Kategorie artykułu: Polityka Świat

Tajski król w Pekinie. Czy to przełom w budowaniu chińskiej strefy wpływów?

Historyczna wizyta tajskiej pary królewskiej w Chinach oznacza, że Państwu Środka będzie łatwiej realizować swoje strategiczne cele w Azji. Ale zarówno Bangkok, jak i inne stolice regionu nadal balansują, chcąc zachować równowagę pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem.

Prezydent Xi Jinping wita króla Ramę X na Placu Tiananmen 14 listopada 2025 r. Była to pierwsza w historii wizyta panującego tajskiego monarchy w Chinach. Fot. Tingshu Wang / Pool / Getty Images.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie korzyści Chiny i Tajlandia chcą odnieść z zacieśniania relacji i jakie strategiczne sprawy Pekin ma do załatwienia w tropikalnym królestwie oraz w całym regionie.
  2. Co dokładnie azjatyckie państwa zadeklarowały w sprawie infrastruktury, wymiany technologicznej oraz inwestycji.
  3. Co zbliżenie Bangkoku i Pekinu oznacza dla sojuszu wojskowego Tajlandii ze Stanami Zjednoczonymi.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Seria salw honorowych i – zgodnie z ceremoniałem – hymn królewski, a nie narodowy hymn Tajlandii, rozbrzmiały w czasie powitania króla Vajiralongkorna (Ramy X) przed Wielką Halą Ludową w Pekinie. Przywódca Chin Xi Jinping podkreślał ważność bliskich relacji mocarstwa z azjatyckim królestwem. Z kolei monarcha wyraził satysfakcję, że Pekin i Bangkok łączy dziś „najbliższa przyjaźń”.

Król Vajiralongkorn i królowa Suthida zostali w Pekinie pięć dni. Wizyta była symboliczna i historyczna, bo to pierwsza podróż panującego tajskiego monarchy do Państwa Środka. Ojciec Ramy X, nkról Bhumibol, mimo wielu zaproszeń nigdy do Pekinu nie pojechał. Wydarzenie jest jednak nie tylko symboliczne, ale także ważne w zakresie interesów strategicznych.

Nie tylko ceremoniał

Choć to nie król kieruje rządem Tajlandii – i w czasie wizyty nie zawarto formalnych umów – to w czasie rozmów tajskiego monarchy z Xi Jinpingiem i chińskim premierem Li Qiangiem padło wiele konkretów. Dyskutowano o wspólnej budowie infrastruktury, handlu produktami rolnymi, współpracy technologicznej, chińskich inwestycjach w fabryki aut elektrycznych oraz o turystyce. Nad szczegółami będzie teraz zapewne pracowało kilka ministerstw.

Chiny to największy partner handlowy, znaczący inwestor w Tajlandii i przez lata kraj największej grupy zagranicznych turystów. Przed pandemią covidu królestwo odwiedzało ponad 10 mln chińskich wczasowiczów rocznie, co stanowiło około jednej czwartej wszystkich zagranicznych gości. W ostatnim czasie liczba odwiedzających z Państwa Środka bardzo spadła. Główną przyczyną jest pogorszenie się sytuacji gospodarczej. Nie bez znaczenia jest też zła prasa, jaką tropikalne królestwo ma ostatnio w Chinach. Miały na to wpływ relacje mediów państwowych i wpisy internautów dotyczące przypadków porwań chińskich obywateli na terenie Tajlandii do Birmy i Kambodży, gdzie byli zmuszani do pracy w nielegalnych call centers.

W sprawie turystyki padły ważne deklaracje. Premier Li stwierdził, że ze względu na bliskość geograficzną i pokrewieństwo kulturowe między Chinami a Tajlandią, nadszedł „dogodny moment” na pogłębienie wymiany i współpracy w tym obszarze oraz w dziedzinie kultury. Chiny zadeklarowały też, że będą kupowały więcej tajlandzkich produktów rolnych. Ma to dotyczyć głównie ryżu i owoców tropikalnych.

Ale bardziej brzemienne w skutki mogą się okazać zapowiedzi w sprawie przedsięwzięć infrastrukturalnych. Szczególny nacisk położono na projekt Kolei Chińsko-Tajskiej (China-Thailand Railway). To planowana magistrala dużych prędkości, która docelowo ma połączyć Bangkok z chińską prowincją Junnan. Obie strony deklarują, że przyspieszą trwającą od 2017 r. budowę. Pierwszy odcinek ma zostać oddany do użytku w 2027 r. Szczególnie zależy na tym Chińczykom, którzy pod koniec 2021 r. doprowadzili do końca budowę kolei w sąsiednim Laosie. Docelowo połączenie ma prowadzić z Kunmingu w Chinach przez Laos, Tajlandię i Malezję aż do Singapuru. Oznaczałoby to integrację sieci logistycznych Państwa Środka i jego najbliższych sąsiadów i przyczyniło się do rozwoju Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI).

