Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Co musi się wydarzyć, aby przybyło debiutantów na GPW

Pierwsza oferta publiczna (IPO) Żabki niekoniecznie wywoła falę nowych debiutów giełdowych. Poprawiła nastroje, ale nie zniwelowała przeszkód, które od lat stoją wielu spółkom na drodze do giełdy, twierdzą eksperci. 

Zdjęcie przedstawia logo GPW
Indeks WIG20 wzrósł o 2,15 proc. na zamknięciu, fot. Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Czy IPO Żabki może wywołać falę debiutów na GPW.
  2. Czemu zdaniem ekspertów w ostatnich latach tak mało spółek wchodziło na giełdę.
  3. Co musi się wydarzyć, aby więcej firm chciało być notowane na rynku akcji.

Obecnie notowania Żabki nie zachwycają, ale w IPO inwestorzy zaciekle walczyli o jej akcje. Choć cena została ustalona na maksymalnym poziomie 21,5 zł za walor, to stopa redukcji zapisów drobnych graczy giełdowych wyniosła aż 90,4 proc. (o tyle zgłoszony popyt przekroczył liczbę dostępnych akcji). W sumie fundusz CVC Capital Partners oraz menażerowie sprzedali 30 proc. udziałów (25 proc. inwestorom instytucjonalnym i 5 proc. drobnym), a łączna wartość oferty sięgnęła niemal 6,5 mld zł. 

Tak dużego IPO nie przeprowadzono na GPW od 2020 r., kiedy na debiut zdecydowało się Allegro. Wtedy oferta polskiej platformy sprzedażowej wywołała trwającą ok. rok falę debiutów na GPW, trudno więc nie oczekiwać tego samego obecnie, zwłaszcza, że kolejne spółki ustawiły się już w kolejce. Notowania na warszawskiej giełdzie chcą rozpocząć m.in. Studenac, chorwacka sieć sklepów której inwestorem jest polski fundusz private equity Enterprise Investors oraz Transition Technologies MS, polska firma informatyczna.  W przyszłym roku IPO rozważa też sieć przychodni Diagnostyka. 

Eksperci przyznają, że ostatnie wydarzenia napawają optymizmem i fala nowych debiutów jest możliwa. Przypominają jednak, że kryzys z lat 2022-2023, kiedy regularnie odwoływano oferty, a na głównym parkiecie pojawiały się niemal tylko podmioty, które przechodziły z NewConnect (tzw. małej giełdy), nie wziął się znikąd. Wywołały go głęboko zakorzenione problemy naszego rynku, którym jednak da się zapobiec. 

Niespełniona nadzieja 

Nie sposób znaleźć rozwiązania problemu, jakim jest coroczna niewielka liczba debiutantów na GPW, bez głębszej analizy. Dla przykładu, jak to się stało, że po kilkunastu pierwszych ofertach publicznych w 2021 r., w ciągu kolejnych 12 miesięcy nie pojawiła się żadna? Koniunktura nie zmieniła się z dnia na dzień, ale wydarzeniem, które nagle doprowadziło do jej poważnego załamania był wybuch wojny na Ukrainie. 

 — Wybuch wojny na Ukrainie istotnie podwyższył ryzyko inwestycyjne w naszym regionie. Kapitał z GPW zaczął odpływać, przez co spadły notowania i wyceny notowanych lokalnie spółek. Wiele firm zawiesiło przez to postępowania projektowe mówi Izabela Mikołajczyk, zastępca dyrektora w Ipopema Securities. 

Wiele IPO, początkowo tylko odłożonych w czasie, nigdy się nie odbyło. Jedynym prawdziwym debiutantem w latach 2022-2023 był Murapol, reszta nowych, na głównym parkiecie spółek przeniosła się z NewConnect, a kilka sporych ofert, jak spółki Dr Irena Eris, nie doszło do realizacji. To było jednak zgodne z przyjętym przez świat finansów założeniem, że rok bessy giełdowej i kolejny po nim nie będą obfitowały w debiuty. Problem jednak w tym, że zazwyczaj dwa lata po bessie występuje rozkwit rynku IPO, tymczasem oferta Żabki, choć imponująca, nadeszła dopiero w październiku i była dotychczas jedyna w 2024 r.  

