Kategoria artykułu: Polityka

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz o Polsce 2050: to nie jest masa upadłościowa (WYWIAD)

Ministra funduszy i polityki regionalnej, która walczy o szefostwo w Polsce 2050, przekonuje, że partia pod jej rządami będzie wyrazistym centrum z dala od radykalizmów. W wywiadzie mówi również o wnioskach, jakie wyciąga po dwóch latach realizacji Krajowego Planu Odbudowy, ale również o relacjach rządu z prezydentem i o tym, co wyklucza w polityce.

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej, wiceprzewodnicząca Polski 2050
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz przekonuje, że Polska 2050 może wyjść z kryzysu. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. W jakim kierunku Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz chce poprowadzić Polskę 2050.
  2. Jakie wnioski wyciąga po dwóch latach realizacji Krajowego Planu Odbudowy.
  3. Jak ministra funduszy ocenia relacje rządu z prezydentem.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Rafał Mrowicki, XYZ: Czy wie pani, jak politolodzy określają wybory partyjne w Polsce 2050?

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej, wiceprzewodnicząca Polski 2050: Nie leży to w centrum mojego zainteresowania. Czy politolodzy są od określania wyborów w Polsce 2050?

Komentują różne sprawy. Zarówno jednoosobowe wybory w Nowej Lewicy, jak i wybory w Polsce 2050, w których startuje siedmioro kandydatów. Określają je mianem „wyborów syndyka masy upadłościowej”.

Jesteśmy nową siłą polityczną. Gdy powstaliśmy w 2020 r., mówiono, że nasza formacja nie przetrwa trzech lat bez wyborów. Ten czas nas bardzo wzmocnił. Wieszczono nam, że nie przekroczymy progu wyborczego i będziemy musieli wejść na wspólną listę opozycji. Tak się nie stało – przekroczyliśmy próg i także dzięki nam powstał demokratyczny rząd.

Nikt nie mówi o „masie upadłościowej” w PSL-u czy innych formacjach z mniejszymi lub większymi trudnościami. Mówi się tak o nas, ale to nie jest prawda.

Dziś jest podobnie. Nikt nie mówi o „masie upadłościowej” w PSL-u czy innych formacjach z mniejszymi lub większymi trudnościami. Mówi się tak o nas, ale to nie jest prawda.

Warto wiedzieć

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Ministra funduszy i polityki regionalnej, pierwsza wiceprzewodnicząca Polski 2050. Wcześniej m.in. wiceszefowa Ministerstwa Spraw Zagranicznych (2012-2014), ambasadorka RP w Rosji (2014-2016), wicedyrektorka Ośrodka Studiów Wschodnich, dyrektorka programu Otwarta Europa Fundacji Batorego, Forum Idei oraz Instytutu Strategie 2050. Z wykształcenia socjolożka i politolożka.

XYZ

„Nie poprzez wywracanie stolików i odpalanie gaśnic”

PSL co wybory słyszy, że może nie przekroczyć progu, ale jakoś udaje mu się utrzymać w Sejmie. Dlaczego chce pani stanąć na czele partii, która jest w tak trudnej sytuacji?

Ta partia ma swój cel, misję i unikatowe DNA. Drugiej takiej formacji nie ma na scenie politycznej. Jesteśmy po to, by zmieniać reguły gry politycznej, które w Polsce obowiązują od 30 lat. Nie poprzez wywracanie stolików i odpalanie gaśnic. Działamy przez budowanie po nowemu.

Zaprezentowaliśmy to w wielu obszarach. Pokazaliśmy politykę mieszkaniową zupełnie odwrotną od dotychczasowej. Nie dopłaty do kredytów, na czym zyskiwały banki i deweloperzy, tylko społeczne budownictwo oraz jawne ceny mieszkań. Przez 30 lat nie dało się tego zrobić, a dziś jest zgoda, że to dobry kierunek – że w mieszkalnictwie nie chodzi o to, by wąska grupa rentierów miała dochód, ale by szeroka grupa ludzi miała dostępne mieszkania. To pierwsza, ale nie ostatnia rewolucja, którą zrobiliśmy. Wymienię jeszcze dwie.

