Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Kultura Polityka

Janusz Palikot o swoim aresztowaniu: „Niewinna ofiara spisku zdradzona przez Tuska” [Recenzja „Dziennika z więzienia”]

„Większość czasu spędzam więc (23 godziny) na powierzchni mniejszej niż 4 m kw. Gdyby to jeszcze było urządzone po japońsku!” – tak o swoim pobycie w areszcie pisze Janusz Palikot. Były polityk i biznesmen w „Dzienniku z więzienia” przekonuje, że polecenie jego aresztowania wydał osobiście Paweł Graś, po uzgodnieniu z Donaldem Tuskiem.

Janusz Palikot
Janusz Palikot w styczniu opuścił wrocławski areszt. Fot. Maciej Kulczyński/PAP

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego Janusz Palikot napisał „Dziennik z więzienia”.
  2. Co zawiera ta książka.
  3. Dlaczego zdaniem Palikota został on aresztowany.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Pomysł drobiazgowego opisu doświadczania rzeczywistości z perspektywy celi może wydawać się intelektualnie pociągający. Jednak Janusz Palikot, który opublikował niedawno swój "Dziennik z więzienia" wykorzystuje swoją książkę przede wszystkim do manipulacji i rzucania bezpodstawnych politycznych oskarżeń. Przyjrzyjmy się im po kolei.

Janusz Palikot nie jest Markiem Aureliuszem, ale oskarżonym o oszustwa na kwotę 70 mln zł

Z okładki „Dziennika z więzienia” spogląda umęczony Janusz Palikot stylizowany na rzymskiego cesarza i filozofa Marka Aureliusza, autora cenionych „Rozmyślań”, uznanych za klasykę stoicyzmu. Janusz Palikot, były polityk i również - chyba nieodwracalnie - były już biznesmen, w swojej książce próbuje się przepoczwarzyć w filozofa - stoika, orędownika wewnętrznego spokoju oraz akceptacji tego, na co nie mamy wpływu. To bardzo wygodna poza dla osoby, która usłyszała osiem zarzutów – siedem dotyczących oszustwa (5 tys. osób na kwotę 70 mln zł) i jeden przywłaszczania mienia (o wartości 5 mln zł). I która opuściła areszt po wpłaceniu kaucji w wysokości 2 mln zł.

„Dziennik z więzienia” Janusza Palikota ukazał się nakładem krakowskiej oficyny Eperons-Ostrogi. „Tylko mocne strony literatury” – brzmi hasło wydawcy, który w dużej mierze wydaje klasykę humanistyki. Na publikację składają się zapiski Palikota, które ten regularnie prowadził między 3 października 2024 r., kiedy został zatrzymany przez CBA, a 27 stycznia 2025 roku – tego dnia opuścił wrocławski areszt.

Palikot nie przebywał w więzieniu, ale areszcie

Pierwsza manipulacja odbywa się w tej książce już na poziomie tytułu. Janusz Palikot nie napisał „Dziennika z więzienia”, a z aresztu. Wbrew sugestiom Palikota nie trafił tam ze względu na polityczną intrygę (o czym dalej), ale za zgodą sądu na wniosek prokuratury.

Prokurator z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu Łukasz Kudyk tuż po zatrzymaniu tłumaczył, że sąd podzielił w całości stanowisko wyrażone we wniosku.

– Nie tylko jakość zgromadzonego materiału dowodowego odnośnie wysokiego, uzasadnionego podejrzenia popełnienia wszystkich zarzucanych Januszowi Palikotowi czynów, ale przede wszystkim odniósł się do przesłanek szczególnych czyli obawy matactwa, obawy ukrywania się, realnego wymierzenia kiedyś surowej kary – mówił prokurator Łukasz Kudyk.

Ciągłe przyrównywanie aresztowania Janusza Palikota do sytuacji opozycjonistów, których do więzień wtrąciła autorytarna władza, to policzek dla tych ostatnich. Na czwartej stronie okładki znalazła się też informacja, że... „jego [Palikota – przyp. ŁG] „Dziennik z więzienia” powinno się czytać obok „Zapisków więziennych” Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Janusz Palikot porównuje swoją sytuację do więźniów pracujących w fabrykach obozów koncentracyjnych. „Nazistowskie obozy koncentracyjne tym się różniły od więzienia, że były nastawione na zagładę, ale już fabryki obozowe niczym się nie różniły od takich aresztów i więzień. Były tylko jeszcze bardziej wydajne, jeszcze bardziej przedmiotowe i dążyły do eliminacji. Czego tu oczywiście nie ma” – czytamy na stronie 44.

