Kategorie artykułu: Biznes Newsy

Pełnomocniczka ministra sprawiedliwości: Przez ustawę frankową kancelarie stracą 500 mln zł. Dlatego rozpętały kampanię, która wprowadza w błąd (WYWIAD)

W ciągu dwóch lat sprawy frankowe znikną z polskich sądów, pomoże w tym także Digitalny Asystent Sędziego. To optymistyczny scenariusz, kreślony przez pełnomocniczkę ministra sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta. Ale nie jest przesądzony, bo ustawa napotyka na opór. – Chcę wierzyć, że ustawa frankowa wejdzie w życie i poprawi dostęp obywateli do sądów. Jedynym przegranym będą kancelarie, bo stracą źródło zarobków. Rozpętały zatem kampanię, która wprowadza w błąd – przekonuje Aneta Wiewiórowska-Domagalska. Ujawnia przy okazji najświeższe statystyki dotyczące sporów frankowych.

Zdjęcie przedstawia Anetę Wiewiórowską-Domagalską, pełnomocnik Ministra Sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumentów. Fot. mat. prasowe
Aneta Wiewiórowska-Domagalska podkreśla, że ustawa frankowa jest w interesie publicznym –przyspieszy postępowania w sądach i sprawi, że będzie ich mniej. Liczy, że prezydent nie zawetuje ustawy. Fot. mat. prasowe MS

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak ustawa frankowa może uderzyć w interesy kancelarii reprezentujących kredytobiorców.
  2. Dlaczego nie wszyscy kredytobiorcy chcą automatycznego zawieszania rat na czas postępowań.
  3. Jak przyspieszają sprawy frankowe w sądach oraz kiedy skończy się saga frankowa.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Piotr Sobolewski, XYZ: 23 października na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się wpis, w którym wyjaśniają państwo, jak działa ustawa, przyspieszająca postępowania sądowe w zakresie kredytów frankowych. Resort wskazuje, że w przestrzeni publicznej pojawiły się nieprawdziwe informacje. To odpowiedź na krytykę ze strony kancelarii frankowych?

Aneta Wiewiórowska-Domagalska, pełnomocniczka Ministra Sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta: Tak, bo jedynym przegranym tej ustawy będą kancelarie frankowe. Dlatego, że w razie jej przyjęcia stracą dochodowe źródło zarobków. Kancelarie policzyły skutki finansowe ustawy i rozpętały przeciwko niej kampanię. Ta kampania wprowadza jednak w błąd.

Warto wiedzieć

Aneta Wiewiórowska-Domagalska

Pełnomocniczką ministra sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumentów została w styczniu 2024 r. Od początku – jej głównym – choć niejedynym zadaniem było odblokowanie sądów, które zmagały się z ogromną liczbą spraw frankowych.

Zanim została pełnomocniczką, Aneta Wiewiórowska-Domagalska specjalizowała się w prawie konsumenckim i była m.in. współautorką komentarzy w tym zakresie. W latach 2007-2015 była członkinią komisji kodyfikacyjnej prawa cywilnego.

Ustawa frankowa pozwoli skrócić procesy w sądach

Przekonują, że ustawa jest korzystna dla banków, pisana pod ich dyktando.

Robimy ją po to, by konsument krócej był w sądzie i szybciej otrzymał wyrok. Ustawa ma chronić interes publiczny – a tym jest prawo obywateli, nie tylko frankowiczów, do sądu działającego w rozsądnych terminach. Banki skorzystają o tyle, że postępowania będą toczyły się krócej i będzie ich mniej. Nie zmienia to jednak zasad wymiaru sankcji przeciwko bankom. Nadal mają być skuteczne, proporcjonalne i odstraszające.

