Iga Świątek dla XYZ. „Cel na przyszły rok? Wgryźć się w ekonomię” (WYWIAD)
Iga Świątek zarobiła na korcie już ponad 40 mln dolarów, majątkiem wciąż zarządza przede wszystkim sama. – Szukam obecnie profesjonalnych doradców, więc może potraktujmy ten wywiad jak ogłoszenie? Żartuję! – mówi najlepsza polska tenisistka. Rozmawiamy też o jej nowej fundacji, hejcie i wadze triumfu na Wimbledonie.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Iga Świątek powiedziała, że „czasami czuje się jak 40-latka”?
- Czym będzie zajmować się fundacja Igi Świątek.
- Dlaczego wcześniej nie podjęła współpracy z profesjonalnymi doradcami finansowymi.
XYZ: Powiedziała pani niedawno: Czasami czuję się jak 40-latka. Czy mamy się bać?
Iga Świątek: Czy myślę o końcu kariery? W żadnym razie. To był ironiczny komentarz. Dotyczył tego, że choć mam dopiero 24 lata, to już zagrałam tyle turniejów w tych samych miejscach, że zaczynają mi się mieszać. Gdy przyjeżdżam po raz kolejny np. do Dohy, to czasami nie mogę skojarzyć, czy z daną rywalką grałam tu w ćwierćfinale w 2022 r., czy może później lub wcześniej.
Warto wiedzieć
Iga Świątek
Wybitna tenisistka – od kilku sezonów jest liderką lub wiceliderką rankingu WTA. Pierwsze miejsce zajmowała dotąd przez 125 tygodni – daje jej to siódme miejsce na liście wszech czasów. Wygrała sześć turniejów wielkoszlemowych i 11 rangi Masters 1000. Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zdobyła brązowy medal. Na korcie zarobiła już ponad 40 mln dolarów, kontrakty reklamowe podpisywała m.in. z takimi firmami, jak: Rolex, VISA, Infosys czy Lancôme.
Ale też niedawno powiedziała pani, że w przyszłości zacznie już opuszczać niektóre turnieje, skończy z katorgą grania wszędzie.
To prawda. Ale właśnie to ma mi między innymi pomóc w przedłużeniu kariery. Bo wyobrażam sobie grę na wysokim poziomie po 30 roku życia. Myślę, że dużo dadzą mi decyzje, które podjęłam w przeszłości – takie jak zatrudnienie fizjoterapeuty na stałe, tak, by jeździł ze mną na każdy turniej i przygotowywał kompleksowy plan na cały rok.

Fot. Robert Prange/Getty Images
Kończy się kolejny sezon, w którym zagrała pani prawie sto meczów. Czy organizm na takie obciążenia reaguje już inaczej niż kilka lat temu?
Jeszcze, na szczęście, nie. Liczę się jednak z tym, że taki czas nadchodzi. Będę musiała to zaakceptować. Tak jak akceptuję trudy fizyczne i psychiczne związane z uprawianiem tenisa. Gdy byłam młodsza, nie sądziłam, że będzie aż tak intensywnie.
Można powiedzieć, że w pani przypadku dochodzi jeszcze dodatkowy element. Gorsze okresy gry wywołują hejt skierowany w stronę Darii Abramowicz, psycholożki, która z panią współpracuje. Wyobrażam sobie, że to może się wiązać z presją – świadomością tuż przed meczem, iż kolejna porażka będzie oznaczać nasilenie ataków.
Pod koniec ubiegłego roku rzeczywiście przeżyłam trudniejszy okres związany z tym, o czym pan mówi. Był to czas trzytygodniowego hejtu po moim rozstaniu z trenerem [kibice uznali, iż trenera zwolniła Daria Abramowicz – red.]. Nie grałam też w turniejach w Azji i także mnie spotkało wiele hejtu. Po powrocie na kort po tej przerwie, zdałam sobie sprawę, że w tamtym momencie wchodzę na kort, by coś komuś udowodnić. A to nie jest dobre nastawienie. Trzeba w takich chwilach jakoś doprowadzić się do optymalnego sportowo stanu, a to wymaga energii. I tej energii potrzebuję na korcie. Oczywiście, że dotyka mnie niesprawiedliwość ataków na mój zespół i na mnie, bo każdego chyba by dotknęła. To ludzkie. W dodatku nie każdy z nich może z taką samą otwartością mówić o swojej pracy, czasem jest to kwestia świadomej strategicznej decyzji niepokazywania kulis, tego nad czym pracujemy, czasem z kolei kwestia tajemnicy zawodowej, jak w przypadku pracy psychologa.
Nie może bronić swojej pracy, bo nie może o niej opowiedzieć?
Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak wygląda nasza współpraca, nad czym pracujemy, czego potrzebuję i oczekuję. I jak pomaga doświadczenie, to, że moi współpracownicy są ze mną od tak dawna.

