Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Lifestyle

Iwona Pik zarabia miliony, inwestując w odpady. „Szukam okazji, nie kolekcjonuję pieniędzy” (WYWIAD)

Duża strata nie przeszkodziła jej w osiągnięciu wyjątkowego sukcesu finansowego. Na nieruchomościach, których inni się boją, ona robi złoty interes. Zaczęła też konsolidować przemysł rybny i przejęła kultową markę Krosno. Dlaczego zabytkowy pałac uznaje za skarbonkę, mieszkania pod wynajem za problem, inwestowanie na giełdzie traktuje jak hazard i nigdy nie zaangażuje się m.in. w farmację oraz gry wideo – opowiada Iwona Pik, przedsiębiorczyni, która woli nazywać się inwestorką.

Iwona Pik, przedsiębiorca i inwestor, prezes Krosno Glassu
Iwona Pik powtarza, że pieniędzy nigdy nie jest dość. Nie waha się przed podejmowaniem szybkich decyzji, by wykorzystywać inwestycyjne okazje. Fot. materiały prasowe/Krosno Glass

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie podejście do inwestowania w nieruchomości ma Iwona Pik.
  2. Jakie są jej oczekiwania finansowe wobec pasywnych i aktywnych inwestycji.
  3. Jak wysoki jest w Polsce próg wejścia w inwestowanie w zarządzanie odpadami i na jakie efekty można liczyć.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Mariusz Bartodziej, XYZ: Przejęcie latem takiej historycznej marki z globalnym zasięgiem jak Krosno, o czym rozmawialiśmy w sierpniu, to bardziej spełnienie inwestorskich marzeń czy zmierzenie się z ogromną odpowiedzialnością?

Iwona Pik, współwłaścicielka m.in. Polskiego Holdingu Rybnego (PHR) i Krosno Glassu: To duża odpowiedzialność, bo odpowiadam nie tylko za firmę, ale też za markę o narodowym znaczeniu, która od lat jest symbolem polskiego rzemiosła i jakości. Wprowadzamy zmiany we wszystkich obszarach, bo tylko tak możemy zbudować nowoczesne Krosno na miarę XXI w. Traktuję to nie tylko jak wyzwanie biznesowe, ale też misję przywrócenia dumy z tej marki.

Dlaczego?

Dostrzegam ogromny potencjał w wielu obszarach – często wystarczy podjąć konkretne działania, by uzyskać realne, wymierne efekty. Huta szkła w Krośnie ma wyjątkowe dziedzictwo. To jeden z ostatnich bastionów rzemieślniczej, jakościowej produkcji szkła w Polsce, z tradycją sięgającą ponad wieku.

Dziś naszym zadaniem jest wprowadzić firmę w XXI w., nie tracąc tego, co stanowi jej tożsamość i siłę. Przykład? Rozpoczynamy właśnie projekt kolekcji premium inspirowanej autorskim wzornictwem z lat 30. XX w.

Dysponujemy zespołem około 450 hutników specjalizujących się w ręcznej produkcji, co daje nam niepowtarzalną przewagę. Dzięki ich kunsztowi chcemy, by Krosno stało się flagową narodową marką eksportową, rozpoznawalną na świecie – nie tylko na rynku krajowym.

Krosno Glass to firma warta dziesiątki milionów euro. To największa inwestycja w pani karierze?

Pod względem wartości transakcji to projekt nieco mniejszy niż PHR, ale pod względem potencjału – zdecydowanie największy. Inwestycja w Krosno Glass to dla mnie szansa na ponadprzeciętny zwrot, proporcjonalny do skali wyzwania.

Warto wiedzieć

Od finansów po przemysł

Iwona Pik jest operacyjnie i właścicielsko związana z kilkunastoma spółkami o łącznych obrotach sięgających około 1 mld zł. Z branżą finansową związała się we wczesnych latach 90. Była zaangażowana m.in. w rozwój i akwizycję największej w Europie instalacji do unieszkodliwiania odpadów niebezpiecznych.