Jedna to szeroko rozumiana jawność. Naszymi głosami i naszą poprawką w rządowej ustawie ustanowiono jawność wszystkich umów zawieranych przez urzędy samorządowe i centralne od 0 zł. Miał być poziom 10 tys. zł, a jest 0 zł, bo twardo przy tym staliśmy. [prezydent Karol Nawrocki podpisał tę ustawę w czwartek 18 grudnia – red.].

Druga zmiana to wsparcie polskiej przedsiębiorczości na innych niż dotąd zasadach. Stawiamy nie na to, by przedsiębiorstwa trwały, ale by rosły i rozwijały polskie technologie. Opisywałam niedawno w mediach społecznościowych, co zostało zrobione, by wspieranie polskiej przedsiębiorczości przestawić z trwania na budowanie i wdrażanie polskich przełomowych technologii. Będzie tego więcej.

Błędy Hołowni? „Wolę rozmawiać za dnia”

Mówi pani o tym, co zostało zrobione dzięki Polsce 2050, ale mimo to mają państwo bardzo niskie notowania. Jak chce je pani odbudować?

Młode formacje niechętnie idą po władzę, nie chcą odpowiedzialności. Tak było z partią Razem, która siedzi na kanapie i komentuje. My wzięliśmy odpowiedzialność od razu. Dużo musieliśmy się nauczyć. Także tego, jak komunikować to, co zrobiliśmy. Dziś to już wiemy.

A nie płacą państwo za błędy odchodzącego lidera?

Uważam, że z opozycją również trzeba rozmawiać. Stawałam do debaty i z Mateuszem Morawieckim, i z Krzysztofem Bosakiem. Wolę rozmawiać za dnia i w gabinetach. Ataki na marszałka Hołownię były przesadzone.

Szymon Hołownia zrobił bardzo ważną rzecz. Po wyborach prezydenckich i wygranej Karola Nawrockiego nie uległ naciskom i zaprzysiągł nową głowę państwa. To bardzo wielu się nie spodobało, ale dla polskiej demokracji była to sprawa fundamentalna.

Stawałam do debaty i z Mateuszem Morawieckim, i z Krzysztofem Bosakiem. Wolę rozmawiać za dnia i w gabinetach.

Nie socjaldemokracja

Jaką chce pani być szefową Polski 2050 i w którą stronę powinna pójść partia? Jeden z pani konkurentów, poseł Ryszard Petru, chce, by Polska 2050 weszła na bardziej liberalne gospodarczo tory. Pani przyznała niedawno w mediach społecznościowych, że bliższa jest pani społeczna gospodarka rynkowa.

Mamy tak zapisane w konstytucji.

Jak ją pani rozumie?

To niebywałe, że coś, co jest zapisane w konstytucji, nie było realizowane przez żadną partię w Polsce. Sytuacja zmieniła się, gdy powstała Polska 2050.

Społeczna gospodarka rynkowa, a nie socjaldemokracja?

Nie socjaldemokracja, bo nie chodzi o powszechne transfery socjalne. To prosta droga do ruiny budżetowej.

Chodzi o gospodarkę rynkową, w której przedsiębiorca rozwija skrzydła. Stawiamy na rozwój przedsiębiorczości i prywatne polskie firmy, a nie tylko spółki Skarbu Państwa, jak było za PiS. To również wrażliwość społeczna, ale dla tych, którzy naprawdę jej potrzebują, np. w ramach asystencji osobistej. Osoby z niepełnosprawnościami obiektywnie mają trudniej i wspólnota powinna podać im rękę.

„Mentzen powinien czuć wstyd"

Sprawa asystencji osobistej była wielokrotnie podnoszona przez marszałka Hołownię po wyborach prezydenckich. Była też w programie Koalicji Obywatelskiej. Mimo to sprawa wciąż nie jest sfinalizowana.

Ale poszła do przodu. Bardzo ostro domagaliśmy się, by projekt był procedowany. Jest już w Sejmie, nie spodziewam się trudności. Trudno mi też sobie wyobrazić, by pan prezydent nie podpisał tej ustawy.

