Obowiązkowy pobór do wojska? Szef P7 mówi "tak"
MON chce coraz bardziej rozbudowywać i powiększać armię. System szkoleń dla cywilów dopiero raczkuje, wciąż powracają więc pomysły przywrócenia obowiązkowego poboru do wojska. Jego zwolennikiem okazał się m.in. gen. Rafał Miernik ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czym jest obowiązkowy pobór do wojska i kiedy został zawieszony w Polsce.
- Dlaczego wraca koncepcja jego przywrócenia oraz kto jest jej zwolennikiem.
- Jak przełożyłoby się np. na kwestie funkcjonowania gospodarki.
Plany MON na rozbudowę Wojska Polskiego są duże i ambitne. Resort obrony liczy nawet na 300-tysięczną armię. Nie będzie to proste. Z wielu względów: demograficznych, ekonomicznych czy nawet społecznych. Wracają więc pomysły przywrócenia obowiązkowego poboru do wojska.
Przez "obowiązkowy pobór do wojska" rozumiemy zasadniczą służbę wojskową. Koncepcja ta jest jedną z obowiązujących, w procesie budowania sił zbrojnych. Zakłada przymusowe wcielenie na określony czas do wojska, mające na celu wyposażenie osoby w podstawowe umiejętności wojskowe.
W Polsce koncepcja ta została zarzucona w 2008 r. Wtedy też odbył się ostatni pobór do sił zbrojnych. Rządzący postawili całkowicie na służbę zawodową i dobrowolną. Jednak koncepcja wciąż ma swoich zwolenników. Szczególnie dziś, w okresie zwiększonego napięcia międzynarodowego, decydenci wojskowi myślą o tym jako o remedium na braki w armii.
Gen. Rafał Miernik ze Sztabu Generalnego: Przywrócić służbę zasadniczą
W czwartek zapytany o to został gen. Rafał Miernik, szef Zarządu Szkolenia Sił Zbrojnych (P7) ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (SG WP). Pytanie, zadane podczas rozmowy w Radiu ZET dotyczyło o przywrócenia obowiązkowego poboru. Odpowiedź była krótka: tak.
Była to osobista ocena gen. Miernika, jednak mocno rezonowała w mediach. Odżyła także dyskusja nie tylko o przywróceniu zasadniczej służby wojskowej, ale też o stanie rezerwy Wojska Polskiego.
Szybko odciął się od tematu obecny szef MON. Władysław Kosiniak-Kamysz jasno zadeklarował, że Polska nie zamierza obecnie przywracać powszechnego poboru do wojska. Wydaje się, że wprowadziło to także pewne zakłopotanie w Sztabie. Ale jego rzecznik, płk Marek Pietrzak, postawił sprawę jasno: nie ma tematu.
– Stanowisko SG WP w tym temacie jest znane i wypowiedź gen Miernika niczego tu nie zmienia. Uważamy, że DZWS wyczerpuje nasze potrzeby w zakresie zasilania rezerw. Pracujemy nad modyfikacją obecnego systemu szkolenia rezerw, pewne obszary tych zmian zostały ogłoszone podczas uruchamiania programu „wGotowości”. Niezmiennie stoimy na stanowisku, że przywrócenie poboru nie jest tym, co jest nam obecnie potrzebne – przekazał rzecznik Sztabu Generalnego.
Płk Pietrzak przekazał również, że zawieszona ponad 15 lat temu Zasadnicza Służba Wojskowa była zaprojektowana w czasie, kiedy byliśmy członkiem Układu Warszawskiego i kulturowo osadzona w czasie II wojny światowej.
– Dziś nie sądzimy, by taka forma służby była nadal społecznie akceptowalna w ówczesnej formie – dodał rzecznik Sztabu.
Dworczyk: W końcu jeden odważny oficer
Inaczej zdaje się patrzeć na sprawę były wiceszef MON z czasów Prawa i Sprawiedliwości, Michał Dworczyk. Obecny europoseł wyraźnie popiera koncepcję przywrócenia poboru. Choć - o czym niżej - w innym kształcie niż zapamiętany.
– Bardzo się cieszę, że znalazł się w końcu odważny, wyższy oficer, który powiedział wprost, że jeśli mamy odbudować rezerwy osobowe, przywrócenie poboru jest niezbędne. Przy czym nie ma tu mowy o powrocie do zasadniczej służby wojskowej w tym kształcie, jaki pamiętamy jeszcze z pierwszej dekady tego wieku - wskazał Michał Dworczyk w rozmowie z XYZ.
Jest to, jak dodał, "rozwiązanie słuszne i dobre".
– Niestety żyjemy w czasie, kiedy wygrywa populizm i politycy boją się o tym dyskutować. A mamy, przypomnę, wojnę za granicą i głęboki kryzys rezerw. Przywrócenie zasadniczej służby wojskowej jest bardzo dużym wyzwaniem, musiałoby być rozłożone w czasie i wymagałoby również zaangażowania instytucji pozawojskowych – przekonywał były wiceszef MON.
Warto w tym miejscu dodać, że Michał Dworczyk jest jednocześnie członkiem rady programowej Instytutu Wschodniej Flanki, powstałego niedawno think-tanku, zajmującego się kwestiami bezpieczeństwa i obronności. Instytut (we współpracy z Instytutem Sobieskiego) zaprezentował własne rozwiązanie, opisane koncepcji Powszechnej Służby Państwowej.
Zasadnicza Służba Wojskowa czy Powszechna Obowiązkowa Służba Państwowa?
Czym jest zaproponowana przez instytut Powszechna Obowiązkowa Służba Państwowa (POSP)? Zakłada ona rozbudowę mechanizmu obowiązkowej kwalifikacji wojskowej, mającą na celu odtworzenie niezbędnych rezerw osobowych na rzecz bezpieczeństwa.
