Kanclerz Niemiec do Syryjczyków: Wracajcie do domu albo was deportujemy
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz zaostrzył retorykę wobec syryjskich uchodźców, ogłaszając, że wojna domowa w Syrii dobiegła końca, a Syryjczycy mieszkający w Niemczech powinni dobrowolnie powrócić do ojczyzny albo liczyć się z możliwością deportacji. Deklaracja ta oznacza wyraźne zaostrzenie stanowiska Berlina w kwestii migracji i wpisuje się w klimat polityczny coraz mocniej kształtowany przez rosnącą w siłę skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego kanclerz Niemiec Friedrich Merz zaostrzył retorykę wobec Syryjczyków?
- Jak wygląda obecnie sytuacja w Syrii, do której mają wracać uchodźcy?
- Jakie przeszkody stoją na drodze do masowych deportacji z Niemiec?
„Wojna domowa w Syrii się skończyła. W Niemczech nie ma już podstaw do udzielania azylu, dlatego możemy rozpocząć repatriacje” – powiedział Friedrich Merz, kanclerz Niemiec, jednocześnie zapraszając prezydenta Syrii Ahmeda al-Sharaa do Berlina, aby omówić kwestie związane z powrotem uchodźców i odbudową kraju. Kanclerz określił syryjskich uchodźców jako niezbędny zasób ludzki dla odbudowy zniszczonego wojną kraju. Jednocześnie ostrzegł: „Osoby, które odmówią powrotu, muszą liczyć się z możliwością deportacji”.
Twardy przekaz kanclerza błyskawicznie wywołał napięcia w samym rządzie, odsłaniając przepaść pomiędzy politycznymi deklaracjami a obecnymi realiami w Syrii. Zaledwie kilka dni wcześniej minister spraw zagranicznych Johann Wadephul (z CDU, partii Merza) wrócił z Damaszku, wyrażając poważne zastrzeżenia wobec szybkich powrotów. Opisywał zniszczenia „jakich nigdy nie widział ani nie potrafił sobie wyobrazić” i stwierdził, że wobec katastrofalnego stanu infrastruktury masowe repatriacje pozostają „bardzo ograniczone”.
Oddech AfD na ramieniu
Zaostrzenia stanowiska kanclerza Merza nie sposób oddzielić od zmieniającego się krajobrazu politycznego Niemiec. Alternatywa dla Niemiec (AfD), prowadząc agresywną kampanię pod hasłami antyimigracyjnymi, osiągnęła znaczące sukcesy wyborcze i wyraźnie narzuca ton debaty o migracji. Krytycy Merza wskazują, że chadecy, coraz chętniej przejmując radykalne postulaty, stopniowo demontują polityczną „zaporę ogniową” („Brandmauer”), która miała chronić niemiecką scenę polityczną przed wpływami skrajnej prawicy.
Obecnie Niemcy są domem dla około 975 tys. obywateli Syrii, z czego blisko 713 tys. to osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową. Syryjczycy stanowią tym samym trzecią co do wielkości społeczność cudzoziemską w kraju, zaraz po Turkach i Ukraińcach. Zdecydowana większość z nich przybyła podczas kryzysu migracyjnego w latach 2015–2016 w następstwie polityki „otwartych drzwi”, ogłoszonej przez ówczesną kanclerz Angelę Merkel. Decyzja ta, umożliwiająca przyjęcie ponad miliona uchodźców, stała się w kolejnych latach jednym z głównych punktów mobilizacyjnych dla środowisk skrajnej prawicy.
Umowa koalicyjna, zawarta na początku 2025 roku między chadekami a socjaldemokratami, jednoznacznie zakłada priorytetowe podejście do deportacji obywateli Syrii - w pierwszej kolejności przestępców oraz osób stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa, ale bez ścisłego ograniczania się tylko do tych kategorii.
Koniec wojny to jeszcze nie pokój
Choć oświadczenie Merza, że wojna domowa w Syrii dobiegła końca, jest technicznie rzecz biorąc poprawne, to pomija fakt, że kraj nadal pogrążony jest w głębokiej niestabilności. Reżim Baszara al-Asada upadł 8 grudnia 2024 r. w wyniku błyskawicznej ofensywy sił opozycyjnych dowodzonych przez Hajjat Tahrir asz-Szam (HTS) oraz Syryjską Armię Narodową. Konflikt, który rozpoczął się od syryjskiej rewolucji w marcu 2011 r., trwał niemal 14 lat i pozostawił po sobie dramatyczne zniszczenia.