Co jest jeszcze kluczowe w naszym rozumieniu społecznej gospodarki rynkowej? Rynek ma być dla wszystkich, a nie tylko bogatych, którzy mają góry złota oraz gabinety pełne lobbystów. To przede wszystkim rynek dla konsumenta i kupującego, nie dla wielkich korporacji, bankierów czy deweloperów. Dlatego uważam, że należy wprowadzić podatek cyfrowy. Duże korporacje płacą w Polsce podatki poniżej średniej europejskiej. Należy zamknąć luki związane z fundacjami rodzinnymi oraz publicznie krytykować osoby, które mówią, że od swoich milionowych dochodów nie płacą podatku. Mentzen, mówiąc, że to fajne, powinien czuć wstyd, bo płacenie podatków jest rodzajem patriotyzmu.

Należy publicznie krytykować osoby, które mówią, że od swoich milionowych dochodów nie płacą podatku. Mentzen, mówiąc, że to fajne, powinien czuć wstyd, bo płacenie podatków jest rodzajem patriotyzmu.

W rządzie nie ma konsensusu w takich sprawach jak podatek dla gigantów cyfrowych? Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski już na początku tego roku zapowiadał taki podatek i niewiele się w tej sprawie wydarzyło.

Ma on nasze pełne wsparcie w jak najszybszej realizacji.

„Wyraziste centrum”

O jakich wyborców chce pani walczyć jako szefowa Polski 2050 z takim przekazem? O wyborców centrowych? Tych bardziej prawicowych, którzy mogli odejść do Konfederacji, czy może tych, którzy mogli przejść na stronę KO?

Stronimy od radykalizmów – one nigdy nie są dobre. Jesteśmy wyrazistym centrum. Nie jesteśmy średnią pomiędzy skrajną prawicą a skrajną lewicą. Proponujemy rozwiązania centrowe, które są innowacyjne i wyraziste. To nasze pomysły na politykę mieszkaniową, to jawność umów, utrzymanie dwukadencyjności w samorządach. To również podatek od banków, o którym mówiliśmy jako pierwsi. Kierujemy przekaz do ludzi, którzy chcą, by Polska się rozwijała, ale stronią od radykalizmów i polityki budowanej na nienawiści; nie godzą się też na gospodarkę opartą na powszechnych transferach socjalnych. Takich ludzi jest w Polsce sporo.

Stronimy od radykalizmów – one nigdy nie są dobre. Jesteśmy wyrazistym centrum. Nie jesteśmy średnią pomiędzy skrajną prawicą a skrajną lewicą.

W sprawie dwukadencyjności zdanie odrębne ma jeden z pani konkurentów, poseł Bartosz Romowicz, były burmistrz Ustrzyk Dolnych.

Mamy wewnętrzną dyskusję na ten temat, ale jako Polska 2050 wielokrotnie komunikowaliśmy, że ograniczenie do dwóch kadencji trzeba utrzymać. Robił to także Szymon Hołownia.

Na tej spolaryzowanej scenie politycznej jest miejsce na centrum? Może ono budzić większe zainteresowanie niż 5 proc.?

Jeżeli jest wyraziste – tak. Żeby to obrazowo opowiedzieć: nie chodzi o centrum, które jest na środku linii. Takiego nikt nie rozumie. Chodzi o centrum w trójkącie, z dala od wszelkich radykalizmów.

Będą odejścia z Polski 2050?

Posłowie Polski 2050 podkreślają, że partia była w ostatnim czasie źle zarządzana. Dowodem tego ma być wysoka liczba kandydatów na przewodniczącego lub przewodniczącą.

Nie widzę tu związku. Panuje u nas demokracja – nie przeprowadzamy jednoosobowych wyborów, jak bywa w innych partiach. To nasza zaleta, nie wada. W poniedziałek publicznego wsparcia udzielił mi szef klubu parlamentarnego Paweł Śliz.

W spekulacjach o możliwych odejściach padało nazwisko posła Śliza.

Widzi pan więc, jak bardzo należy tym spekulacjom wierzyć. Poseł Śliz stanął razem ze mną w kampanii.

A nie boi się pani odejść z partii w zależności od wyniku wyborów?

Ja się w ogóle mało czego boję.