W poszukiwaniu japońskiego designu

Można odnieść wrażenie, że Janusz Palikot nie zdaje sobie sprawy, że przebywa (przypomnijmy, bo nigdy tego za wiele: na wniosek prokuratury za zgodą sądu) w areszcie, a nie na wakacjach typu all inclusive. Narzeka na brak konkretnych tytułów książek w bibliotece. „W bibliotece więziennej nie ma Bieniowskiego Słowackiego” – zanotował (s. 47). A później odkrywa też, że „w bibliotece nie ma w ogóle książek Gombrowicza” (s. 96).

Cela z opisu Palikota jest niewielka i na dodatek urządzona bez gustu: „Łóżko jest małe i ledwie się mieszczę. Jest metalowe, a więc nieprzyjemne w dotyku. Zniszczone. Materace, a raczej sienniki, są jak z kamienia” (s. 29). 17 października 2024 roku zanotował: „Większość czasu spędzam więc (23 godziny) na powierzchni mniejszej niż 4 m kw. Gdyby to jeszcze było urządzone po japońsku!” (s. 95).

A dalej: „Poduszka więzienna. Toczę z nią codzienną a raczej co nocną potyczkę. Jest twarda jak skała, mała i wąska” (s. 174).

Chleb w więzieniu? Gorszy niż za komuny

Janusz Palikot ciągle narzeka, że w więzieniu nie karmią zbyt smacznie. „Ten chleb mnie zdumiewa. Że wciąż ktoś to produkuje? Nawet za komuny szukało się czegoś bardziej będącego chlebem” (s. 57). Nie tylko śniadania nie zyskują uznania w oczach Palikota-sybaryty. „Okropny obiad. Nawet głód i chłód mnie nie zmusiły, aby go zjeść. Głodny z godnością” (s. 90). W areszcie Palikota gotuje się „bez soli, bez przypraw, bez tłuszczu” (s. 59). Setnego dnia w celi zanotował: „od stu dni nie jadłem rzodkiewki, ogórka, pomidora, cebuli, sałaty, kalafiora, brokułu, cukinii, bakłażana” (s. 452).

Niedobra jest też kawa - „bardzo wodnista” (s. 38).

Niewygodne długopisy i brak informacji o występach Lewandowskiego

Są też i inne niedogodności, jak choćby brak informacji o wynikach zawodów sportowych. „W żaden sposób nie jestem w stanie się dowiedzieć, czy Lewandowski strzelił wczoraj gola, czy nie. Taka jest dostępność w więzieniu informacji” – żali się były polityk i biznesmen (s. 129).

Palikot spędza dni w areszcie na uprawianiu jogi, rozmyślaniu, czytaniu i pisaniu. Choć to ostatnie nie jest wcale proste, wszystko przez brak długopisów odpowiedniej jakości. „Kupowane w kantynie długopisy, ale i te otrzymane od wychowawcy, są bardzo niskiej jakości i już po godzinie bolą od nich palce. Od ściskania robią się bąble i rany” - narzeka (s. 266).

Aresztowany żali się, że w celi nie ma mopa. „Czy to wciąż Związek Radziecki, czy kairskie miasto w wysypisku albo brazylijskie slumsy. Gdzie my żyjemy?” – zapisał w dzienniku (s. 147). Choć doskonale zdaje sobie sprawę, że mopów nie ma z powodów bezpieczeństwa, podobno po tym, jak jeden z osadzonych trzonkiem zaatakował strażnika przez judasza.

Jak Tusk z Grasiem aresztowali Palikota

Na żadnej z 480 stron swojej książki Janusz Palikot nie wykazuje najmniejszej skruchy. Co więcej, uważa, że w sprawie swoich biznesów nie ma sobie nic do zarzucenia. W książce czytamy: „Gdybym do więzienia trafił wcześniej, to bym zupełnie inaczej pokierował niektórymi sprawami w życiu. Mam tu na myśli sprawy osobiste, nie biznesowe” (s. 121).

Były polityk do znudzenia przekonuje, że jego aresztowanie ma charakter polityczny, a on sam jest ofiarą spisku. Jednocześnie nie przedstawia żadnych wiarygodnych dowodów na potwierdzenie swoich słów.

