Bo przyjdzie deweloper i wykupi… Nowe widmo nad feralnym torem kolarskim w Pruszkowie
Wybudowany za prawie 100 mln publicznych zł tor kolarski w Pruszkowie niebawem znów trafi na licytację komorniczą. – Sprzedanie działki deweloperowi? Ciągle wierzę, że państwo polskie do tego nie dopuści – mówi Krzysztof Golwiej z Polskiego Związku Kolarskiego.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak powstał wielki dług Polskiego Związku Kolarskiego wobec firmy Mostostal Puławy.
- Ile wynoszą, według szacunków, wszystkie długi Polskiego Związku Kolarskiego.
- Który minister sportu był najbardziej zaangażowany w rozwiązanie problemu wielkiego długu.
Zburzenie toru i wybudowanie tam drogich mieszkań byłoby dla krytyków III RP puentą iście doskonałą. Puentą wieloletniej historii, która ma w sobie sporo kafkowskiego klimatu.
– Mimo że my to wybudowaliśmy, to dla nas, jako głównego wierzyciela, właśnie to jest chyba jedyną sensowną opcją. Zburzenie toru, sprzedaż działek deweloperowi. Cztery hektary w centrum Pruszkowa, tuż przy linii kolejki WKD. Myślę, że to kuszące – mówi Jarosław Makarewicz, prawnik, pełnomocnik firmy Mostostal Puławy.
Polski Związek Kolarski jest tej firmie dłużny ponad 11 mln zł. Odsetki rosną bardzo szybko, dług wobec Mostostalu powiększa się każdego dnia o ponad 1300 zł. Łączne zadłużenie PZKol szacuje się natomiast na ponad 20 mln zł.
Cztery hektary w centrum Pruszkowa, tuż przy linii kolejki WKD. Myślę, że to kuszące”
Jak powstał dług?
Tor został oddany do użytku w 2008 r., kosztował 92,6 mln zł. Udało się zdążyć przed mistrzostwami świata, których gospodarzem w 2009 r. była Polska. Ale właśnie wtedy – po wybudowaniu toru, a przed mistrzostwami – zaczęło się główne nieszczęście. Okazało się bowiem, że zmieniły się wymogi światowej federacji i przed MŚ i konieczna jest modyfikacja toru. Poprawki kosztowały ponad 5 mln zł, wykonała je firma Mostostal Puławy. Mistrzostw świata Polsce nie zabrano.
Prezesem PZKol był wtedy Wojciech Walkiewicz, a ministrem sportu – Mirosław Drzewiecki. Walkiewicz mówił później, że zlecenie poprawek – a więc dodatkowe obciążenie państwa – odbyło się za wiedzą i zgodą ministra. Gdy owego ministra „zdmuchnęła” afera hazardowa, to jego następca (Adam Giersz) nie miał niczego „na piśmie”. I nie godził się na sfinansowanie dodatkowych prac. I powstał dług wobec Mostostalu Puławy.
Odsetki nie narastały od razu, ponieważ PZKol sprawę poprawek skierował do sądu, zarzucając Mostostalowi Puławy niewłaściwe wykonanie inwestycji. Po sześciu latach sąd zdecydował – Polski Związek Kolarski musi zapłacić.
Jak upadał Polski Związek Kolarski
Może gdyby sąd działał szybciej, PZKol jakoś pozbyłby się tego długu. W pierwszej połowie ubiegłej dekady jeszcze nieźle funkcjonował, miał sponsorów i wsparcie ministerstwa. W drugiej połowie dekady był już na dnie. Przeprowadzony w Związku audyt wykazał wielkie nieprawidłowości, a także to, że jeden z trenerów miał molestować seksualnie zawodniczki. Sponsorzy się wycofali, ministerstwo całkowicie obcięło dotacje (przygotowania kolarzy zaczęto finansować przez pośrednika, był nim Polski Komitet Olimpijski). Dług wobec Mostostalu oczywiście pozostał – i stawał się coraz większy.
