręt nie wymaga tankowania wodoru w bazie. Wystarczy uzupełnić zapas bioetanolu – a reszta reakcji chemicznych zachodzi już podczas rejsu. Oczywiście, jednostki wyposażone są również w klasyczny napęd elektryczny, który współpracuje z systemem AIP.

Paradoksalnie jednak, AIP to drugi z głównych problemów okrętów S-80 Plus. Pierwsze dwie jednostki – „Isaac Peral” i „Narciso Monturiol”nie mają jeszcze zainstalowanego napędu AIP. Dopiero kolejne okręty z serii, „Cosme García” i „Mateo García de los Reyes”, zostaną wyposażone w ten system.

Z punktu widzenia Polski ma to istotne znaczenie. Gdybyśmy zdecydowali się na ofertę hiszpańską, otrzymalibyśmy już jednostki z docelowym napędem AIP – a więc w pełni zdolne do długotrwałych, skrytych operacji w ramach programu „Orka”.

"Isaac Peral" (S-81, pierwszy z serii okrętów typu S-80 Plus) wychodzi z bazy w Cartagenie
Okręt podwodny "Isaac Peral" (S-81, pierwszy z serii okrętów typu S-80 Plus) wychodzi z bazy w Cartagenie. Fot. Łukasz Maziewski/XYZ

S-80 w pigułce. Hiszpańskie okręty od strony technicznej

Przyjrzyjmy się teraz konstrukcji okrętu S-80 Plus w nieco bardziej technicznym ujęciu. Jednostka składa się z pięciu sekcji – od rufy po dziób. W drugiej i trzeciej sekcji (licząc od rufy) znajdują się systemy napędowe, natomiast moduł AIP umieszczono – jak tłumaczyli pracownicy Navantii – właśnie w sekcji trzeciej. Sekcja czwarta stanowi serce okrętu – to tam znajdują się systemy kierowania, dowodzenia i kontroli misji.

Systemy sterowania i dowodzenia okrętem w centrum szkolenia symulatorowego w bazie w Cartagenie. U góry po prawej widoczne m.in. dźwignie zrzutu balastu. Fot. Łukasz Maziewski/XYZ

Okręty typu S-80 wyposażono w sześć wyrzutni torped kalibru 533 mm – to ich podstawowe uzbrojenie. W przyszłości jednostki mają zyskać zdolność do odpalania pocisków przeciwokrętowych (np. JSM – Joint Strike Missile, takich samych jak w polskiej Morskiej Jednostce Rakietowej) oraz pocisków samosterujących typu woda–ziemia. Zastosowano w nich także amerykańskie systemy sonarowe firmy Lockheed Martin, które zapewniają wysoką skuteczność wykrywania i śledzenia celów.

Co ciekawe, możliwość przenoszenia pocisków samosterujących była swego czasu jednym z kluczowych wymogów programu „Orka”. Czy nadal pozostaje aktualna – nie wiadomo. Szczegóły postępowania są objęte tajemnicą, momentami do granic absurdu.

Wielu oferentów dla polskiej „Orki”

Z propozycją rozwiązania typu „okręt + rakiety” wystąpili Francuzi z Naval Group. Podczas rozmów prowadzonych w czasie ubiegło- i tegorocznego Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach przedstawiciele koncernu przedstawiali ofertę obejmującą nie tylko dostawę jednostek, lecz także transfer technologii oraz szerokie możliwości w zakresie MRO (Maintenance, Repair, Overhaul) – czyli obsługi, napraw i serwisowania okrętów w Polsce.

Francuzi wciąż starają się przekonać stronę polską wizją szerokiego zaangażowania przemysłowego. Zakłada ono udział krajowych firm w procesie budowy, integracji systemów i utrzymania jednostek w cyklu życia. To propozycja ambitna i atrakcyjna, szczególnie dla sektora zbrojeniowego w Polsce.

Problem w tym, że oferowany przez Naval Group okręt typu Scorpène – mimo wielu zalet – nie posiada napędu AIP. A dla Marynarki Wojennej RP, która potrzebuje okrętów zdolnych do długotrwałego, skrytego działania w zanurzeniu, brak tego systemu stanowi poważne ograniczenie operacyjne.

Koreańczycy oferują nam wciąż KSS-III Batch 2. Do propozycji dołączono również jedną z koreańskich fregat.

Taką ofertę przedstawiono polskiemu rządowi – mówi w rozmowie z XYZ kmdr Tomasz Sadowski, doradzający stronie koreańskiej.

Okręt bez wątpienia ciekawy, choć pytanie brzmi: czy w odpowiednim dla Polski kształcie?

Można więc powiedzieć, że hiszpańska oferta jest interesująca, ale niepozbawiona ryzyk. Nie da się uciec od faktu, że w ramach programu S-80 Hiszpanie zaliczyli poważny poślizg – sięgający dobrze ponad dekadę.

Formalnie budowę jednostki S-82 rozpoczęto jeszcze przed 2010 r., a błędy konstrukcyjne pierwszego okrętu, „Isaac Peral”, znacząco wydłużyły prace nad „Narciso Monturiolem”.

Znaczenie ma też odległość geograficzna – Hiszpania jest od Polski po prostu daleko. To utrudnia kwestie dostępności części zamiennych, serwisowania, szkoleń załóg, czy potencjalnej integracji z pociskami samosterującymi – jeśli rzeczywiście nadal są one częścią wymagań programu „Orka”. Nie bez znaczenia pozostaje również cena jednostkowa, która może sięgać nawet 1,5 mld zł za sztukę.

Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, polscy decydenci – a właściwie politycy, bo to oni ostatecznie podejmą decyzję, co samo w sobie jest sytuacją co najmniej dyskusyjną – staną przed trudnym wyborem. Można – a nawet trzeba – stawiać pytania o zasadność poszczególnych opcji. Ale żeby móc mieć wątpliwości, najpierw trzeba dokonać wyboru.

Nieoficjalnie wiadomo, że „coś” ma się wyjaśnić podczas Święta Marynarki Wojennej. Być może wtedy poznamy partnera, od którego Polska nabędzie następców ORP „Orzeł”. Na razie jednak pozostaje nam czekać. A w czekaniu – jak mawiają sami marynarze – Marynarka Wojenna nie ma sobie równych.

A zegar tyka.

Zdaniem eksperta

Komandor Tomasz Witkiewicz: Wybór oferty powinno implikować to, do czego potrzebujemy okrętów podwodnych

Okręt podwodny jest nam potrzebny przede wszystkim w czasie wojny. Do działań na wschodnim Bałtyku – do rozpoznania, niszczenia celów na i pod wodą, a także do wysadzania grup specjalnych. Dlatego zanim zapadnie decyzja, warto jasno określić, czego tak naprawdę potrzebujemy.

W czasie pokoju taki okręt będzie służył przede wszystkim do skrytego operowania na całym Bałtyku – prowadzenia nasłuchu, monitorowania infrastruktury krytycznej, a także wspierania działań fregat, które mają pełnić funkcję parasola przeciwlotniczego Polski. To właśnie one będą jednym z pierwszych celów rosyjskiego ataku – od strony morza i spod wody. Pokazują to zresztą doświadczenia wojny w Ukrainie.
 
Inny teatr działań mają Hiszpanie, których okręty przeznaczone są do monitorowania północnego Atlantyku. Tam kluczowe są autonomiczność, zasięg i sensory, a operowanie odbywa się w warunkach znacznie większej głębi. Taki okręt może częściej wychodzić na chrapy (czyli pobierać powietrze z powierzchni), a nad akwenem dominuje NATO, zapewniając osłonę powietrzną.
 
Bałtyk jest jednak zupełnie inny. To morze płytkie, gęsto obserwowane i w dużej części kontrolowane przez przeciwnika. Tu liczy się czas reakcji, cichość, skrytość i autonomiczność operacyjna. Okręt musi działać w środowisku nieprzyjaznym i ograniczonym przestrzennie.

Wyobraźmy sobie więc polski okręt, który wypływa z portu, dociera do rejonu operacyjnego, uruchamia napęd AIP i przez dwa tygodnie prowadzi patrol w zanurzeniu. Po tym wraca, uzupełnia zapasy, wymienia załogę i znów wychodzi w morze.

Po co więc kupować okręty, które w cenie bazowej nie mają AIP, jeśli ktoś oferuje nam okręty już wyposażone w AIP? Okręt włoski kosztowałby np. ok 800 mln euro za sztukę. Okręty niemieckie to już rząd wielkości 1,5 mld euro za sztukę.  Opcja francuska i hiszpańska to od ok. 1 do 1,5 mld za sztukę. Szwedzi mogliby zaoferować swoje rozwiązanie zaoferowaliby za miliard i mniej. Przy czym Włosi oferują jednostkę z kadłubem ze stali amagnetycznej, gdzie pociski mogą być odpalane z wyrzutni torpedowych. 

Pamiętajmy, że hiszpański okręt jest po prostu duży. Ma o 10–11 metrów więcej, niż pierwotnie zakładano, a to zmienia wiele uwarunkowań technicznych i operacyjnych. To dobry okręt oceaniczny, przystosowany do działań na Atlantyku – zapewnia większy komfort załodze i dłuższą autonomiczność.

Zastosowane w nim rozwiązanie w zakresie napędu AIP jest unikatowe, lecz wciąż niesprawdzone w realnych działaniach bojowych. Trzeba też pamiętać, że Hiszpanie nie będą operować na Bałtyku, podobnie jak polskie okręty nie będą działały na ich akwenach – to zupełnie różne teatry działań, wymagające odmiennych konstrukcji.

Do tego dochodzą problemy konstrukcyjne, które w przeszłości doprowadziły do poważnych opóźnień programu S-80, a także kwestie dostępności części zamiennych i serwisowania.

Nie bez znaczenia pozostaje pytanie o autonomiczność Hiszpanów w budowie własnych okrętów podwodnych. Choć S-80 to nowoczesna jednostka, jest ona głęboką modyfikacją francuskiego Scorpène’a, a nie w pełni autorskim projektem.

Główne wnioski

  1. Hiszpanie oferują Polsce okręty typu S-80 Plus. Można mieć jednak wątpliwości, czy są to jednostki w pełni odpowiadające potrzebom i warunkom operacyjnym Marynarki Wojennej RP.
  2. Podczas budowy okrętów Hiszpanie napotkali poważne problemy techniczne, które znacząco opóźniły realizację programu S-80. Z kolei ich napęd niezależny od powietrza (AIP), choć innowacyjny, budzi zastrzeżenia ekspertów – to rozwiązanie nowatorskie, ale wciąż niesprawdzone w warunkach operacyjnych.
  3. Minusem hiszpańskiej oferty pozostaje również cena – wysoka, nawet jak na światowe standardy w tej klasie okrętów.