Drugim założeniem jest wyszkolenie rezerw osobowych dla wojska, obrony cywilnej i kluczowych w czasie kryzysu/wojny służb państwowych
PSOP miałaby - jak opisywał raport Instytutu Wschodniej Flanki - trwać od dwóch do trzech miesięcy. Oraz być obowiązkowa dla każdego obywatela, kończącego szkołę średnią. Po szkoleniu podstawowym, miałyby następować regularne szkolenia przypominające i specjalistyczne.
Po przebyciu kwalifikacji państwowej (nie tylko "wojskowej", jak obecnie), obywatele mieliby możliwość wyboru preferowanego rodzaju szkolenia, poprze aplikację mObywatel. Szkolenia odbywałyby się w sześciu kategoriach: wojskowych, obrony cywilnej, służby medycznej/opiekuńczej, szkolenia w ramach straży pożarnej i innych podmiotów Krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego, organizacji pozarządowych, spółek kluczowych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa (np. infrastruktury krytycznej).
Na pół roku przed zakończeniem szkoły średniej, każdy młody obywatel otrzyma informację na temat przewidywanego powołania do odbycia POSP. Zakończenie ostatniego roku szkoły średniej, powołany do odbycia POSP trafiałby na właściwe, trzymiesięczne szkolenie. Każdy uczestnik szkolenia miałby otrzymywać miesięczne wynagrodzenie, równe aktualnej medianie średniej krajowej.
Każdy rodzaj szkolenia byłby związany z potencjalnymi benefitami. Jakimi? Np. możliwością uzyskania specjalistycznych uprawnień do kierowania samochodem, licencji pilotowania bezzałogowca, szkoleniami ratowniczymi czy dodatkowymi punktami do rekrutacji na studia specjalistyczne.
"Rezerwa nie zapomniała" czyli jest dobrze, ale nie beznadziejnie
Kolejna istotna kwestia w tym aspekcie to szkolenie rezerw. Te zaś są w stanie złym, albo bardzo złym. Tu warto przytoczyć ocenę gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego, byłego szefa Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Generał wskazywał kilka miesięcy temu w rozmowie z XYZ, że państwo liczące 39 mln mieszkańców powinno dysponować zasobem rezerwowym na poziomie 8-9 mln przeszkolonych osób. A premier Donald Tusk ogłosił wczesną wiosną program "wielkich szkoleń".
Jak jednak osiągnąć taki poziom zgodnie z zapowiedziami premiera?
- W mobilizacji mamy 10 kategorii jednostek. Ci, którzy są w kategoriach 1, 2 i 3, mają swoje zadania i nie powinniśmy ich odrywać. Ale jest też cała reszta jednostek o niższych kategoriach, więc należałoby wykorzystać te o niskim stopniu ukompletowania. Być może należałoby współpracować z byłymi żołnierzami, także weteranami. Można oczywiście tworzyć prywatne firmy szkoleniowe, ale w pierwszym etapie powinniśmy skupić się na istniejących jednostkach o niskim stopniu ukompletowania – mówił naszemu serwisowi generał Kraszewski.
Podsumowując można powiedzieć, że droga powrotu do zasadniczej służby wojskowej wydaje się być politycznie zamknięta. Przynajmniej w jej kształcie z minionych dekad. Jednak "coś" z tematem szkoleń wojskowych trzeba zrobić.
Być może opcją podniesienia poziomu wyszkolenia obywateli jest opcja proponowana np. przez Instytut Wschodniej Flanki. Warto jednak postawić inne pytanie: czy na takie rozwiązania nie będzie krzywo patrzeć rynek pracy.
O tym mówi poniżej były dowódca EUROKORPUSU, gen. broni Jarosław Gromadziński, postulujący wdrożenie w Polsce systemu szwajcarskiego.
Zdaniem eksperta
Gen. Jarosław Gromadziński:
Wojsko toczy bitwę, a wojnę toczy państwo. Nie zawężajmy takiej służby tylko do ZSW, bo ona ma złe konotacje. Moje pytanie brzmi: gdzie jest armia rezerwowa, z plutonami, kompaniami, brygadami. Z przydziałami do konkretnych jednostek, szkoleniami co roku. Gen. Miernik ma rację, pod warunkiem stworzenia armii rezerwowej, z jej dowództwem, przydziałami, ćwiczeniami, jasną możliwością rozwoju żołnierza. To musi być rozwiązanie systemowe: ze strukturami i systemem szkolenia. I wtedy mamy dwa segmenty:
armia operacyjna, oparta o żołnierzy zawodowych z uzupełnieniem z rezerwy aktywnej, "pierwszego rzutu", najwyższej gotowości bojowej i armia rezerwowa.
Budujmy jasne i klarowne zasady. A także kapitał ludzki, bo rezerwa to kapitał ludzki. Weźmy na poważnie model szwajcarski, w którym pracownik, idący na szkolenie wojskowe, otrzymuje 75 proc. wynagrodzenia od pracodawcy i 25 proc. od armii. Ale tam jest określona kultura polityczna i społeczna.
Główne wnioski
- Na szczeblu strategicznym (politycznym) nie ma w tej chwili wizji i pomysłu przywrócenia zasadniczej służby wojskowej.
- Zdania na temat powrotu obowiązkowych szkoleń są podzielone. Były wiceszef MON, Michał Dworczyk popiera tę koncepcję, ale w zmienionej formie, gwarantującej lepszą, bardziej elastyczną i dostosowaną do obecnych wymagań Powszechną Służbę Państwową.
- Zasadności powrotu do ZSW i poboru w "klasycznym" rozumieniu nie dostrzega także gen. Jarosław Gromadziński, który postuluje przywrócenie PSOP w systemie państwowym.
