„Bitcoin to wolność”. Polski pięściarz Adam Kownacki opowiada o swojej pasji
Do Nowego Jorku wyjechał spod Łomży jako siedmiolatek, walki Andrzeja Gołoty oglądał z dreszczami na plecach, poszedł jego śladem. Udało mu się porwać tamtejszą Polonię, mówi, że doszedł do poziomu miliona dolarów za walkę. Teraz zastanawia się, czy nie wpakować wszystkiego w bitcoiny.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Gdzie pracował Adam Kownacki, zanim został uznanym pięściarzem, i dlaczego omal nie stracił przez to przyszłej żony.
- Dlaczego Adam Kownacki postanowił przenieść się z Nowego Jorku do Miami i co miał z tym wspólnego koronawirus.
- Kto i w jaki sposób zakończył marzenia Adama Kownackiego o mistrzostwie świata w boksie zawodowym.
Kilka dni temu w serwisie X napisał: „W 2017 r. bitcoin po raz pierwszy osiągnął cenę
10 tys. dolarów. W 2024 r. było to już 100 tys. za jednego. Jak myślicie, kiedy dobijemy do miliona?”
Jest przekonany, że bitcoin to „nowe złoto”. Po chwili dodaje, że „nawet lepsze, bo cyfrowe
– wszystko jest w wirtualnym świecie”.
– Chodzi o wolność, dla mnie to najważniejsza rzecz w życiu. Nie ma nad nami państwa, banku centralnego. Przeliczników, prowizji… Nie ma tych, którzy chcą na nas zarobić. Myślę, że bitcoin będzie coraz popularniejszy. Ludzie widzą, co oznacza dla ich oszczędności drukowanie dolara na potęgę i jakie przekręty władza może przy tym robić – mówi Adam Kownacki.
W jego słowach można wyczuć pewne anarchokapitalistyczne skłonności. Swego czasu na jego Twitterze pojawiały się krótkie zdania w stylu: „Bitcoin to ucieczka od FED-u”, które chętnie podawał dalej.
Nie podobały mu się też obostrzenia koronawirusowe. Trzy lata temu przeprowadził się z Nowego Jorku do Miami m.in. po to, by jego dzieci mogły uniknąć obowiązkowych szczepień przeciw COVID-19. Wcześniej wielokrotnie narzekał, że gdy rozmawia o czymś przez telefon, chwilę później widzi reklamy związane z tematem rozmowy.
Do Nowego Jorku wraca jednak często – zainwestował tam w nieruchomości i prowadzi najem krótkoterminowy. Właśnie tam planuje też stoczyć swoją pożegnalną walkę.
Chodzi o wolność, dla mnie to najważniejsza rzecz w życiu. Nie ma nad nami państwa, banku centralnego. Przeliczników, prowizji…
Adama Kownackiego amerykański sen
Do Nowego Jorku przyleciał wraz z rodzicami, gdy miał siedem lat. Nie znał ani słowa po angielsku, a szkoła okazała się wyzwaniem nie tylko z tego powodu. Szybko przybierał na wadze – w wieku
15 lat ważył już 115 kg i, łagodnie mówiąc, nie były to mięśnie. Bójek było sporo – wspomina, że
w tamtym czasie były dla niego codziennością.
Byłoby mu zapewne dużo trudniej, ale do Ameryki trafił akurat wtedy, gdy światowym boksem wstrząsnął Andrzej Gołota. W 1996 r. najsłynniejszy polski pięściarz stoczył dwa legendarne pojedynki z Riddickiem Bowe’em. Choć obie walki zakończyły się dyskwalifikacją Polaka za ciosy poniżej pasa, wcześniej boksował fantastycznie i prowadził na punkty. Pierwsze starcie odbyło się w Nowym Jorku, w legendarnej Madison Square Garden, a po dyskwalifikacji wybuchła w ringu i poza nim gigantyczna awantura – doszło nawet do tego, że w szatni Gołoty ukrywał się burmistrz miasta Rudy Giuliani. To wszystko sprawiło, że wokół Polaka wytworzyła się niepowtarzalna aura – elektryzująca, pełna emocji. Kownacki uległ jej całkowicie. Późniejsze przegrane walki swojego mistrza komentował krótko: – „To nic, ważne były emocje oraz to, że Andrzej cały czas był w gronie najlepszych”.
Dzięki Gołocie – oraz przez bójki w szkole – Kownacki zainteresował się boksem na poważnie. Droga do wielkich walk okazała się jednak trudna. W pewnym momencie stracił wiarę w siebie, złamał rękę, porzucił treningi i zaczął pracować na budowie, z młotem w ręce. Pracował też jako ochroniarz w dyskotece – i tam był bardzo potrzebny oraz bardzo ceniony. Do tego stopnia, że prawie stracił przez to swoją przyszłą żonę.
Pierwszą randkę zaplanował w restauracji, ale chwilę przed spotkaniem dostał wiadomość z klubu, że musi natychmiast przyjechać, bo jest problem. Pojechał, a jego przyszła żona zobaczyła puste miejsce i uznała, że została wystawiona. Nazajutrz Kownacki wrócił z kwiatami i opanował sytuację.
W końcu wrócił do boksu i zaangażował się na sto procent. Wspomina, że na początku zawodowej kariery mógł kupować tylko jakieś podrzędne kryptowaluty, ale już wtedy interesował go ten świat.