Przeszliśmy właśnie bardzo demokratycznie wybory we wszystkich województwach. Nie słychać o żadnych odejściach w żadnym z regionów.

Czyli wierzy pani, że niezależnie od tego, kto stanie na czele partii po styczniowych wyborach, nie będzie dużych odejść?

Ja stawiam na wyrazistość na zewnątrz i współpracę wewnątrz. Demokracja w partii jest najlepszym sposobem na współpracę. Przeszliśmy właśnie bardzo demokratycznie wybory we wszystkich województwach. Nie słychać o żadnych odejściach w żadnym z regionów.

Wicepremier z Polski 2050

Nie obawia się pani, że wynik tych wyborów wpłynie na to, kto zostanie wicepremierem lub wicepremierką z ramienia Polski 2050?

Mam konstruktywną wizję i czuję nasze DNA. Polska 2050 dotrzymała słowa w sprawach koalicyjnych. Ocenę działań innych pozostawiam obserwatorom.

Dopytuję, bo europoseł Michał Kobosko, który również kandyduje, sugerował, że decyzja o wicepremierze powinna być zależna od wyników wyborów.

Posłowie i Rada Krajowa Polski 2050 demokratycznie podjęli decyzję. To jest dla mnie najważniejsze. W swojej kampanii nie chcę komentować wypowiedzi kontrkandydatów, których szanuję.

Zakładając, że premier Donald Tusk mianuje panią na wicepremierkę, to jak wyobraża sobie pani siebie w tej roli? Jak ten awans miałby pani pomóc w rządzie?

Są dwa obszary horyzontalne w ministerstwie, którym kieruję. To inwestycje publiczne, za które odpowiadają wszystkie resorty. Za chwilę będziemy negocjować kolejny budżet unijny. Przy stole będą wszyscy marszałkowie województw.

Druga rzecz dotyczy ministerstwa polityki regionalnej – świadomie używam drugiego członu pełnej nazwy. To strategia rozwoju Polski na najbliższe 10 lat. Funkcja wicepremiera skupiałaby się wokół polityki regionalnej oraz planowania i realizacji inwestycji publicznych w różnych resortach i sektorach.

Funkcja wicepremiera skupiałaby się wokół polityki regionalnej oraz planowania i realizacji inwestycji publicznych w różnych resortach i sektorach.

Prawie milion umów w KPO

Mijają dwa lata od rozpoczęcia realizacji zadań z Krajowego Planu Odbudowy. Na jakim jest etapie?

Największym osiągnięciem jest przeprowadzenie ogromu inwestycji. Do Polski wpłynęło 100 mld zł, podpisaliśmy prawie 1 mln umów. Zaawansowane są inwestycje w kolej. Kupiono ponad 400 sztuk taboru lub całych składów kolejowych. Wszystko z polskich fabryk. Finansujemy prawie 50 tys. miejsc w żłobkach. To także szybki internet, do którego dostęp uzyskają setki tysięcy gospodarstw domowych. W całej Polsce odbywa się ocieplanie szkół oraz realizacja inwestycji wodno-kanalizacyjnych. Dzieje się to w bardzo dużym tempie i według bardzo ściśle monitorowanego planu.

Dużo pieniędzy przesunęliśmy do Polski lokalnej. Co dziesiątą złotówkę chcemy wydać na bezpieczeństwo. Jako jedyni w Europie stworzyliśmy Fundusz Bezpieczeństwa i Obronności na ponad 22 mld zł. Ustaliliśmy, że będzie mógł działać także w latach 30. XXI wieku.

Ta część pieniędzy nie musi być wydana do sierpnia 2026 r.?

Nie. Potrzebujemy np. miejsc schronienia. Poszukiwaliśmy środków na ten cel i wygospodarowaliśmy je z KPO. Ustawa jest już podpisana przez prezydenta, a Fundusz ma ruszyć w połowie przyszłego roku.

Czy Polska zdąży wydać do sierpnia te pieniądze, które nam przysługują?

