Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Z dużej rekonstrukcji mały deszcz. Czy obietnica odchudzenia rządu została zrealizowana, i który koalicjant zyskał, a który stracił

Latem tego roku premier Donald Tusk zapowiedział nowe otwarcie rządu. Zaczął od rekonstrukcji gabinetu, w ramach której posadę straciło kilkoro ministrów. To miał być dopiero początek, w kolejnym etapie zmniejszona miała być liczba wiceministrów. Czy polski rząd z największego w Europie może jeszcze stać się tym najmniejszym? Sprawdziliśmy, kto stracił, a kto zyskał na rekonstrukcji.

Na zdjęciu znajdują się przewodniczący partii koalicji rządowej - Włodzimierz Czarzasty, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz.
Letnia rekonstrukcja nie spowodowała dużych zmian w gabinecie Donalda Tuska. Wśród partnerów koalicyjnych wciąż nie ma porozumienia w sprawie dalszych ustępstw dotyczących podziału stanowisk wiceministerialnych. Fot. PAP/Rafał Guz

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak zmieniła się liczba ministrów i wiceministrów od początków koalicji 15 października.
  2. Która partia straciła na liczbie stanowisk ministerialnych, a kto zachował dotychczasowe stanowiska.
  3. Dlaczego zdaniem eksperta rekonstrukcja gabinetu tak mocno się opóźnia.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

We wtorek w Sejmie Szymon Hołownia wyraził nadzieję co do przyspieszenia procesu rekonstrukcji. „Mam wrażenie, że ten proces trochę zabuksował” – mówił marszałek Sejmu. Jaki jest dotychczasowy rezultat szumnych zapowiedzi Donalda Tuska dotyczących odchudzenia gabinetu? I czy koalicjanci mają interes w oddawaniu zajmowanych stanowisk?

Duże zapowiedzi...

W lipcu 2025 roku najgłośniejszym politycznym wydarzeniem po stronie koalicyjnej miała być rekonstrukcja rządu Donalda Tuska. Dla koalicji miała stać się początkiem kontrofensywy po przegranych przez koalicję wyborach prezydenckich. Premier zapowiadał odchudzenie rządu z największego pod względem liczby członków w Unii Europejskiej do najmniejszego z nich. Zarazem w zamierzeniach premiera miało to służyć usprawnieniu rządzenia.

Minionego lata rzeczywiście doszło do kilku zmian na poziomach ministerialnym. Kilkoro ministrów pożegnało się z rządem, część resortów zlikwidowano lub połączono w większe ministerstwa. Letnia rekonstrukcja miała być jednak dopiero pierwszym etapem większej zmiany, która docelowo ma objąć również wiceministrów we wszystkich resortach.

Zmiany na poziomie wiceministrów nie zostały jednak jeszcze w całości dokonane. Część wiceministrów związana z Polską 2050 odeszła już ze stanowisk, np. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz z Ministerstwa Sprawiedliwości czy Joanna Mucha z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Podobnych ruchów nie widać jednak wśród pozostałych koalicjantów.

Jednak pierwszą jaskółką zwiastującą kolejne ruchy może być środowe odejście Magdaleny Krok, sekretarz stanu z Ministerstwa Finansów. Pełniła ona także funkcję wiceszefowej Krajowej Administracji Skarbowej. Formalnie była bezpartyjna, choć na stanowisko była rekomendowana przez Polskie Stronnictwo Ludowe. I według naszych nieoficjalnych informacji teraz to PSL wytypował ją do utraty stanowiska w ramach realizowania obietnicy zmniejszenia liczby członków w rządzie.

...kosmetyczne efekty

Mimo że od letniej rekonstrukcji minęły już niemal trzy miesiące, to trudno mówić o znaczących zmianach w składzie i rozmiarze rządu. Widać to zwłaszcza w zestawieniach liczby ministrów i wiceministrów w gabinecie Donalda Tuska.

Porównaliśmy skład rządu ze stycznia 2024 roku do obecnego stanu z października 2025 roku.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Z analizy wykresów jasno wynika, że zmniejszona liczba konstytucyjnych ministerstw nie wpłynęła na zmniejszenie składu rządu. W ciągu ponad półtora roku liczba wiceministrów per saldo uległa zwiększeniu – nawet po uwzględnieniu niedawnych dymisji polityków Polski 2050.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Rekonstrukcja jednak wpłynęła na uszczuplenie członków rządu związanych z Koalicją Obywatelską. Choć KO pozostaje bezwzględnie najsilniejszą formacją rządową, to liczba konstytucyjnych ministrów z KO znacząco się zmniejszyła - nawet po uwzględnieniu stanowisk sekretarzy i podsekretarzy stanu.