Kancelarie twierdzą, że ustawa jest niekorzystna dla konsumentów. To, w jaki sposób kancelarie dochodzą do tego wniosku, jest dla mnie zagadką. Wskutek wprowadzenia ustawy konsumenci nie stracą nic z tego, co mają, a jednocześnie procesy będą tańsze i szybsze. Jeśli klient będzie nadal miał te same możliwości, ale szybciej i taniej z nich skorzysta, to w jaki sposób jest to dla niego niekorzystne? Nie mogę podchodzić ze zrozumieniem do tego, że dłuższy czas postępowania sprawia, że konsument więcej zarabia. Nie może być to też argument uzasadniający przedłużanie postępowań. Celem ustawy jest szybsze i tańsze postępowanie. Ale to oznacza, że kancelarie tracą.

Kancelarie stracą przez nią nawet ponad 500 mln zł

Dużo?

Stracą więcej, niż zyskają konsumenci. Po pierwsze, w związku z tym, że nie będzie konieczności fizycznej obecności stron, kancelarie stracą wynagrodzenie za udział w rozprawach, które wahają się między 400 a 600 zł. Przy 180 tys. toczących się spraw z powództwa konsumentów robi to już dużą skalę. Tym bardziej że zwykle są co najmniej dwie takie rozprawy.

Ponadto ustawa pozwoli kończyć sprawy w jednym postępowaniu zamiast w dwóch. Obecnie mamy w sądach 26 tys. spraw z powództwa banków. W sprawach tego typu kancelarie pobierają koszty zastępstwa procesowego równe 5,4 tys. zł (gdy wartość przedmiotu sporu nie przekracza 200 tys. zł) lub 10,8 tys. zł (gdy przekracza). Dla nowych klientów [u których jest to pierwsza prowadzona przez kancelarię sprawa – red.] dochodzi jeszcze zazwyczaj opłata 2-8 tys. zł plus oczywiście opłata za udział w rozprawie. Jeśli dojdzie do zniesienia wzajemności powództwa i postępowanie zostanie umorzone, kancelarie nie dostaną nic.

Sumarycznie wychodzi zatem od 290 do 518 mln zł strat dla kancelarii.

Właśnie dlatego kancelarie podają nieprawdziwe informacje dotyczące skutków prawnych takiego projektu. Dużo emocji budzi sposób liczenia odsetek dla konsumenta. Tymczasem ten sposób wynika wprost z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).

Obrona biznesu kancelarii, czy nieetyczne działanie

Czyli jak jest teraz?

Obecnie odsetki należą się konsumentowi od dnia, kiedy wezwie bank do zapłaty. Ustawa tego nie zmieni, bo zmienić nie może, zgodnie z zasadą pierwszeństwa prawa unijnego.

Zadziwia mnie, że kancelarie, które zrobiły biznes na prawie europejskim, zapominają teraz o tej podstawowej zasadzie. Twierdzą, że wskutek ustawy odsetki będą liczone inaczej przy potrąceniu i konsument na tym straci.

To panią dziwi? Takie działania uderzają w biznes kancelarii, więc te bronią swojego kawałka tortu.

Przypominam, że to przecież radcy prawni i adwokaci, których wiążą zasady etyki zawodowej. Jestem zdziwiona i chcę być zdziwiona, bo jeśli nie będę zdziwiona, to znaczy, że kupuję narrację, w której pieniądz jest najważniejszy.

Rozszczepienie interesów kancelarii i kredytobiorców

Każdy reprezentuje którąś ze stron.

I to jest problem. Obecnie w przestrzeni publicznej eksperci, którzy komentują temat, są związani albo z kancelariami frankowymi, albo z bankami. Ja sama też reprezentuję określony interes. Jest to interes publiczny, który sprowadza się do przestrzegania prawa, które jest tworzone również przez orzecznictwo TSUE.

W kwestii kredytów frankowych nie ma ludzi bezstronnych. Nie dziwmy się więc, że w mediach czyta się wypowiedzi stronnicze. Choć oczywiście byłoby lepiej, gdybyśmy mieli grupę niezależnych ekspertów, obecna sytuacja również byłaby akceptowalna, gdybyśmy mogli jasno zidentyfikować, jakie interesy reprezentuje dana wypowiedź. Doszło bowiem do rozszczepienia interesów: interesy kancelarii nie pokrywają się z interesami stron, które reprezentują.

