Heart of Midlothian szokuje Szkocję. Za pasmem sukcesów stoi właściciel-innowator
Dość nieoczekiwanie w tym sezonie Scottish Premiership skostniała struktura tych rozgrywek może uleć zasadniczej zmianie. Trwający od 41 lat duopol klubów z Glasgow-Celticu i Rangersów właśnie się chwieje za sprawą rewelacji ligowych zmagań.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Kim jest nowy udziałowiec Hearts, który postanowił dokonać rewolucji w szkockiej piłce.
- Jaka nieszablonowa metoda pozwala Hearts notować dobre wyniki.
- Jak Hearts wykorzystuje kłopoty największych rywali.
Heart of Midlothian robi furorę w bieżącej kampanii. Nie ma litości dla nikogo. Gdy po dwóch zwycięstwach u progu sezonu ekipa prowadzona przez Dereka McInnesa zremisowała u siebie z Motherwell 3:3 w dramatycznych okolicznościach, odrabiając trzybramkową stratę (było już 0:3), mogło się wydawać, że choć start rozgrywek Premiership był dla tego zespołu niezwykle udany, nie należy oczekiwać od niego cudów. Tymczasem w piątej serii spotkań „Serca” wywiozły trzy punkty z Glasgow, pokonując Rangersów 2:0. Kilka tygodni później rozprawiły się z kolejnym potentatem szkockiego futbolu, czyli Celtikiem, odnosząc niepodlegające dyskusji zwycięstwo 3:1.
Wezmą ligę szturmem?
Po 11 ligowych spotkaniach umocnili się na pozycji lidera Premiership z 29 punktami, wyprzedzając o dziewięć oczek Celtic (stan na 6.11). Bilans dziewięciu zwycięstw i dwóch remisów po tylu seriach gier sprawia, że wiele osób na Wyspach przeciera oczy ze zdumienia. Nieoczekiwany rozwój wypadków w szkockim futbolu wynika z kilku czynników.
Brighton & Hove Albion to klub, którego władze prowadzą długofalową politykę. W drużynie z AMEX Stadium regularnie pojawiają się zdolni piłkarze, a „Mewy” są znane z efektownego i bezkompromisowego stylu gry. Co istotne, nowy udziałowiec tego klubu Tony Bloom realizuje przemyślaną strategię i stawia na współprace międzynarodowe, tworząc strukturę multiklubową.
Projekt na lata
Przed siedmiu laty „Mewy” rozpoczęły współpracę z belgijskim Royale Unionem Saint-Gilloise (aktualny mistrz kraju i uczestnik fazy ligowej Ligi Mistrzów), w którym Bloom do dziś ma znaczne udziały, a kolejnym nabytkiem 55-letniego biznesmena jest Heart of Midlothian. Transakcję sfinalizowano latem br. Poprzedni sezon Hearts zakończyło na siódmym miejscu w 12-zespołowej lidze, co nie było osiągnięciem godnym uznania, ale teraz niewątpliwie zachwyca.
– Bloom nie zamierza rzucać się na głęboką wodę przez szalone i natychmiastowe ruchy transferowe. Nowy właściciel „Serc” jest znany z nowatorskiego podejścia, w którym kluczowe jest nastawienie na liczby – mówi Piotr Przyborowski, dziennikarz „Meczyków”.
Warto zwrócić uwagę na narrację właściciela Hearts.
W jednym ze swoich pierwszych wywiadów po przejęciu udziałów w Hearts podkreślił, że to dla niego długofalowy projekt i jednocześnie stronił od jasnych deklaracji, czy jego nowa drużyna ma zdobyć jakieś trofeum już w tym sezonie. Przy czym też przyznał, że na pewno ekipę z Edynburga stać na walkę o przynajmniej wicemistrzostwo – zwraca uwagę Piotr Przyborowski.
Sensacja na horyzoncie?
Patrząc na dotychczasowe wyniki, trudno się dziwić takiemu podejściu do sprawy. Bloom, wypowiadając się dla mediów, zaznaczył, że liczy, iż za sprawą Hearts w szkockiej piłce dokona się swego rodzaju rewolucja.
