Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Polska Morawieckiego, Pełczyńskiej-Nałęcz, Bosaka i Zandberga – każdy sobie rzepkę skrobie? Jeden główny wniosek po debatach w Krynicy-Zdroju

Przysłowie mawia, że ilu Polaków, tyle opinii. Idealnie pasuje do debat czołowych polityków na Forum w Krynicy-Zdroju. Okazało się, że nawet przy spokojniejszej i dłuższej okazji do dyskusji polskich polityków dzielą nie tylko barwy partyjne, ale przede wszystkim idee.

Mateusz Morawiecki i Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz starli się w Krynicy w sprawie m.in. energetyki, kapitału państwowego czy sojuszy międzynarodowych. Fot. PAP/Grzegorz Momot

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak przebiegały debaty polityczne podczas Forum w Krynicy-Zdroju, w których uczestniczyli Mateusz Morawiecki, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Krzysztof Bosak i Adrian Zandberg.
  2. Jakie zasadnicze różnice ideowe i programowe dzielą tych polityków w kwestiach gospodarki, energetyki, mieszkalnictwa, podatków i polityki społecznej.
  3. Dlaczego mimo prób wyjścia poza duopol PiS–KO polska scena polityczna nadal pozostaje mocno spolaryzowana i pozbawiona wspólnej wizji rozwoju.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Forum w Krynicy jest już stałym punktem na konferencyjnej mapie Polski. Choć po odpływie organizatora Forum Ekonomicznego do Karpacza krynickiemu wydarzeniu wyraźnie ubyło „pompy”, to w tym roku chętnych na obejrzenie dwóch głównych punktów programu było więcej, niż mogła pomieścić sala.

Organizator, czyli Klub Jagielloński promował wydarzenie starciami jeden na jednego czołowych polityków. Z byłym premierem Mateuszem Morawieckim do debaty stanęła ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Z kolei zamknięciem drugiego dnia forum była dyskusja lewicowej i prawicowej opozycji – współprzewodniczącego Razem Adriana Zandberga oraz wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka z Konfederacji.

Rozmowy, podziały i tłumy

Z debat płynie przede wszystkim jeden wniosek: wciąż jedynie potencjalny koniec duopolu KO i PiS nie oznacza końca fundamentalnych sporów politycznych.

W Krynicy okazało się bowiem, że choć jest możliwa debata inna niż między dwoma największymi obozami, to pozostałych graczy wciąż dużo więcej łączy niż dzieli – mimo wspólnych deklaracji chęci wyjścia poza obecny spór polityczny. Ale po kolei.

Tłumy przed debatą Bosaka i Zandberga sięgały drzwi wejściowych. Fot. XYZ
Nie wszyscy chętni dostali się na debatę Mateusza Morawieckiego z Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz. Fot. XYZ

Kapitał, Pax Americana, węgiel i polityka fiskalna dzielą

Mateusza Morawieckiego i Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz dzielą wizje rozwoju Polski. Polityków szczególnie dzieli podejście do majątku narodowego, miksu energetycznego, finansowania inwestycji oraz wyboru strategicznego partnera gospodarczego.

Ministra Pełczyńska-Nałęcz upatruje kluczowych partnerów Polski przede wszystkim w Europie.

– Przeciwstawiałabym wizję Pax Americana wizji Pax Zachód plus Europa. Polska nie może skupiać się wyłącznie na partnerstwie ze Stanami Zjednoczonymi. Przy całym zrozumieniu, że to jest nasz sojusznik, taka wizja jest bardzo mylna, bo mamy 75 proc. eksportu do Unii Europejskiej i dodatni bilans handlowy z Niemcami – mówiła Pełczyńska-Nałęcz.

Polityczka Polski 2050 podkreślała również, że nasz rozwój gospodarczy jest oparty właśnie na wspólnym rynku unijnym.

Były premier odpierał zarzuty, jakoby forsował wizję Pax Amerciana.

– Jest triada bezpieczeństwa. Pierwszy filar to nasza armia, drugi – Międzymorze, a trzeci – NATO ze Stanami Zjednoczonymi – odparł Morawiecki.

Wiceprezes PiS podkreślał również, że kluczowa jest repatriacja i budowanie kapitału narodowego, aby powstrzymać odpływ 120-130 mld zł rocznie z bilansu płatniczego Polski.

Politycy spierali się również o politykę energetyczną. Zdaniem ministry koniecznym działaniem jest zakończenie dopłat do nierentownego sektora górniczego.

– Każda polska rodzina dopłaciła w obecnym roku 600 zł do górnictwa, trzeba z tym skończyć – postulowała Pełczyńska-Nałęcz.