A gdzie w głowie tenisisty lecącego na turniej znajdują się pieniądze możliwe do wygrania? Jak dużym źródłem motywacji są w przypadku kogoś, kto już zarobił ponad 40 mln dolarów. Można pomyśleć – co tu zmieni kolejny milion?
Pieniądze możliwe do wygrania nie mają bezpośredniego przełożenia na motywację. I myślę, że większość tenisistek powie tak samo, chociaż wiem, że są zawodnicy, u których takie połączenie występuje. Oczywiście jestem świadoma tego, ile zarabiam, ale wychodząc na kort, w ogóle o tym nie myślę. Pamiętam, kiedy jako początkująca tenisistka zawodowa grałam malutkie turnieje z nagrodą wynoszącą np. 6 tys. zł. I wtedy też o pieniądzach nie myślałam. Takie myśli przychodzą dopiero po zakończeniu turnieju. Wcześniej jest rywalizacja, przygotowywanie się do meczów.
Można też myśleć o pieniądzach w inny sposób. Mówi się, że jeśli tylko „leżą”, to się kurczą… Trzeba inwestować, a to już wiąże się z ryzykiem.
To jest ciekawy wątek, bo akurat aktualnie sporo o tym myślę. To jeden z głównych celów pozasportowych na przyszły rok – nauczyć się jak najwięcej o tym, jak funkcjonuje ekonomia, świat finansów, inwestowanie. To nie jest wiedza, której uczymy się w szkole.
A czy absolwentom klasy matematyczno-fizycznej może być łatwiej? [Iga Świątek kończyła liceum o takim profilu – red.]
Jestem świadoma tego, jak działa rynek i co się dzieje z moimi pieniędzmi, sporo się nauczyłam podczas poprzednich lat, ponieważ to była nauka na własnej skórze. Niełatwa, mimo tego, co przypomniał pan w pytaniu. Dochodziły oczywiście rozmowy z ludźmi bardziej doświadczonymi w tej materii, z agentami sportowymi. Jednak to nie jest jeszcze ten poziom zrozumienia, o który mi chodzi. Zamierzam podjąć współpracę z profesjonalnymi doradcami. Może więc naszą rozmowę przedstawimy w formie ogłoszenia? Oczywiście żartuję i proszę to podkreślić.
To jednak zdumiewające, że dopiero teraz zacznie pani współpracę z doradcami finansowymi.
Wcześniej nie skupiałam się na tym, nie spieszyło mi się. Wiedziałam, że jestem na początku drogi, że na strategiczne działania przyjdzie czas. Zamierzam grać długo.

W tym roku taką strategiczną inwestycją było założenie fundacji.
Tak, już niebawem wdrożymy nasz program stypendialny. Jestem bardzo dumna z tego przedsięwzięcia, a także z tego, że osiągnęłam już taką pozycję, również finansową, że mogę pomagać młodym sportowcom.
Zostaje pani zatem przy sporcie. Ale ktoś z taką pozycją mógłby też wiele zmienić w świecie pozasportowym. Pamiętamy, jak wielkim echem odbiło się nawet wydarzenie z pozoru tak błahe, jak wspomnienie przez panią truskawek z makaronem podczas Wimbledonu... Angażowała się pani w sprawy wojny w Ukrainie, wspiera pani organizacje zajmujące się zdrowiem psychicznym.
Bardzo ważne dla mnie jest to, by w tego rodzaju przedsięwzięciach chodziło o sprawy, z którymi jestem autentycznie związana. Jeśli czuję to w kwestiach wykraczających poza sport, to nie boję się zaangażować. Teraz rozwijam fundację wspierającą młodych sportowców, ponieważ znam też z własnego doświadczenia, jak trudne bywają wczesne lata kariery. Chcę pomóc młodym sportowcom w budowaniu siatki bezpieczeństwa. Marzenia o zawodowym uprawianiu sportu wiążą się z wielką inwestycją. Nie każdy może znaleźć odpowiednie pieniądze. Jestem bardzo związana emocjonalnie z tym projektem. Może mi dać dodatkową motywację sportową, a także pozasportową – by być dobrym przykładem dla młodych.
À propos dobrego przykładu... Wspomina pani spotkanie z aktorską parą gwiazd: Zendayą i Tomem Hollandem. Choć odbyło się w marcu 2024 r. w Indian Wells. Dość dawno.
Zrobiło na mnie duże wrażenie. Są wielkimi gwiazdami, a jednocześnie ludźmi stąpającymi twardo po ziemi. Potrafią być naturalni i swobodni w kontaktach przed kamerą, ale jednocześnie dbają o granice swojego życia prywatnego.
Już niebawem koniec sezonu 2025. Czy umiałaby pani go ocenić w skali od 0 do 10?
Zbyt dużo się działo... Mogę powiedzieć jednak, że gdyby na starcie sezonu ktoś mi powiedział, że wygram Wimbledon, to wzięłabym to w ciemno, nawet za cenę przegrania dosłownie wszystkich innych meczów. Druga rzecz, z której jestem dumna, to fakt, iż umiałam odbudować swój ranking po bardzo trudnej pierwszej połowie roku. Pierwszy raz od wielu lat przydarzył mi się tak wyraźny spadek [na ósme miejsce światowej listy – red.], a zdołałam wrócić na drugie miejsce. Poradziłam sobie z nowym wyzwaniem.

Główne wnioski
- Iga Świątek otworzyła niedawno własną fundację, która będzie wspierać finansowo młodych sportowców. Świątek mówi, iż jest emocjonalnie związana z tym projektem, ponieważ sama w młodości doświadczyła tego, jak ryzykowną inwestycją jest wybór profesjonalnej kariery sportowej.
- Miniony sezon Iga Świątek ocenia bardzo pozytywnie, mimo że był pełen rozmaitych sportowych turbulencji. 24-letnia Polka mówi, że triumf na kortach Wimbledonu jest czymś, za co oddałaby zwycięstwa we wszystkich innych meczach rozegranych w tym roku.
- Iga Świątek zarobiła na korcie już ponad 40 mln dolarów i zamierza w przyszłym roku „zakręcić” częścią tych pieniędzy. Po raz pierwszy w karierze nawiąże współpracę z profesjonalnymi doradcami finansowymi.