– Jestem głęboko przekonany, że klub jest w stanie naruszyć status quo w waszym futbolu, które trwa już zbyt długo – powiedział biznesmen.
Nie jest tajemnicą, że aby zespół dobrze funkcjonował, musi mieć odpowiedniego fachowca na ławce trenerskiej. Czy tak jest w przypadku Hearts?
– Na pewno ważną rolę odgrywa trener Derek McInnes, który umie odpowiednio zmotywować zespół i sprawić, by jego zawodnicy gryźli trawę do ostatniego gwizdka, o czym świadczy tyle goli przesądzających o zdobyczach punktowych w ostatnich minutach spotkań. Tak było, chociażby w wygranych 1:0 derbach Edynburga, w których decydujące trafienie padło w 92 minucie – podkreśla dziennikarz „Meczyków”.
Magia liczb
Bloom ma umysł ścisły i zamiłowanie do matematyki. Na płaszczyźnie biznesowej swoją pasję najpierw realizował w branży bukmacherskiej. W 2006 r. założył projekt Starlizard, firmę przygotowującą analizy zakładów bukmacherskich. Uwzględniając dane statystyczne, szczegółowe informacje i wdrażając zaawansowane algorytmy, zaangażował 160 osób do oceniania, na jaki zakład warto wydać pieniądze, by było to opłacalne. Sukces tego przedsięwzięcia zachęcił Blooma, aby w podobny sposób zainwestować także w futbol.
– Aktualnie klub jest mocno wspierany przez jego firmę Jamestown Analytics, która zapewnia Hearts odpowiednią, dogłębną analitykę. Tego typu udogodnienie w przypadku jego projektów jest szczególnie ważne podczas rekrutacji nowych zawodników czy pracowników. Widzieliśmy to w Brighton, Unionie, a teraz także w Hearts – akcentuje nasz rozmówca.
Kryzys gigantów sprzyja Hearts
Drużynie z Tynecastle pomagają problemy rywali z Glasgow. Przypomnijmy, że Rusell Martin, który został menedżerem Rangersów latem br., stracił pracę na Ibrox już na początku października. Zanim czara goryczy się przelała, klub musiał zapewnić temu trenerowi... eskortę, by uniknąć konfrontacji z rozsierdzonymi kibicami.
Szkoleniowiec znany z dogmatycznego postrzegania futbolu, w zasadzie niemający planu B, jeśli chodzi o kwestie taktyczne, po 123 dniach od zatrudnienia na Ibrox przestał pełnić obowiązki w klubie. Skoro hegemon szkockiej piłki w siedmiu ligowych meczach odniósł zaledwie jedno zwycięstwo, a w dwumeczu eliminacji Ligi Mistrzów doznał klęski 1:9 przeciwko Club Brugge, to był sygnał do zmiany.
Sytuacja Celticu także jest, mówiąc delikatnie, daleka od ideału. Przed rozpoczęciem sezonu z ekipą „The Bhoys” pożegnali się ważni piłkarze: Kyogo Furuhashi, Greg Taylor, Nico Kuhn i Adam Idah. Już latem drużyna z Glasgow była mocno krytykowana po blamażu w Champions League, gdyż dała się wyeliminować znacznie niżej notowanemu oponentowi z Kazachstanu, zespołowi Kajratu Ałmaty. 28 października menedżer Brendan Rodgers podał się do dymisji.
W ciągu dwóch kadencji zdobył z „The Bhoys” 11 trofeów: cztery mistrzostwa, trzy Puchary Szkocji i cztery Puchary Ligi, prowadził też m.in. Liverpool w angielskiej Premier League, jednak po porażce z Hearts jego pozycja była kwestionowana przez opinię publiczną. Stąd taka decyzja. Na ratunek przybył trenerski weteran 73-letni Martin O'Neill, który został tymczasowym menedżerem.
