Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Technologia

Sektor kosmiczny o opóźnieniach w finansowaniu. A w tle decyzje o kolejnej składce do ESA

Polskie firmy kosmiczne coraz śmielej wchodzą na europejny rynek technologii, ale ich rozwój zależy od sprawności krajowej administracji. Zbliżająca się Rada Ministerialna ESA zadecyduje, jaką składkę Polska przeznaczy na programy kosmiczne w najbliższych latach. Tymczasem biurokratyczne rotacje i opóźnienia w podpisywaniu dokumentów sprawiają, że krajowe przedsiębiorstwa tracą szanse na udział w lukratywnych projektach i międzynarodowych konsorcjach.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna,
Polskie aspiracje w zakresie rozwoju technologii kosmicznych są duże. Wzrost branży wciąż zależny jest jednak od publicznego finansowania, publicznych kontraktów i otwartego dialogu z rządem. Fot. Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaka jest kondycja polskiego sektora kosmicznego i jaki wpływ ma członkostwo kraju w Europejskiej Agencji Kosmicznej.
  2. Dlaczego opóźnienia formalne w przepływie finansowania dla firm, jakie pojawiły się po stronie polskiej administracji publicznej, osłabiają ich konkurencyjność na międzynarodowym rynku.
  3. Z jakiego powodu potrzebny jest otwarty dialog rządu z przedstawicielami krajowego sektora kosmicznego.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

W listopadzie 2025 r. zbierze się Rada Ministerialna Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Podczas jej obrad zapadnie decyzja o wysokości polskiej składki na programy opcjonalne. To dobrowolna część finansowania, obok obowiązkowej składki wyliczanej w odniesieniu do PKB, która w dużej mierze wraca do krajowej gospodarki w postaci kontraktów dla polskich firm i instytucji badawczych. Od tej decyzji zależy nie tylko kondycja rodzimego sektora kosmicznego, ale również tempo rozwoju technologicznego i pozycja Polski w europejskim ekosystemie kosmicznym.

Branża oczekuje zwiększenia lub co najmniej utrzymania dotychczasowego pułapu finansowania. Liczy też na wybór programów, które będą odpowiadać realnym potrzebom gospodarczym i technologicznym. W tym punkcie rodzi się pytanie: kto powinien te potrzeby określić – firmy czy państwo?

Myśląc o kolejnej perspektywie finansowania, odnieść trzeba się także do aktualnej. A jak się okazuje, w ostatnich latach pojawiło się kilka problemów, które spowalniają lub blokują wydatkowanie pieniędzy, a tym samym realizację projektów przez firmy. Mowa m.in. o kilkukrotnych zmianach personalnych w polskiej delegacji do ESA oraz opóźnieniach w podpisywaniu listów poparcia.

Kto w Polsce określa politykę kosmiczną?

W teorii istnieją dwie ścieżki prowadzenia polityki kosmicznej. Wysokość i przeznaczenie polskiej składki do ESA może być definiowane przez państwo – z uwzględnieniem perspektyw rozwoju gospodarki i bezpieczeństwa kraju – lub przez firmy, które najlepiej znają swoje możliwości technologiczne i produkcyjne.

– W praktyce nie realizujemy w pełni żadnego z tych scenariuszy. Pozytywnym wyjątkiem wydaje się być program Resilience from Space (RFS), mający na celu zwiększenie bezpieczeństwa w kosmosie. Z jednej strony administracja publiczna rzadko komunikuje sektorowi swoją długofalową wizję. Z drugiej – firmy dążą do pozyskania jak największych środków, nie zawsze adekwatnych do ich bieżących możliwości wdrożeniowych. Polski rynek kosmiczny stopniowo się umacnia. Dlatego wzrost składki do ESA powinien następować w sposób organiczny – na poziomie 10–20 proc. w kolejnych trzyletnich okresach finansowania – mówi Paweł Pacek, dyrektor Departamentu Nowych Technologii w Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), członek zarządu Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

W jego opinii to przede wszystkim państwo powinno nakreślać kierunki rozwoju sektora kosmicznego. Na świecie administracja publiczna jest głównym odbiorcą technologii kosmicznych, podczas gdy kontrakty komercyjne stanowią zwykle mniejszy udział rynku. W Polsce wciąż potrzebujemy bardziej precyzyjnie zdefiniowanych, adekwatnych do obecnych potrzeb kierunków rozwoju.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Firmy długo czekają na finalizację formalności

Przedstawiciele sektora kosmicznego zwracają uwagę na opóźnienia w transferze pieniędzy na rynek.