W 2019 r. znów rozegrano MŚ na pruszkowskim torze. Było „gorąco” – kilka miesięcy wcześniej, próbując wywrzeć presję na ministerstwie sportu, firma Mostostal Puławy złożyła wniosek o wszczęcie egzekucji z nieruchomości. Jarosław Makarewicz, pełnomocnik Mostostalu, przyznaje, że firma liczyła – w obliczu wielkiego blamażu – na wypracowanie z ministerstwem sportu jakiegoś rozwiązania problemu.
Rozwiązaniem, o którym mówiło się najczęściej, było wykupienie toru przez Centralny Ośrodek Sportu.
– Ministrem w 2019 r. był Witold Bańka, rozmowy przebiegały dobrze, wstrzymaliśmy egzekucję. Gdyby nie to, komornik mógł wejść na tor nawet w dniu inauguracji mistrzostw, by zajmować ruchomości… Te obrazki pokazywano by chyba na całym świecie. Mistrzostwa rozegrane zostały bez takiego skandalu, a następnie okazało się, że minister Bańka już przestał się martwić sprawą. Sytuacja wróciła do dawnego patowego stanu – mówi Jarosław Makarewicz.
Komornik mógł wejść na tor nawet w dniu inauguracji mistrzostw, by zajmować ruchomości…”
Gliński chciał pomóc
Kupno toru przez Centralny Ośrodek Sportu to nadal jedno z potencjalnych rozwiązań sprawy, nadal ryzykowne wizerunkowo dla każdego rządu. COS to ośrodek podległy ministerstwu, dysponuje państwowymi pieniędzmi, a więc ewentualna transakcja oznacza, że państwo zapłaci za tor dwukrotnie, dwukrotnie pieniędzmi podatnika.
– W czasie, gdy ja byłem prezesem PZKol, byliśmy bardzo blisko rozwiązania problemu w ten sposób. Za sport odpowiadał wtedy, w 2021 r., wicepremier Piotr Gliński. Chciał pomóc, godził się na rozwiązanie, by COS kupił tor. Ustalilibyśmy warunki, na jakich PZKol korzystałby z obiektu. Do tego, by COS mógł kupić tor w majestacie prawa, potrzebne były sprawozdania finansowe oraz audyt z PZKol za poprzednie lata. A my tych sprawozdań nie mieliśmy – mówi Krzysztof Golwiej, były prezes PZKol, dziś we władzach Związku.
Na brak sprawozdań finansowych mocno zwracał uwagę wcześniej również Witold Bańka. Mówił w czasie swojej kadencji, że każdy minister naraziłby się na zarzut niegospodarności, gdyby COS kupował tor inaczej niż w wyniku licytacji komorniczej, czyli nie wiedząc dokładnie, ile wynoszą wszystkie długi Polskiego Związku Kolarskiego i wobec jakich podmiotów. Firma Mostostal Puławy to największy, ale nie jedyny wierzyciel.
– Odpowiednia firma próbowała w czasie mojej kadencji sporządzić sprawozdania, ale to nie było proste. Proszę pamiętać, że gdy jako prezes PZKol prowadziłem rozmowy z wicepremierem Glińskim, panowała pandemia. Pewne dokumenty były w Katowicach, inne w Łodzi. Niektórzy w obawie przed wirusem chcieli współpracować tylko internetowo. A jeszcze część dokumentów znajdowała się w zbiorach policji z uwagi na aferę sprzed lat… Próbowaliśmy wszystko skompletować, ale po wyborach w listopadzie 2021 r. przestałem być prezesem. Delegaci uznali, że można problem rozwiązać inaczej. I oczywiście nie rozwiązali – mówi Krzysztof Golwiej.
Kto jest prezesem PZKol?
Obecnie prezesem PZKol „jest” Marek Leśniewski, „został” nim w październiku 2024 r. Cudzysłowy w poprzednim zdaniu wynikają z faktu, że ministerstwo Sportu i Turystyki rozpoczęło postępowanie administracyjne, które ma wykazać, czy wybory przeprowadzono poprawnie. Było podczas nich sporo zamieszania, „na dziś” wynik brzmi następująco – Marek Leśniewski wygrał je z Rafałem Makowskim, poprzednim prezesem, stosunkiem głosów 35:34. Makowski złożył protest.
