Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Ile marketingowej kreatywności potrzeba, by zdobyć Koronę Ziemi? Michał Leksiński pokazuje swoje czary

Działa specyficznie i metodycznie, więc jeśli mu się uda, zasłuży na habilitację z marketingu. Do zdobycia zostały mu dwa z dziewięciu szczytów – Mount Everest i Denali na Alasce. Choć do szczytu Denali swego czasu brakowało mu już tylko 70 metrów.

Na zdjęciu Michał Leksiński, który próbuje zdobyć Koronę Ziemi
Dotychczas 26 Polaków zdobyło Koronę Ziemi, wśród nich m.in. Martyna Wojciechowska. Michał Leksiński (na zdjęciu) będzie prawdopodobnie 27. Zdjęcie: Michał Leksiński

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Skąd wziął się pomysł zdobywania „Korony Ziemi” i dlaczego niektórzy uważają, że ma ona siedem szczytów, a inni – dziewięć.
  2. Jak Michał Leksiński odkrył swoją miłość do gór, mimo że jego pierwsza przygoda zakończyła się złamanym kolanem.
  3. Jakimi pomysłami Michał Leksiński przyciąga sponsorów na swoje wyprawy i dlaczego firmy fotowoltaiczne zainteresowały się jego podróżą na Antarktydę.

Gdyby ktoś miał dość Himalajów, relacji o nowych trasach, rekordach czy tragediach, być może powinien zainteresować się Koroną Ziemi.

Zdobywanie Korony Himalajów to wyzwanie polegające na wejściu na 14 ośmiotysięczników (10 z nich leży w Himalajach, a cztery w Karakorum), w tym Mount Everest, K2, Manaslu czy Nanga Parbat.

Korona Ziemi to wyzwanie bardziej podróżnicze (czy mniej ekstremalne – za chwilę zobaczymy). Pomysł zrodził się w latach 80. XX wieku, gdy pewien amerykański biznesmen postanowił wytypować najwyższe szczyty na każdym z siedmiu kontynentów. To one miały tworzyć „Koronę Ziemi”.

– Ale kontrowersje wokół tej listy stworzyły coś w rodzaju wariacji dziewięcioszczytowej – mówi Michał Leksiński, szczecinianin mieszkający w Warszawie, który góry pokochał przypadkiem. Ale gdy już pokochał…

Powtórka z geografii

Michał Leksiński planuje zdobyć dziewięć szczytów i nie wdaje się w dyskusje o zasadności wyboru poszczególnych wierzchołków.

Wiadomo, że w Azji najwyższym szczytem jest Mount Everest (8848 m n.p.m.), w Ameryce Południowej Aconcagua (6961 m n.p.m.), w Ameryce Północnej Denali (6190 m n.p.m.), a w Afryce Kilimandżaro (5895 m n.p.m.).

W Europie trwa spór: czy najwyższym szczytem jest Elbrus (5642 m n.p.m.) położony blisko granicy z Gruzją, czy może Mont Blanc (4810 m n.p.m.), znacznie bliżej serca kontynentu.

Australia lub Australia i Oceania to kolejny dylemat. Jeśli uwzględniamy tylko Australię, jest to Góra Kościuszki (2230 m n.p.m.). Jeśli doliczamy Oceanię, najwyższym szczytem staje się Piramida Carstensza (4884 m n.p.m.) w Nowej Gwinei. Na Antarktydzie natomiast króluje Masyw Vinsona (4892 m n.p.m.).

Koronę Ziemi zdobyło już 26 Polaków. Pierwszym był Leszek Cichy w 1999 r.

Na zdjęciu Antarktyda widziana z wysokości samolotu
Przylot na Antarktydę Zdjęcie: Michał Leksiński

Powerbanki na Antarktydzie

Michał Leksiński ma już na koncie zdobycie siedmiu z dziewięciu szczytów Korony Ziemi. Za około 130 dni planuje wyruszyć na Mount Everest, a następnie podjąć kolejną próbę zdobycia Denali. Pierwsza zakończyła się 70 metrów od szczytu – panowała burza śnieżna, a temperatura wynosiła minus 45 stopni.