– W ostatnich latach w zespole odpowiedzialnym za krajową politykę kosmiczną przy Ministerstwie Rozwoju i Technologii następowały zmiany personalne. Podobnie było w składzie polskiej delegacji do ESA. Tego typu rotacje i formalne procedury wpływają na tempo uruchamiania finansowania programów – w niektórych przypadkach wydłużając proces o wiele miesięcy. Od terminowości działań administracyjnych, w tym podpisywania listów poparcia dla realizacji programów, zależy możliwość udziału polskich firm w międzynarodowych konsorcjach. Dlatego kluczowe jest zapewnienie ciągłości i sprawności procesów decyzyjnych, aby w pełni wykorzystać potencjał naszego sektora – mówi Paweł Pacek.

Poprawa koordynacji działań administracji publicznej może być rozwiązaniem części problemów. Wskazuje na to również Kinga Gruszecka, prezeska Stowarzyszenia Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego (Polish Space Professionals Association – PSPA).

– Z powodu braku podpisu na listach poparcia, czyli rekomendacjach do realizacji projektów składanych przez firmy, przedsiębiorstwa tracą możliwość udziału w międzynarodowych konsorcjach i realizacji projektów. Ten proces nie może trwać miesiącami – chaos administracyjny powoduje, że niektóre firmy tracą świetne biznesowe okazje – mówi Kinga Gruszecka.

Sektor kosmiczny w punkcie „wiecznych ambicji”

Firmy z branży oczekują przede wszystkim stabilności biznesowej i jasnego kierunku rozwoju kraju w zakresie technologii kosmicznych.

– Rada Ministrów jakiś czas temu wskazała na konieczność systematycznego podnoszenia składki do ESA, z czym się w pełni zgadzam. Oczekiwałabym – podobnie jak wielu innych przedstawicieli branży – dodatkowo nakreślenia priorytetów. Firmy chcą wiedzieć, czy w perspektywie kolejnych lat priorytetem dla Polski jest łączność hybrydowa, bezpieczeństwo sygnału pozycjonowania, czy może budowa i wynoszenie satelitów obserwacyjnych. Określenie celów technologicznych nakierowałoby przedsiębiorstwa na rozwój tych obszarów, na które w przyszłości będzie realne zapotrzebowanie na rynku – wyjaśnia prezeska PSPA.

W jej opinii polski sektor kosmiczny pozostaje w punkcie „wiecznych ambicji”.

– W kilkanaście lat członkostwa Polski w ESA zdobyliśmy spore doświadczenie w realizacji projektów kosmicznych. Kilka rodzimych firm posiada kompetencje i zasoby pozwalające na realizację dużych przedsięwzięć. Czekamy na wyniesienie konstelacji satelitów w ramach misji PIAST, w której udział biorą m.in. Creotech Instruments, Scanway i Wojskowa Akademia Techniczna – będzie ona testem możliwości sektora. Spółka CloudFerro odnosi sukcesy na polu technologii obserwacji Ziemi i analizy danych. Mamy też wiele mniejszych firm, które wyspecjalizowały się w produkcji podzespołów i komponentów do instrumentów stosowanych w misjach kosmicznych. Za nami lot Polaka Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego na Międzynarodową Stację Kosmiczną, wciąż trwają eksperymenty naukowo-technologiczne, które przeprowadził w warunkach mikrograwitacji. Wierzę, że jesteśmy na dobrej drodze i kolejne sukcesy są w zasięgu polskiego sektora kosmicznego – podkreśla Kinga Gruszecka.

Wyznaczmy kierunek rozwoju technologii kosmicznych

W kontekście zbliżającej się Rady Ministerialnej ESA to właśnie komunikacja staje się słowem kluczem.

– Oczekiwałabym większego przepływu informacji między administracją publiczną a branżą. Polskie firmy wchodzą w międzynarodowe konsorcja, dlatego istotna jest wspólna rozmowa i nakreślenie priorytetów rządu w zakresie polityki kosmicznej. Dialog pozwoliłby na znalezienie punktów styku między oczekiwaniami sfery publicznej a możliwościami technologicznymi przedsiębiorstw. A pamiętajmy, mowa o planowaniu działań w perspektywie kolejnych trzech lub – w przypadku niektórych projektów – nawet więcej lat i o budowaniu wiarygodności rynkowej. Polskie firmy są najczęściej podwykonawcami projektów nadzorowanych przez tzw. prime’ów, czyli największe europejskie spółki kosmiczne – mówi Anna Nikodym-Bilska, dyrektor ds. rozwoju w PIAP Space.

Przyznaje, że w aktualnej perspektywie finansowania trzeba czekać nawet pół roku na podpisy składane przez polską administrację publiczną pod listami intencyjnymi do programów ESA i fiszkami prezentującymi projekty firm.

