Miliardowe dywidendy, niskie wyceny i duży potencjał – polskim akcjom nie brakuje argumentów (WYWIAD)
Dariusz Świniarski, zarządzający i główny strateg Skarbiec TFI, uważa, że optymizm względem polskich akcji jest w pełni uzasadniony. Najwięcej okazji inwestycyjnych na najbliższe miesiące dostrzega w trzech sektorach, choć podkreśla, że perełki można znaleźć niemal w każdej branży.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie czynniki fundamentalne przemawiają za dobrym zachowaniem polskich indeksów akcji w najbliższych miesiącach.
- Które spółki będą głównymi beneficjentami lepszej koniunktury na GPW.
- Notowania jakich firm będą rosły nawet wtedy, gdy optymistyczny scenariusz względem warszawskiej giełdy się nie zrealizuje.
Przez długi czas pozytywne nastawienie ekspertów wobec polskich akcji opierało się głównie na… nadziei. „Skoro za granicą rośnie, to i u nas w końcu musi zacząć rosnąć” – takie myślenie należy już jednak do przeszłości. Tak wynika z wypowiedzi Dariusza Świniarskiego, zarządzającego funduszami w Skarbiec TFI. Specjalista wskazuje na szereg czynników fundamentalnych, które sugerują rychłą poprawę notowań na GPW.
Wywiad XYZ
XYZ: Zacznijmy od pytania, które uwielbiają media, ale nie przepadają za nim finansiści. Czy Skarbiec TFI przygotował cele dla polskich indeksów na nowy rok?
Dariusz Świniarski: Nie wskazujemy celów dla indeksów na 2025 r., bo to przypomina wróżenie
z fusów. Oczywiście są specjaliści, którzy potrafią za pomocą analizy technicznej oszacować, na jakim poziomie dany indeks zakończy rok. Naszym zdaniem jednak nie ma to większego znaczenia – ważniejsze jest to, w jakim kierunku indeksy będą się poruszać: w górę czy w dół. Uważamy, że oba będą rosły.
Może być tak, że ich wzrost nie będzie równomierny?
Tak, i warto pamiętać, że WIG20 to indeks cenowy, podczas gdy WIG jest indeksem dochodowym, uwzględniającym również dywidendy. Gdy w minionym roku WIG20 nie prezentował się najlepiej, WIG osiągnął historyczny szczyt. Następnie spadł po czerwcowej debacie prezydenckiej, kiedy stało się jasne, że Donald Trump najprawdopodobniej wygra wybory w USA. W dużych bankach inwestycyjnych zaczęto wówczas wskazywać na spadek wycen polskich aktywów jako dobry wybór w obliczu kolejnej kadencji Trumpa, mającej opierać się na protekcjonizmie. Perspektywa ograniczeń w globalnym handlu wynikająca z wprowadzania ceł przez Trumpa negatywnie wpłynęła na wyceny aktywów krajów zaliczanych do tzw. Emerging Markets, takich jak Polska.
W efekcie nie tylko taniały polskie spółki, ale także osłabła polska waluta i skarbowe papiery dłużne.
Jak długo te negatywne skutki dawały się odczuć?
Już po listopadowych wyborach w USA, kiedy prezydentura Trumpa stała się faktem, nastroje zaczęły się zmieniać. Inwestorzy podeszli do tematu bardziej racjonalnie i zorientowali się, że przesadzili z oceną potencjalnych negatywnych skutków działań 78-latka dla akcji w krajach takich jak Polska. Dzięki temu GPW odżyła, w przeciwieństwie do nowojorskiej giełdy. Tam powyborcze wzrosty, napędzane nadziejami na utrzymanie ulgi podatkowej dla spółek, zostały szybko ostudzone przez szefa Fedu. Na grudniowej konferencji okazało się, że jest mniej skłonny do dalszych obniżek stóp procentowych.
Czy w tym roku czynniki zewnętrzne mogą znowu namieszać?
Na pewno. Napięcia geopolityczne wciąż pozostają zagrożeniem. Graniczymy z Ukrainą, gdzie wojna nadal trwa, co sprawia, że jesteśmy postrzegani jako państwo o wyższym ryzyku inwestycyjnym. To częściowo tłumaczy, dlaczego wyniki polskich spółek rosły, ale ich wyceny niekoniecznie. Dodatkowym problemem jest nieprzewidywalność polityki USA. Przykładem są nie tylko zapowiedzi Trumpa dotyczące ceł, które mogą pośrednio uderzyć w polski eksport, ale także decyzja Joe Bidena o zakwalifikowaniu Polski jako kraju o ograniczonym dostępie do amerykańskich chipów wykorzystywanych do trenowania sztucznej inteligencji.
Jakie czynniki wewnętrzne mogą sprawić, że polska giełda nie tylko oprze się wpływowi wojny i decyzji Trumpa, ale zacznie rosnąć?
Kluczowym wsparciem będzie polska gospodarka, która na tle innych krajów europejskich wygląda bardzo dobrze. Skumulowany wzrost PKB w okresie 2024-2026 ma wynieść 10 proc., co byłoby najlepszym wynikiem w UE. Przed nami także perspektywa napływu środków z KPO oraz z unijnej perspektywy finansowej na lata 2021-2027. Te czynniki będą pozytywnie wpływać na notowania polskich spółek, które już teraz osiągają dobre wyniki. Analitycy przewidują, że zysk netto spółek
z indeksu WIG wzrośnie w 2025 r. o 28 proc. r/r.