Wyruszy na Everest, jeśli zbierze sponsorów. A w tym jest całkiem dobry.

– Na co dzień, zawodowo, „siedzę” w komunikacji, czyli pracuję w agencji zajmującej się komunikacją strategiczną i wsparciem firm. Sprawy komunikacyjne rozumiem od podszewki – mówi Michał Leksiński.

Jego zdolność „zakręcenia językiem” pomaga przekonać sponsorów, że inwestycja w jego wyprawy to świetna okazja. Gdy zdobywał najwyższy szczyt Antarktydy, co wymagało około 55 tys. dolarów, wsparli go m.in. producenci suplementów diety. To nieoczywisty, ale trafny ruch – suplementy, zwykle kojarzone z siłownią czy rowerem, mogły się wyróżnić. Jednym ze sponsorów był również producent powerbanków, który mógł promować się hasłem: „Skoro nasze powerbanki wytrzymały nawet tam…”.

Efekty? Analiza mediów wykazała, że relacje z wyprawy na Antarktydę dotarły do blisko 2,5 mln osób, generując niemal 1 mln zł ekwiwalentu reklamowego i ponad 300 publikacji.

„Wszyscy producenci dachów wchodzą w grę…”

– Wiele firm mówi, że działa na całym świecie. Przy wyprawie na Antarktydę grzecznie zwracałem uwagę: skoro naprawdę na całym świecie, to… Albo inaczej – logistyka to w jakimś sensie zdobywanie tego, co niezdobyte. Takie były moje przekazy – wyjaśnia Leksiński.

W kontekście planowanej wyprawy na Mount Everest poszukuje firm, które w swoich działaniach promują hasło „najwyższy poziom usług”.

– Everest nazywany jest „dachem świata”, więc wszyscy producenci dachów wchodzą w grę. Bo oczywiście często chodzi o taką bezpośrednią ekspozycję, ale często nie. Czasem chcę danym firmom pokazać, co mogą zyskać, ale w taki nietypowy sposób. Np. firmy fotowoltaiczne były zainteresowane Antarktydą, ponieważ tam występują elementy związane ze słońcem i energią. Pewna lokalna firma fotowoltaiczna miała następujący pomysł. Zależało jej, żebym po powrocie poopowiadał trochę o wyprawie, brał udział w spotkaniach z lokalną społecznością. Logo firmy znajdowało się oczywiście z tyłu, ale oni nie chcieli opowiadać o fotowoltaice, właśnie na tym rzecz polegała – wyjaśnia Michał Leksiński.

Wiele firm mówi, że działa na całym świecie. Przy wyprawie na Antarktydę grzecznie zwracałem uwagę: skoro naprawdę na całym świecie, to…

Podróżnik uzupełnia swój wywód pytaniem: „Jaką wartość dla danych marek można dodać w kontekście takich wypraw?”.

– Z firmą z sektora e-commerce stworzyliśmy serię nagrań edukacyjnych dla młodzieży na ferie zimowe. Opowiadałem o technologiach wykorzystywanych w górach i o środowisku naturalnym. Oczywiście część materiałów nagrywałem w domu, ale uzupełniałem je filmami z Antarktydy. Podczas wyprawy na Antarktydę towarzyszył mi też sponsor, który był producentem instalacji chłodniczych. Mógł się w swoim obszarze działalności w bardzo niebanalny sposób pokazać. Zależało tej firmie na tym, aby nagrać na Antarktydzie parę słów w obecności ich produktów. Skąd taki pomysł? Cóż, marketing to zaskakująca dziedzina – uśmiecha się Michał Leksiński.