To jak ministerstwo chce to zmienić? Teraz projekt jest na sejmowej komisji. Temat pewnie będzie dalej rozgrzewał obie strony sporu, a przez to i polityków. Pojawi się pokusa do różnych wrzutek legislacyjnych.

Mam nadzieję, że to, co opublikowaliśmy i co jeszcze przygotujemy, poleje trochę chłodnej wody na rozgrzane głowy. Dlatego, że nie przystoi, aby legislatorzy nie mieli pełnej jasności co do tego, jakie interesy w rzeczywistości reprezentują. Liczę, że wyjaśnimy, że ta ustawa ma na celu tylko usprawnienie postępowań, a nie ograniczanie jakichkolwiek praw konsumentów.

Zażalenia do zabezpieczeń zalały sądy apelacyjne

Kolejny zarzut to nadmierny automatyzm w zawieszaniu spłaty rat na czas trwania postępowań. Dlaczego resort chce go wprowadzić?

Z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego, że takie zabezpieczenie należy się konsumentowi i wynika to z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE. Po drugie natomiast widzimy, że postępowania zażaleniowe od postanowień o zabezpieczeniu [czyli o zawieszeniu spłat na czas trwania postępowania – red.] bardzo spowalniają prace sądów apelacyjnych. Zamiast wydawać wyroki, to zajmują się zażaleniami, które i tak są wykonalne, mimo braku prawomocności.

W ustawie proponujemy, by automatycznie zawieszać takie spłaty na czas postępowań, a zażalenia na postanowienia, którymi zajmują się dziś apelacje, zostaną odłożone do akt – czyli pozostawione bez dalszego biegu. Podczas konsultacji projektu strona konsumencka podniosła, że są ludzie, którzy nie mają spłaconego kredytu. Takie osoby chciałyby spłacać kredyt przez czas trwania postępowania. Nie zależy im na zawieszeniu spłaty rat i zaległościach w banku. Dla takich osób pojawi się możliwość dalszej spłaty, bank nie będzie mógł odmówić przyjęcia płatności.

Dziś jednak słyszę, że nie tylko są przeciwko automatycznemu zawieszeniu. Dotyczy to nawet osób, które spłaciły już całość pożyczonego kapitału. Dlaczego?

Wniosek o weto, czy zarzut zbyt wąskiego zakresu

Pewnie dla wyższych odsetek.

Dziś odsetki ustawowe w postępowaniu sądowym wynoszą prawie 10 proc. Teraz zastanówmy się, czy to jest interes, który państwo powinno chronić? W tym kontekście można mówić, że to rozwiązanie jest korzystne dla banków, bo konsument dostanie odsetki tylko od spłaconej kwoty, a nie od nadpłaty. Ale czy chcemy robić z postępowań sądowych biznes? Proszę znaleźć bank, który oferuje 10 proc. odsetków na bezterminowej lokacie.

No dobrze, to idźmy dalej. Dlaczego resort sprawiedliwości nie wysłuchał postulatu, by usprawnić też postępowania dotyczące kredytów w euro i dolarze?

To zastanówmy się, czy ustawa jest tak zła, że należy ją zawetować [pojawia się postulat zawetowania ustawy przez prezydenta Karola Nawrockiego – red.], czy zła, bo ma za wąski zakres? Jeśli z jednej strony słyszę o wecie, a z drugiej, by rozszerzać ustawę, to już kompletnie nie jestem w stanie powiązać tych dwóch przeciwstawnych stanowisk.

Kredyty w euro i jenie nie są tożsame z tymi we franku

Wróćmy do istoty pytania – dlaczego nie rozszerzycie zakresu?

Kancelarie twierdzą, że zastosowanie tego samego mechanizmu, świadczy o takiej samej kwalifikacji postanowienia jako abuzywnego. Nie zgadzam się z tym stanowiskiem. Przy frankach konsument nie został poinformowany w odpowiedni sposób o ryzykach związanych z zawarciem umowy, dlatego, że ryzyko wzrostu kursu franka szwajcarskiego było radykalnie niedoszacowane.