 — Indeks WIG nie był w trendzie spadkowym od 2022 r., koniunktura jest więc sprzyjająca, a zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych transakcjami tj. wtórną ofertą publiczną (SPO) czy przyspieszoną budową księgi popytu (ABB) jest duże dodaje Izabela Mikołajczyk. 

Mimo to debiutów jak na lekarstwo. Eksperci zgodnie przekonują, że tę kwestię należy przeanalizować z perspektywy dwóch kluczowych sił rynkowych popytu i podaży.  

 — Jeżeli chodzi o popyt, na rynku przez długi czas brakowało świeżego kapitału, co było efektem niskiego napływu do funduszy inwestycyjnych oraz małej aktywności inwestorów indywidualnych i zagranicznych. Już w 2013 r. częściowa likwidacja OFE spowodowała wycofanie części polskich graczy z rynku. Za to utrzymujące się długo niskie stopy procentowe odstraszyły zagranicznych inwestorów od rynków wschodzących, a więc i od GPW  — mówi Piotr Sałata, zarządzający w Pekao TFI. 

Niskie stopy procentowe, które na świecie były utrzymywane w latach 2014-2022 to też istotna kwestia, jeżeli chodzi podaż IPO. Kiedy stopy są niskie, tani jest kredyt i wiele spółek nie ma potrzeby, by sięgać po kapitał inwestorów giełdowych. Szczególnie, że ta forma wiąże się z szeregiem uciążliwych formalności i kosztów. Żabkę cały proces przygotowywania pierwszej oferty publicznej kosztował między 25 a 30 mln zł. 

 — Jedną z przyczyn małej liczby debiutantów na GPW może być przeregulowanie. Wysokie wymogi dotyczące raportowania, skala dodatkowych formalności koniecznych do spełnienia w przypadku statusu spółki publicznej, dodatkowe ryzyka związane z koniecznością raportowania i ostatecznie wysokie koszty spółki publicznej zniechęcają. Korzyść z IPO widzą głównie spółki działające w branżach wymagających cyklicznego dokapitalizowania oraz te, które nie mogą posiłkować się finansowaniem dłużnym  — mówi Izabela Mikołajczyk. 

Eksperci zauważają, że niewiele zrobiono w ostatnich latach, aby zwiększyć liczbę emitentów na GPW i poza sprawami bieżącymi, do spadku liczby debiutów przyczyniły się głęboko zakorzenione, bardziej strukturalne problemy. 

 — Zakończenie w ubiegłym dziesięcioleciu procesy prywatyzacji spowodowały, że nasz rynek automatycznie stał się uboższy w duże IPO, które przyciągają duże fundusze zagraniczne i pozwalają polskim domom maklerskim tworzyć stałe relacje z podmiotami zagranicznymi. Te relacje kiedyś bardzo ułatwiały także plasowanie emisji spółek prywatnych. Powstało zamknięte koło spadek liczby debiutantów wywołał dalsze załamanie rynku IPO dodaje Michał Szymański, prezes VIG/C-Quadrat TFI.

Relacje domów maklerskich z funduszami zagranicznymi są dla polskiego rynku IPO kluczowe. Jeśli przeanalizujemy dane historyczne, to widać, że największe debiuty na GPW generowały fundusze private equity, które sprzedając akcje wychodziły z inwestycji. Mogły to zrobić też poprzez transakcję M&A (po prostu sprzedając udziały innemu prywatnemu dużemu inwestorowi), ale często wybierały giełdę z uwagi na wyższą, możliwą do uzyskania wycenę. Tu pojawia się pytanie jak długo i, w przypadku jak wielu spółek, giełda nadal będzie najlepszą opcją. 

Kapitalizacja polskiej giełdy w porównaniu do PKB w ostatnich latach istotnie spadła. Powiększyła się tym samym strata, jaką pod tym względem mamy do innych państw w Europie czy Ameryce Północnej. To ważne, bo łączna kapitalizacja giełdy przekłada się na poziom wycen polskich podmiotów na drodze IPO. Możliwa do uzyskania kwota może więc odciągać fundusze od debiutu na GPW, na rzecz IPO na innej giełdzie lub transakcji M&A, gdzie potencjalna wycena mogłaby być wyższa tłumaczy Izabela Mikołajczyk.  