Ciężko nad tym pracujemy ze wszystkimi ministrami. Niełatwo jednak zniwelować dwa lata opóźnienia. W funduszach europejskich nigdy nie jest tak, że wszystko zostaje zainwestowane do ostatniej złotówki. Dążymy do tego, by wydać jak najwięcej i jak najkorzystniej, bo przepalanie pieniędzy nie ma sensu. Tam, gdzie to możliwe, przyspieszamy tempo, tak aby z korzyścią dla Polek i Polaków zainwestować te środki w terminach, które nas wiążą.

Z czego Polska zrezygnuje, zmniejszając pulę pożyczek o 20 mld zł?

Nie skreślaliśmy inwestycji, zmniejszaliśmy kwotę do poziomów rzeczywistego zapotrzebowania na wsparcie publiczne. To choćby kwestia inwestycji energetycznych – farm wiatrowych na Bałtyku, sieci przesyłowych i sieci dystrybucyjnych. Wsparcie na te obszary pozostaje, ale w mniejszej skali.

KPO. Co z kamieniami milowymi?

Nie obawia się pani, że część pieniędzy, które mają trafić do Polski w przyszłym roku, może być zagrożona przez niezrealizowanie części kamieni milowych?

Robimy wszystko, by je zrealizować. Są dwa czynniki. Jeden to czas, z którym się ścigamy. Drugi to podpisy pana prezydenta pod ustawami. Możemy przygotować bardzo dobre ustawy reformatorskie, ale jeżeli pan prezydent wywróciłby reformy z KPO, których większość została zapisana w planie, jaki zastaliśmy po rządzie PiS, to byłby poważny kłopot. Mam nadzieję, że tak się nie stanie.

Jednym z kamieni milowych jest reforma Państwowej Inspekcji Pracy. Tutaj inny punkt widzenia ma Nowa Lewica, a inny bardziej liberalna gospodarczo część koalicji. Jest też kamień milowy dotyczący praworządności. Tu na prezydenta raczej nie będą mogli państwo liczyć.

Kamień milowy dotyczący praworządności jest realizowany działaniami pozaustawowymi. Reformę PIP, poprzez jej wzmocnienie, wpisaliśmy do umowy koalicyjnej. Jak to zrobić – tu jest debata w rządzie. Czy iść bardziej lewicowo, czy bardziej liberalnie.

My uważamy, że należy uwzględnić interesy obu stron: zarówno pracowników, jak i przedsiębiorców. W tym kierunku zmierza ta reforma. Będzie większy dostęp PIP do danych Krajowej Administracji Skarbowej. Dzięki temu kontrole będą mogły być zdalne i celowane. Egzekwowanie istniejącego prawa odnośnie do umów o pracę musi się zaś dokonywać także za zgodą pracownika, a nie jednoosobową decyzją kontrolującego. Myślę, że ze strony rządu ten kamień w KPO zostanie zrealizowany. Liczę na podpis prezydenta – jak przy każdej reformie z KPO – bo brak podpisu narazi nas na utratę środków.

Egzekwowanie istniejącego prawa odnośnie do umów o pracę musi się zaś dokonywać także za zgodą pracownika, a nie jednoosobową decyzją kontrolującego.

Myśli pani, że Polacy odczuwają wpływ inwestycji z KPO?

Miliony ludzi doświadczają tych zmian. Korzystają np. z nowych obwodnic, żłobków, zdobywają nowe umiejętności i podnoszą kompetencje w Branżowych Centrach Umiejętności, jeżdżą pociągami i autobusami sfinansowanymi z KPO. To tylko kilka z wielu przykładów.

Dwa lata KPO. Pełczyńska-Nałęcz wyciąga wnioski

Widzi pani błędy w realizacji KPO?

Po dwóch latach realizacji KPO widzimy, co można było zrobić lepiej – zarówno na poziomie Komisji Europejskiej, jak i kraju. Jednocześnie cały czas staramy się to zmieniać w ramach rewizji – np. przesuwamy środki na te cele, które są istotne dla samorządowców: szpitale powiatowe, kanalizację czy ocieplanie szkół.

Jeśli zaś chodzi o poziom europejski, już widać pewne mankamenty nowego sposobu unijnego finansowania. Wadą jest nadmierna centralizacja zarządzania KPO. Samorządowcy są beneficjentami, ale nie są autorami i planistami tych wydatków. To błąd projektowy. Wiemy, że nie należy powielać go w przyszłym budżecie unijnym. Dlatego sprzeciwiliśmy się takiej centralizacji.

