5 inwestycji za… kilkaset złotych? Zarządzamy Black Friday na rynku kolekcjonerskim!
Wygłuszone ciemnym aksamitem ściany, ciężkie albumowe katalogi, snopy światła ślizgające się po złoconych ramach. I te małe koktajlowe kanapeczki, na których wdzięcznie sterczą krewetki. Rynek sztuki pielęgnuje ekskluzywną aurę kolekcjonerskiego świata bardzo starannie. Tymczasem pisząca te słowa licytuje na aukcjach stosunkowo regularnie – najczęściej wydając nawet mniej, niż płaci się za mandat za niekulturalne parkowanie.
Z tego artykułu dowiesz się…
- W jakie kategorie obiektów można inwestować od progu około 500 zł, licytując zarówno ciekawe przedmioty uzupełniające wnętrze, jak i prawdziwe kolekcjonerskie rzadkości.
- Czy to prawda, że w międzywojennej Polsce planowano wzbić się balonem ze startowiska w Tatrach i dolecieć aż do stratosfery.
- Jakie ceny osiągają odręczne listy czołowych polskich pisarzy, nietuzinkowe awangardowe plakaty czy tkaniny artystyczne z drugiej połowy minionego wieku.
Abstrahując od wątku, że nie wszystkie wystawowe otwarcia przewidują feerię tartinek, należy powiedzieć jasno: za atmosferę tej niedostępnej odświętności odpowiada jedynie niewielki wycinek rynku. Jak wynika z raportów OneBid, sprzedaż dzieł sztuki ma ponad 70–procentowy udział w obrocie na polskich aukcjach. Patrząc jednak na liczbę licytowanych obiektów – samo malarstwo stanowi raptem kilka procent wszystkich transakcji. O co więc toczy się bój na pozostałych aukcjach? Odpowiedź jest wręcz nęcąco niejednoznaczna. To jak odrębne uniwersum złożone z mnóstwa wytwornych kolekcjonerskich specjalności. Książki z autorskimi podpisami, wysokiej klasy wzornictwo, porcelana, najróżniejsze walory pamiętające czasy monarsze, ręcznie tkane tekstylia, stołowe srebra… Cytując ambitnie dialogi z „Pretty Woman”, wydać można byłoby na nie kwotę głęboko obsceniczną. Czy nie byłoby to jednak wyrazem lekceważącego podejścia do jednoczącej nas tradycji Black Friday? Otóż właśnie. Przeznaczmy na pierwszą aukcję budżet skromniejszy niż 500 zł. Tyle czasem wystarczy, żeby zdobyć przedmiot istotnie przełamujący smaki codzienności.
1. Panny z Wilka piszą…
Trzymając się w tym przypadku sztywnego limitu 500 zł, warto spojrzeć na pozycję sprzedaną w maju tego roku w cenie 484 zł. Taką wartość osiągnął na aukcji list, który w lipcu 1950 r. Jarosław Iwaszkiewicz napisał do Julii Hartwig. „Czasem wydaje mi się, że jesteś moją córką” – zwracał się do poetki z nieskrywaną czułością. Pisał odręcznie, siedząc być może przy swoim tęgim, dociążonym stosami druków biurku. W prawym górnym rogu listu widnieje w końcu nazwa „Stawisko”, którą osobiście nadał swoim ziemiom.
Malowniczy teren przyszłej posiadłości pisarz otrzymał od swojego teścia, słynnego przemysłowca Stanisława Wilhelma Lilpopa. Zatopiona w parkowej zieleni willa gościła w okresie międzywojennym wręcz stężoną śmietankę twórczo–literacką – Skamandrytów na czele z Julianem Tuwimem, Karola Szymanowskiego… W ponurym okresie wojennej zawieruchy i okupacji w majątku tym schronienie znaleźli też Krzysztof Kamil Baczyński, Czesław Miłosz czy Witold Lutosławski. W spokojniejszych latach w progi Iwaszkiewiczów zawitał Artur Rubinstein, a wcześniej królowa belgijska Elżbieta. Jak odnotowywał pisarz, Stawisko na jej przyjazd dosłownie lśniło.
