Sprawdź relację:
Dzieje się!
Lifestyle Świat

Błękitne niebo nad Pekinem

Chiny bezustannie zaskakują. Nawet osobę taką jak ja, znającą je od dziesięcioleci. W fazie szybkiej ekspansji i reform, prowadzonych od końca 1978 r., jeszcze przyspieszonych po wejściu w globalizację w 1992 r., wielkie miasta chińskie, szczególnie na północy, ze stolicą Pekinem włącznie, zwracały na siebie uwagę przede wszystkim pod jednym względem: szybkiej modernizacji. Widocznym wszędzie nowym inwestycjom towarzyszył huk, jazgot i opary mglistego, zanieczyszczonego powietrza, wiszące nad głowami mieszkańców niczym brudna ścierka. Zobaczyć w Pekinie błękit, to był po prostu cud.

jeszcze ładniejszy opis
źródło. getty

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie działania podjęto w Pekinie i Chinach, aby ograniczyć smog i zanieczyszczenie powietrza.
  2. Jak zmieniła się struktura transportu publicznego i prywatnego w Chinach w kontekście pojazdów elektrycznych.
  3. W jaki sposób Chiny walczą ze skutkami zmian klimatycznych, takimi jak burze piaskowe, poprzez działania zalesieniowe.

Jeszcze dekadę temu stężenie pyłów w Pekinie regularnie przekraczało wszystkie dopuszczalne normy, a władze unikały przyznania się do skali problemu. W odpowiedzi w 2008 r. ambasada USA zainstalowała w swoim oknie specjalny miernik stężenia zanieczyszczeń, aby unaocznić powagę sytuacji. Mieszkańcy, zaniepokojeni i sfrustrowani, zaczęli gromadzić się pod ambasadą, by tam sprawdzać „prawdziwe” dane – szczególnie w czasie tzw. czerwonych alertów, kiedy pył nie dawał oddychać.

Było poważnie, a nawet groźnie. Smog martwił mieszkańców, a nawet zwracał uwagę międzynarodowych gremiów. Przykładowo, zimą 2013 r. wskaźnik zanieczyszczeń PM2.5 osiągnął w Pekinie niemal 1000 μg/m sześc., podczas gdy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wskazuje, że poziom przekraczający 100 μg/m sześc. jest szkodliwy i stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia. Jeszcze w grudniu 2016 r. smog pokrył północną część kraju, w tym Pekin, na obszarze 1,42 mln km kw. i utrzymywał się przez wiele tygodni. Był to ostatni tak intensywny epizod.

Wówczas władze podjęły zdecydowane działania. W Chinach, jak wiadomo, wszystko opiera się na woli politycznej. Xi Jinping, pełniący władzę od 2012 r., a od XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin w 2022 r. jedynowładca, od początku swojego przywództwa wskazywał ochronę środowiska jako jeden z priorytetów. Jego słowa: „czyste wody i piękne góry to w rzeczywistości kopalnie złota i srebra” stały się symbolem podejścia do ekologii. Xi często nawiązuje również do tradycyjnej chińskiej filozofii, w tym powiedzenia tian ren he yi (jedność człowieka z naturą). W 2017 r. rozpoczęto propagowanie pojęcia „cywilizacja ekologiczna” (shengtai wenming), które już rok później znalazło się w chińskiej konstytucji.

Połączono je z jeszcze innym ostatnio mocno forsowanym hasłem – budowy „pięknych Chin” (meili Zhongguo). W efekcie, w ślad za hasłami i programami poszły czyny – w całym kraju, ale bodaj najbardziej właśnie w Pekinie. Z jednej strony już od 2013 r. zaczęto wdrażać specjalne Plany Akcji zwalczania zanieczyszczeń, modyfikowane co roku. Natomiast w 2015 r. przyjęto trzy nowe, wyjątkowo restrykcyjne w zapisach, ustawy dotyczące ochrony środowiska oraz zwalczania skażeń i zanieczyszczeń atmosfery.

W typowo chińskim stylu wprowadzono dwa praktyczne mechanizmy egzekwowania nowych przepisów. Po pierwsze, obywatelom udostępniono specjalną zieloną linię, aby mogli zgłaszać protesty i zażalenia – a w praktyce, donosy – na sąsiadów, którzy łamali nowe regulacje. Po drugie, powołano specjalne ministerialne inspekcje, które ruszyły w teren, aby bezpośrednio sprawdzać sytuację na miejscu. Według oficjalnych danych tylko w 2017 r. Ministerstwo Ochrony Środowiska otrzymało ponad 170 tys. skarg od obywateli – dwukrotnie więcej niż w roku poprzednim. Od grudnia 2015 r. działało również 14 zespołów inspekcyjnych, które koncentrowały się na obszarze Pekinu i okolic. Inspektorzy nie wahali się nakładać surowych kar na trucicieli, a liczba takich przypadków w latach 2014-2017 przekroczyła 233 tys.

Na tym nie koniec! W 2018 r. akcję jeszcze przyspieszono i nasilono, a rząd ogłosił „wojnę w obronie czystego nieba”. Wtedy wyprowadzono z tych obszarów przemysł ciężki i chemiczny, oraz stalownie i cementownie. Przy czym zrobiono to nie tylko w mieście, lecz również w pasie kilkadziesiąt kilometrów wokół niego. Ponadto dwie najdalsze obwodnice od centrum miasta, piąta (98,6 km, ok. 15-17 km od centrum) i szósta (187.6 km, 22-24 km od centrum), obsadzono szerokimi pasmami drzew, a w tym drugim przypadku nawet parkami.