Proponowała także ustanowienie priorytetu dla OZE.

Trójca niemożliwa

Były premier z kolei nazwał politykę klimatyczną UE niemożliwą trójcą.

– Nie możemy pozwolić sobie na jednoczesne wydawanie setek miliardów euro rocznie na politykę klimatyczną, politykę obronną i na państwo dobrobytu. Można sobie pozwolić na dwie z tych trzech polityk, ale nie na trzy jednocześnie – w Europie staje się to jasne – odpowiedział Morawiecki.

Stwierdził również, że do czasu budowy atomu w Polsce nie należy rezygnować z węgla i gazu w polskim miksie energetycznym.

Rozmówcy mieli również odmienne opinie dotyczące polityki fiskalnej. Pełczyńska-Nałęcz mówiła o "nieodpowiedzialnych obietnicach transferów na kongresie PiS”. Stwierdziła, że „jesteśmy w czasach, w których podatków dla ludzi nie należy zwiększać, ale dla wielkich korporacji i banków –już tak”.

– Wydatki publiczne w Polsce są na średniej unijnej – kontrował Morawiecki.”

Dodał, że „gdybyśmy nie musieli wydawać potężnych środków na politykę klimatyczną, to przemysł polski i europejski byłby dużo bardziej konkurencyjny względem zagranicy”.

To i tak tylko wybrane tematy, które dzielą Pełczyńską-Nałęcz i Morawieckiego. Tych kwestii było więcej – choćby w ocenie roli kapitału państwowego i prywatnego oraz stymulacji popytu na rynku mieszkaniowym. Punkty wspólne, choć mniej, również jednak się pojawiły. Wspólna diagnoza kryzysu demograficznego, konieczność inwestycji w technologie dual use czy potrzeba rozwoju regionów Polski łączą oboje polityków.

Były premier docenia dyskusję, ale nie widzi wiele wspólnego

Czy byłego premiera łączą więc wspólne idee z ministrą, choć wcześniej publicznie skrytykował rząd Donalda Tuska.

– Nie widzę tutaj szczerze mówiąc za bardzo związku pomiędzy panią minister Pełczyńską-Nałęcz a panem Tuskiem, który realizuje swoją agendę polityczną. Panią minister traktuję jako osobę, z którą się nie zgadzam w wielu obszarach, ale warto się przekonywać. Podczas tej debaty w wielu obszarach przedstawiałem moją wizję rozwoju gospodarczego i wskazywałem, na czym się należy skupić. Nazwałem ją Powered by Poland, czyli wszystko co się wiąże z zamówieniami publicznymi, innowacjami, dobrami podwójnego zastosowania powinno być tak skonstruowane, żeby nasi polscy przedsiębiorcy byli zwycięzcami tej gry gospodarczej – odpowiedział w rozmowie z XYZ Mateusz Morawiecki.

Antyduopolową opozycję poza krytyką rządu dzieli niemal wszystko

Po przebiegu obu debat wydaje się, że rozmowa Morawieckiego i Pełczyńskiej-Nałęcz była przystawką przed daniem głównym – rozmową Krzysztofa Bosaka z Adrianem Zandbergiem. Kolejki do debaty sięgały wejścia budynku. Przed samą salą niemal doszło do przepychanek, bowiem organizatorzy nie mieli miejsca dla mediów w pełnej już sali. Ostatecznie media wpuszczono, ale rzeszom widzów przed salą pozostało oglądanie debaty na YouTubie. Debata zresztą była popularna nie tylko w Krynicy, ale też w sieci – do czwartku wieczór obejrzano ją już ponad 500 tys. razy.

Obaj politycy przez ponad dwie godziny mieli okazję do żywej i raczej rzeczowej dyskusji w czterech obszarach tematycznych: mieszkalnictwa, ochrony zdrowia, podatków i migracji. Prowadzący debatę Krzysztof Stanowski tym razem był jedynie tłem dla zaangażowanych w rozmowę polityków, których na poziomie idei dzieli najprawdopodobniej wszystko.

Zaczęło się od mieszkalnictwa. Adrian Zandberg stwierdził, że „podstawową rzeczą którą państwo polskie powinno robić dla młodego pokolenia, jest wywiązywanie się ze zobowiązań zapisanych w konstytucji, z których się w tym momencie nie wywiązuje”. Lider Razem poza krytyką wysokich cen mieszkań i niskiej ich dostępności, szczególnie dla młodego pokolenia, wielokrotnie powoływał się też na model wiedeński. Wysoki udział w zasobie własności ma tam miasto. Jego zdaniem to wzór, który pokazuje, że „wyjęcie prawa do mieszkania spod logiki rynkowej działa, skutkując niższymi kosztami życia i wyższą jego jakością”.

