Nowy trener Igi Świątek. Joanna Sakowicz-Kostecka: Jestem zaskoczona
– Tzw. sprawa Darii Abramowicz sprowadza się moim zdaniem do tego, że ktoś musiał zostać obarczony winą, gdy pojawiła się konsternacja związana ze zmianą trenera Igi Świątek – mówi Joanna Sakowicz-Kostecka, była mistrzyni Polski w tenisie, obecnie komentatorka Canal+.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak Sakowicz-Kostecka opisuje nowego trenera Igi Świątek
- Skąd według niej biorą się negatywne opinie o Tomaszu Wiktorowskim
- Co może zmienić Wim Fissette w grze Igi Świątek
XYZ: Iga Świątek w ubiegłym tygodniu po trzech latach zakończyła pracę z
Tomaszem Wiktorowskim. Jej nowym szkoleniowcem został Belg Wim Fissette, były
trener m.in. Naomi Osaki, Wiktorii Azarenki, Kim Clijsters, Simony Halep, Petry
Kvitovej, Angelique Kerber… W głowie może się zakręcić od tych nazwisk.
Joanna Sakowicz-Kostecka: No właśnie.
Utytułowany, doświadczony i akurat bezrobotny. Do kogo innego można było zadzwonić?
I to właśnie mnie zaskakuje, bo do Igi Świątek „oczywiste wybory” nie pasują.
Co to dokładnie znaczy w tym przypadku?
Wim Fissette to bardzo znana marka w świecie tenisa, a mam wrażenie, że Iga woli pracować z trenerami, którzy działają bardziej w cieniu. Są świetnymi fachowcami, ale niekoniecznie przyciągają uwagę. Tymczasem Fissette, ze względu na swoje sukcesy, będzie siłą rzeczy przyciągał medialne zainteresowanie.
Zostawmy na chwilę Fissette’a. Pani zaskoczenie zaczęło się już od samego rozstania Świątek z Tomaszem Wiktorowskim.
– Tak. Jeżeli duet odnosi sukcesy, a tak było w przypadku Igi i Tomasza Wiktorowskiego, to dlaczego kończyć współpracę? Chcę to wyraźnie podkreślić – w tym sezonie również osiągnęli bardzo wiele. Byłam wręcz zdegustowana, gdy w polskich mediach czytałam o „wpadkach” po porażkach w półfinale czy ćwierćfinale. Nawet brązowy medal na igrzyskach w Paryżu skomentowano jako rozczarowanie! To żałosne. Iga wygrała French Open, wcześniej triumfowała w Rzymie, Madrycie (w obydwu finałach pokonała Arynę Sabalenkę). To korty ziemne. Wcześniej wygrywała na nawierzchniach twardych w Indian Wells i Dausze, a na koniec jeszcze zdobyła medal olimpijski. Pięć turniejów i medal – to są wielkie sukcesy.
Niektórzy twierdzą jednak, że spodziewali się decyzji o zmianie trenera. Podkreślają, że po igrzyskach Świątek już grała gorzej, rzadziej dochodziła do finałów. A pani nie dostrzegała żadnych sygnałów zbliżającej się zmiany?
Nie, nie dostrzegałam. I nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy Iga mogła zacząć myśleć o rozstaniu. Nie jestem wewnątrz jej zespołu. Wolę przyznać się do niewiedzy, niż spekulować bez podstaw.
Mamy już dwa zaskoczenia, a dochodzi jeszcze jeden element – rozstanie w trakcie sezonu, a nie po nim. Choć został tylko jeden turniej, bardzo prestiżowa impreza WTA Finals. Czy to nie wskazuje na jakieś nagłe działania?
Nie sądzę. Uważam, że Iga dokładnie przemyślała ten krok. Dziesięć razy rozważyła tę decyzję, zapewne konsultowała ją z byłymi zawodniczkami Fissette’a. Tenisistka o jej pozycji może pozwolić sobie na kontakt z każdym, kogo uzna za odpowiedniego doradcę.
Co mogła usłyszeć? Jakim trenerem jest Fissette?
Lubi bazować na statystykach i analizach. Jest spokojnym, nieimpulsywnym człowiekiem, który ceni dobrą komunikację. Potrafi świetnie motywować swoje zawodniczki i wydobywać z nich to, co najlepsze. Dlatego jego tenisistki robiły szybkie postępy.