W 2022 r. z sukcesem weszła w sektor rybny, współtworząc Polski Holding Rybny – właściciela marek EvraFish oraz Fjord Fiskursson. W 2025 r. rozszerzyła portfel inwestycyjny o przemysł szklarski, przejmując Krosno Glass (hutę szkła w Krośnie).

Prywatnie Iwona Pik jest miłośniczką ekologii i zdrowego stylu życia. To także aktywna działaczka społeczna i wiceprzewodnicząca OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych.

Z księgowości do zarządzania odpadami

Jak doszła pani do tego etapu? W biznes zaangażowała się pani już w czasie studiów.

Od początku chciałam dostarczać to, czego naprawdę potrzebują inni. W 1991 r. zaczęłam od prowadzenia prostej księgowości – wtedy powstawało mnóstwo nowych firm, a ich właściciele często nie mieli żadnych kompetencji w tym zakresie.

Z czasem systematycznie poszerzałam ofertę o kolejne, potrzebne usługi. Kiedy przedsiębiorcy nauczyli się już rozliczać podatki, zaczęli potrzebować wsparcia w rachunkowości zarządczej i analizach finansowych. Prowadziłam taką działalność przez wiele lat – aż poczułam, że chcę zrobić coś nowego. Postanowiłam zaangażować się w projekty związane z ochroną środowiska. To obszar, który łączy w sobie biznes, odpowiedzialność i realny wpływ na przyszłość.

W co konkretnie?

W zarządzanie odpadami. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej pojawiły się zupełnie nowe wymagania dotyczące gospodarki odpadami i ochrony środowiska. Podobnie jak wcześniej w przypadku podatków po transformacji gospodarczej, okazało się, że w tej dziedzinie również brakuje wiedzy i doświadczenia.

W 2007 r. kupiłam ponad 10 hektarów terenów przemysłowych, za znaczną jak na tamte czasy kwotę. Znajdowało się tam niewielkie składowisko odpadów niebezpiecznych, głównie zawierających azbest.

Była to inwestycja obarczona dużym ryzykiem – wymagała odwagi, determinacji i zaufania do własnej intuicji. Szybko jednak dostosowałam obiekt do wymogów środowiskowych i unijnych, a w ciągu kilku lat przekształciłam go w największe w Polsce składowisko odpadów niebezpiecznych.

Z perspektywy czasu brzmi to intrygująco.

Prawda? Nawet otrzymaliśmy nagrodę na targach w Paryżu i Brukseli za innowacyjne podejście. Był to projekt rekultywacji terenów posiarkowych przy unieszkodliwieniu odpadów azbestowych, wykorzystując naturalną strukturę geologiczną – konkretnie iły.

W 2022 r. sprzedałam składowisko z dużym sukcesem finansowym. To była transakcja na poziomie setek milionów złotych. Pozwoliła mi rozpocząć nowy etap inwestycyjny, wykorzystując w kolejnych projektach doświadczenie w budowie wartości przedsiębiorstw zdobyte przez lata.

Jakich projektach?

Kamil Jerominek szukał wspólnika do tworzenia dużej grupy rybnej. Połączyliśmy kilka spółek w PHR. Produkujemy m.in. ryby pieczone, wędzone i konserwy. Sukcesywnie poszerzamy ofertę, ostatnio o dania gotowe, rozwijając naszą markę Evrafish opartą tylko na naturalnych składnikach.

Chcemy odczarować tę kategorię żywności i uświadamiać, jak wiele smacznej, wartościowej żywności można przygotowywać z ryby. A kolejnym dużym projektem, w który zaangażowałam się w tym roku, jest Krosno Glass.

„Pieniędzy nigdy nie jest dość

Na starcie pomogli pani rodzice, czy wszystko musiała pani budować od zera?

Trochę pieniędzy dostałam od rodziców, niemniej w konsultingu na początku naprawdę dużo się zarabiało. A ja nigdy nie kolekcjonowałam pieniędzy, więc szukałam inwestycyjnych okazji. O kredyty nie było w latach 90. łatwo, ale bardzo wspomagał mnie nieistniejący już bank.

I po jakim czasie pieniędzy było już dość, by zrobić kolejny, znaczący krok?