Zadeklarowano też ściślejszą współpracę technologiczną. Chodzi zwłaszcza o najnowocześniejsze technologie. Wymieniono cyfryzację przemysłu (smart manufacturing), sztuczną inteligencję, gospodarkę cyfrową, zielone technologie, lotnictwo i inżynierię kosmiczną. Król odwiedził przy okazji stołeczne Centrum Innowacji Robotów Humanoidalnych, Chińską Akademię Technologii Kosmicznych oraz centrum kontroli lotów chińskiego programu kosmicznego.

Chińczycy chcą zainwestować więcej w fabryki samochodów.


Padło też zobowiązanie w sprawie zwiększenia inwestycji w produkcję pojazdów elektrycznych. Będzie to kontynuacja trwającego trendu. Chińscy giganci motoryzacyjni, w tym BYD, Great Wall Motor oraz NETA, postawili już w środkowej Tajlandii fabryki o zdolności produkcyjnej rzędu kilkuset tysięcy pojazdów rocznie. Teraz wiadomo, że Pekin planuje dalszy transfer technologii i kapitału w sektorze motoryzacyjnym.

Symboliczny kontekst

Prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog, a w latach 2003-2008 ambasador Polski w Bangkoku, podkreśla, że rozmowy mają znaczenie zarówno praktyczne, jak i symboliczne. Jego zdaniem wizyta jest kluczowa dla legitymizacji tajskiej rodziny królewskiej. Król zamierza wzmocnić nadszarpnięty w ostatnich latach autorytet instytucji monarchii. Z kolei Komunistyczna Partia Chin chce budować wpływy – zarówno gospodarcze, jak i polityczne – w krajach Azji Południowo Wschodniej.

– Pod koniec października zmarła królowa Sirikit, matka panującego monarchy. Tym samym król Vajiralongkorn stracił symboliczny parasol, jaki dawniej roztaczał nad nim autorytet jego rodziców. Przyjęcie w kraju tak ważnym jak Chiny jest dla niego doskonałą okazją, aby pokazać się jako jedynowładca – ocenia prof. Bogdan Góralczyk.

Były dyplomata podkreśla jednak, że chińscy decydenci nie są oczarowani królewskim majestatem.

– To Xi Jinping podjął króla jako „cesarz”, a nie odwrotnie.
Chińczycy podchodzą do relacji z sąsiednimi państwami pragmatycznie i strategicznie, wykorzystując je do swoich celów. Kluczowa jest dla nich rozgrywka amerykańsko-chińska – ocenia prof. Bogdan Górlaczyk.

Wizycie towarzyszy narracja o „krewnych i partnerach”. Jedna i druga strona, podkreślają historyczne i współczesne chińsko-tajskie koneksje. Decydującą rolę odgrywa tu trwająca setki lat chińska migracja i zintegrowana, ale licząca blisko 10 mln osób chińska diaspora w Tajlandii. Tajowie chińskiego pochodzenia odgrywają uprzywilejowaną pozycję w polityce i biznesie. Jak podkreśla prof. Góralczyk, Sino-Tajami jest około 80 proc. tajlandzkich parlamentarzystów. To oni są także głównymi decydentami w armii. Chińska Republika Ludowa stara się wykorzystać te kulturowe i gospodarcze powiązania.

Płynny sojusz obronny

Formalnie Tajlandia od 1954 r. jest sojusznikiem USA, ale w ciągu dziesięcioleci sojusz wojskowy stracił na znaczeniu i dziś w praktyce nie funkcjonuje. W królestwie – w przeciwieństwie do Japonii, Korei Południowej i Filipin – nie stacjonują amerykańskie wojska. Choć w szczytowym momencie w azjatyckim królestwie stacjonowało ponad 46 tys. żołnierzy USA, to amerykańskie bazy zlikwidowano w 1976 r., wkrótce po zakończeniu wojny wietnamskiej. Dziś wpływowi tajscy wojskowi coraz bliższe relacje utrzymują z Chińczykami. Według danych, na które powołuje się australijski Lowy Institute, w 2016 r. Chiny wyprzedziły Stany Zjednoczone jako główny dostawca sprzętu wojskowego (pod względem wartości). Tajlandia 2010 r. prowadzi z Chinami coraz intensywniejsze ćwiczenia wojskowe („Strike”, „Blue Strike” i „Falcon Strike”) i jako pierwsza w ASEAN przeprowadziła wspólne ćwiczenia ze wszystkimi rodzajami chińskich sił zbrojnych. Z drugiej strony kontynuuje znacznie większe coroczne manewry „Cobra Gold” wraz z Amerykanami i innymi ich sojusznikami.