Co z tą Polską mieszkaniową?

Zandberg skrytykował również tzw. patodeweloperkę.

– Państwo powinno chronić przed patodeweloperką i wciskaniem ludziom za chore pieniądze kilkunastometrowych mieszkań, bo to jest wykorzystywanie przez duży biznes nieuczciwej przewagi nad konsumentem – wskazywał lewicowy polityk.

Ocenił również, że obecne opodatkowanie mieszkań stanowi „uprzywilejowanie podatkowe” i zaproponował wprowadzenie podatku antyspekulacyjnego dla posiadaczy co najmniej trzech mieszkań.

Temat mieszkalnictwa budził emocje publiki, która częściej nagradzała brawami Krzysztofa Bosaka. Wicemarszałek Sejmu skrytykował perspektywę Zandberga. Jego zdaniem wizja budowy dużej liczby mieszkań przez państwo jest „fałszywą obietnicą” niemożliwą do spełnienia. W opinii polityka Ruchu Narodowego priorytetem powinno być niepodnoszenie kosztów budowy i wymagań dla budownictwa. Ponadto Bosak postuluje skrócenie procedur administracyjnych.

– Proces budowlany w tej chwili to więcej niż połowa całego procesu inwestycyjnego. To jest zabawa z biurokracją i to jest paranoja. Biurokracja powinna zajmować miesiąc-dwa, a reszta to powinno być budowanie. To się powinno natychmiast zmienić – stwierdził Bosak.

Wicemarszałek Sejmu nie zgodził się również z wiją podatku antyspekulacyjnego Zandberga, nazywając pomysł „wprost podatkiem katastralnym”. Poseł Konfederacji bronił też mikrokawalerek.

– W Warszawie potrzebują właśnie mikrokawalerki ludzie dojeżdżający na dzień roboczy popracować w ministerstwie, bo są w delegacji albo mają jakąś umowę i wracają do swojego domu gdzieś w Polsce. Chcą mieć rozsądne koszty utrzymania tego domu (w Warszawie – red.), a nie wystrzelone w kosmos. (…)  Pan chce skazać takiego człowieka na hotel albo jeszcze lepiej: na to żeby on był pańskim klientem, żebyście wy rozdzielali mieszkania pracownicze i mówili: "ty dostaniesz, ty nie dostaniesz, bo ja biurokrata będę je rozdzielał” – mówił Bosak wzbudzając wesołość swojego rozmówcy i części publiczności.

Nic nowego pod słońcem prawicowo-lewicowym

Bosak zresztą w trakcie debaty głównie koncentrował się na krytyce pomysłów Zandberga oraz – szerzej – lewicowych formacji, sięgając w porównaniach nawet czasów Leszka Millera. Doskonale było to widać w dyskusji o ochronie zdrowia. Bosak skupił się głownie na punktowaniu Zandberga, który jak mantrę postulował zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia. Zdaniem konfederaty zwiększenie nakładów nie prowadzi wprost do polepszenia jakości opieki zdrowotnej. Jako przykład podawał choćby niewykorzystywanie świeżo zakupionego sprzętu medycznego za zwiększone nakłady. Bosak postulował wprowadzenie konkurencji na rynku ochrony zdrowia. Trudno jednak było w debacie konkrety zapadające na dłużej w pamięć.

Podatki w oczywisty sposób podzieliły rozmówców. Uważny koneser polskiej polityki raczej niczego nowego z ust obu polityków nie ułyszał, niemniej spór o fundacje rodzinne poruszył publikę. „Forma oszustwa, dziura w systemie podatkowym” Zandberga kontra „instrument zatrzymujący kapitał dla rodzin w Polsce” Bosaka wywołały żywiołowość wśród widowni, która nagrodziła brawami wicemarszałka Sejmu.

Pod koniec debaty posłowie zdołali się jeszcze pokłócić o migrację. Tu debata jednak mocno się rozminęła, bowiem Zandberg przywoływał argumenty związane z psuciem rynku pracy, a Bosak z kulturowymi aspektami mieszania różnych nacji z jednym państwie. Upraszczając: Zandberg postulował chronienie ludzi z obszarów zagrożonych po przeprowadzeniu procedur azylowych, a Bosak najczęściej odmieniał czasownik „deportować”.

Można powiedzieć: nihil novi sub sole. Jednak po nawet dwugodzinnej dyskusji trudno o przeanalizowanie wspólnych płaszczyzn obu polityków. Nie był to nawet Tusk i Kaczyński, bowiem w debacie kompletnie o nich nie wspominano.