Ujmując to w kategoriach ścisłych, samo pochodzenie listu z tego czarownego miejsca stanowiłoby w pewnym sensie o jego wartości. Niemniej przyjmując, że korespondencja ta wiąże się zarówno z Iwaszkiewiczem, jak i Julią Hartwig, wychodziłoby po 242 zł na jedną wyśmienitą okoliczność…

2. Dziewczyna z plakatu, Unitra
Dokładając nieco do naszego umownego budżetu, za 660 zł wylicytować można było w tym roku niewątpliwie dekoracyjny plakat z lat 70. XX wieku. Utrzymana w umiejętnie skomponowanych barwach, koncentryczna kompozycja w centrum prezentowała jednak… logo zjednoczenia Unitra! W tym samym aukcyjnym katalogu kolekcjonerzy buszować mogli zresztą wśród wdzięczących się logotypów Agrometu, Bumaru, Budimeksu czy Metalexportu.
Co w tym wyjątkowego? Otóż fakt, że w drugiej połowie minionego stulecia nawet plakat poświęcony produkcji wozów wiertniczych śmiało mógł się plasować w randze dzieła artystycznej grafiki. Plakatowe prace z tego okresu cechował przeważnie jakiś czytelny znak sprowadzony do lapidarnego wręcz układu niezbędnych brył. Niekiedy na obraz składała się jedynie czysta typografia, innym razem oszczędna gra zgeometryzowanych kształtów, w której zaszyfrowana była jakaś narracja. Trudno w końcu nie skojarzyć wibrujących kontrastami kręgów Unitry z wyobrażeniem rozchodzącej się fali. Nie mówiąc już o majestatycznych ujęciach ciągników zachwalanych przez Agromet... Lśniąc intensywną czerwienią, posągowo wyłaniały się, przesłaniając horyzont uchwycony celowo z niskiej perspektywy źdźbeł czekających na żniwa.

3. Serwis jak u Igi Świątek…
… czyli dobry, a co najważniejsze, niewymagający fizycznej formy. W marcu bieżącego roku w cenie 360 zł sprzedany został na aukcji serwis kawowy „Opole” z lat 60. XX wieku. Fason ten wprowadzono do produkcji w Zakładach Porcelitu Stołowego w Tułowicach, a jego forma wiązana jest z dorobkiem pary projektantów.
Twórczemu małżeństwu Lucyny Kokoszko–Kowalskiej i Kazimierza Kowalskiego zawdzięczamy niejedną rozpoznawalną serię epoki minionego ustroju, na czele z osławioną już paterą „Telewizor”. Co znamienne, projekt łagodnie wklęsłego naczynia o zaoblonych narożach wywiedziony został wprost z zarysów ekranów ówczesnych telewizorów (choć dla pokolenia Z patera ta mogłaby się równie dobrze nazwać „Wczesny Macintosh”).
Oferowany przez tułowickie zakłady komplet „Opole” przyjęty został z na tyle wysokim entuzjazmem, że zagościł na rynku w najróżniejszych odsłonach. Od wariantów noszących bardziej konwencjonalne dekoracje kwiatowe po egzemplarze zdobione malaturą przywodzącą na myśl op–artowe malarstwo ówczesnej awangardy. Serwis z natryskowo malowanego porcelitu bezsprzecznie zaliczał się do tej drugiej kategorii, budzącej zresztą znacznie wyższy kolekcjonerski popyt. Biegnące przez czarne tło jaskrawie neonowe pręgi o rozpływających się krawędziach to, jakby nie patrzeć, program typowy dla obrazów Wojciecha Fangora wycenianych w milionowych kwotach. Na okoliczność Black Friday trudno byłoby więc o doskonalszą promocję. Cena aż o pięć zer krótsza! A towar o pięknym, pikantniejszym wzornictwie.
4. To znaczek tamtych czasów!
Założenie, że współczesnego czytelnika umiarkowanie nurtuje temat filatelistyki, nie byłoby zbyt ryzykowne. Wszystko jednak dlatego, że nikt powszechnie nie rozgłosił, jak kosmiczne rysują się w tym segmencie historie! We wrześniu tego roku w cenie 432 zł sprzedany został znaczek, który Poczta Polska wydała w 1938 r. na okoliczność… startu największego na świecie balonu stratosferycznego, który zbudowany został w Legionowie.
Plan rodzimych fizyków zakładał załogowy lot pozwalający wznieść się na poziom 30 tys. metrów. Wyobrażony na podłużnym znaczku ogromny balon nazwano Gwiazdą Polski. Jego start początkowo miał się odbyć z Doliny Chochołowskiej w Tatrach Zachodnich. W październiku 1938 r., tuż przed północą pionierski stratostat zaczęto powoli napełniać wodorem. Startowisko przygotował batalion dwustu żołnierzy, niemniej około godziny pierwszej w nocy nasilił się wiatr halny, specjalność górzystych obszarów. Świszczące porywy były na tyle mocne, że zdecydowano się przełożyć przedsięwzięcie na spokojniejszą porę. Podczas wypuszczania gazu doszło jednak do wyładowania elektrostatycznego w wyniku pocierania o siebie warstw materiału. Spłonęło aż 800 mkw. jedwabiu!