Eksperci nie tracą wiary... 

w przebudzenie polskiego rynku IPO.  Liczą na pozytywny efekt udanego debiutu Żabki i wskazują, że jeżeli zapowiedziane debiuty Studenac i TTMS się ziszczą, to łączna wartość pierwszych ofert przekroczy w 2024 r. 10 mld zł. W ciągu ostatniej dekady tylko trzykrotnie przekraczała 3 mld zł. Można więc mówić o potencjalnie historycznym roku, któremu sprzyja otoczenie rynkowe (m.in. wysokie stopy procentowe, przez które finansowanie dłużne jest drogie) oraz nastroje za granicą, bo w krajach UE w tym roku przeprowadzono ponad 30 IPO. 

Nastroje jednak mają to do siebie, że się zmieniają. Co więc musi się wydarzyć lub zmienić, aby polski rynek IPO na dobre odżył i byśmy co roku mogli pisać o dużym udanym debiucie? Przede wszystkim, w górę muszą pójść polskie indeksy, które nie spadają, ale też nie chcą wyraźnie rosnącć, mimo globalnej hossy . Pomóc im mogą wpływy ze strony drobnych inwestorów, których zaangażowanie kapitału na GPW nadal jest małe. 

  Dużym wsparciem rynku kapitałowego w Polsce są i będą Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK) z każdym rokiem przyciągające nowe środki od detalu, które mogą być przeznaczone na akcje w IPO. Chęć inwestowania drobnych inwestorów mogą zwiększać też bardziej sowite dywidendy, bo w ostatnich latach średnia stopa wypłat wzrosła z około 2 do 5 proc.  — mówi Piotr Sałata. 

Już sama popularność oferty Żabki wśród drobnych inwestorów wskazuje, że dobre nastawienie wobec inwestowania giełdowego trwa i jest na czym budować dalsze zainteresowanie. Jeżeli kapitał będzie napływał na giełdę, to i jakościowych ofert przybędzie. 

 — Po stronie podaży dużą pomocą byłyby bardziej przystępne regulacje, takie, które będą chronić inwestorów, a jednocześnie nie będą uciążliwe dla emitentów. Warto zaznaczyć, że nie zawsze zmniejszenie obciążeń regulacyjnych musi powodować mniejsze zabezpieczenie kapitału inwestorów. Jest wiele krajów, w których udało się znaleźć złoty środek i wywołać rozkwit rynku IPO mówi Michał Szymański. 

Próbę znalezienia złotego środka podjęła UE. We wtorek, 15 października Komisja Europejska przyjęła pakiet regulacji o nazwie „listing act”, na mocy którego podniesiono z 20 do 30 proc. kapitału zakładowego próg dla skorzystania z bezprospektowego dopuszczenia papierów wartościowych do obrotu w ramach ofert ABB i IPO (spółki będą mogły dopuścić do obrotu, bez konieczności sporządzania prospektu, akcje stanowiące mniej niż 30 proc. kapitału zakładowego). 

 — Drugą, być może istotniejszą i absolutnie rewolucyjną zmianą, jest wprowadzenie zupełnie nowego wyjątku prospektowego. Daje on emitentom, którzy notowani są na rynku głównym od co najmniej 18 miesięcy, możliwość przeprowadzenia oferty publicznej i dopuszczenia do obrotu na rynku głównym akcji w ramach nowej emisji. Bez konieczności sporządzenia prospektu i co najważniejsze - niezależnie od wielkości oferty. Emitent będzie zobowiązany jedynie do przygotowania krótkiego (11 stron) dokumentu informacyjnego, złożenia go do regulatora i podania do publicznej wiadomości. Regulacja ta w praktyce oznacza liberalizację przepisów umożliwiających przeprowadzenie ofert wtórnych dodaje Izabela Mikołajczyk. 

Główne wnioski

  1. Po debiucie Żabki w krótkim terminie jest szansa na większe zainteresowanie giełdą wśród spółek
  2. Nie będzie łatwo o zupełną zmianę postrzegania GPW i bez reform prawdopodobnie wiele podmiotów zrezygnuje z rozpoczęcia notowań
  3. Ostatnio wprowadzone przez UE regulacje dają nadzieje na zwiększenie atrakcyjności giełdy z perspektywy potencjalnych emitentów