Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Świat

E-commerce coraz częściej ucieka znad Balatonu na Północ

Zamykają się kolejne węgierskie sklepy internetowe. Natychmiast otwierają się jednak ich odpowiedniki na Słowacji. E-commerce migruje tam, gdzie otoczenie gospodarcze jest bardziej przewidywalne, a podatki mniej doskwierają.

Węgierskiemu premierowi Viktorowi Orbánowi nie podoba się to, że jego rodacy robią coraz większe zakupy w zagranicznych sklepach internetowych.
Węgierskiemu premierowi Viktorowi Orbánowi nie podoba się to, że jego rodacy robią coraz większe zakupy w zagranicznych sklepach internetowych.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Co najbardziej trapi węgierskie firmy handlujące w internecie.
  2. Dlaczego wyższe słowackie stawki CIT mogą być dla biznesu bardziej korzystne od niższych węgierskich.
  3. Co poza podatkami i większą stabilnością systemu powoduje, że węgierski e-commerce przeprowadza się właśnie do słowackiego Štúrova.

Firma Mufis od dawna specjalizuje się w obsłudze sąsiadów z południa. Nic w tym dziwnego, skoro jej siedziba znajduje się w słowackim miasteczku Štúrovo, które przez Dunaj graniczy z Węgrami. Węgrzy korzystają z jej pomocy przede wszystkim po to, by założyć na Słowacji spółkę, a potem prowadzić jej księgowość.

Wyższy CIT, ale opodatkowanie korzystniejsze

„Od zeszłego roku, od kiedy pracuję w Mufisie zgłosiło się do nas już kilkadziesiąt węgierskich sklepów internetowych” – mówi Richard Izsák, dyrektor firmy, z którym rozmawiał dziennikarz portalu G7.hu.

To rosnące zainteresowanie spowodowało, że Mufis przygotował jakiś czas temu specjalną ofertę dla węgierskiego e-commerce’u, który chciałby się przeprowadzić za Dunaj.

Okazuje się, że – chociaż na Węgrzech obowiązują niższe stawki CIT – to na Słowacji warunki podatkowe są dla firm korzystniejsze. Nad Balatonem obowiązuje np. podbierany od dochodu podatek od działalności gospodarczej, którego słowaccy przedsiębiorcy w ogóle nie znają. W handlu detalicznym marże są zazwyczaj relatywnie niskie. Powszechny rozwój e-commerce powoduje zaś, że internetowe sklepy dość szybko osiągają bardzo wysokie obroty. W tej sytuacji specyficzny węgierski podatek bije w nie bardzo mocno.

Niskie zyski, ale płacone daniny wysokie

Pod rządami Viktora Orbána na Węgrzech wprowadzono też specjalny podatek. Muszą go płacić ci handlowcy, których roczne obroty przekroczą 500 mln forintów (około 5,2 mln zł). Pierwsza stawka wynosi 0,15 proc., ale powyżej 30 mld forintów (310 mln zł) obowiązuje już druga – 1 proc. Jeśli natomiast obory przekroczą 100 mld forintów (1 mld zł) podatkowa stawka wzrasta skokowo aż 4,5 proc.

Węgierskie sklepy, w tym te handlujące w sieci są skazane na oddawanie fiskusowi pokaźnych kwot. Ich wysokość jest niezależna od tego, jaki mają zysk, a nawet czy w ogóle cokolwiek zarabiają.

Z doświadczenia firmy Mufis wynika, że węgierskim przedsiębiorcom, którzy myślą o przeprowadzce na Słowację przyświeca też innego rodzaju motywacja. Chodzi o to, że po północnej stronie Dunaju prawo nie zmienia się tak często i tak dynamicznie, jak po stronie południowej. Każdorazowa tego typu nowelizacja wymaga przystosowania się do niej przez przedsiębiorców. Dlatego dla biznesu stabilność i przewidywalność otocznia legislacyjnego jest tak ważna.

Tymczasem, jak pisze serwis G7.hu, węgierski sklep internetowy, w którym pracuje dziesięć osób nie może sobie pozwolić na to, by zatrudnić dwie kolejne, by zajęły się dostosowaniem do nowych przepisów. Spada to na tych pracowników, którzy już są w firmie. W efekcie mają mniej czasu na zajmowanie się tym, co jest sednem działalności sklepu, czyli sprzedażą.

Przeniesienie działalności na Słowację zazwyczaj nie przynosi natomiast korzyści w postaci niższego opodatkowania VAT-em. Węgierskie sklepy internetowe po takiej przeprowadzce obsługują wciąż tych samych klientów, co wcześniej. Poprowadzą więc działalność transgraniczną, którą muszą opodatkować według węgierskich stawek VAT. Podstawowa wynosi tam 27 proc. (jest najwyższa w Unii Europejskiej), a pierwsza obniżona – 18 proc. Na Słowacji jest to wciąż odpowiednio – 20 proc. i 10 proc. (choć od przyszłego roku rząd Roberta Fico planuje radykalne podwyżki VAT-u).

Niezadowolony rząd, ale warunków pewnie nie poprawi

Węgierski Forbes przestrzega jednak, że – aby skorzystać z atutów słowackiego systemu – taka przeprowadzka musi być pełna. Firma, po przeniesieniu się za granicę, nie może pozostawić sobie na Węgrzech magazynu. Nie może też mieć tam żadnego lokalu. Nawet jeśli obsługiwałby je tylko jeden pracownik. Jeśli o tym zapomni, nie zostanie zwolniona z węgierskiego ustawodawstwa podatkowego. A działanie w takim, transgranicznym rozkroku jest zupełnie nieopłacalne.

Dlatego firmy tego typu co wspomniany Mufis, obsługując węgierskich klientów e-commerce’owych znacznie poszerzyły zakres swoich usług. Oprócz pomocy prawnej i księgowej zajmują się kwestiami związanymi z dostawą i magazynowaniem towaru. W Štúrovie można nie tylko wynająć magazyn, a także realizować stamtąd wysyłkę po cenach zbliżonych do tych węgierskich. Z punktu widzenia logistyki nie ma bowiem istotnej różnicy, czy towar będzie trafiał do odbiorcy z węgierskiego Ostrzyhomia, czy słowackiego miasteczka po drugiej stronie rzeki.

Niewątpliwie atutem Štúrova i okolic jest brak bariery językowej. Około 70 proc. mieszkańców miasteczka to etniczni Węgrzy, a i większość tutejszych Słowaków mówi dobrze po węgiersku.

Jak łatwo się domyślić władzom w Budapeszcie wcale się nie podoba, że węgierscy klienci coraz więcej wydają pieniądze w zagranicznych sklepach internetowych. Rząd Viktora Orbána wielokrotnie wyrażał ostatnio niezadowolenie z takiego osłabiania węgierskiej gospodarki. Jednak portal G7.hu wątpi, by coraz wyraźniejszy trend udało się zahamować bez zmian podatkowych i ekonomicznych warunków funkcjonowania handlu na Węgrzech.

Główne wnioski

  1. Węgierski e-commerce coraz częściej przenosi się za granicę, na Słowację. Chodzi o wysokość podatków oraz stabilność otoczenia legislacyjno-gospodarczego.
  2. Po północnej stronie Dunaju stawki CIT są… wyższe, niż po południowej. Jednak łączne opodatkowanie działalności handlowej na Słowacji jest niższe, niż na Węgrzech.
  3. Viktorowi Orbánowi ta migracja się nie podoba, ale nic nie wskazuje na to, by tak zmienił prawo, że węgierski e-commerce zechce z własnej woli zostać w kraju.