– Trwa postępowanie administracyjne, dlatego jeszcze z obecnym ministrem sportu i turystyki, Sławomirem Nitrasem, nie rozmawiałem. Czekamy na zielone światło, czyli na to, aż postępowanie administracyjne zakończy się pozytywnie dla nowych władz Związku. Ono może się też skończyć tym, w co osobiście nie wierzę, że do PZKol wejdzie kurator, który w ciągu sześciu miesięcy zorganizuje nowe wybory – mówi Marek Leśniewski.
Jest przekonany, że wygrał legalnie, więc już zaczął poważnie rozmyślać o sytuacji toru w Pruszkowie.
– Tak, słyszałem pogłoski, że tor może być sprzedany jako nieruchomość do wyburzenia. Tylko że my mamy aktualną ekspertyzę budowlaną i tor został przez biegłego ds. budownictwa opisany jako obiekt, który cały czas nadaje się do użytku. Czyli nie może zostać sprzedany jako nieruchomość do rozbiórki – przekonuje Marek Leśniewski.
Również Krzysztof Golwiej nie wyobraża sobie realizacji scenariusza „deweloperskiego”.
– Dla mnie to jakaś bzdura, ja ciągle wierzę w ludzi w Ministerstwie Sportu i Turystyki, ciągle wierzę w państwo polskie, że do tego nie dopuści – mówi Krzysztof Golwiej.
Obaj, Leśniewski i Golwiej, podkreślają, że niebawem rozwiązanie problemu może się przybliżyć, gdyż sprawozdanie finansowe i audyt za rok 2017 w PZKol zostało już sporządzone. A to była najtrudniejsza część procesu.
– Prawie zrobione mamy też już sprawozdanie za rok 2018, pracuje nad nim biegła rewident. Potem będą następne sprawozdania. Sporządzanie kolejnych, licząc od 2019 r., powinno przebiegać szybciej, ponieważ PZKol od tamtego czasu nie dysponował żadnymi środkami finansowymi pochodzącymi z programów ministerstwa. Najtrudniejszy był rok 2017. Pracujemy nad tym, by do połowy roku wszystko zostało wyprostowane. I wtedy będziemy próbować przekonywać ministerstwo, żeby poprzez COS lub inny podmiot zainteresowało się kupnem obiektu. Pamiętam posiedzenie Komisji Sejmowej Kultury Fizycznej i Sportu sprzed ok. dwóch lat. Poinformowano wtedy, że jest możliwość nabycia obiektu do zasobu Skarbu Państwa na podstawie ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami. Warunkiem brzegowym były sprawozdania – podkreśla Marek Leśniewski.
Nie wiadomo było jednak, za jaką kwotę tor miałby zostać kupiony. W czasie kadencji Witolda Bańki prawnicy ministerstwa twierdzili, że jeśli PZKol zdecydowałby się na sprzedaż obiektu bez licytacji komorniczej i poniżej wartości rynkowej, naraziłby się na zarzut działania na szkodę Związku.
Ale co najważniejsze, wspominana przez Leśniewskiego Komisja Sejmowa miała miejsce w czasie rządów poprzedniej władzy. Od końca 2023 r. rządzi nowa koalicja. I nowy minister Sławomir Nitras – w sierpniu 2024 r. – wykluczył kupno toru za państwowe pieniądze.
– Ja tą drogą chodzić nie będę. Bądźmy odpowiedzialni. Gdybym dostał ofertę przejęcia toru – kosztów bieżącego utrzymania, modernizacji – to taką propozycję można rozważyć. Jednak spłacać długów nie będziemy – powiedział dość enigmatycznie Przeglądowi Sportowemu.
Ile wart jest tor w Pruszkowie?
Odbyły się już dwie licytacje toru, nie przyniosły żadnego efektu, nikt się nie zgłosił.