I tak jego pobyt w areszcie – jak przekonuje - nastąpił „wskutek politycznej zdrady Tuska i Grasia” (s. 235). W dalszej części przeczytamy: „Polecenie aresztowania mnie prokurator krajowy Korneluk otrzymał od Pawła Grasia. Było to omówione i uzgodnione z Donaldem Tuskiem i Igorem Ostachowiczem” (s. 474).

„Gdybym wcześniej nie był znanym politykiem, to nawet nie byłoby żadnej afery” – uważa Palikot (s. 386). W celi zanotował: „A mogłem kraść po prostu jak PiS-owcy!” (s. 313). Jego aresztowanie to rzekomo „okropna polityczna afera, przedstawiona opinii publicznej jako moja ekonomiczna malwersacja, w której stałem się piłeczką w wojnie PO i PiS i z powodu której siedzę w tym areszcie” (s. 390).

„[Obecna władza – ŁG] pewnie w gruncie rzeczy jest zadowolona, bo gdy w końcu będzie można któregoś z PiS-owców posadzić, to zawsze będzie mogła podać argument, że „to nie zemsta, bo jak trzeba było to i Palikota wsadziliśmy do pierdla” – zanotował Palikot (s. 329).

Janusz Palikot, czyli polski Józef K.

Janusz Palikot w „Dzienniku więziennym” szczególnie upodobał sobie przyrównywanie swojego aresztu do sytuacji bohaterów książek Franza Kafki. Gdybym za każdym razem, kiedy w książce pada nawiązanie do praskiego pisarzam odwiedzał kolejny kraj na świecie, przy końcu czytania niewiele pozostałoby mi miejsc do wyjazdu.

A więc – wedle przekazu Palikota – jest on ofiarą systemu, który chce skazać go za niewinność. „Wymiar sprawiedliwości [przypomnijmy, że Palikot został aresztowany w okresie rządów PO, a sam Palikot w przeszłości był członkiem tej partii – ŁG] jest w Polsce fikcją. To raczej gra wpływów i interesów, a na pewno nie poszukiwanie prawdy i sprawiedliwości” (s. 246). A dalej: „Prokurator, agenci CBA, radca KNF-u, strażnicy więzienni, to wszyscy są trumpiści. Wyczuwają w nim swojego człowieka, takiego jak oni. To mówi bardzo wiele na temat sposobu upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości” (s. 254).

Wrocławski areszt konsekwentnie nazywa „aresztem wydobywczym” i przekonuje, że celem jego zatrzymania było zmuszenie go do przyznania się do czynów, których nie popełnił. „Należy tak umęczyć aresztowanego, aby w końcu, nie widząc szans, przyznał się nawet do niepopełnionych czynów. Czysta fikcja. Areszt wydobywczy” – napisał (s. 314).

W ujęciu Palikota „prawa człowieka są w więzieniu postawione na głowie” (s. 84). W swoich zapiskach zanotował: „Mimo, że wiele się w więziennictwie zmieniło przez te dwadzieścia lat, to te sprawy, procedury dotyczące praw człowieka, zostały takie same, jak były za komuny. Jakbyśmy wciąż żyli w systemie totalitarnym” (s. 120).

„Dziennik z więzienia” polecają Michnik, Wałęsa czy Krystian Lupa

Biorąc pod uwagę charakter omawianej książki zaskakujące są blurby zamieszczone na czwartej stronie okładki, czyli polecenia „Dziennika z więzienia” autorstwa wpływowych osobistości. Napisali je m.in. Adam Michnik i Lech Wałęsa. Z obu opinii nie sposób jednoznacznie ocenić, czy obaj znali tekst, do którego promocji wykorzystano ich słowa.

Nie można mieć już tych wątpliwości w przypadku rekomendacji napisanych przez reżysera Tadeusza Słobodzianka, filozofkę Agatę Bielik-Robson i reżysera Krystiana Lupę. Te pierwszy – jak już wcześniej wspomniano – przyrównuje książkę Palikota do „Zapisków więziennych” Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Agata Bielik-Robson przekonuje, że książka Palikota „ukazuje nagie życie we wszystkich jego blaskach i cieniach, wzlotach i upadkach”. „Palikot prowadzi swoje pióro niby dawny czarownik w społeczności plemiennej” – pisze Krystian Lupa w swojej długiej rekomendacji, w której znalazły się przynajmniej dwa dosyć czytelne porównania Janusza Palikota do bohaterów Franza Kafki.

