Odwilż między Waszyngtonem i Pekinem. Na co zgodzili się Trump i Xi?
Relatywnie krótkie spotkanie Xi Jinpinga i Donalda Trumpa przyniosło długo wyczekiwane ocieplenie amerykańsko-chińskich relacji. Zrobiono postęp w sprawie amerykańskiej soi, chińskich surowców krytycznych oraz fentanylu. Ale taktyczne zawieszenie broni nie oznacza końca globalnej rywalizacji. Pytanie brzmi: co dalej z wojną technologiczną i handlową?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak przebiegały rozmowy przywódców Chin i USA, co uzgodniono i jakie dwie kwestie nie podlegają negocjacjom.
- Jaką taktykę obrały obie strony w sprawie krytycznych minerałów, półprzewodników i obostrzeń handlowych.
- Jaką strategię wobec współzawodniczących mocarstw powinna przyjąć Europa.
Liderzy Stanów Zjednoczonych i Chin odetchnęli z ulgą po spotkaniu Trump–Xi, do którego doszło w czwartek w Korei Południowej.
W ostatnich tygodniach wydawało się, że amerykańsko-chińska wojna handlowa przybiera na sile. Oba mocarstwa rzucały sobie kłody pod nogi w dziedzinie metali ziem rzadkich, handlu morskiego i kontroli nad półprzewodnikami. Prezydent USA oskarżył Pekin o „wrogie ekonomicznie” działania, a Chiny – w oświadczeniu jednego z ministerstw – wojowniczo zapowiedziały, że w gospodarczych potyczkach będą „walczyć do końca”. Wszystko to stanowiło element strategii negocjacyjnej przed spotkaniem przywódców, choć dwie z omawianych kwestii pozostają nienegocjowalne, a wytchnienie ma raczej charakter chwilowy.
Ton spotkania w południowokoreańskiej bazie lotniczej Gimhae był zupełnie inny, niż wskazywałby na to klimat ostatniego miesiąca. Obie delegacje – złożone z szefów dyplomacji i resortów handlu i skarbu – zasiadły naprzeciwko siebie w dobrych humorach. Trump, w swoim stylu nazywając rozmówcę „wspaniałym liderem wielkiego kraju”.
„Zważywszy nasze odmienne uwarunkowania narodowe, nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale to normalne, że między dwiema wiodącymi gospodarkami świata od czasu do czasu dochodzi do tarć” – powiedział Xi, na co Trump przytaknął.
Spotkanie zbiegło się w czasie z ogłoszeniem przez Trumpa decyzji o wznowieniu testów broni nuklearnej. Stany Zjednoczone nie prowadziły ich od 1992 r. Publiczną część rozmów zamknęło pytanie dziennikarki skierowane do amerykańskiego przywódcy o powody tej decyzji. Bezpośredniej odpowiedzi nie udzielono.
Spotkanie w Korei Południowej
Rozmowy Trump–Xi trwały godzinę i czterdzieści minut – znacznie krócej niż cztery godziny, których wcześniej nie wykluczał prezydent USA. Obie strony uznały, że osiągnęły porozumienie w wielu kwestiach, choć nie zawarto konkretnej umowy handlowej.
Już na pokładzie Air Force One, w drodze powrotnej do Waszyngtonu, Trump oświadczył, że jest zadowolony ze spotkania. W skali od 1 do 10 ocenił je na „dwanaście”.
Jak potwierdził amerykański sekretarz rolnictwa Brooke Rollins, Chiny wznawiają zakupy amerykańskiej soi. Według Trumpa mają również utrzymać przez najbliższy rok dostęp do metali ziem rzadkich i nie wprowadzać na razie planowanych restrykcji eksportowych. „Mamy deal. Teraz co roku będziemy go renegocjować” – powiedział amerykański prezydent dziennikarzom.
Trump dodał, że zgodził się obniżyć z 20 do 10 proc. cła na chińskie towary, które wprowadził na początku roku w związku ze szmuglem z Chin składników do produkcji fentanylu. Xi miał go zapewnić, że Pekin podejmie działania w celu ograniczenia przemytu substancji wykorzystywanych do produkcji tego opioidu, który wywołał w USA kryzys uzależnień. Decyzja Trumpa ma wejść w życie niezwłocznie. Oznacza to, że łączna stawka celna na chińskie towary sprzedawane w USA spadnie z 57 do 47 proc.