– Określenie terminu, w którym administracja publiczna zobowiązana byłaby do złożenia podpisów pod wymaganą przez ESA dokumentacją lub do udzielenia odpowiedzi przedsiębiorcom, usprawniłoby proces realizacji projektów. W praktyce, gdy proces ten się wydłuża, firmy wypadają z gry. Nierealne staje się terminowe dostarczenie konsorcjantom technologii na oczekiwanym poziomie gotowości technologicznej (TRL). W takiej sytuacji przedsiębiorstwom pozostaje już tylko szukać innych, komercyjnych odbiorców dla opracowywanych rozwiązań. A znalezienie takiego odbiorcy nie jest łatwe. Najczęściej już od początku technologie są profilowane pod konkretne zastosowanie w misji kosmicznej – dodaje Anna Nikodym-Bilska.

Zdaniem eksperta

Perspektywy polskiego sektora kosmicznego

Polska składka do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) to nie tylko zobowiązanie finansowe. To przede wszystkim inwestycja w rozwój technologiczny, bezpieczeństwo i konkurencyjność naszej gospodarki. Aby wejść do dużych europejskich programów, konieczne jest wcześniejsze zdobycie doświadczenia w ramach kontraktów ESA. To właśnie dzięki temu doświadczeniu polskie firmy mogą dziś realizować projekty o strategicznym znaczeniu. Przykładem jest Copernicus Data Space Ecosystem (CDSE) – największy na świecie ekosystem danych obserwacji Ziemi, w ramach którego CloudFerro zarządza ponad 100 petabajtami danych.

W obecnej sytuacji geopolitycznej Polska potrzebuje własnych zdolności obserwacyjnych, niezależnej łączności satelitarnej oraz kompetencji w obszarze nosicieli – technologii rakietowych, które decydują o autonomii strategicznej. Nakłady Polski na rozwój sektora kosmicznego powinny być co najmniej proporcjonalne do wydatków krajów takich jak Niemcy czy Francja. Biorąc pod uwagę wielkość naszej gospodarki, powinniśmy przeznaczać na ten cel około 200 mln euro rocznie. Być może nawet więcej, zważywszy na nasze położenie i związane z nim ryzyka. Niezbędne jest konsekwentne rozwijanie tych zdolności w kraju. Konieczne jest budowanie rynku, miejsc pracy, kompetencji i wpływów podatkowych. Zapewni to Polsce bezpieczeństwo, suwerenność technologiczną i trwałą pozycję w europejskim ekosystemie kosmicznym.

Według analiz aż 80–90 proc. środków, które Polska wnosi do ESA, wraca w formie kontraktów dla krajowych firm i ośrodków badawczych. W obszarze obserwacji Ziemi ten współczynnik jest najwyższy i wynosi ponad 100 proc. To oznacza, że pozyskujemy więcej kontraktów, niż wynosi nasz wkład finansowy. To wyraźny sygnał, że właśnie ten obszar powinien być dla Polski priorytetem. Nie tylko dlatego, że mamy już silne lokalne kompetencje, ale także dlatego, że obserwacja Ziemi jest jednym z głównych kierunków rozwoju ESA i bezpośrednio odpowiada na nasze potrzeby geopolityczne.

Dlatego tak istotne jest, aby polska składka była alokowana w sposób racjonalny. Powinna wzmacniać nasze mocne strony i odpowiadać priorytetom strategicznym zarówno ESA, jak i Polski.

Czy warto zabiegać o ośrodek ESA w Polsce?

W tle dyskusji o wysokości składki do ESA i wyznaczeniu kierunków rozwoju sektora pojawia się coraz częściej koncepcja utworzenia w Polsce ośrodka Europejskiej Agencji Kosmicznej. Podobne centra działają już m.in. we Francji, Holandii, Niemczech, Hiszpanii i Włoszech. Choć wiążące decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły, w branży mówi się, że szanse na powstanie ośrodka wzrosną. Pod warunkiem, że Polska zwiększy swój poziom zaangażowania w działania ESA – w tym również wysokość składki.

– Zwiększenie składki lub udział w finansowaniu dodatkowych programów kosmicznych byłoby sygnałem, że Polska jest poważnie zainteresowana współpracą z ESA, także w zakresie utworzenia jej regionalnego ośrodka. Aby ten koncept stał się realny, Polska musiałaby znaleźć się w gronie co najmniej siedmiu największych płatników ESA – mówi Maciej Myśliwiec, właściciel Space Agency.

Czy to opłacalne dla kraju? Zdaniem Macieja Myśliwca ośrodek ESA w Polsce przełożyłby się na zwiększenie liczby miejsc pracy w krajowym sektorze kosmicznym i zatrzymanie odpływu talentów. Zapewniłby też dostęp do europejskiego know-how i wzmocnił lokalne środowisko naukowe.

– Koncepcję budowy ośrodka ESA w Polsce należy traktować nie jako koszt, lecz inwestycję. W kraju mógłby powstać hub technologii kosmicznych, który znacząco zwiększyłby konkurencyjność lokalnych firm – wskazuje Maciej Myśliwiec.