– Dzisiaj cenię tylko bitcoina. W przypadku innych kryptowalut wydaje mi się, że to po prostu firmy. A bitcoin jest, jak to mówimy, otwartym protokołem. Nie ma właściciela. Ale na początku kariery stać mnie było tylko na inne kryptowaluty, bo za walkę dostawałem np. trzy tysiące dolarów. Ale kupowałem, i gdy w pewnym momencie to wszystko „wybuchło”, zarobiłem dużo. Trochę mi się udało – wspomina Adam Kownacki.
Adam Kownacki jako ringowy zabijaka
Coraz mocniej angażował się w nową pasję, a jego pierwsza pasja – boks – zaczęła przynosić coraz większe pieniądze.
Nie był tak utalentowany jak Andrzej Gołota, ale amerykańską Polonię rozkochał w sobie bez reszty. Być może dlatego, że nowe pokolenia polonijnych kibiców chciały przeżyć to, o czym ich rodzice i krewni opowiadali z wielką pasją. Najważniejszy jednak był styl walki Kownackiego.
Wnosząc do ringu spory brzuch i otłuszczone ręce, zamieniał boks w czystą bijatykę. Cały czas atakował, obrona zdawała się nie zaprzątać mu głowy – bardzo często jego gardą była po prostu jego szczęka.
W 2019 r., gdy dzień przed walką stanął podczas ważenia naprzeciwko Geralda Washingtona, widok był niemal komiczny. Washington – były futbolista amerykański, były żołnierz marynarki wojennej – prezentował się jak kulturysta, z idealnie wyrzeźbioną sylwetką. Kownacki natomiast wyglądał tak, jakby ostatni miesiąc spędził w barze, zakładając się każdego wieczoru z kolegami, kto wypije więcej piw. A jednak walka trwała zaledwie pięć minut. Washington padł po około
60 ciosach – Kownacki zmasakrował go w swoim stylu. Walczyli na Brooklynie, w hali Barclays Center, tam, gdzie swoje mecze rozgrywa Brooklyn Nets.

Adam Kownacki był o krok od pojedynku o mistrzostwo świata wagi ciężkiej, ale kibice zaczynali zadawać sobie jedno kluczowe pytanie: jak długo można boksować właściwie bez obrony? Nie każdego Kownacki nokautował szybko – często toczył wyniszczające, wielorundowe boje, przyjmując na siebie dziesiątki ciosów, które inni pięściarze woleliby ominąć.
„Study bitcoin”
Sam dostrzegał zagrożenie. „Widzę przecież, co boks robi z ludźmi, jakie problemy z głową pojawiają się po skończonych karierach” – mówił otwarcie. Ale dodawał też, że po trzydziestce, po tylu latach walk, bardzo trudno zmienić styl.
W 2020 r. naprzeciwko Kownackiego stanął olbrzymi Fin Robert Helenius. Walka skończyła się dramatycznie – Polak został znokautowany. „Pierwszy raz w karierze przydarzyło mi się coś takiego, że jeden cios tak mnie wyłączył. I że tak długo dochodziłem do siebie. Nie wykluczam, że moja odporność nagle spadła. Czas pokaże” – mówił później.
Czas pokazał, że odporność rzeczywiście się skończyła.
W rewanżu Robert Helenius znów był lepszy, a potem przyszły kolejne porażki. Ostatnia
– w marcu 2024 r. Mając 35 lat, Kownacki wiedział już, że to koniec poważnej kariery bokserskiej.
– Może będę trenerem, może menadżerem bokserskim – mówi.
Ale wydaje się, że dużo bardziej pochłania go bitcoin. W styczniu, w serwisie X, napisał tylko dwa słowa: „Study bitcoin”. Może rada, może postanowienie noworoczne…
Nie osiągnął statusu Andrzeja Gołoty, ale zarobił sporo pieniędzy. Mówi, że parę razy zdarzyło mu się dostać za walkę milion dolarów (brutto). I systematycznie kupował bitcoiny. A ich wartość rosła.
– Kupuję je od wielu lat i jestem bardzo „na plusie”. Z zysków z tej „gry” spłacam np. hipotekę swojego apartamentu w Miami. Jest naprawdę dobrze, mimo że życie w Stanach jest bardzo drogie. Chodzi mi po głowie, żeby wszystkie swoje oszczędności w dolarach zamienić na bitcoiny
i tym samym uciec od ryzyka inflacji. Nie boję się krachu. Wiadomo, że są pewne fale, ale tendencja jest wzrostowa i to bardzo. Gdybym komuś powiedział na początku swojej przygody
z kryptowalutami, że za jednego bitcoina trzeba będzie zapłacić, jak teraz, około 100 tys. dolarów, to ten ktoś popukałby się w czoło. Teraz ja pytam, czemu w ogóle ktoś chciałby trzymać dolary na koncie oszczędnościowym? – kończy Adam Kownacki.

Główne wnioski
- Adam Kownacki nigdy nie walczył o mistrzostwo świata wagi ciężkiej w boksie zawodowym, ale miał pojedynki, za które otrzymywał około miliona dolarów.
- Zarobione w ringu pieniądze zainwestował w nieruchomości oraz bitcoiny. Teraz zastanawia się, czy nie zamienić wszystkich oszczędności na tę kryptowalutę.
- Uważa, że bitcoin to nowe złoto. Inwestuje w niego nie tylko ze względu na potencjalne zyski, ale również dlatego, że cyfrowy pieniądz oznacza większą wolność – brak nadzoru państwa czy banku centralnego.