Z analizy wykresów wynika również, że rząd w ciągu ostatnich 18 miesięcy rozrósł się na tyle, że nawet po letniej rekonstrukcji w jego strukturach pracuje więcej osób niż na początku funkcjonowania. Być może dopiero jesienne dokończenie rekonstrukcji spowoduje wypełnienie obietnic premiera o realnym uszczupleniu gabinetu.

Co interesujące, część polityków KO zastąpili ministrowie bezpartyjni -  jak Waldemar Żurek (minister sprawiedliwości) czy Jolanta Sobierańska-Grenda (minister zdrowia), którzy zastąpili kolejno Adama Bodnara i Izabelę Leszczynę. W Ministerstwie Zdrowia zarówno obecna ministra, jak i jej zastępcy, są w całości spoza klucza partyjnego.

Brak wiary w zwycięstwo przyczyną opieszałości

Zdaniem dr Mateusza Zaremby, politologa z warszawskiej SWPS, przedłużające się negocjacje mogą mieć źródło w fakcie, że koalicja rządowa straciła wiarę w szansę na reelekcję w 2027 roku.

Zdaniem eksperta

"Aparat partyjny przestaje wierzyć w reelekcję"

Co pana zdaniem powoduje tak duże opóźnienie w zakończeniu rekonstrukcji rządu?
 
Myślę, że brak możliwości do dogadania się koalicjantów plus opór aparatu partyjnego. Chodzi przecież o stanowiska na ważnym poziomie.
Jest to jednak wiedza pilnie strzeżona. Chodzi o to, żeby ta bardzo partykularna kuchnia polityki nie wyszła do opinii publicznej. Któryś z aparatów partyjnych się przeciwstawia, a to wymagałoby solidnego wytłumaczenia współtowarzyszom partyjnym, że to dla dobra partii, a tak naprawdę - dla ich dobra.
 
Jest taka teoria rozliczalności, charakterystyczna dla systemów postkomunistycznych, w której ogólny kryzys powodował, że każda partia rządziła tylko jeden cykl. Ludzie byli tak rozczarowani sytuacją w kraju, że każdy rząd obarczano wszystkimi nieszczęściami. Rządzili od wyborów do wyborów i często znikali, nawet instytucjonalnie. Jedną z konsekwencji jest to, że aparat partyjny przestaje wierzyć w reelekcję. Wówczas inaczej dokonuje strategii funkcjonowania w ramach układu politycznego, czyli korzysta najmocniej, jak się da. Moim zdaniem to się niestety dzieje w tej koalicji - aparat partyjny przestał wierzyć w reelekcję.
 Wiedzą, że pakiet stanowisk dla opozycji jest dużo mniejszy.  Moim zdaniem brakuje więc tutaj woli politycznej do solidnej zmiany.
 
Czy wierzy pan, że partnerzy koalicyjni mogą się jakoś między sobą dogadać? A zarazem - czy tak zajęci sobą są w ogóle w stanie przekonać do siebie ponownie opinię publiczną?
 
Wydaje mi się, że w najcięższej sytuacji jest Polska 2050. To młoda partia. PSL, mimo wszystko, ma pewien dorobek i nie najgorzej ocenianego ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza. On jednak brał na siebie odpowiedzialność. W trudnych dla rządu sytuacjach wychodził i tłumaczył, np. jak spadły te drony. Stawał się twarzą trudnej sytuacji. Lewica też jest dość mało wiarygodna, ale Krzysztof Gawkowski również jest nie najgorszym ministrem. Natomiast sprawa KPO, której twarzą była Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, powoduje, że te osoby z Polski 2050 są trochę gorzej postrzegane.

Marszałek Szymon Hołownia także zachowuje się, jakby nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Za to reszta jego towarzyszy jest albo nierozpoznawalna, albo nie ma za sobą spektakularnych sukcesów.

Główne wnioski

  1. Letnia rekonstrukcja rządu przyniosła co najwyżej kosmetyczne efekty. W porównaniu do pierwszego miesiąca działalności rządu, liczba wiceministrów jest wciąż wyższa niż w styczniu 2024 roku, nawet po kilku odejściach wiceministrów z Polski 2050.
  2. Z grona ministerialnego najwięcej ministrów straciła Koalicja Obywatelska. Swój stan posiadania obroniła Polska 2050 i PSL. Wzrosła za to liczba ministrów bez legitymacji partyjnej.
  3. Zdaniem dr Mateusza Zaremby z SWPS koalicjanci przeczuwają, że to może być ich ostatnia kadencja. W efekcie zmiany w gronach wiceministrów opóźniają się, ponieważ nie jest to w interesie słabnących na sile członków koalicji rządowej. Ekspert dodaje także, że w najtrudniejszej sytuacji jest Polska 2050.