Syria wciąż jednak pozostaje krajem pogrążonym w przemocy, napięciach na tle wyznaniowym oraz głębokim kryzysie humanitarnym. Według danych ONZ z marca 2025 r. pomocy humanitarnej potrzebowało około 16,5 miliona osób, czyli niemal 69% mieszkańców kraju. Syria zmaga się ponadto z najgorszą od 36 lat suszą, brakiem płynności finansowej, który paraliżuje działania pomocowe, a także z trwającymi starciami zbrojnymi, szczególnie w rejonach wschodniego Aleppo, na północnym wschodzie, w południowych regionach kraju oraz w prowincjach nadmorskich.
Brak stabilnej władzy państwowej
Śledczy ONZ wciąż otrzymują alarmujące doniesienia o pozasądowych egzekucjach, torturach, nieludzkim traktowaniu oraz przymusowych wysiedleniach ludności, w tym przedstawicieli społeczności alawickiej, w Damaszku i zachodnich prowincjach kraju. „Bez natychmiastowych działań istnieje realne ryzyko dalszej eskalacji przemocy” - ostrzegli w lipcu 2025 r. eksperci ONZ ds. praw człowieka.
Rząd przejściowy, w którym dominującą rolę odgrywają byli członkowie ruchu HTS z Idlibu, z dużym trudem sprawuje kontrolę poza głównymi ośrodkami miejskimi. Władze są szeroko krytykowane za biurokratyczne przeszkody utrudniające działalność humanitarną, co przypomina represyjne praktyki z czasów reżimu Asada. Ponadto planowany pięcioletni okres przejściowych rządów o islamistycznym charakterze wywołuje poważne obawy mniejszości religijnych i etnicznych o ich bezpieczeństwo oraz rzeczywistą reprezentację polityczną.
Prawo w starciu z polityczną retoryką
Mimo stanowczej retoryki kanclerza Merza wdrożenie masowych deportacji napotyka poważne przeszkody natury prawnej i logistycznej. Niemcy nie realizują deportacji do Syrii od 2012 roku, kiedy praktyka ta została zawieszona w związku z wybuchem wojny domowej.
Zgodnie z niemieckim i unijnym prawem azylowym deportacje mogą odbywać się wyłącznie wtedy, gdy powrót nie wiąże się z realnym zagrożeniem dla życia lub bezpieczeństwa uchodźców. Konwencja Genewska dotycząca statusu uchodźców, stanowiąca integralną część niemieckiego porządku prawnego, jednoznacznie zakazuje zawracania osób do państw, w których grożą im prześladowania lub poważna krzywda (zasada non-refoulement). Oznacza to, że każdy Syryjczyk objęty statusem uchodźcy lub ochroną uzupełniającą jest prawnie chroniony przed deportacją, dopóki wspomniane formy ochrony nie zostaną formalnie cofnięte.
Niemiecki Urząd ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) może cofnąć przyznaną ochronę wyłącznie wtedy, gdy sytuacja w kraju pochodzenia poprawi się na tyle, że zagrożenie prześladowaniami przestaje istnieć. Tymczasem obecne realia w Syrii - nieustająca przemoc, masakry na tle religijnym, zniszczona infrastruktura oraz pogłębiający się kryzys humanitarny - wciąż stanowią silny argument za dalszym zapewnianiem ochrony wielu Syryjczykom.
W rozmowie z „Deutsche Welle” Hannah Franz, prawniczka z Uniwersytetu w Hamburgu, zwraca ponadto uwagę na wyjątkową złożoność niemieckiego systemu deportacyjnego, który składa się z wielu przenikających się warstw: krajowego prawa pobytowego i proceduralnego, przepisów konstytucyjnych, dyrektyw Unii Europejskiej oraz międzynarodowego prawa humanitarnego. Jak wskazuje „Mediendienst Integration”, taka skomplikowana konstrukcja prawna często okazuje się istotną przeszkodą w praktycznym przeprowadzeniu deportacji.
Bałkański precedens
Zwolennicy deportacji Syryjczyków często odwołują się do doświadczeń Niemiec z uchodźcami z byłej Jugosławii w latach 90. XX wieku. W trakcie konfliktów jugosłowiańskich Niemcy przyjęły około 700 tys. osób (najwięcej spośród wszystkich krajów), przyznając większości z nich tymczasową ochronę, tzw. Duldung (pobyt tolerowany). Status ten, odnawiany co sześć miesięcy podczas trwania wojny, oznaczał „zawieszenie deportacji” i umożliwiał uchodźcom legalny pobyt oraz podjęcie pracy, lecz nie dawał prawa do stałego osiedlenia się.