Od czego najbardziej będzie zależeć realiuzacja tej prognozy?
Najwięcej zależy od tempa wzrostu inwestycji. Miały one być głównym motorem polskiej gospodarki w minionym roku, ale prawdopodobnie odnotowały jedynie niewielki wzrost rok do roku, co zawiodło oczekiwania – podobnie jak konsumpcja. Jeśli siła konsumentów ma wrócić
w 2025 r., realne wynagrodzenia muszą nadal rosnąć na obecnym poziomie. Dodatkowo konieczne jest, aby polityka RPP stała się bardziej gołębia, ponieważ niechęć bankierów centralnych do obniżek stóp procentowych również ogranicza wydatki konsumentów.
Czyli fundamentalnie widać solidne podstawy do optymizmu wobec GPW?
Zdecydowanie tak. Do tego warto dodać, że wskaźnikowe wyceny na naszej giełdzie są obecnie stosunkowo niskie – o kilkanaście procent niższe w porównaniu do 5-letnich średnich dla indeksów WIG i WIG20. Zważywszy na to, jak mocno wyniki spółek rosły w ostatnich kwartałach, wyceny muszą w końcu wzrosnąć.
Co jeszcze, poza wycenami, może zachęcić inwestorów do gry na polskich akcjach i w efekcie podbić ich wartość?
Rekordowe dywidendy. Według szacunków analityków spółki z GPW w ciągu najbliższych dwóch lat będą wypłacać średnio 40 mld zł dywidend rocznie. Stopa dywidendy osiągnie więc najwyższy poziom w historii, co z pewnością przyciągnie uwagę inwestorów.
Załóżmy, że wszystkie wasze założenia gospodarcze się sprawdzą. Kto będzie największym beneficjentem?
Jeżeli nasz scenariusz bazowy się zrealizuje i dzięki niższym stopom ruszy konsumpcja, to spółki nastawione na konsumenta powinny sobie radzić lepiej. W zeszłym roku częściowo zaczął się ten ruch realizować, co widać na akcjach największego w kraju dystrybutora obuwia, czyli CCC. Co prawda ta spółka większość wzrostu wyceny zawdzięcza trafionym ruchom biznesowym, ale stopniowo poprawiająca się koniunktura też pomogła. Na to, że koniunktura ulega poprawie, wskazują też wyniki spółek FMCG. Pomimo trwającej wojny cenowej pomiędzy głównymi graczami na rynku [Dino, Biedronka, Lidl – red.], sprzedaż like-for-like [porównywalna względem minionego roku – red.] znowu rośnie w ujęciu rok do roku. Spadała przez pierwsze trzy kwartały 2024 r.
Kto jeszcze zyska?
Jest też szansa na wzrost notowań spółek przemysłowych, jeżeli inwestycje rzeczywiście będą rosły szybciej. One najbardziej powinny skorzystać ze środków z KPO, a ich wyceny względem podmiotów porównywalnych z regionu są niskie.
A jeśli tylko część oczekiwań się zrealizuje, czyli na przykład inwestycje i konsumpcja ruszą, ale słabiej, bo Adam Glapiński, prezes NBP, nie zdecyduje się obniżyć stóp?
Póki RPP jest jastrzębia, czyli nie tylko nie obniża stóp procentowych, ale też ich nie sygnalizuje, to dobrze sobie radzą banki notowane na GPW. Zawsze jest tak, że jak stopy procentowe są wysoko, to przychody odsetkowe banków również są obfite. Chociaż spodziewamy się, że stopy w Polsce
w 2025 r. zostaną obniżone, to jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, iż nie pójdą w dół. Wtedy banki czeka kolejny dobry rok, mimo problemów takich jak kredyty frankowe czy pozwy, które w 2024 r. nie powstrzymały ich przed osiągnięciem rekordowych wyników, bo stopy są tak wysoko. Prawdę mówiąc, nawet gdy stopy spadną, banki mogą sobie dobrze radzić, bo wtedy ruszy akcja kredytowa – obecnie dysproporcja między pożyczkami a depozytami jest rekordowa.
Może są w ogóle takie spółki, których akcje rosną bez względu na to, co dzieje się w gospodarce?
To tzw. perełki, czyli spółki rozwijające się bez względu na stan gospodarki. Mogą być nimi firmy generujące przychody za granicą, o stosunkowo niskich kosztach i możliwości szybkiego skalowania biznesu, oferujące unikalne usługi. W zeszłym roku zaliczali się do nich producenci oprogramowania oraz spółki biotechnologiczne, m.in. producenci robotów medycznych. Oferują unikalne produkty i usługi, więc mogą zwiększać marżę i w efekcie zysk.
Główne wnioski
- Środki z KPO, pieniądze z budżetu 7-letniego i dotacje unijne napędzą inwestycje w Polsce, dzięki czemu odżyje konsument i rozkręci polską gospodarkę – to scenariusz bazowy Skarbiec TFI.
- Głównymi beneficjentami będą sprzedawcy detaliczni – giełdowe spółki odzieżowe i z branży FMCG – oraz banki.
- Perełkami, czyli spółkami rozwijającymi się nawet przy trudnej sytuacji gospodarczej, były i będą producenci oprogramowania oraz tzw. biotechy.