Jeśli chodzi o ryzyka związane np. z jenem, proszę sprawdzić, jak kształtuje się wartość jena do złotego. Drastycznie spadła. Jeśli konsumenta poinformowano, że kurs może wzrosnąć np. o 20 proc., to ta informacja w praktyce okazała się wystarczająca, czyli sąd nie powinien w ogóle przeprowadzić kontroli abuzywności – w tych sprawach kontrolowane są tylko postanowienia nietransparentne.

Ustawa koncentruje się na kredytach frankowych, bo sytuacja prawna wokół tych kredytów jest niesłychanie, bezprecedensowo ukształtowana. Tu nie ma żadnych znaków zapytania, jeśli chodzi o abuzywność klauzul, w związku z czym można uprościć procedurę. Abuzywność przy kredytach opartych na euro czy jenie trzeba sprawdzić w sposób pogłębiony. To nie jest ta sama sytuacja.

Nie przeraża pani, że w sądach jest coraz więcej spraw w euro i być może taką ustawą można byłoby przyspieszyć i takie postępowania?

Nie. Postulowałabym raczej stosowanie kontroli abuzywności zgodnie z jej treścią. Może się okazać, że klauzule w takiej umowie są abuzywne, a może nie są. Orzecznictwo wprowadza zróżnicowanie w tej kwestii. Może w ogóle nie powinno dojść do kontroli abuzywności, a może – nawet jeśli dojdzie, może okazać się, że podział ryzyka między stronami nie przesądza o abuzywności.

W sądach okręgowych spraw jest najmniej od 2022 r.

I ostatnia kwestia dotycząca ustawy frankowej. Co, jeśli mimo wysiłku, prezydent na koniec zawetuje ustawę? Bierze to pani jako realny scenariusz?

Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Liczę, że pan prezydent wzniesie się ponad szum informacyjny i opowie się za prawem obywateli do sądu. To jest bowiem ustawa dla obywateli, która walnie przyczyni się do polepszenia dostępu obywateli do sądów.

Niedawno resort sprawiedliwości pokazał statystyki spraw sądowych. Wynika z nich, że od dwóch kwartałów polskie sądy załatwiają więcej spraw, niż wpływa do nich nowych pozwów. Różnica to ok. jednej trzeciej na korzyść spraw załatwianych. To będzie trwały trend?

Mamy już statystyki za III kwartał i wynika z nich, że ten trend jest kontynuowany. W sądach okręgowych jest obecnie mniej spraw w I instancji niż było w 2022 r. Patrzę dziś na wydział frankowy w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w którym jest obecnie 36 tys. spraw, najwięcej w Polsce. Liczba spraw w toku co miesiąc spada tam o dobre kilkaset. W sądach apelacyjnych orzekanie przyspiesza mimo zwiększającego się wpływu – w I półroczu 2025 r. załatwiono więcej spraw niż w całym 2024 r.

Na koniec 2024 r. w sądach było 204 tys. spraw frankowych i od tamtej pory ich liczba zaczęła spadać. Najgorsze sądy mają już za sobą?

Właściwie to się stało nieco szybciej, tylko sprawozdawczość jest kwartalna, więc nie zobaczyliśmy tego w tych danych, te 204 tys. było już po niedużych spadkach.

Jeśli mówimy o powodach, to po pierwsze spada dynamika składania powództw w I instancji. Po drugie natomiast zintensyfikował nam się proces ugodowy. Jako ministerstwo wspieramy go w różnych płaszczyznach. Sąd Okręgowy w Warszawie zrobił np. pilotażowy program kierowania na spotkania mediacyjne. Widzimy, że skłonność klienta do zawarcia takiej ugody jest dużo większa, gdy jest prawidłowo poinformowany o istniejących możliwościach. Po trzecie, sądy orzekają sprawniej.