Wadą jest nadmierna centralizacja zarządzania KPO. Samorządowcy są beneficjentami, ale nie są autorami i planistami tych wydatków.

Wolałaby pani, by to samorządy miały większy udział w rozdzielaniu tych funduszy niż ponadregionalne organizacje?

Tak. W funduszach europejskich jest pula centralna i pula samorządowa. My pilnujemy zasad, ale to urzędy marszałkowskie ustalają plany inwestycyjne według ogólnie przyjętych kryteriów.

Czy zmiana na stanowisku dyrektora Centrum E-Zdrowia opóźni rozliczenie KPO?

To odpowiedzialność pani ministry zdrowia. Nie jest to przedmiotem mojej oceny.

„Stawką jest zaufanie przedsiębiorców”

Kontrola KPO dla branży HoReCa była przedłużona do marca, później do połowy przyszłego roku. Tutaj nic się nie zmienia?

We wrześniu przygotowałam pierwszy raport. Przejrzeliśmy wszystkie projekty i podzieliliśmy je na ryzykowne i nieryzykowne. Te drugie mogły od razu się rozliczać. W ryzykownych prowadzimy systematyczne kontrole. Kontrola funduszy europejskich nie polega na osądzeniu projektu na podstawie jego nazwy znalezionej w internecie. Wysyła się kontrolerów, którzy przygotowują informację pokontrolną, od której beneficjent może się odwołać. To proces. Beneficjentów trzeba szanować – oni muszą czuć się bezpiecznie.

W niektórych projektach zidentyfikowaliśmy nieprawidłowości. Nie było ich więcej niż przeciętnie w funduszach europejskich. Wyciągnęliśmy konsekwencje przewidziane w umowach. Nie będziemy łamać zasad. Stawką jest tu zaufanie przedsiębiorców do wsparcia publicznego i funduszy europejskich. Polowanie na czarownice byłoby katastrofą. Nie będzie zgody na działania wbrew regułom, ale nie będzie też mojej zgody na internetowy lincz robiony pod publiczkę.

Nie będziemy łamać zasad. Stawką jest tu zaufanie przedsiębiorców do wsparcia publicznego i funduszy europejskich.

Parę tygodni temu Polska 2050 złożyła projekt ustawy o uregulowaniu najmu krótkoterminowego. Czy wie pani, na co mogą państwo liczyć w tej sprawie ze strony koalicjantów?

Na najmie krótkoterminowym korzystają właściciele mieszkań oraz społeczności lokalne. Ale nie wszędzie – bywa i tak, że najem jest źródłem problemów. Ludzie kupują mieszkania, a nagle czują się jak w hotelu, bo sąsiedzi obok zmieniają się jak w kalejdoskopie. Mieszkańcy muszą mieć prawo do wyegzekwowania swoich praw. Należy im dać możliwość współdecydowania i takie prawo chcemy wprowadzić. To rozwiązanie odróżnia nasz projekt od rządowego.

Relacje rządu z prezydentem. „Trudno ciągle wyciągać rękę”

Co pani zdaniem należy poprawić w koalicji po dwóch latach rządów, by móc myśleć o utrzymaniu władzy za kolejne dwa lata?

Powinniśmy więcej rozmawiać i ustalać wspólną strategię. Do takich rozmów namawiam i jestem do nich gotowa.

Jeżeli pan prezydent idzie na totalny konflikt, to trudno ciągle wyciągać rękę.

Jak powinny wyglądać relacje z prezydentem? Ostatnio na ostrzejszą wymianę zdań pozwalają sobie z nim nie tylko premier Tusk i marszałek Czarzasty, ale nawet wicepremier Kosiniak-Kamysz.

Do tanga trzeba dwojga. Jeżeli pan prezydent idzie na totalny konflikt, to trudno ciągle wyciągać rękę. Jestem zwolenniczką pragmatyzmu. Jeżeli jest prawdziwa przestrzeń do porozumienia, to należy go szukać, tak aby sprawy były załatwione.

Wierzy pani, że obecna koalicja przetrwa po kolejnych wyborach?

