Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Sport

Jest jej trudniej niż w wojnie polsko-bolszewickiej, ale Warta Poznań jeszcze stoi

Mimo że w Poznaniu za 750 mln publicznych złotych przebudowano Stadion Miejski z myślą o Euro 2012, Warta Poznań swoje mecze od lat rozgrywa w oddalonym o 50 km Grodzisku Wielkopolskim. Teraz dostała ultimatum – od przyszłego sezonu musi grać w swoim mieście, inaczej spadnie na dno polskiej piłki. Musi więc zreperować malutki stadion zwany „Ogródkiem”, gdyż ten wielki z Euro ciągle pozostaje dla niej niedostępny. Tam rządzi Lech Poznań.

Na zdjęciu piłkarz Warty Poznań walczy o piłkę z rywalem z Zagłębia Lubin
Z Warty Poznań (na zielono) po spadku z Ekstraklasy odeszło kilkunastu piłkarzy. Zdjęcie: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego Warta Poznań od lat musi swoje mecze rozgrywać w Grodzisku Wielkopolskim.
  2. Jak dramatyczny był jej spadek z Ekstraklasy w ubiegłym sezonie.
  3. Ile pieniędzy musi zebrać – i na jakie wsparcie od miasta może liczyć – by grać na małym stadionie w Poznaniu.

Nieoczekiwanie rozmowę z Piotrem Komorowskim, rzecznikiem prasowym Warty Poznań, zaczynamy od wojny polsko-bolszewickiej. Chwilę później pojawia się wątek „Szklanej Pułapki” i nazwisko Bruce’a Willisa, który grał w tym hicie głównego bohatera. To właśnie w ten sposób rzecznik opisuje charakterystykę klubu. Warta Poznań, założona osiem lat przed walkami z „czerwoną” Rosją, wysłała na front swój oddział w 1920 r. Już wcześniej, pod zaborem pruskim, była symbolem polskości.

Piotr Komorowski daje do zrozumienia, że Warta cały czas musi wychodzić z opresji, jest skazana na walkę z przeciwnościami losu („Szklana Pułapka”). Oraz że laury zbierają inni, a o zasługach Warty się zapomina (wojna polsko-bolszewicka).

Mógłby dodać: „I jeszcze wokół nas krążą ciemne siły”. Przykład?

Warty Poznań utonięcie w ostatniej chwili

Przez cały poprzedni sezon Ekstraklasy Warta Poznań była poza strefą spadkową – z wyjątkiem ostatnich 25 minut. W decydującym meczu Lech Poznań zmierzył się z Koroną Kielce. W 65. minucie kielczanie zdobyli bramkę na 2:1, co oznaczało spadek Warty. Nadzieje wróciły, gdy kilka minut przed końcem Lech wyrównał, a remis dawał Warcie utrzymanie. Jednak analiza VAR wykazała, że bramka Lecha była nieprawidłowa…

Warta spadła z Ekstraklasy po czterech sezonach, zaczęły się ogromne problemy.

– Spadek z Ekstraklasy to wejście do zupełnie innej rzeczywistości. Generalnie (z wyłączeniem kilku klubów, które zarabiają na sprzedaży biletów) mamy dwa podstawowe źródła przychodów: sprzedaż zawodników i pieniądze z praw medialnych. Spadając z Ekstraklasy, straciliśmy kilkanaście milionów złotych z tytułu praw medialnych. To połowa naszego poprzedniego budżetu – mówi Artur Meissner, prezes Warty Poznań.

Prezes opisuje także straty kadrowe, jakie klub poniósł w związku ze spadkiem. Szacuje, że w drużynie zostało może pięciu lub sześciu zawodników z czasów gry w Ekstraklasie. Reszta odeszła, w większości za darmo, bo wygasały im kontrakty.

– Mieliśmy piłkarzy, na których mogliśmy zarobić kilkaset tysięcy euro, ale sytuacja finansowa klubu była tak trudna, że nie mogliśmy czekać na lepsze oferty. Oczekiwanie oznaczałoby konieczność wypłacania pensji, a pieniędzy brakowało. Mieliśmy też piłkarza, którego planowaliśmy sprzedać za sporą kwotę, ale po spadku z ligi został wykupiony za cenę kilkukrotnie niższą. Po prostu obniżyła się klauzula wykupu [kwota, za którą klub jest zobowiązany sprzedać piłkarza i nie może odrzucić oferty – red.] – opowiada Artur Meissner.

Drużynę jakoś sklecono i po 17 kolejkach I ligi (de facto drugiej) Warta zajmuje 12. miejsce. Od strefy spadkowej dzieli ją sześć punktów. Być może uda się uniknąć kolejnej degradacji, choć do końca sezonu pozostało jeszcze wiele meczów.