Niewątpliwie na wsparcie powinni liczyć przyjaciele czy znajomi, którzy znaleźli się w areszcie czy więzieniu, ale czy etycznym jest publiczne wspieranie ich manipulacji i niczym nieudokumentowanych politycznych oskarżeń? Z tym pytaniem zostawię czytelników samych.

Czego Tusk zazdrości Palikotowi?

Muszę też zmartwić tych, którzy chcieliby sięgnąć po „Dziennik z więzienia” z nadzieją na znalezienie plotek czy informacji ze świata polityki i biznesu.

Janusz Palikot "Dziennik z więzienia"
Janusz Palikot "Dziennik z więzienia". Fot. materiał wydawcy

Może z kilkoma wyjątkami. Np. Janusz Palikot, który jako założyciel partii Ruch Palikota uchodził przecież za antyklerykała przyznaje, że był „ministrantem, ale krótko” (s. 423). Ciekawa wydaje się też przytoczona rozmowa Palikota z Tuskiem: „Kiedyś Donald Tusk powiedział do mnie te oto słowa: Gdybym miał twoje pieniądze, Janusz, mieszkałbym w Toskanii na jakimś wzgórzu, pił wino i patrzył na pejzaże (s. 347).

No i Janusz Palikot za namową kolegów ściął włosy, kiedy był w polityce. „Bo to było odbierane jako siła i pewność” (s. 83).

Co dalej? Janusz Palikot ma przynajmniej trzy pomysły na przyszłość

Uczciwie muszę przyznać, że niektóre fragmenty „Dziennika z więzienia” są interesującym doświadczeniem czytelniczym. Janusz Palikot przez ponad cztery miesiące prowadzi zapiski swojego pobytu w odosobnieniu – przygląda się sobie, światu i literaturze. Ponownie sięga po dawne lektury – Marcela Prousta, Olgę Tokarczuk, wiersze Czesława Miłosza czy Tadeusza Różewicza. Czyta, pisze i uprawia jogę. Śpi dobrze, przynajmniej do chwili, kiedy w jego celi pojawia się telewizor.

„Bycie w więzieniu jest doświadczeniem granicznym, niczym ciężka choroba lub nawet śmierć. Dlatego siłą rzeczy więzienie przywołuje u aresztanta obrazy z całego życia. I w trakcie tych tygodni czy miesięcy samotności w celi przebiega się pamięcią całe życie od początku, od pierwszego dnia, który się pamięta, aż do ostatnich wydarzeń przez aresztowaniem” – zanotował 23 października 2024 r. (s. 139).

I oczywiście zadaje sobie pytanie „co dalej”? „Teraz trudno będzie podnieść biznes. Może będzie trzeba robić coś nowego (…). Nie stać mnie na bycie pisarzem lub filozofem” – zastanawia się w pierwszych dniach po tym jak trafił do aresztu (s.35).

Z czasem pojawiają się pomysły powrotu do biznesu: „A gdyby tak spróbować pozyskać fundusze i otworzyć restaurację, zaczepiając ją na idei resocjalizacji, w której pracowaliby wyłącznie byli więźniowie” (s. 348). Są też pomysły polityczne, wśród nich „aresztowanie Jarosława Kaczyńskiego” (s. 364).

Jeśli mógłbym, panie Januszu, coś radzić, może lepiej zostać przy tej filozofii?

Janusz Palikot, „Dziennik z więzienia”, Wydawnictwo Ostrogi, Kraków 2025, ss. 480.

Główne wnioski

  1. Janusz Palikot w „Dziennik z więzienia” przedstawił swój pogląd na swoje aresztowanie. Były polityk i biznesmen uważa, że jest ofiarą politycznego spisku. W książce przeczytamy, że „polecenie aresztowania mnie prokurator krajowy Korneluk otrzymał od Pawła Grasia". Janusz Palikot przekonuje, że „było to omówione i uzgodnione z Donaldem Tuskiem i Igorem Ostachowiczem”.
  2. Autor sporo miejsca poświęcił narzekaniu na warunku panujące w areszcie śledczym. Pisze o niesmacznym jedzeniu, niedobrej kawie, niewygodnym łóżku i poduszce. Żałuje, że cela nie była urządzona w japońskim stylu.
  3. Na 480 stronach swojej książki Janusz Palikot nie wykazuje żadnej skruchy. Napisał: „Gdybym do więzienia trafił wcześniej, to bym zupełnie inaczej pokierował niektórymi sprawami w życiu. Mam tu na myśli sprawy osobiste, nie biznesowe”. Konsekwentnie utrzymuje, że jest niewinny.