Zawsze potrzeba mu pieniędzy, zawsze pomysłu, ale też czasami – szczęścia. Gdy atakował Piramidę Carstensza, jego szczęście polegało na tym, że zrobił to niemal w ostatniej chwili. Wkrótce potem Piramida została zamknięta dla wspinaczy z uwagi na działania tzw. separatystów w regionie. Przez pięć lub sześć lat dostęp do szczytu był zablokowany.

Podczas wyprawy na Antarktydę towarzyszył mi też sponsor, który był producentem instalacji chłodniczych. Mógł się w swoim obszarze działalności w bardzo niebanalny sposób pokazać.

Przypadek na Mont Blanc

Nowe życie Michała Leksińskiego zaczęło się przypadkowo, od wyprawy na Mont Blanc 10 lat temu. Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem, druga również. Nic nie wiedział o górach, a na dodatek złamał kolano.

Ale gdy w końcu, w sierpniu 2016 r., stanął na szczycie, poczuł się znokautowany – tak, jak potrafi znokautować nowa miłość.

– Przypadkowa miłość. Bo tak się złożyło, że weszliśmy na szczyt jako pierwsi. Nie dlatego, że byliśmy najszybsi. Dzięki temu przypadkowi mogliśmy przez 10 minut cieszyć się szczytem w samotności. Odczucia nie do opisania, zwłaszcza gdy przypomniałem sobie, ile kosztowały mnie wcześniejsze wyprawy i kontuzje – wspomina Michał Leksiński.

Nie ukrywa, że ego również odegrało pewną rolę w decyzji, by zdobywać kolejne szczyty. Jednocześnie pomyślał, że chciałby oddać coś światu w zamian za te niezwykłe przeżycia. Wtedy rozpoczął współpracę z łódzką Fundacją Happy Kids, która prowadzi 20 rodzinnych domów dziecka. Podczas kolejnych wypraw zaczął promować fundację i aktywnie szukać dla niej środków. Okazało się, że niektóre firmy chętniej wspierały działalność fundacji niż jego wyprawy.

– Nie czuję z tego powodu ani grama smutku. Załóżmy, że zwracam się do firmy X, nie XYZ, proszę wybaczyć!, a oni odpowiadają, że wielkie góry to może nie nasza bajka, ale fundacji chętnie pomogą. W takich sytuacjach czasami organizujemy dla dzieciaków obozy wspinaczkowe – zapewnia Michał Leksiński.

Na zdjęciu Michał Leksiński z flagą fundacji Happy Kids
Michał Leksiński od wielu lat współpracuje z łódzką Fundacją Happy Kids (na zdjęciu z jej flagą na Masywie Vinsona). Czasem sponsorzy odmawiają wsparcia jego wyprawom, ale chętnie pomagają fundacji. Źródło: Michał Leksiński

Dzieci mają swojego bohatera.

– Ale o Evereście oczywiście nie zapominam. Kilka dni temu napisałem do szkoły języka angielskiego z propozycją, bym w drodze na Everest nagrywał serię materiałów z wyprawy. Szkoła mogłaby na ich podstawie stworzyć cały cykl, wyjątkowo interesujący w porównaniu ze sztampowymi lekcjami – opowiada Michał Leksiński.

To jednak tylko pomysł, bo sama wyprawa to koszt około 200 tys. zł. A trudno znaleźć w Polsce szkoły językowe, które dysponowałyby takim budżetem.

Główne wnioski

  1. By zdobyć Koronę Ziemi, Michał Leksiński musi jeszcze wejść na dwa szczyty. Najbliższą planowaną wyprawą jest Mount Everest, której koszt wyniesie wspomniane 200 tys. zł.
  2. Michał Leksiński współpracuje także z łódzką Fundacją Happy Kids. Zdarza się, że podczas szukania sponsora dla swoich wypraw, znajduje firmy, które zamiast wspierać jego, decydują się pomóc fundacji.
  3. Jego relacje z wyprawy na Antarktydę dotarły do prawie 2,5 mln ludzi.