Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Kultura

Język, który stał się muzyką

„Hołos” zaczyna się od dźwięku – nie muzyki, lecz głosu, który niesie pamięć. To pierwsza w Polsce opera łemkowska. Powstała z potrzeby odzyskiwania tego, co przez dekady było przemilczane. Łączy biały śpiew z elektroniką, obrzęd z performansem, przeszłość z teraźniejszością. Zrodzona w dolinach Łemkowszczyzny, dziś wybrzmiewa na największych scenach.

Opera łemkowska "Hołos" to dzieło z pogranicza kultur, języków i światów. Zrodziło się z potrzeby mówienia o tym, co przez dekady było przemilczane. Fot. Sonia Herbut.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego pierwsza opera łemkowska powstała w Polsce, nosi tytuł „Hołos”.
  2. Dlaczego to dzieło jest tak ważnym głosem w odkrywaniu tożsamości kulturowej.
  3. W jaki sposób „Hołos” wpisuje się w szerszy nurt odradzania języków, mikroojczyzn i regionalizmów w epoce globalizacji.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Zaczyna się od dźwięku, choć nieoczywistego i niemuzycznego. Od hołosu, czyli głosu, który jest nośnikiem pamięci. Brzmi, rezonuje, przywołuje wspomnienia. Głos, który łączy przeszłość z przyszłością, ciszę z krzykiem, lokalność z uniwersalnością. Tak właśnie można opisać „Hołos”, pierwszą łemkowską operę stworzoną w Polsce. To artystyczny eksperyment, który wyrasta z tradycji, ale wcale się w niej nie zatrzymuje, odważnie wchodząc we współczesność.

To dzieło z pogranicza kultur, języków i światów. Zrodziło się z potrzeby mówienia o tym, co przez dekady było przemilczane. Z potrzeby odzyskiwania głosu. Bo „hołos” to nie tylko dźwięk, to również opowieść społeczności, której historię zepchnięto w doliny zapomnienia.

Mikroojczyzna" na wielkiej scenie

We Wrocławiu bilety właściwie rozeszły się „na pniu”. Jesienią spektakl zabrzmiał w Krakowie, a teraz „Hołos” przyjeżdża do Warszawy, by 22 listopada wybrzmieć w Muzeum Historii Polski. Z prowincji symbolicznej, z terenów, gdzie kultura łemkowska była przez dekady spychana na margines, opera wchodzi w centrum. Dosłownie i metaforycznie.

Bo oto "mikroojczyzna" staje na dużej scenie. Widzowie, którzy znali łemkowskie pieśni jedynie z folklorystycznych przeglądów, teraz oglądają je w formie nowoczesnej opery, w której muzyka klasyczna spotyka elektronikę, biały śpiew zderza się z partiami orkiestrowymi, a tradycyjne motywy splatają się z nowoczesną choreografią. To nie coś, co potocznie określa się cepeliadą, ale trans-folklor, przejście od pieśni przy ognisku do dzieła totalnego.

Nie ma tu ludowości, są za to materiały, światła i formy. Fot. SoniaHerbut.

Przywracają dźwięk pamięci

Autorką projektu jest Daria Kuziak, kompozytorka, która od lat poszukuje nowych form dialogu między kulturą tradycyjną a współczesną sceną. Reżyserię powierzono Oksanie Terefenko-Horoszczak, która stworzyła spektakl-przestrzeń, leżący gdzieś w pół drogi między snem a obrzędem.

Scenografię i kostiumy zaprojektowała Monika Ika Wójcik. Nie ma tu ludowości, są za to materiały, światła i formy, które rezonują z rytmem i kolorytem opowieści.

Libretto napisał zafascynowany kulturą Łemków filolog i etnomuzykolog Paweł Błoch. Autorką choreografii jest Anna Piotrowska.

W spektaklu bierze udział ponad 60 artystów: śpiewacy, tancerze, muzycy, performerzy. Wśród solistek m.in. Justyna Bluj, związana m.in. z Teatrem Wielkim – Operą Narodową, i Aleksandra Malisz, która od lat śpiewa w Operze Wrocławskiej. Ich głosy są jak dwie linie czasu: jedna zakorzeniona w dawności, druga przenikliwie współczesna. A całość składa się na nieco baśniową opowieść o dwóch siostrach Hanci i Marysi.

W dwóch językach

To, co wyróżnia „Hołos”, to językowy dualizm. Wszystkie partie śpiewane w operze są w języku łemkowskim. Narrator opowiada również po łemkowsku (głos nagrał Igor Herbut z zespołu LemON). Język polski pojawia się zaś tylko w formie napisów.

Ale to coś więcej niż kwestia lingwistyczna. Ten dwugłos staje się metaforą, opowieścią o świecie podzielonym, ale dążącym do jedności i współbrzmienia. O ludziach, którzy musieli nauczyć się mówić na nowo po Akcji „Wisła”, ale którzy nie zapomnieli.

W warstwie muzycznej słychać zarówno fragmenty nabożeństw prawosławnych, jak i zrekonstruowane melodie wiejskich pieśni łemkowskich.

„Hołos” wpisuje się w szersze zjawisko, które można nazwać nowym regionalizmem albo nawet podziałem świata nawet nie na „małe”, ale wręcz na mikroojczyzny. Coraz więcej artystów sięga ku korzeniom, ku własnym dialektom i pejzażom. Ku lokalności w obrębie najbliższego otoczenia, granic gminy, pojedynczych miejscowości. Dobrze widać to np. na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego, prowadzonej przez Narodowy Instytut Dziedzictwa. W tym rejestrze praktyk kulturowych obok zjawisk wspólnotowych takich jak obchody Barbórki, język esperanto, sokolnictwo czy tradycji polskiej Wigilii, są także działania bardzo lokalne, sprowadzone czasem do rzeczywistości jednej miejscowości. To np. procesja Bożego Ciała z tradycją kwietnych dywanów w Spycimierzu czy Bziuki, czyli wielkanocny zwyczaj „dmuchania ogni” przez strażaków w Koprzywnicy.

Tradycja jako przyszłość

Ta opera to żadna rekonstrukcja przeszłości. To performans przyszłości tradycji. Pokazuje, że kultura lokalna nie musi być skansenem, lecz może stać się laboratorium nowej ekspresji. „Hołos” nie udaje, że wraca w przeszłość, a raczej zaprasza ją na współczesną scenę. To opowieść o tym, że tradycja nie kończy się w muzeum, lecz trwa, gdy jest śpiewana, przetwarzana, przeżywana na nowo. To odwód, że stare może być nowe, jeśli tylko pozwolimy mu wybrzmieć.

Główne wnioski

  1. „Hołos” to pierwsza opera łemkowska w Polsce, dzieło, które łączy tradycję i nowoczesność, lokalność i uniwersalizm.
  2. Projekt Darii Kuziak wpisuje się w szerszy nurt odkrywania "mikroojczyzn" i ginących języków jako źródeł współczesnej tożsamości.
  3. W epoce globalnej jednorodności takie projekty przypominają, że siła kultury leży w różnorodności.