Sądy odczuwają już mniejszą liczbę nowych spraw

Czyli trend się utrzyma?

Ten trend nie tylko się utrzyma, ale będzie się wzmacniał. Wpływać na to będzie przede wszystkim zmniejszony wpływ nowych spraw w I instancji i umorzenia w sądach apelacyjnych. Tylko w trzech kwartałach 2025 r. sądy apelacyjne umorzyły dwa razy więcej spraw niż w 2024 r. – ponad 6 tys. W wydziale frankowym [działa w Sądzie Okręgowym w Warszawie – red.] liczba wydawanych wyroków jest niemal równa liczbie napływających spraw, ale dzięki zawieranym ugodom udaje się jednocześnie zmniejszać zaległości.

To ile teraz spraw frankowych wypada na jednego sędziego? Ponad rok temu było 1,5 tys.

Teraz poniżej tysiąca. Przekroczyliśmy tę granicę w sierpniu. To zasługa nie tylko sędziów orzeczników, ale i sędziego Adama Malinowskiego, przewodniczącego wydziału frankowego. W ciągu półtora roku zeszliśmy z 1,5 tys. spraw na sędziego do niemal 900.

Wydział frankowy przyspieszył, pomogli m.in. asystenci

Może po prostu wzrosła liczba sędziów?

Nie, ona jest mniej więcej taka sama. Natomiast wzrosła liczba asystentów sędziego – sąd otrzymał ponad 30 nowych etatów. Asystenci sędziego wspierają prace sędziów, co usprawnia procedowanie spraw.

Wydział frankowy działa też w warszawskim Sądzie Apelacyjnym. Widać poprawę?

Stworzyliśmy go 1 stycznia i już nawet kancelarie zauważają, że efektywność załatwiania spraw, istotnie się poprawiła. Warszawska apelacja jest najbardziej obciążoną apelacją w Polsce, a jednocześnie ma wskaźnik tzw. załatwialności spraw powyżej średniej krajowej.

Tamtejsi sędziowie zajmują teraz tylko kredytami frankowymi?

Zazwyczaj nie, nie wszyscy orzekają w wydziale w pełnym wymiarze.

Skąd takie rozwiązanie?

Wynika to z możliwości i chęci sędziów.

Do końca roku będzie gotowy kalkulator frankowy

Przejdźmy jeszcze na koniec do tzw. Digitalnego Asystenta Sędziego. W listopadzie mówiła pani w wywiadzie dla XYZ, że planowane są cztery moduły: automatyczna rejestracja spraw, baza wiedzy, kalkulator umożliwiający automatyczne rozliczanie świadczeń oraz algorytm, który będzie tworzył projekt uzasadnienia i pisma procesowe. Jak idzie?

Pierwszy z modułów – repetytorium cyfrowe – od lipca jest już testowany w 11 sądach. W sierpniu ustabilizowaliśmy środowisko testowe i obecnie wdrażane są zmiany wynikające z testów. W najbliższym czasie będą ogłaszane kolejne etapy działań – ale jest to rozwiązanie nie tylko dla spraw frankowych, lecz ogólne. Bardzo zaawansowane są też prace nad kalkulatorem. Mam nadzieję, że do końca roku będzie gotowy.

Będzie też w tych 11 pilotażowych sądach?

Kalkulator będzie testowany w sądach w pilotażu DAS, czyli w Warszawie, Poznaniu i Olsztynie.

Kolejny moduł to baza danych orzecznictwa TSUE na tle dyrektywy 93/13 [w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich – red.]. Obejmuje wszystkie sprawy, nie tylko te związane z pytaniami z Polski. Mamy mnóstwo materiałów, czytam paczki po 100 stron tygodniowo – cała baza przekroczy tysiąc stron opracowań.

Ile osób nad tym pracuje?

Projekt bazy opracowuje IWS [Instytut Wymiaru Sprawiedliwości – red.], obecnie jest zaangażowanych w to ok. 20 naukowców. Mam nadzieję, że do końca roku będzie widać efekty naszej pracy.