Prezydent USA poinformował, że nie poruszano kwestii Tajwanu. Dostęp Chin do najnowszych amerykańskich czipów ma być przedmiotem rozmów między prywatnymi firmami zza Wielkiego Muru a spółką Nvidia.
Nie pojawiły się też żadne nowe informacje w sprawie sprzedaży części amerykańskiego biznesu TikToka. W weekend Amerykanie i Chińczycy rozmawiali w Kuala Lumpur o przyszłości tej platformy społecznościowej, jednak nie osiągnięto porozumienia.
W komunikacie MSZ Chin opublikowanym po spotkaniu prezydentów stwierdzono, że strony osiągnęły porozumienie „w ważnych sprawach gospodarczych i handlowych”. Chiński resort dyplomacji nie ujawnił szczegółów, sugerując, że obie strony muszą je jeszcze dopracować.
Jastrząb i smok grają w szachy
W ostatnich tygodniach USA i Chiny wysłały sobie serię sygnałów, że zamierzają twardo bronić swoich interesów gospodarczych.
Od połowy października amerykańskie statki płaciły wyższe opłaty w chińskich portach. Była to odpowiedź Pekinu na wcześniejsze podniesienie stawek przez Waszyngton. Opłaty portowe bardziej uderzyły jednak w Chińczyków, którzy dysponują znacznie większą flotą handlową niż ich rywale. Ilustruje to nie tylko liczba jednostek pływających pod chińską banderą. Według raportu Biura Przedstawiciela USA ds. Handlu z amerykańskich stoczni rocznie schodzi mniej niż pięć nowych statków, podczas gdy chińskie stocznie budują ich ponad 1,7 tys. Być może dlatego Chińczykom było łatwo zadeklarować w czwartek, że zawieszają wcześniej wprowadzone opłaty.
Chcąc promować własne czipy, Pekin zaczął egzekwować wcześniej wprowadzone restrykcje importowe na amerykańskie półprzewodniki. Państwo Środka zamierza ograniczyć swoją zależność od koncernu Nvidia. We wrześniu chiński Zarząd Cyberprzestrzeni (CAC) nakazał największym firmom technologicznym odwołanie zamówień i wstrzymanie zakupów niektórych zaawansowanych czipów tej firmy.
Cyfrowi giganci – tacy jak ByteDance (właściciel TikToka) i Alibaba – zostali poinformowani, że mają kupować krajowe zamienniki. Jak jednak podkreślają analitycy, nie oznacza to jeszcze wprowadzenia szerokich ceł na wszystkie amerykańskie czipy.
Z drugiej strony Chiny wciąż zabiegają o dostęp do najnowocześniejszych półprzewodników oraz technologii ich produkcji. Tę kontrolują USA wraz z holenderską firmą ASML, tajwańską TSMC oraz południowokoreańskim Samsungiem – i nie zamierzają z tej przewagi rezygnować.
W 2023 r. Chiny odpowiadały za 69 proc. światowej produkcji metali ziem rzadkich. Przetwarzają także 90 proc. wszystkich tych surowców, w tym wydobywanych w innych krajach, oraz wytwarzają ponad 90 proc. magnesów stałych – kluczowych dla pojazdów elektrycznych, turbin wiatrowych i robotyki.
Pekin zapowiedział z kolei zaostrzenie kontroli eksportu strategicznych metali ziem rzadkich – niezbędnych do produkcji nowoczesnej elektroniki. 9 października ministerstwo handlu ChRL, powołując się na wymogi bezpieczeństwa narodowego, ogłosiło dodatkowe ograniczenia eksportu kluczowych minerałów oraz technologii ich obróbki.
Chiny dominują w obu tych obszarach. Według US Geological Survey już w 2023 r. odpowiadały za 69 proc. światowej produkcji metali ziem rzadkich. Przetwarzają także 90 proc. wszystkich tych surowców, w tym wydobywanych w innych krajach. Wytwarzają także ponad 90 proc. magnesów stałych – kluczowych dla pojazdów elektrycznych, turbin wiatrowych i robotyki.
