Sprawdź relację:
Dzieje się!
Newsy Polityka Świat

Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory prezydenckie w Rumunii

Rumuni mieli w najbliższą niedzielę wybrać głowę państwa. Tak się jednak nie stanie. Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę głosowania i nakazał przeprowadzić wybory od początku. Decyzję spowodowały doniesienia o rosyjskiej ingerencji w rumuńskie wybory.

Nieoczekiwanym zwycięzcą I tury wyborów prezydenckich został Călin Georgescu , choć przedwyborcze sondaże dawały mu najwyżej piąte miejsce.
Nieoczekiwanym zwycięzcą pierwszej tury wyborów prezydenckich został Călin Georgescu, choć przedwyborcze sondaże dawały mu najwyżej piąte miejsce. (fot. Andrei Pungovschi/Getty Images)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego decyzja rumuńskiego Sądu Konstytucyjnego mogła być zaskoczeniem.
  2. Co wpłynęło na unieważnienie pierwszej tury wyborów na prezydenta Rumunii.
  3. Jak na decyzję Sądu Konstytucyjnego zareagował premier kraju i co jest teraz w jego ocenie priorytetem.

W piątek około godz. 15 lokalnego czasu rumuński Sąd Konstytucyjny powołując się na przepisy konstytucji unieważnił „cały proces wyborczy dotyczący wyboru prezydenta Rumunii”. Podał też, że termin nowych wyborów ustali i poda do wiadomości rząd, a proces wyborczy zostanie w całości przeprowadzony ponownie.

Bezprecedensowa decyzja

Decyzja zapadła jednogłośnie. Po ponad pięciu godzinach obrad zagłosowało za nią dziewięciu sędziów Sądu Konstytucyjnego.

– To zupełne zaskoczenie – przyznaje Jakub Pieńkowski, analityk ds. m.in. Rumunii w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Zauważa, że decyzja zapadła w momencie, kiedy poza granicami Rumunii już zaczęło się głosowanie w drugiej turze. Do czasu ogłoszenia komunikatu głos zdążyło oddać około 20 tys. osób.

– Decyzja zapadła po tym, jak w poniedziałek ten sam sąd konstytucyjny rozpatrzył skargę na nieprawidłowości w pierwszej turze wyborów. Uznał wtedy, że nie wpłynęły na wynik głosowania w takim stopniu, aby go wypaczyć. I raptem cztery dni później nakazał powtórzyć cały proces wyborczy, łącznie ze zgłaszaniem kandydatów i zbieraniem podpisów – mówi Jakub Pieńkowski.

Niespodziewany zwycięzca

Wyjaśnia, że na wniosek prezydenta Klausa Iohannisa odtajniono dokumenty wywiadowcze, które wskazują na nietypowy ruch w internecie przed pierwszą turą wyborów prezydenckich 25 listopada. Przypomnijmy, że jej zwycięzcą okazał się niespodziewanie skrajnie antyzachodni i prorosyjski kandydat Călin Georgescu. Zdobył prawie 23 proc. głosów, choć przedwyborcze sondaże dawały mu 5-10 proc. i piąte lub szóste miejsce w prezydenckim wyścigu.

Z kolei lider badań opinii społecznej, socjaldemokratyczny premier Marcel Ciolacu, zdobył 19,14 proc. i nawet nie przeszedł do drugiej tury. O fotel prezydenta z Călinem Georgescu miała walczyć Elena Lasconi, liderka liberalnego Związku Ocalenia Rumunii (URS), na którą oddano 19,17 proc. głosów.

Te rezultaty były też zaskoczeniem dla rynku. W tygodniu po pierwszej turze wyborów indeks bukareszteńskiej giełdy stracił około 4,6 proc., co było największym tygodniowym spadkiem od września 2022 r.

Bezkosztowa kampania?

– Rumuńskie służby wskazują na TikTok-a jako podstawową platformę, z której pomocą Călin Georgescu prowadził kampanię. W tę "tiktokową" kampanię zaangażowało się wielu infuencerów, za którymi ktoś stoi, bo za takie działania ktoś musiał zapłacić. Według raportów służb pieniądze mogły pochodzić z Rosji. Sam Călin Georgescu uparcie twierdzi, że jego kampania była bezkosztowa – mówi ekspert z PISM.

Zresztą o możliwych zewnętrznych wpływach na wynik wyborów zaczęto mówić niedługo po tym, jak ogłoszono rezultaty pierwszej tury. Już wtedy wskazywano na chińską platformę społecznościową.

– TikTok w ogóle nie traktował Călina Georgescu jak polityka, a jego wypowiedzi jako część kampanii wyborczej. Oczywiście przedstawiciele platformy zaprzeczają, by w jakikolwiek sposób wpływała ona na wybory – tłumaczy dr Piotr Oleksy, wykładowca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i analityk Instytutu Europy Środkowej.

Najwyższa Rada Obrony Państwa (CSAT) podała też informację o cyberatakach ze strony Rosji, które również mogły wpłynąć na wyniki pierwszej tury wyborów. Ostatecznie dokumenty służb specjalnych zostały odtajnione przez administrację prezydencką 4 grudnia.

Zniekształcone wyniki

„Po ujawnieniu dokumentów z posiedzenia CSAT decyzja o unieważnieniu wyborów prezydenckich jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Wyniki głosowania zostały bowiem rażąco zniekształcone w wyniku interwencji Rosji” napisał w mediach społecznościowych Marcel Ciolacu.

Dodał, że dochodzenie musi wykazać, kto próbował na masową skalę wpływać na wyborcze rezultaty.

„Rumuni potrzebują jasnych odpowiedzi opartych na solidnych dowodach, ponieważ u podstaw funkcjonowania kraju leży zaufanie społeczne do instytucji państwowych i procesów demokratycznych” stwierdził szef rządu.

W jego ocenie bardzo ważne jest w tej sytuacji niezwłoczne zatwierdzenie nowego parlamentu i proeuropejskiej większości parlamentarnej. To umożliwi szybkie powołanie nowego rządu, którego priorytetem będzie kontynuacja europejskiej ścieżki rozwoju Rumunii. Przypomniał też, że jego ugrupowanie Partia Socjaldemokratyczna podpisało w tej sprawie porozumienie z Partią Narodowo-Liberalną (PNL), Związkiem Ocalenia Rumunii (USR), Demokratycznym Związkiem Węgrów w Rumunii (UDMR) oraz przedstawicielami innych mniejszości.

„Strony tej umowy muszą teraz przedłożyć wspólny cel narodowy, czyli powstrzymanie sił ekstremistycznych, ponad swoje własne interesy” – napisał Marcel Ciolacu.

Główne wnioski

  1. Rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich. Cały proces wyborczy rozpocznie się od nowa.
  2. Na zwycięstwo prorosyjskiego Călina Georgescu w pierwszej turze głosowania, jak wskazują rumuńskie służby, mogły wpłynąć nielegalne działania Rosji realizowane zwłaszcza przez platformę TikTok.
  3. Premier Marcel Ciolacu uznał, że unieważnienie wyborów było konieczne. Wzywa do stworzenia nowego proeuropejskiego rządu.