Po zawarciu w grudniu 1995 r. porozumienia pokojowego w Dayton, które formalnie zakończyło wojnę w Bośni, niemieckie władze zaczęły stopniowo wygaszać status Duldung, uruchamiając jednocześnie proces przymusowych repatriacji. Już dzień po podpisaniu układu ogłoszono plan powrotów, pierwsze decyzje o deportacji zapadły latem 1996 r., a cały proces trwał aż do 2000 r. Do tego czasu Niemcy opuściło blisko 350 tys. uchodźców z byłej Jugosławii. Spośród nich ok. 75 proc. wróciło do swoich ojczyzn, 15 proc. wyjechało do krajów trzecich, natomiast około 10 proc. pozostało na terenie Niemiec.
Przywoływany precedens z lat 90. ma ograniczone zastosowanie do obecnych realiów w Syrii. Porozumienie pokojowe z Dayton stworzyło bowiem kompleksowe warunki stabilizacji: zapewniło obecność międzynarodowych sił pokojowych, jasno określone podziały terytorialne oraz szeroko zakrojone programy inwestycyjne na rzecz odbudowy kraju. Wszystkich tych elementów w Syrii obecnie brakuje. Ponadto uchodźcy wracający do byłej Jugosławii osiedlali się często w regionach względnie spokojnych, podczas gdy duża część Syrii nadal pogrążona jest w przemocy.
Wielu pozostanie w Niemczech na zawsze
Mimo rządowych zachęt finansowych liczba Syryjczyków decydujących się na dobrowolny powrót pozostaje niewielka. Od upadku reżimu Asada w grudniu 2024 r. do sierpnia 2025 r. do Syrii wróciło ok. 4,6 tys. osób, czyli mniej niż 0,5 proc. całej syryjskiej społeczności w Niemczech.
Spośród nich jedynie 1872 osób skorzystało z federalnych programów wsparcia dobrowolnych powrotów (1 tys. euro dla osoby dorosłej oraz pokrycie kosztów podróży). Kolejne 289 osoby powróciły dzięki inicjatywom podejmowanym przez poszczególne landy. Co istotne, aż 2727 Syryjczyków wyjechało z Niemiec bez żadnej pomocy ze strony państwa. Niemieckie MSW przyznaje, że nie dysponuje oficjalnym potwierdzeniem, czy osoby te faktycznie dotarły do Syrii.
Liczby te wypadają bardzo skromnie w porównaniu z liczbą powrotów uchodźców z państw sąsiadujących z Syrią. Liban, Turcja, Jordania oraz Irak odnotowały łącznie od 500 tysięcy do nawet miliona powrotów od czasu upadku reżimu Asada. Gerald Knaus i Hannes Schammann, eksperci ds. migracji, w rozmowie z „Tagesspiegel” podkreślają, że masowe powroty Syryjczyków z Niemiec są mało prawdopodobne. Część syryjskiej diaspory prawdopodobnie pozostanie na stałe w Europie, szczególnie w Niemczech, Austrii oraz Szwecji. Wielu uchodźców zdążyło już bowiem odbudować swoje życie - znaleźli zatrudnienie, ustabilizowali sytuację mieszkaniową oraz odtworzyli więzi rodzinne.
Według badań UNHCR z lutego 2025 r. 27 proc. syryjskich uchodźców deklarowało chęć powrotu do ojczyzny w ciągu najbliższego roku, jednak aż 53 proc. wskazywało raczej perspektywę „najbliższych kilku lat”. Wynika z tego jasno, że rzeczywiste plany powrotów mocno ograniczają obawy dotyczące bezpieczeństwa oraz złych warunków życia, które wciąż panują w Syrii.
Główne wnioski
- Zaostrzając retorykę wobec syryjskich uchodźców, kanclerz Merz dąży przede wszystkim do odzyskania inicjatywy politycznej w debacie migracyjnej oraz powstrzymania dalszego wzrostu poparcia dla AfD.
- Choć kanclerz Friedrich Merz ogłasza koniec wojny w Syrii, kraj nadal pogrążony jest w chaosie, przemocy i kryzysie humanitarnym, co czyni masowe powroty mało prawdopodobnymi.
- Zarówno niemieckie, jak i międzynarodowe prawo znacząco ograniczają możliwości deportacji, a wielu Syryjczyków zdążyło już na stałe osiąść w Niemczech, znajdując zatrudnienie i odbudowując stabilne życie.