Był jeszcze czwarty moduł.

Aby do niego przejść, musimy najpierw skończyć bazę i kalkulator. Planujemy to w przyszłym roku.

Franki pokazują słabość polskiego państwa

Jaki będzie efekt wprowadzenia DAS?

Przede wszystkim DAS nie ingeruje w sposób orzekania przez sądy, bo to wynika z orzecznictwa unijnego. Staramy się za to tak zmienić proces w sądach, by orzekanie było sprawne, by nie marnować czasu na niepotrzebne czynności. To, co się dzieje z frankami, pokazuje słabość polskiego państwa.

Bo sprawa powinna być rozwiązana lata temu ustawowo?

Jeśli mamy tak masowy problem, to powinien być rozwiązany w sposób systemowy. Zamiast tego problem został przerzucony na sądy. W efekcie doszło do prywatyzacji procesu dochodzenia prawa. Ale czy to jest korzystne? Mamy rynek, na którym są określone standardy. Naprawdę nie potrzeba 500 tys. pozwów, aby urzeczywistnić ten standard.

Proszę zobaczyć, jak szybko doszło do patologii. Po sześciu latach konsument może dostać prawie 100-proc. ekstra kwoty, której dochodzi. Na giełdzie trudno tyle zarobić. Kancelarie zrobiły na frankach znaczące pieniądze. I to jest w porządku – przecież nikt nie powinien pracować za darmo. Wywołuje to jednak określone skutki, np. te, które widzimy przy okazji debaty na temat ustawy.

Resort chce jak najszybciej „zejść" ze spraw frankowych

To kiedy koniec tej sagi? W sądach nadal jest 190 tys. spraw, średni czas rozpatrywania spraw to 480 dni.

Moim zdaniem sprawy frankowe potrwają jeszcze ok. dwóch lat. Wydział frankowy kończy po 850 spraw miesięcznie, czyli ponad 10 tys. spraw rocznie. Jeśli spadnie wpływ nowych spraw, to będzie szybciej. Ponadto chcę wierzyć, że ustawa frankowa wejdzie w życie. A jeśli tak się stanie, to postępowania przyspieszą. Pojawią się niejawne rozprawy, znikną zażalenia od postanowień o zabezpieczeniu i podwójne prowadzenie spraw. Robimy wszystko, by jak najszybciej zejść ze spraw frankowych.

Główne wnioski

  1. Aneta Wiewiórowska-Domagalska, pełnomocniczka ministra sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta uważa, że projekt, nad którym pracowała, realizuje interes publiczny. Sprawy w sądach będą toczyć się szybciej i będzie ich mniej. Jedynym przegranym mogą być kancelarie frankowe, bo stracą źródło dochodów. Chodzi o wynagrodzenie za reprezentowanie klienta na rozprawach, a także o koszty zastępstwa procesowego. Sumarycznie oznacza to nawet ponad 500 mln zł mniejszych dochodów dla takich kancelarii.
  2. Nasza rozmówczyni wskazuje, że sprawy w sądach znacząco przyspieszają. W sądach okręgowych jest najmniej spraw od 2022 r., w apelacyjnych liczba wyroków w pierwszym półroczu była wyższa niż w całym 2024 r. W wydziale frankowym w Sądzie Okręgowym w Warszawie na jednego sędziego przypada już zaledwie 900 spraw wobec 1,5 tys. ponad rok temu. Taka poprawa dynamiki jest możliwa m.in. dzięki szybszemu rozpatrywaniu spraw, spadający napływ nowych pozwów, ale też działania ugodowe banków.
  3. Resort przyspiesza z Digitalnym Asystentem Sędziego. Do końca roku ma zacząć działać kalkulator umożliwiający szybkie rozliczenie świadczeń w sprawach frankowych. Powstaje też baza orzecznictwa unijnego w zakresie kredytów frankowych, która będzie liczyć ponad tysiąc stron. Pierwsze efekty tej pracy mają być widoczne do końca roku.