Dlaczego?

Zandberg: Dysktuować trzeba wszędzie

– Pewnie dlatego, że rozmawialiśmy o polityce podatkowej, mieszkaniowej, o ochronie zdrowia i jak ją zorganizować. A to raczej są tematy, w których ani Donald Tusk, ani Jarosław Kaczyński nie mają się czym pochwalić – mówił w rozmowie z XYZ Adrian Zandberg, lider partii Razem.

Lewicowy polityk zwrócił również uwagę, że należy dyskutować o konkretach nawet z zupełnymi przeciwnikami politycznymi.

– Jeśli nie będziemy rozmawiać o konkretnych politykach publicznych, to nic się nie zmieni. A ja wychodzę z założenia, że należy dyskutować nie tylko tam, gdzie jest się u siebie w domu, ale także czasem i na wyjeździe – argumentował Zandberg. Zapowiedział również, że w najbliższych tygodniach jego formacja skupi się na dyskusji o budżecie państwa.

– To jest batalia o budżet, bo niestety rząd przyniósł budżet, w którym jest dziura w ochronie zdrowia i skandalicznie niskie nakłady na naukę, badania i rozwój. Walczymy w komisjach i będziemy walczyć także na posiedzeniu plenarnym o to, żeby ten budżet zmodyfikować, bo to jest budżet wygaszania polskiej nauki, to jest budżet trwałego kryzysu w publicznej ochronie zdrowia – zapowiadał Zandberg.

Bosak: Mamy wzajemnie sprzeczne poglądy

– Myślę, że Konfederacja i razem mają wzajemnie sprzeczne poglądy oraz warstwy światopoglądowej i gospodarczej myślenia o państwie. Myślę, że dzisiejsza debata to pokazała, i dobrze. W kilku szczegółowych sprawach udało się zgodzić, ale bardziej co do faktów. Natomiast co do rozwiązań w prawie każdej kwestii się różniliśmy. Nie jest to przypadek. Mamy po prostu zupełnie inne filozofie myślenia o państwie, życiu społecznym czy gospodarce – powiedział wicemarszałek Sejmu z Konfederacji.

Jeden główny wniosek

O ile może cieszyć myśl, że nadal jest w polskiej polityce miejsce na rzeczowe spory, o tyle martwić może, że politycznie liderów dzieli niemal wszystko. Dzieje się tak zarówno w kluczowych kwestiach bezpieczeństwa, jak i rozwoju inwestycji, mieszkalnictwa czy ochrony zdrowia. Z drugiej strony – prawem polityka niebędącego u władzy (a wyjąwszy Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz dotyczy to wszystkich uczestników debat) jest prawo do krytycznej recenzji z pozycji publicysty. Rządzenie, jeśli ma być czymś innym niż administrowaniem, wymaga kompromisów, a w pierwszej kolejności – rozmów. Ten krok za sobą mamy. Co jednak dalej?

Słowa Bosaka tym razem świetnie zastępują puentę. Jak się bowiem okazuje – nawet, gdy inna polityka jest możliwa, to nadal każdy sobie rzepkę skrobie.

Główne wnioski

  1. Debaty w Krynicy-Zdroju ujawniły, że nawet poza głównym konfliktem między PiS a KO brak jest szerokiego porozumienia między innymi ugrupowaniami – różnice ideowe są zbyt głębokie, by mówić o wspólnej alternatywie dla obecnego układu politycznego. To pokazuje, że pluralizm w dyskusji i otwartość na nią nie są tożsame z możliwościami współpracy.
  2. Starcie Morawieckiego z Pełczyńską-Nałęcz dotyczyło dwóch różnych modeli rozwoju Polski. Jeden jest proamerykański, akcentujący kapitał wewnętrzny i suwerenność energetyczną. Drugi –proeuropejski, stawiający na integrację unijną i zieloną transformację. Konflikt ten dobrze ilustruje szersze napięcia między różnymi wizjami Polski w strukturach międzynarodowych.
  3. Dyskusja Zandberga z Bosakiem potwierdziła, że mimo wspólnej niechęci do obecnego rządu, lewicę i prawicę dzieli wszystko – od filozofii państwa po praktyczne rozwiązania społeczne. Brak wspólnego języka między antyestablishmentowymi ugrupowaniami utrwala podziały i choć umożliwia rozmowę, nie pozostawia możliwości współpracy, a co najwyżej nakreśla przyszłe konflikty w przypadku potencjalnej władzy któregoś z ugrupowań.