W odpowiedzi na groźbę chińskiego embarga Donald Trump zapowiedział dodatkowe, stuprocentowe cła na większość towarów pochodzących z Chin. Ostatecznie jednak nie wprowadził tych sankcji, a po czwartkowych negocjacjach obie strony tymczasowo wycofały się z planowanych obostrzeń.

Tymczasowo rozwiązanym punktem spornym okazała się również kwestia amerykańskiej soi.
W 2024 r. Chińczycy kupili od Amerykanów 27 mln ton tego zboża o wartości 12,8 mld dolarów, stając się największymi importerami soi na świecie.
W styczniu i lutym sprzedaż soi do Chin spadła jednak o ponad połowę. W kolejnych miesiącach zmalała niemal do zera. Od maja chińscy importerzy całkowicie wstrzymali zakupy amerykańskiej soi, zaopatrując się zamiast tego w Ameryce Południowej – przede wszystkim w Brazylii, a w mniejszym stopniu w Argentynie, Paragwaju i Boliwii.
Amerykański przywódca określił to w mediach społecznościowych jako „akt wrogi ekonomicznie”. Podkreślił, że Pekin świadomie wpędza amerykańskich farmerów w kłopoty.
Ekonomiczny wet za wet oraz ostra retoryka stały się motywem przewodnim amerykańsko-chińskich publicznych negocjacji.
„Jeśli życzycie sobie walki, będziemy walczyć do końca. Jeśli zamierzacie negocjować, nasze drzwi pozostają otwarte” – zadeklarował w oficjalnym oświadczeniu chiński resort handlu.
Dziś obie strony mogą uznać, że zrealizowały swoje najpilniejsze cele.
Strukturalne współzawodnictwo
Philippe Le Corre, wykładowca stosunków międzynarodowych w paryskiej ESSEC Business School i były korespondent francuskich mediów w Azji, podkreśla w rozmowie z XYZ, że zarówno Pekin, jak i Waszyngton mogą ogłosić sukces przy stole negocjacyjnym.
– Z punktu widzenia Waszyngtonu czasowe zniesienie restrykcji na eksport metali ziem rzadkich oraz powrót do dużych chińskich zakupów soi to sukces. Ale nie sądzę, by doszło do porozumienia w sprawie półprzewodników, bo ta kwestia leży w samym sercu amerykańsko-chińskiej rywalizacji. Trump był zainteresowany sesją fotograficzną i uściskiem dłoni Xi. Musiał pokazać, że poradził sobie w rozmowach z Chinami – co, jak wiemy, nie było takie pewne. Także Xi chce być postrzegany jako silny lider – mówi wykładowca.
Zdaniem obserwatorów globalnej rywalizacji z perspektywy prezydenta Xi sukces polega na ustabilizowaniu sytuacji. Czyli osiągnięciu rodzaju „zawieszenia broni” w kwestii ceł oraz jasnego układu dotyczącego dostępu do wybranych amerykańskich technologii.
Eksperci podkreślają jednak, że umowa nie ma charakteru trwałego.
– Byłbym ostrożny, jeśli chodzi o prognozy dotyczące skutków dzisiejszych rozmów. Pamiętajmy o układzie, który Pekin i Waszyngton zawarły podczas pierwszej kadencji Trumpa. Każda ze stron ostatecznie uznała, że druga nie działa w dobrej wierze. Zarówno Trump, jak i Xi są zdolni do wycofania się z każdej zawartej umowy, jeśli przestanie służyć ich interesom – ocenia dr Ian Chong, politolog z National University of Singapore.
Warto też odróżnić chwilowe karty przetargowe, którymi można grać, od trwałego, strukturalnego współzawodnictwa, którego żadna ze stron nie zamierza porzucić.
– Prawie wszystko może być przedmiotem negocjacji. Nie oznacza to, że którakolwiek ze stron całkowicie wycofa się z obostrzeń, takich jak cła. Jednak ich częściowe złagodzenie pozostaje możliwe. Wyjątkiem jest kontrola Chińskiej Republiki Ludowej nad dostawami i przetwarzaniem metali ziem rzadkich oraz amerykańska kontrola nad czipami. To narzędzia strategiczne, z których żadna ze stron nie zamierza rezygnować – dodaje Ian Chong.
Amerykanie wraz z sojusznikami kontrolują dostęp do najnowocześniejszych półprzewodników oraz środków ich produkcji. Na rynku dominują holenderska firma ASML, tajwańska TSMC oraz południowokoreański Samsung.