– Tor został wyceniony na ponad 100 mln zł [a więc cena wywoławcza także jest odpowiednio wysoka – red.]. Gdy po pierwszej licytacji, jako pełnomocnik firmy Mostostal, złożyłem ponownie wniosek o wszczęcie egzekucji nieruchomości, obiekt znów został przez biegłego oszacowany tak samo. Moim zdaniem można szacować inaczej, inną metodą. Można wycenić odrębnie działki, a obiekt potraktować jako „problem do rozwiązania”, czyli stal i gruz do wywiezienia. Niebawem złożę kolejny wniosek do komornika, trzecia licytacja może odbyć się jeszcze w pierwszym kwartale roku [cena wywoławcza podczas trzeciej licytacji to 65 proc. oszacowanej wartości nieruchomości – red.]. Mam świadomość, że grunt w planie zagospodarowania przestrzennego przeznaczony jest pod sport i rekreację, ale nie sądzę, żeby dla deweloperów był to problem – mówi Jarosław Makarewicz.
Przekonuje, że chodzi o zbyt duże pieniądze, żeby firma Mostostal Puławy mogła pójść na rękę PZKol. Jednocześnie przytacza słowa biegłego, który mówi, że „w tej chwili nie widzi podstaw do innego sposobu wyceny toru”.
– Oczywiście kupno toru przez COS to dobre rozwiązanie, jako Mostostal Puławy też to proponowaliśmy, ale mówimy o tym już przecież od wielu lat i nic się nie wydarzyło. W dodatku minister Nitras to wykluczył. Dla mnie, jako dla prawnika, radcy prawnego, zresztą też po aplikacji sędziowskiej, to bardzo dziwne. COS mógłby kupić tor za znacznie niższą cenę i moim zdaniem nie byłoby tu zarzutu niegospodarności PZKol. Dałoby się to obronić. Na zasadzie – obiekt jest wart tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić. I nic się nie dzieje… Ani Polski Związek Piłki Nożnej nie jest właścicielem Stadionu Narodowego, ani Polski Związek Narciarski nie jest właścicielem Wielkiej Krokwi, a tutaj PZKol jest właścicielem tak wielkiego obiektu… – rozkłada ręce Jarosław Makarewicz.
Wspomina, że w czasie kadencji Piotra Glińskiego państwo poważnie zainteresowało się problemem i wykazywało gotowość do wyłożenia dużych pieniędzy przez COS. Zdaniem Makarewicza jednak to PZKol wtedy wszystko zablokował, a prezes Golwiej nie zrobił zbyt wiele, by pokonać „obstrukcję w zarządzie”.
W Procesie Franza Kafki czytamy, że w hierarchii sądu, do którego trafia Józef K., jest „nieskończony porządek rang”. W przypadku toru w Pruszkowie wydaje się, że liczba zakrętów jest nieskończona.
Może dobrze byłoby, wobec problemów z mieszkaniami, sprzedać tor deweloperom? Z drugiej strony – jest to miejsce, gdzie trenuje m.in. Daria Pikulik. Niedawno na igrzyskach w Paryżu wywalczyła przepiękne srebro… Może szkoda byłoby burzyć?
Niebawem złożę kolejny wniosek do komornika, licytacja może odbyć się jeszcze w pierwszym kwartale 2025 r.”
Główne wnioski
- Jeśli Centralny Ośrodek Sportu zdecydowałby się na kupno toru, polski podatnik dwukrotnie wyłożyłby pieniądze na pruszkowski obiekt. Arena Pruszków powstała bowiem z publicznych pieniędzy. Minister Nitras w połowie ubiegłego roku wykluczył takie rozwiązanie.
- Podczas dwóch poprzednich licytacji komorniczych tor w Pruszkowie został wyceniony na ponad 100 mln zł.
- Sprawa wydaje się daleka od rozwiązania, gdyż obecnie nie wiadomo nawet, kto jest pełnoprawnym prezesem Polskiego Związku Kolarskiego. Ministerstwo Sportu i Turystyki wszczęło w tej sprawie postępowanie administracyjne.