Pieniędzy nigdy nie jest dość. Pieniądze robią pieniądze – banalne stwierdzenie, ale niezwykle trafne. Kapitał powinien być w ciągłym ruchu, pracować i tworzyć kolejne możliwości.

Nigdy nie zakładałam, że zacznę inwestować dopiero wtedy, gdy uzbieram określoną kwotę. Zazwyczaj to okazje pojawiają się pierwsze – i właśnie wtedy warto działać. Ja zawsze starałam się je wykorzystywać.

Kiedy nadszedł moment, by zacząć dywersyfikować aktywa, inwestując, chociażby w papiery wartościowe?

Choć miałam kilka rachunków maklerskich, nigdy nie kupiłam żadnych akcji. Powodów było kilka. Na prowadzeniu własnych firm zawsze zarabiałam więcej, niż mogłabym liczyć z inwestowania w papiery wartościowe. A przede wszystkim cenię sobie realny wpływ na inwestycję.

Inwestowanie na giełdzie postrzegam jak hazard: obstawia się wynik i czeka, co się wydarzy. To nie dla mnie. Wolę projekty, w które mogę się zaangażować, mieć wpływ i widzieć efekty swojej pracy.

Skoro finansami zajmuje się pani od lat, to woli pani zarządzać oszczędnościami sama, czy powierzać je doradcom?

Analizując możliwości inwestycyjne, zawsze szukam poparcia w gronie zaufanych osób – sam Excel nie wystarcza. Niemniej na koniec dnia decyzję zawsze podejmuję sama.

Portfel mam podzielony mniej więcej po połowie między akcje a obligacje korporacyjne, inwestuję w nie przez zamknięte fundusze inwestycyjne. Mam w nich ulokowaną istotną część oszczędności, bo tak w biznesie, jak i w inwestowaniu kluczowa jest płynność. Trzeba mieć łatwy dostęp do gotówki, by móc szybko wykorzystywać nadarzające się okazje.

Zabytkowy pałac jak skarbonka

A nieruchomości? Pani obecność w zarządzie Stowarzyszenia Miłośników Pałacu w Tarnogórze jest pewnie nieprzypadkowa.

To bardziej skarbonka, do której ciągle trzeba dorzucać, niż inwestycja, która przyniesie zwrot. Jeśli ktoś chciałby zarabiać na zabytkowych nieruchomościach – odradzam.

Z mężem odbudowaliśmy porzucony Pałac Smorczewskich z pięknym parkiem i chcemy przywrócić mu dawną świetność. Traktujemy to jako przejaw odpowiedzialności społecznej. Pałac ma ciekawą historię – wychował się w nim m.in. Antoni Patek [założyciel Patek Philippe, marki luksusowych zegarków – red.].

Może mieszkania pod wynajem?

To tylko problem. Z małym mieszkaniem miałabym tyle samo zachodu co z kilkuhektarowym terenem pod komercyjną deweloperkę. Dlatego w zakresie nieruchomości właśnie przede wszystkim tym się zajmuję. Kupuję działkę, przygotowuję ją pod konkretną inwestycję i sprzedaję gotowy projekt. Trzeba mieć doświadczenie i dużo cierpliwości, bo proces uzyskiwania niezbędnych zgód jest długi, ale warto.

Większy zysk, a konkurencja mniejsza?

Dokładnie. Szczególnie w zakresie nieruchomości z odpadami. Ludzie się boją ich dotykać, a ja wiem, w jaki sposób je zagospodarować. Np. na jednej z takich działek planuję wspólnie z innym podmiotem z branży wybudować spalarnię odpadów niebezpiecznych.

To ile można zarobić w Polsce na odpadach?

Próg wejścia jest bardzo wysoki – potrzeba kilkadziesiąt milionów złotych, by myśleć o tym poważnie – ale inwestycja bardzo szybko się zwraca, bo marża netto zaczyna się od 30 proc. Wbrew pozorom trudno w tej branży myśleć o dotacjach. Choć rozwój gospodarki obiegu zamkniętego może pomóc m.in. w rozwiązywaniu problemów energetycznych, to regulacje zmieniają się bardzo szybko. Trudno więc czekać na dofinansowanie projektów.