Mam jeden cel: kolejna koalicja nie może być brunatna. To byłoby zgubne dla Polski. Jeśli wygram wybory w Polsce 2050, to nigdy nie będzie się ona ścigać na nienawiść do takich czy innych ludzi i nacji. Po 2027 r. chciałabym widzieć odważną koalicję zmian i rozwoju.

Kolejna koalicja nie może być brunatna. Chciałabym widzieć odważną koalicję zmian i rozwoju.

„Rosja będzie dybać na naszą suwerenność”

Kończąc rozmowę, chciałbym zapytać, jak ocenia pani – jako była ambasadorka w Moskwie – działania Stanów Zjednoczonych wobec Rosji.

To dla Polski bardzo trudna sytuacja. Znajdujemy się w wyjątkowo skomplikowanym położeniu międzynarodowym, bo nasz kluczowy sojusznik rozmawia otwarcie z Rosją o rozwiązaniach, które w wymiarze bezpieczeństwa nie są korzystne dla Polski. To coś zupełnie nowego i nie można na to zamykać oczu.

Naszym celem powinno być maksymalne wsparcie Ukrainy. Walcząca Ukraina jest dla nas gwarancją bezpieczeństwa. Należy stawiać na sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, ale nie zgadzać się bezwarunkowo na wszystko, co proponują. Trzeba się wzmacniać i współpracować w ramach Unii Europejskiej. Taki kraj jak Polska potrzebuje sojuszników. Ci, którzy mówią, że należy wychodzić z Unii, NATO i że wszystko sami sobie zapewnimy, są skrajnie nieodpowiedzialnymi użytecznymi idiotami.

Należy stawiać na sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, ale nie zgadzać się bezwarunkowo na wszystko, co proponują.

A jak ocenia pani strategię bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych?

Jest niekorzystna dla Polski.

A prezydent Nawrocki chce dostosować do niej polską strategię.

Pytanie, jak rozumie to dostosowanie. Czy chce usłyszeć, co robią Amerykanie, i odpowiednio postawić na konkretne działania w zakresie bezpieczeństwa, czy uznać, że dla Polski przyszłością jest współpraca z Rosją kosztem Ukrainy. To nie jest przyszłość dla Polski. Rosja nigdy nie będzie współpracować z nami partnersko. Zawsze będzie dybać na naszą suwerenność. Zawsze.

Jak powinna wyglądać współpraca Polski z Ukrainą?

Wsparcie militarne oraz uczciwa, asertywna rozmowa o historii i przeszłości. Powinny to być dwie równoległe ścieżki.

Rosja nigdy nie będzie współpracować z nami partnersko. Zawsze będzie dybać na naszą suwerenność.

Główne wnioski

  1. Wygrywając wybory na szefową Polski 2050, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz chce budować partię będącą „wyrazistym centrum”, stroniącą od radykalizmów. Jako liderka formacji stawia na społeczną gospodarkę rynkową – nie socjaldemokrację – w której „przedsiębiorca rozwija skrzydła”, a jednocześnie jest miejsce na wrażliwość społeczną. Nie obawia się odejść z Polski 2050 po zakończeniu wyborów partyjnych. Przyznaje też, że ustępujący lider, Szymon Hołownia, popełnił błąd, spotykając się nocą z politykami PiS. Jej zdaniem koalicja rządząca potrzebuje lepiej zdefiniowanej, wspólnej strategii.
  2. Przez dwa lata w ramach Krajowego Planu Odbudowy do Polski wpłynęło 100 mld zł, a podpisano prawie 1 mln umów. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz uważa, że zarządzanie KPO jest nadmiernie scentralizowane, a samorządowcy powinni mieć większy wpływ na planowanie i alokację wydatków. Pytana o kontrole dofinansowań dla branży HoReCa podkreśla, że nie można naruszać zaufania przedsiębiorców ani działać pod publiczkę.
  3. Ministra funduszy liczy, że prezydent Karol Nawrocki będzie podpisywał ustawy dotyczące inwestycji finansowanych z KPO. Jednocześnie zaznacza, że „trudno ciągle wyciągać rękę”, gdy w relacjach z rządem „prezydent idzie na totalny konflikt”.