W czym Hearts ustępuje hegemonom
Skoro od kilku dekad w szkockim futbolu trwa dominacja drużyn z Glasgow, łatwo można się domyślić, że obie ekipy osiągnęły znaczną przewagę finansową nad resztą stawki. Jednak w tym przypadku aż prosi się, by zacytować Johana Cruyffa, który przed laty stwierdził: "Dlaczego nie możesz pokonać bogatszego klubu? Nigdy nie widziałem, by worek pieniędzy strzelił gola".
Istotnie, kwestie finansowe nie przeszkadzają Premiership.
– Musimy mieć na uwadze, że na razie Bloom jest w posiadaniu 29 proc. udziałów w klubie, za które zapłacił ok. 10 mln funtów. To nie są kolosalne pieniądze, a Hearts to nadal nie jest ta sama liga finansowa, co Celtic i Rangers. Niech najlepiej świadczy o tym letnie okienko transferowe. Hearts wydali na transfery 3 mln euro, Celtic 15 mln, natomiast Rangersi aż 30. Taka różnica to przepaść – mówi Piotr Przyborowski.
Najmocniejszy punkt zespołu
Wiele osób z pewnością zastanawia się, co w największym stopniu sprawia, że piękny sen, który być może na koniec sezonu okaże się rzeczywistością, wciąż trwa?
– Wydaje się, że ich największym atutem jest duch drużyny. McIness wpoił piłkarzom odpowiednią mentalność i pozwolił uwierzyć, że to może być „ten” sezon. Choć nie zapominajmy, że już w zeszłych rozgrywkach podobnie mówiło się do pewnego momentu o Aberdeen – podkreśla dziennikarz „Meczyków”.
Siłą rzeczy zwracamy uwagę na dokonania graczy ofensywnych, ale należy uwypuklić także zasługi „cichych” bohaterów tego sezonu.
– Wiadomo, że jeśli spojrzymy w statystyki, to zobaczymy, iż bardzo dobre liczby notują napastnicy: Lawrence Shankland czy Claudio Braga, ale solidnie spisuje się też np. stoper Craig Halkett, który ma już na koncie pięć goli, w tym tego złotego na wagę trzech punktów we wspomnianych derbach Edynburga. Niemniej – owa zespołowość tego teamu wydaje się kluczem do sukcesu, który na pewno przyniósłby trochę świeżości na skostniałej szkockiej scenie piłkarskiej – podsumowuje ekspert.
To niesamowite, że jeśli Heart of Midlothian zdoła zdetronizować aktualnego mistrza Szkocji, Celtic Glasgow, który sięgał po prymat w kraju aż 55 razy, to będzie pierwszą drużyną spoza duopolu od czasów Aberdeen... sir Aleksa Fergusona (legendy Manchesteru United), która dokona tej sztuki. A minęły już cztery dekady...
Główne wnioski
- Tony Bloom to biznesmen, który najpierw zainwestował w branżę bukmacherską, a z miłości do futbolu przejął udziały w angielskim Brighton, z którego uczynił stabilny zespół w Premier League. Z czasem, szukając nowych wyzwań, stworzył strukturę multiklubową, w której skład wchodzą „Mewy”, Royale Unionem Saint-Gilloise, a od lata br. także Heart of Midlothian.
- Klub korzysta ze wsparcia firmy należącej do Blooma Jamestown Analytics, która dostarcza Hearts drobiazgowe analizy. To udogodnienie przydaje się szczególnie w trakcie rekrutacji nowych piłkarzy czy pracowników, a Bloom rzeczone rozwiązanie wdrażał już w innych klubach, w które zainwestował.
- Rangersi i Celtic to hegemoni szkockiej Premiership, którzy jednak nie mogą zaliczyć początku sezonu do udanych. Rusell Martin, menedżer „The Gers”, został zwolniony zaledwie po 123 dniach z powodu słabych wyników, a Brendan Rodgers, który długo pracował w Celticu, z powodzeniem zdobywając trofea, w październiku podał się do dymisji, nie widząc dobrych perspektyw dla tego zespołu. Gorszy czas klubów z Glasgow jest dobrą informacją dla kibiców Heart of Midlothian, które jest na czele ligowej tabeli, a fani coraz śmielej marzą o mistrzowskim tytule.