Przy okazji rozwiązano jeszcze jeden problem – burze piaskowe nawiedzające stolicę Chin coraz częściej, co naukowcy wiązali ze zmianami klimatu. Jako najlepsze antidotum wskazano sadzenie nowych lasów. Efekty są widoczne. Szacuje się, że w okresie 1977-2019 powierzchnia terenów zalesionych w Chinach, według oficjalnych danych, wzrosła z 14 proc. do 23 proc. całkowitej powierzchni kraju.

Potem, jak to zwykle bywa w Chinach, przyszły kolejne odgórne nakazy i obciążenia dla obywateli, które jeszcze bardziej zaostrzyły się podczas długich lockdownów w trakcie pandemii COVID-19. Tym razem działania dotknęły codziennych nawyków i przyzwyczajeń: w ciągu kilku lat nakazano pozbycie się „kopciuchów” opalanych węglem, koksem, brykietem i innymi paliwami stałymi. Było to szczególnie uciążliwe na północy Chin, gdzie tradycja ogrzewania tymi surowcami była bardzo silna.

Równocześnie, od drugiej połowy poprzedniej dekady, zaczęto ograniczać korzystanie z samochodów. Wprowadzono system naprzemiennego ruchu – jednego dnia mogły jeździć pojazdy z tablicami parzystymi, innego z nieparzystymi. W czasie pandemii zaostrzono przepisy: stare samochody nakazano wymienić na nowsze, oferując jedynie niewielką rekompensatę.

Obecnie posiadacze samochodów spalinowych wciąż muszą liczyć się z ograniczeniami – jeden, a czasem nawet dwa dni w tygodniu nie mogą korzystać z auta. System jest rygorystycznie egzekwowany przez policję i wszechobecne kamery. Tymczasem właściciele samochodów elektrycznych mogą jeździć bez żadnych ograniczeń.

Elektryczne są już niemal wszystkie autobusy kursujące na najważniejszych trasach, a także praktycznie wszystkie taksówki. Te ostatnie poruszają się tak cicho, że podczas jazdy można usłyszeć charakterystyczny, rytmiczny dźwięk przypominający gong, który subtelnie przypomina, że pojazd się porusza. Współczesny pieszy w Pekinie musi naprawdę uważać – większość wszechobecnych skuterów również jest elektryczna i praktycznie bezgłośna. Na dodatek ogromną popularnością cieszą się wypożyczane rowery, często wspomagane napędem elektrycznym, dostępne na każdym kroku.

Elektryki, czyli EV, to temat sam w sobie, wart głębszego omówienia przy innej okazji – szczególnie w kontekście rozwijającej się wojny handlowej z Zachodem w tej dziedzinie. W ostatnich dwóch–trzech latach, po pandemii, Chiny gwałtownie przyspieszyły produkcję i dostawy pojazdów elektrycznych. Zaskoczyły świat, wprowadzając na rynek nową generację ponad 120 modeli samochodów osobowych – tanich, ultranowoczesnych i masowo dostępnych.

Dynamika na rynku wewnętrznym jest imponująca. W 2013 r. liczba nowo zarejestrowanych pojazdów elektrycznych przekroczyła 8 mln (nie licząc hybryd), a do września tego roku EV stanowiły 45 proc. ogółu sprzedanych samochodów w kraju. Elektryki są widoczne wszędzie – w Pekinie ich udział wynosi obecnie 5-10 proc. wszystkich pojazdów, ale w nowoczesnym, bogatym Shenzhen na południu kraju już 70 proc.

Patrząc całościowo, w Chinach obserwujemy kolejną wielką rewolucję – tym razem nie kulturalną, lecz przemysłową i technologiczną. Byłem w stolicy ponad tydzień (a także w Chongqing, gigantycznym megalopolis liczącym 32 mln mieszkańców), i przez cały ten czas nie doświadczyłem ani jednego dnia bez słońca i czystego nieba. To prawdziwy szok. Co się stało? Przyczyn jest wiele, ale jedna wydaje się nadrzędna i prowadzi do kluczowych wniosków.

Główne wnioski

  1. Błękitne niebo nad Pekinem dowodzi, iż można odwrócić niekorzystne trendy – i mieć nadzieję. Chcąc to jednak zrobić, potrzebna jest wizja, determinacja, silna wola i skuteczność władz.
  2. Poparcie społeczne dla takich zmian, nawet czasami wręcz drastycznych, raczej się znajdzie, bo nikt nie chce żyć w smogu i oparach (nie tylko absurdu). Oczywiście, w demokracji trudniej, bo uruchamiają się natychmiast różne lobby i grupy interesów. Jednak przypadek chiński dowodzi, że można.
  3. Nasze media obiegały niedawno zdjęcia palących się chińskich EV. Tak, były takie zdarzenia, ale dynamika zmian na tamtejszym rynku jest tak duża, że raczej odwrotu nie ma – przed nami ekspansja pojazdów elektrycznych. Pora zapiąć pasy, bo to nowa era. Jej istota? Zamiast ryku silników słychać jedynie szum opon poruszających się po asfalcie. Nie sądziłem, że czegoś takiego w życiu doświadczę – a jednak. Może kiedyś to zdarzy się także i u nas?