Spadając z Ekstraklasy, straciliśmy kilkanaście milionów złotych z tytułu praw medialnych. To połowa naszego poprzedniego budżetu.

Ultimatum dla Warty Poznań

Warta Poznań od kilku lat swoje mecze rozgrywa w Grodzisku Wielkopolskim. Jednak Polski Związek Piłki Nożnej stracił cierpliwość – jeśli klub w przyszłym sezonie nie przeniesie się do Poznania, zostanie zdegradowany do IV ligi (czyli de facto V). Alternatywą byłaby zmiana nazwy na Warta Grodzisk. Ale czy klub, który gonił Bolszewików, mógłby sobie na coś takiego pozwolić?

W sezonie 2020/21 Warta Poznań była sensacją Ekstraklasy, kończąc rozgrywki na piątym miejscu. Klub wyróżniała wyjątkowa aura – nowy właściciel zaczął wprowadzać nowatorskie standardy. Postawiono na ekologię (akcje sadzenia drzew i sprzątania rzek), stworzono sekcję kobiecą, ampfutbolową oraz blindfutbolową – co w Polsce jest rzadkością. Ampfutbolista Marcin Oleksy, laureat nagrody FIFA za najpiękniejszą bramkę 2022 roku, to piłkarz Warty. W Grodzisku Wielkopolskim klub zbudował także bursę i liceum dla młodych piłkarzy.

Tym wizjonerskim właścicielem był Bartłomiej Farjaszewski, który duże pieniądze zbił na imporcie i sprzedaży biurowych gadżetów z Chin.

Na zdjęciu właściciel Warty Poznań Bartłomiej Farjaszewski
Bartłomiej Farjaszewski to właściciel Warty Poznań, który stworzył w klubie m.in. sekcję ampfutbolową oraz blindfutbolową. Zdjęcie: PAP/Marek Zakrzewski

Kupił klub obciążony znacznym zadłużeniem i mocno nadwyrężoną reputacją (poprzedni właściciele stanowili barwną, choć kontrowersyjną parę w polskim futbolu). Miał nowatorskie pomysły i ambitne plany.

Warto wiedzieć

Czym jest amfutbol i blindfutbol?

Ampfutbol to piłka nożna dla osób po amputacjach kończyn lub z wadami wrodzonymi, które ograniczają używanie jednej z nóg lub rąk. Zasady gry zostały dostosowane, aby umożliwić pełną rywalizację, ale zachowują większość zasad standardowej piłki nożnej

Blindfutbol to piłka nożna dla osób niewidomych i niedowidzących. Dzięki specjalnym zasadom i sprzętowi (np. piłka wyposażona w grzechotki) umożliwia zawodnikom bezpieczną grę oraz rywalizację na równych zasadach.

Jednak prowadzenie klubu z siedzibą oddaloną o 50 km od stadionu znacząco utrudnia realizację takich inicjatyw. Dobrym przykładem jest ostatni e-mail od rzecznika Warty Poznań, zakończony podpisem: „Chroń środowisko – jeśli nie musisz, nie drukuj tego maila”. Brzmi to dość ironicznie, gdy drużyna regularnie pokonuje 50 km, by rozgrywać swoje mecze.

– Tego żałujemy najbardziej po czterech latach w Ekstraklasie. Że nie udało nam się doprowadzić do sytuacji, w której moglibyśmy grać w Poznaniu. Klub to przede wszystkim społeczność, zwłaszcza przy takich planach, jakie mieliśmy. Tymczasem musieliśmy jeździć 50 km do Grodziska. Gdybyśmy nie spadli w poprzednim sezonie, na pewno zrobilibyśmy wszystko, by grać na stadionie Miejskim, czyli tym, na którym gra Lech – mówi Artur Meissner.

Przyznaje, że klub byłby gotów zaakceptować bardzo wysokie stawki i rezygnację z zysków za mecze rozgrywane właśnie tam.

Stadion Lecha i poznańska oszczędność

Stadion Miejski, na którym gra Lech (i na którym odnosił w przeszłości wiele sukcesów), przebudowywano najpierw skromnie z myślą o rozwoju Lecha, a następnie – już z rozmachem – ze względu na Euro 2012. Koszt przebudowy wyniósł około 750 mln zł. Obiekt może pomieścić ponad 40 tys. widzów, należy do miasta, ale zarządzanie nim powierzono Lechowi Poznań w wyniku przetargu. Podczas renegocjacji umowy zarządzającej ujawniła się słynna poznańska oszczędność, która niekorzystnie odbiła się na Warcie. Miasto Poznań prawdopodobnie doszło do wniosku – patrząc na to, ile milionów dopłacają do swoich stadionów samorządy Gdańska czy Wrocławia – że lepiej problem zarządzania obiektem na kogoś przenieść. Zaoszczędzą podatnicy. Zarządzanie stadionem de facto powierzono spółce powiązanej z Lechem. Dzięki temu podatnicy faktycznie zaoszczędzili, ale straciła Warta. W związku z tym, że miasto nie pomagało (ponieważ nie zarządzało de facto stadionem), Warty nie było stać na udział w tak wysokich kosztach związanych z organizacją meczów czy utrzymaniem obiektu.