A jakie ma pani podejście do startupów?

Nie inwestuję w nie. Wchodzę tylko w coś, co mogę zweryfikować, poznać założenia i racjonalnie ocenić potencjał zwrotu z inwestycji. Jeśli czegoś nie rozumiem, odpuszczam.

Zarządzania odpadami też kiedyś musiała pani się nauczyć. W przypadku startupów gra jest niewarta świeczki?

Wymagałoby to ode mnie zbyt dużo pracy, a ryzyko jest duże. W związku z tym wolę pochylać się nad zdecydowanie większymi projektami. Np. przy okazji inwestycji w Krosno Glass zainteresowałam się techniką dmuchania szkła. To jest obszar, w którym mogłabym wyobrazić sobie teraz jakąś technologiczną inwestycję.

Duża strata, jeszcze większy zarobek

Pani najbardziej nietrafiona inwestycja?

Straciłam sporo, kilkadziesiąt milionów, na projekcie w branży usługowej. Miał być strategicznym przedsięwzięciem rozwojowym, a ostatecznie okazał się kosztowną lekcją.

Nie była to jednak kwestia błędnej decyzji inwestycyjnej, lecz nadużycia zaufania. Każdy chce mieć wokół siebie ludzi, którym może ufać, ale czasem powierzamy komuś więcej, niż powinniśmy. To doświadczenie nauczyło mnie, że zaufanie w biznesie zawsze musi iść w parze z kontrolą.

Duża kwota. Pewnie trudno było po wszystkim wrócić do codzienności.

W biznesie i inwestowaniu trzeba podejmować szybkie decyzje – nie ma gwarancji, że każda z nich okaże się trafna. Nie można jednak czekać w nieskończoność, bo w świecie biznesu obowiązuje jedna zasada: jeśli nie wykorzystasz okazji ty, zrobi to ktoś inny.

Jak, uwzględniając ryzyko, zmieniały się pani oczekiwania wobec zwrotu z inwestycji?

Są dość stałe, czyli podchodzę do oceny racjonalnie. W przypadku pasywnych inwestycji, które mają być przede wszystkim zabezpieczeniem, 5-10 proc. jest dla mnie w zupełności wystarczające. Natomiast w projektach, w które się angażuję, liczę na dużo większy zwrot. Mierzę w IRR [wewnętrzną stopę zwrotu – red.] rzędu 40 proc.

Sporo. Udaje się?

W PHR zwiększyliśmy wartość firmy dwuipółkrotnie w dwa lata. Mówię to nie na bazie własnych wyliczeń, tylko poważnej oferty złożonej nam przez potencjalnego inwestora.

Co ciekawe, zapierałam się rękami i nogami, by nie wejść w produkcję ryb. Zakładałam, że marża w niej jest bliska zeru. Okazało się, że z właściwym podejściem można odnieść duży sukces.

„Pożeracze czasu” odpadają

Uważa pani, że branża nie ma znaczenia, bo procesy zarządzania są wszędzie podobne. Ale czy jest jakiś sektor, w którym coś powstrzymuje panią przed inwestycją?

Na pewno nie zainwestowałabym w branżę tytoniową, alkoholową ani farmaceutyczną.

Tytoń i alkohol często pojawiają się przy tym pytaniu. Ale skąd farmacja?

Jestem bardzo krytyczna wobec wszelkich „parafarmeceutyków”. Sceptycznie patrzę jednak na cały sektor, bo mam wątpliwości, czy leki powinny tyle kosztować.

Poza tym stronię od branż, które więcej biorą od ludzi, niż im dają. Kreują potrzeby i niepotrzebnie zabierają nam czas, ograniczając nasz rozwój.

Przykłady?

W ten sposób patrzę m.in. na gry komputerowe i media społecznościowe. Może jestem starej daty, ale zdecydowanie sprzeciwiam się też wszystkiemu, co zwalnia nas z myślenia. Dlatego z ostrożnością podchodzę do sztucznej inteligencji – jeśli tak dalej pójdzie, to nie będzie komu weryfikować informacji generowanych przez chatboty.