Strategia Pekinu

– To głównie z przyczyn gospodarczych Tajlandia sygnalizuje dziś potrzebę, aby to jednak Chiny, a nie Stany Zjednoczone były jej najważniejszym partnerem – uważa prof. Bogdan Góralczyk.

Wymienia też trzy cele strategiczne, które Pekin ma do zrealizowania w tropikalnym królestwie.

– Pierwszy to ograniczenie wpływów amerykańskich, drugi to doprowadzenie do budowy połączeń kolejowych wiodących docelowo z prowincji Junnan do Singapuru, a trzecim – udział w budowie Kanału Kra w południowej części kraju.

Przekop ten – gdyby powstał – znacznie skróciłby drogę morską z Chin do Afryki, na Bliski Wschód i do Europy, omijając Cieśninę Malakka. Na razie rząd w Bangkoku nie realizuje tego budzącego kontrowersje przedsięwzięcia, proponując zamiast niego system połączeń lądowych. Realizacja tego przedsięwzięcia będzie kluczowa dla chińskich łańcuchów dostaw.

Chiny chcą zrealizować w Tajlandii trzy cele: ograniczyć wpływy USA, zbudować odcinek kolei wiodącej do Singapuru i doprowadzić do budowy strategicznego kanału.

Z tej perspektywy rośnie znaczenie całego, liczącego jedenaście państw region Azji Południowo-Wschodniej. Od 2020 r. jest on największym na świecie partnerem handlowym Chin – wcześniej była nim Unia Europejska. Eksperci są jednak zgodni, że w interesie mniejszych azjatyckich państw jest utrzymywanie pewnego dystansu do rywalizacji, także gospodarczej, między Amerykanami i Chińczykami.

– Każdy z krajów Azji Południowo-Wschodniej prowadzi indywidualną politykę. Jak pisał w magazynie „Foreign Affairs” były premier Singapuru Lee Hsien Loong, państwa tej części świata chcą uniknąć dokonywania wyboru pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem. Chiny są najważniejsze w sensie gospodarczym, a USA gwarantują bezpieczeństwo. Pomimo trwającej rywalizacji mocarstw Tajlandia będzie balansowała, choć może sobie pozwolić na znacznie większe zbliżenie z Chinami, niż choćby Filipiny i Wietnam, które mają z ChRL historyczne i współczesne zatargi – mówi prof. Bogdan Góralczyk.

Zdaniem byłego dyplomaty jedynym potencjalnym elementem spornym między Bangkokiem ana Pekinem może być Tajwan. Jeśli Chiny zechcą siłowo rozwiązać sprawę demokratycznej wyspy, rząd w Bangkoku stanie przed trudnym wyborem, bo ma silne relacje gospodarcze z Tajpej.


Konieczność utrzymywania autonomii wyraził przed wizytą króla w Pekinie były szef tajlandzkiego MSZ i dawny ambasador w Chinach Tej Bunnag. „Jesteśmy niewielkim krajem w Azji Południowo-Wschodniej i musimy utrzymywać równowagę w naszych relacjach zagranicznych” – powiedział, cytowany przez chińskie media państwowe.

Tajlandia – jedyny kraj regionu, który nigdy nie został skolonizowany – ma setki lat doświadczeń w balansowaniu między mocarstwami i nie zawaha się ich wykorzystać.

Główne wnioski

  1. Król Rama X odwiedził Chiny jako pierwszy panujący tajski monarcha. Dla rodziny królewskiej wizyta jest ważna dla wzmocnienia swojego autorytetu, a dla rządu w Bangkoku dla uzyskania korzystnych warunków współpracy z Pekinem. Państwo Środka dzięki zacieśnieniu relacji z Tajlandią realizuje swoje interesy strategiczne.
  2. Pekin zadeklarował, że zacieśni współpracę z Tajlandią w dziedzinie turystyki i kupi więcej tajlandzkich produktów rolnych. Obie strony zapowiedziały przyspieszenie budowy kluczowej magistrali kolejowej, która docelowo ma zintegrować sieci logistyczne Państwa Środka i jego sąsiadów. Zapowiedziano też ściślejszą współpracę technologiczną, a chińskie firmy mają więcej zainwestować w produkcję pojazdów elektrycznych w azjatyckim królestwie.
  3. Chiny i Tajlandia stopniowo zacieśniają relacje wojskowe, ChRL wyprzedziła USA jako największy dostawca broni. Jednak Bangkok nie rezygnuje z obowiązującego od dziesięcioleci formalnego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi ani wspólnych ćwiczeń.