– Amerykańskie firmy od dawna wywierają presję na administrację Trumpa, by ta umożliwiła im dalszy dostęp do metali ziem rzadkich. Dlatego negocjatorom po stronie Waszyngtonu zależało na szybkim zajęciu się sprawą. Nie zmienia to faktu, że obie gospodarki przechodzą stopniowy proces uniezależniania się. Amerykanie postąpią rozsądnie, jeśli nadal będą szukać alternatywnych rynków zbytu dla swojej soi, choćby w Japonii – mówi Philippe Le Corre.
Co na to Europa?
Wszystko wskazuje na to, że partnerzy Pekinu i Waszyngtonu muszą przygotować się na przedłużające się współzawodnictwo mocarstw. Te – mimo napięć – wciąż są sobie wzajemnie potrzebne.
Analitycy zwracają uwagę na postępującą fragmentację globalnych łańcuchów dostaw, co stanowi zagrożenie również dla mniejszych państw azjatyckich. Zwłaszcza silnie gospodarczo powiązanych z USA, takich jak Japonia, Korea Południowa czy Filipiny.
Europa natomiast kontynuuje strategię „de-riskingu”, czyli zmniejszania uzależnienia zarówno od Chin, jak i od Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza w obszarze technologii i surowców.
Widać to już teraz. Brukseli zależy na zabezpieczeniu dostaw kluczowych surowców z alternatywnych źródeł. Podczas regionalnego szczytu ASEAN w Kuala Lumpur przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa podkreślił, że UE zawarła traktaty o wolnym handlu z Indonezją, a wcześniej z Singapurem i Wietnamem. Trwają również rozmowy z Tajlandią, Filipinami, Malezją oraz Indiami. Ursula von der Leyen zapowiedziała w Delhi, że negocjacje z najludniejszym krajem świata zakończą się do końca tego roku.
Europa może spodziewać się napływu większej liczby chińskich produktów, co z jednej strony obniży ceny, ale z drugiej zwiększy ryzyko dumpingu cenowego, zwłaszcza w sektorze samochodów elektrycznych.
Z powodu amerykańskich ceł na towary z Chin Europa może spodziewać się napływu większej liczby chińskich produktów. To z jednej strony obniży ceny, ale z drugiej – zwiększy ryzyko dumpingu cenowego, zwłaszcza w sektorze samochodów elektrycznych.
– Unia Europejska doskonale zdaje sobie sprawę, że Chiny traktują gospodarkę jako narzędzie w szerszej geopolitycznej rozgrywce. Pekin stara się podzielić Europejczyków w kwestii aut elektrycznych i baterii, prowadząc rozmowy z poszczególnymi państwami osobno, jak ostatnio z Hiszpanią. Stany Zjednoczone mają argumenty w rozmowach z Chinami, ale Europa – biorąc pod uwagę ogromną różnicę w potencjałach – może je mieć tylko wtedy, gdy mówi jednym głosem, na poziomie całej Unii – przekonuje Philippe Le Corre.
Główne wnioski
- Chiny i USA doszły do częściowego porozumienia w sprawach handlowych. Pekin zadeklarował, że wznowi zakupy amerykańskiej soi, zawiesi wysokie opłaty portowe oraz wstrzyma się z wprowadzaniem ograniczeń eksportowych na krytyczne metale i technologie ich przetwarzania. Układ ma być renegocjowany co roku.
- Xi Jinping zapewnił, że podejmie działania mające utrudnić szmuglowanie do USA składników fentanylu, w zamian za zmniejszenie amerykańskiej stawki celnej na chińskie towary z 57 do 47 proc. Nie osiągnięto jednak porozumienia w sprawie dostępu Chin do najnowszych amerykańskich czipów ani w kwestii sprzedaży części biznesu TikToka w Stanach Zjednoczonych.
- Stawki celne, opłaty portowe i politycznie motywowany bojkot amerykańskiej soi przez chińskich importerów były kartami przetargowymi w negocjacjach. Nienegocjowalna pozostaje natomiast amerykańska przewaga technologiczna w dziedzinie zaawansowanych półprzewodników i maszyn do ich produkcji oraz chińska dominacja w wytwarzaniu i przetwarzaniu krytycznych metali.