Podobnego zdania jest Anna Nikodym-Bilska. Jej zdaniem budowa ośrodka ESA w Polsce to z szansa na wzmocnienie pozycji krajowych firm na arenie międzynarodowej. Z drugiej strony zaś – na podniesienie poziomu bezpieczeństwa kraju. Technologie tworzone przez sektor kosmiczny na całym świecie często znajdują zastosowanie w obronności, co dodatkowo wzmacnia znaczenie tego projektu.

Zdaniem POLSA

Z punktu widzenia Polskiej Agencji Kosmicznej

W przypadku Polski ocenia się, że średni zwrot geograficzny wynosi 80 proc. (stan na II kwartał 2025 r.), bez uwzględnienia kontraktów będących w trakcie negocjacji. Poziom ten uznawany jest za wysoce satysfakcjonujący.

W niektórych obszarach odnotowano 100-procentowy zwrot geograficzny, szczególnie w programach związanych z bezpieczeństwem, takich jak:
– Obserwacja Ziemi,
– Telekomunikacja satelitarna (ARTES),
– Nawigacja satelitarna.

Oznacza to, że całość pieniędzy wpłaconych na te programy wróciła do Polski w postaci kontraktów dla krajowych firm i instytucji. Co więcej, wartość ta może jeszcze wzrosnąć. Część umów znajduje się obecnie w fazie negocjacji (pending) i ich podpisanie spodziewane jest w drugiej połowie 2025 r.

Dane dotyczące wykorzystania składki – w tym poziomu zwrotu geograficznego – stanowią istotny, choć nie rozstrzygający element analityczny. Są jednym z czynników branych pod uwagę podczas przygotowywania polskiego stanowiska na nadchodzącą Radę Ministerialną ESA (26–27 listopada 2025 r.).

Powody

– Zwiększenie składki Polski nastąpiło już po rozpoczęciu bieżącego cyklu finansowego ESA. To oznacza, że krajowe podmioty miały ograniczony czas na dostosowanie się do nowych możliwości i skuteczne wejście w mechanizmy poszczególnych programów. W naturalny sposób wpłynęło to na tempo zawierania kontraktów i wykorzystania środków.

– Zgodnie z praktyką innych krajów członkowskich ESA inwestycje w programy opcjonalne są nie tylko narzędziem zwrotu finansowego, ale również strategicznym instrumentem kształtowania polityki kosmicznej państwa.

– Inwestowanie w wybrane programy wiąże się z efektem opóźnionym. Powstaje tzw. okres przejściowy, w którym kompetencje przemysłu i instytucji naukowych są dopiero rozwijane. Pełne wykorzystanie potencjału finansowego następuje w kolejnych latach.

– Równolegle prowadzone są konsultacje krajowe z administracją, sektorem kosmicznym i środowiskiem naukowym. Bierzemy także aktywny udział w Radach Programowych ESA, które wciąż finalizują strukturę i zakres programów.

Możliwe są zmiany zarówno w zakresie finansowania dotychczasowych programów, jak i ewentualne dołączenie do nowych inicjatyw. Chodzi o inicjatywy, które wpisują się w krajowe priorytety – np. w obszarze bezpieczeństwa, zastosowań dual-use, innowacji technologicznych czy eksploracji kosmosu. Należy podkreślić, że decyzje o alokacji składki pozostają w gestii Ministerstwa Rozwoju i Technologii, we współpracy z innymi resortami i przy wsparciu doradczym Polskiej Agencji Kosmicznej.

Główne wnioski

  1. Sektor kosmiczny w Polsce, podobnie jak na całym świecie, jest mocno zależny od administracji publicznej – to główny odbiorca technologii. Z drugiej strony, to właśnie od decyzji polskich władz zależy wysokość składki do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) na programy opcjonalne. Rada Ministerialna ESA w tej sprawie zbierze się w listopadzie, a ustalone budżetowanie będzie obowiązywać przez kolejne trzy lata.
  2. W ostatnich latach mieliśmy kilka rotacji w zespole odpowiedzialnym za krajową politykę kosmiczną oraz w składzie polskiej delegacji do ESA. Nie wpłynęło to pozytywnie na rynek. Brak sprawnej realizacji procedur formalnych spowodował opóźnienia w przepływie finansowania. Firmy na możliwość przystąpienia do projektów – w tym konsorcjalnych – oczekiwały nawet przez wiele miesięcy.
  3. Określenie terminu, w którym administracja publiczna byłaby zobowiązana do złożenia podpisów pod wymaganą przez ESA dokumentacją lub do udzielenia odpowiedzi przedsiębiorcom, usprawniłoby proces realizacji projektów. W praktyce, gdy procedury się wydłużają, firmy wypadają z gry.