Mimo niedogodności Gwiazdę Polski odbudowano. Jej ponowny start zaplanowano tym razem ze Wschodnich Karpat, sprowadzając nawet niepalny hel zza oceanu. Lot miał się odbyć we wrześniu 1939 r. Nietrudno się domyślić, z jakiej przyczyny został odwołany. Jedyny widok pociągłego jedwabnego stratostatu wnoszącego się nad skalistymi graniami pozostał nam więc na tym fioletowym znaczku.

5. Materiał na lokatę? Wełna
Wzbijając się w duchu międzywojennej inżynierii na nieco wyższe pułapy, dobrniemy do progu 720 zł. Taką wartość osiągnął na jednej z jesiennych aukcji horyzontalnie zakomponowany kilim datowany na drugą połowę XX wieku. Wzór noszący tytuł „Sarmacki” miał wszytą metkę Zakopiańskich Warsztatów Wzorcowych, które obejmowała swoją rozłożystą strukturą Cepelia. Wykonana z wełny i lnu tkanina artystyczna o symetrycznym układzie opisana została w katalogu jako jeden z wzorów autorstwa Aleksandry Michalak–Lewińskiej. Doceniona przez środowisko twórczyni związana była od 1951 r. z Instytutem Wzornictwa Przemysłowego – jednostką uznawaną obecnie za obiekt kultu kolekcjonerów.
Model gospodarki odgórnie planowanej jawi się w naszych czasach jako ekonomiczne dziwactwo. Koncepcja powołania naczelnego instytutu sprawującego pieczę nad estetyką codzienności przyniosła jednak niespodziewany rezultat. Jednostka podzielona na poszczególne zakłady i działy sprzężona była z produkcją przemysłową, wystawiennictwem, promocją… Opracowywane przez najznakomitszych artystów wzory trafiały z niej wprost do fabryk ceramiki, hut szkła, warsztatów czy zakładów meblarskich. Wbrew całościowej ocenie ówczesnego systemu, rodzime wzornictwo tworzyło wówczas wspaniale zróżnicowany, choć spójny stylistycznie nurt pełen lekkich linii i nowoczesności. Ręcznie formowane szkło ustawić można było w niskiej witrynie, do której bezsprzecznie ono pasowało, a na ścianie zawiesić kilim korespondujący z tym wszystkim miodowo–rubinowymi barwami. Krajobraz doby PRL wydawałby się niezwykle nieskomplikowany, gdyby tylko kolejki wystające przed sklepami kojarzyło się wyłącznie z Black Friday…

Główne wnioski
- O ile rynek sztuki odpowiada za ponad 70 proc. aukcyjnego obrotu w Polsce, udział malarstwa w liczbie transakcji jest zaledwie kilkuprocentowy. Na aukcjach licytowane są natomiast obiekty z mnóstwa kategorii – od użytkowej ceramiki i szkła przez nowoczesne meble po książki, dokumenty czy obiekty o randze historycznej. Wiele z unikalnych przedmiotów kolekcjonerskiej klasy notowanych jest w cenie kilkuset złotych.
- W 2025 r. w cenie nieprzekraczającej 500 zł sprzedano m. in. odręczny list Jarosława Iwaszkiewicza do poetki Julii Hartwig, porcelitowy serwis kawowy z awangardową malaturą w stylu op-artu czy dekoracyjny, abstrakcyjny plakat zjednoczenia Unitra. Przedmioty w tej kategorii cenowej regularnie oferowane są w aukcyjnych katalogach i pozwalają rozpocząć kolekcjonerską pasję od przystępniejszego progu.
- W 1938 r. Poczta Polska wyemitowała podłużny fioletowy znaczek na okoliczność startu największego na świecie balonu stratosferycznego. Ogromny stratostat uszyty z setek metrów kwadratowych jedwabiu powstał w Legionowie i początkowo wzbić się miał do nieba z Zachodnich Tatr. Plany pokrzyżował jednak wiatr halny. Następny planowany start przypadł na 1939 r. Nigdy nie został zrealizowany z uwagi na wybuch II wojny światowej.