„Wydobywa z nich to, co najlepsze”? To w takim razie wracamy do pytania, czy nie mieliśmy tu do czynienia z nagłymi działaniami. Dominuje przecież pogląd, iż zmiana wzięła się z potrzeby wprowadzenia nowych elementów do gry Świątek. Zarzucano Wiktorowskiemu, że ten duet nie ma „planu B”, gdy mecz źle się układa.
Trzeba zrozumieć, co oznacza „wprowadzanie nowych elementów do gry”. Iga potrafi zagrać slajsa, skrót czy pójść do siatki. Każda tenisistka z czołówki to potrafi. Różnica polega na tym, że niektóre są odważniejsze w stosowaniu tych elementów, a inne mniej. To właśnie tutaj zdolności motywacyjne Fissette’a mogą odegrać istotną rolę. Sądzę jednak, że jego praca będzie głównie polegać na udoskonalanie tego, w czym Iga już jest mocna.
Natomiast źródłem krytyki Wiktorowskiego jest, w mojej ocenie, zazdrość niektórych polskich trenerów. Tomek jest najbardziej utytułowanym trenerem w historii polskiego tenisa, osiągnął gigantyczne sukcesy z Agnieszką Radwańską i Igą, ale jakoś ukształtowała się grupa, która podważa jego kompetencje. Są osoby, które nie są mu życzliwe. Nie jest to typ człowieka przymilającego się do ludzi, więc zawziętość rośnie…
Zarzut najbardziej pikantny brzmiał następująco: to nie Wiktorowski miał w sztabie Świątek decydujący głos, lecz psycholożka Daria Abramowicz.
To insynuacje osób, które nie miały dostępu do zespołu. Takie zarzuty pasują do narracji, że skoro kobieta – psycholożka – miała dużo do powiedzenia, to musi być coś nie tak. Gdy zapadła decyzja o zmianie trenera, ktoś musiał zostać obwiniony. Zostawmy to.
Kluczowe jest jedno – to Iga zawsze miała i będzie mieć decydujący głos w swoim sztabie. Tak być powinno. Jeśli to trener dominuje, to znaczy, że system źle funkcjonuje.
To kontrowersyjna opinia. Raczej przyjmujemy, że choć tenisistka płaci trenerowi, to on podejmuje najważniejsze decyzje.
Nie, to Iga jest szefową. Pojawiały się zarzuty, że Tomasz Wiktorowski siedzi na trybunach z kamienną twarzą i rzadko reaguje, ale to mogło wynikać z oczekiwań Igi. To ona ustala zasady.
Czy to oznacza, że tenisistka może nawet odrzucić plan taktyczny trenera na dany mecz? Jak powinna wyglądać taka współpraca?
Rolą trenera jest tak rozmawiać z zawodniczką, by ją przekonać do swoich pomysłów.
To może Fissette pasuje idealnie? Pracował z tyloma różnymi gwiazdami. Może poznał doskonale psychikę wielkich mistrzyń? Innymi słowy – wyostrzył sobie inteligencję emocjonalną w tym zakresie.
Zastanawia tylko jedno: z żadną z tych gwiazd nie pracował zbyt długo… Właściwie maksymalnie dwa sezony. Niewątpliwie jednak ma ogromne doświadczenie w pracy z wielkimi zawodniczkami, a to bardzo istotne, bo praca z kobietami różni się wyraźnie od pracy z mężczyznami. Inne rzeczy wprowadzają spokój na korcie, inne wywołują irytację. A zawodniczki na szczycie są w dodatku bardzo charakterne, ponieważ inaczej nie byłyby tam, gdzie są,
Tylko że podkreślę to, co zasugerowałam wcześniej, mówiąc, iż to tenisistka ma decydujący głos. To ona gra. Trener może dobrać najlepszą taktykę, mieć najlepszy talent dydaktyczny, ale rakietą uderza tenisistka.
To dlatego Andre Agassi pisał w autobiografii, że to strasznie samotny sport?
Zdecydowanie. To prawda.
Rozmawiał Marek Deryło
Główne wnioski
- Według Sakowicz-Kosteckiej źródłem krytyki Tomasza Wiktorowskiego była zazdrość niektórych polskich trenerów
- To tenisistka, a nie trener, powinna mieć decydujący głos w zespole. „Rolą trenera jest tak z nią rozmawiać, by przekonać do swoich pomysłów” – mówi komentatorka
- Ścisła czołówka kobiecego tenisa to kobiety bardzo charakterne – z definicji. Inaczej nie byłoby ich tam, gdzie są. Dlatego trener musi być jednocześnie człowiekiem odznaczającym się dużą inteligencją emocjonalną