A w co chciałaby pani jeszcze zainwestować?

W tym momencie skupiam się przede wszystkim na PHR oraz Krosno Glassie i tak pozostanie jeszcze przez najbliższe lata. Oczywiście widzę wokół wiele interesujących kierunków i możliwości inwestycyjnych – od rolnictwa po projekty z obszaru zrównoważonej produkcji. Natomiast dziś całą moją uwagę pochłania rozwój obecnych projektów, ich profesjonalizacja, skalowanie oraz przygotowanie do wprowadzenia na giełdę. Jestem na etapie, w którym liczy się konsekwencja i skuteczność w realizacji tego, co już zostało zbudowane. Dopiero gdy te projekty osiągną pełny potencjał, przyjdzie czas na kolejne wyzwania.

Zdaniem partnera

Płynność to podstawa biznesu

W biznesie jak i w inwestowaniu kluczowa jest płynność. Trzeba mieć łatwy dostęp do gotówki, by móc szybko wykorzystywać nadarzające się okazje. Absolutnie podpisuję się pod tymi słowami. Płynność finansowa to nie tylko hasło. To fundament, który pozwala na działanie tu i teraz, bez czekania na przelew czy aprobatę banku. Gdy pieniądze są dostępne od razu, mogą realnie pracować – to właśnie wtedy inwestujemy, rozwijamy i wzmacniamy pozycję rynkową.

Pracując na co dzień w eFaktor z przedsiębiorcami w sektorze MŚP, widzę, jak kluczowe staje się dziś szybkie zabezpieczenie finansowania i możliwość wpływu na swoje decyzje inwestycyjne – szczególnie gdy rynek wymaga elastyczności i odwagi. Liderzy nie tylko podejmują decyzje, ale biorą pełną odpowiedzialność za ich konsekwencje, a to ogromna presja, która wymaga zarówno odporności, jak i wsparcia ze strony narzędzi finansowych.

W dynamicznym otoczeniu rynkowym nie wygrywa ten, kto działa sam, lecz ten, kto potrafi działać szybko i z właściwym wsparciem u boku. To właśnie tu spotykają się dwa filary zdrowego biznesu: dostęp do kapitału i zaufanie oparte na doświadczeniu.

Główne wnioski

  1. Okazje
    W przypadku pasywnych inwestycji, które mają być przede wszystkim zabezpieczeniem, Iwona Pik uznaje 5-10 proc. zwrotu za wystarczające. Portfel ma podzielony mniej więcej po połowie między akcje a obligacje. Ma w nich ulokowaną istotną część oszczędności, bo tak w biznesie, jak i w inwestowaniu kluczowa jest jej zdaniem płynność – trzeba mieć łatwy dostęp do gotówki, by móc szybko wykorzystywać nadarzające się okazje.
  2. Możliwości
    Iwona Pik stroni od inwestowania na giełdzie, które postrzega jak hazard: obstawia się wynik i czeka, co się wydarzy. Woli projekty, w które może się zaangażować, mieć wpływ i widzieć efekty swojej pracy. W takim przypadku mierzy w wewnętrzną stopę zwrotu rzędu 40 proc. Obecnie jej główne projekty to Polski Holding Rybny oraz Krosno Glass, jednak równolegle inwestuje w nieruchomości z odpadami. Potrafi je zagospodarować tak, by osiągać wielomilionowe zyski.
  3. Czas
    Iwona Pik nie zainwestowałaby w branżę tytoniową, alkoholową ani farmaceutyczną. Poza tym unika branż, które więcej biorą od ludzi, niż im dają. Kreują potrzeby i niepotrzebnie zabierają nam czas, ograniczając nasz rozwój. W ten sposób patrzy m.in. na gry komputerowe i media społecznościowe. Natomiast w przypadku nieruchomości uznaje kupowanie mieszkań pod wynajem za stratę czasu, a inwestycja w zabytkowy pałac to dla niej przejaw odpowiedzialności społecznej. Odbudowany Pałac Smorczewskich traktuje jak skarbonkę, do której ciągle trzeba dorzucać.