Powstał ważny problem myślowy – skoro wydano tak wiele milionów publicznych pieniędzy na przebudowę stadionu, to czy to nie władze miasta powinny decydować o tym, kto może na nim grać. I czy wobec tego nie mogłoby się znaleźć tam miejsce dla Warty? Nawet jeśli trzeba byłoby nieco wspomóc ją finansowo?

– Swego czasu rozgrywaliśmy mecze derbowe na stadionie Lecha. Jako gospodarze mogliśmy zobaczyć, ile kosztuje gra na tym obiekcie. Wierzyliśmy, że jeśli utrzymamy się w Ekstraklasie, uda się podjąć to wyzwanie. Okazało się jednak, że warunki znacznie odbiegały od naszych kalkulacji… – mówi Artur Meissner.

„Ogródek” jako stadion

Ekstraklasa to na razie odległe marzenie, a Warta skupia się na walce o utrzymanie w I lidze. Na grę na Stadionie Miejskim i tak nie miałaby funduszy. Wie jednak, że od przyszłego sezonu (2025/2026) musi rozgrywać mecze w Poznaniu, inaczej zostanie zdegradowana na samo dno polskiej piłki. Jedyną realną opcją pozostaje „Ogródek”, niewielki stadion przy Drodze Dębińskiej. Trudno jednak nazywać go stadionem w porównaniu z głównym obiektem Poznania – jego pojemność wynosi zaledwie 2 tys. miejsc.

Aby dostosować stadion do wymogów licencyjnych PZPN, potrzeba 15 milionów złotych. Miasto zobowiązało się pokryć połowę tej kwoty, natomiast resztę musi zgromadzić Warta Poznań.

– Prowadzimy już rozmowy z potencjalnymi sponsorami, a wsparcie zaoferowało również Ministerstwo Sportu i Turystyki. Bardziej obawiamy się, czy zdążymy, niż tego, czy uda się zebrać pieniądze. Czas jest kluczowy, ponieważ przy publicznym finansowaniu konieczne będą czasochłonne procedury przetargowe – tłumaczy prezes Artur Meissner.

Na zdjęciu prezes Warty Poznań Artur Meissner
Artur Meissner, prezes Warty Poznań, uważa, że spadek z Ekstraklasy to wejście do całkowicie innej rzeczywistości.
Zdjęcie: PAP/Marek Zakrzewski

Jakie prace są konieczne w „Ogródku”? Trzeba poprawić infrastrukturę boiskową i ogrodzenia, a także wybudować budynek socjalny z nowoczesnymi szatniami dla sędziów. Stadion musi zostać wyposażony w system monitoringu oraz nagłośnienie.

W Poznaniu mówi się również, że wyzwaniem będą trybuny – konieczne będzie przeprowadzenie formalności związanych z ich dopuszczeniem do użytku zgodnie z wymogami PZPN.

Walka, walka i jeszcze raz walka.

Dobrze wiedzie się za to Lechowi, młodszemu klubowi z Poznania (w połowie 1920 r. dopiero zaczynał się konstytuować). Jest liderem Ekstraklasy, z 12 wygranymi, jednym remisem i trzema porażkami. Po połowie sezonu Lech ma cztery punkty przewagi nad broniącą tytułu Jagiellonią Białystok. Gdy niedawno rozbijał Legię Warszawa 5:2, na stadionie w Poznaniu zasiadło ponad 40 tys. kibiców.

Na zdjęciu stadion, na którym swoje mecze rozgrywa Lech Poznań
Stadion Miejski w Poznaniu, na którym mecze rozgrywa Lech. Modernizacja obiektu kosztowała łącznie ok. 750 mln złotych.
Zdjęcie: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Główne wnioski

  1. Warta Poznań dostała od PZPN ultimatum – albo w przyszłym sezonie będzie już grać w Poznaniu, albo czeka ją spadek do IV ligi.
  2. Warta Poznań musi więc wyremontować stadion zwany „Ogródkiem”. Musi znaleźć 7,5 mln zł, taką samą kwotą wesprze ją miasto Poznań.
  3. Największy stadion w Poznaniu jest wykorzystywany przez Lecha, który de facto przejął zarządzanie tym obiektem od miasta.