Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

Nowa Jałta czy nadzieja na względny spokój? Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium ruszyła

Tegoroczna Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa będzie miała wymiar szczególny. Stany Zjednoczone z nowym prezydentem Donaldem Trumpem nie patrzą już tak bardzo w stronę naszego kontynentu, a od walczącej Ukrainy wręcz odwracają wzrok. Dla targanej konfliktami zmęczonej trzyletnią wojną Europy MSC może być nowym otwarciem.

Nowa Jałta czy nadzieja na (względny) spokój? Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium ruszyła
Trwa konferencja w Monachium. Wiceprezydent USA oczekuje „trwałego pokoju” na Ukrainie. (Photo by Johannes Simon/Getty Images)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Co mówił podczas wizyty w Polsce sekretarz obrony USA, Pete Hegseth.
  2. Jak na administrację Trumpa i jego decyzje wobec Ukrainy reagują eksperci.
  3. Jakie jest podejście prezydenta USA i jego ludzi do tematyki bezpieczeństwa międzynarodowego.

Nie będzie zaskoczeniem ani żadną niespodzianką, kiedy napiszemy, że tegoroczna Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa (ang. MSC) w dużej mierze będzie się koncentrowała wokół dwóch głównych tematów: pieniędzy i Ukrainy. Pieniędzy – bo stojące na straży bezpieczeństwa światowego Stany Zjednoczone oczekują, że Europa będzie więcej płacić za parasol ochronny. A Ukrainy ze względów oczywistych.

Europie globalnie i Ukrainie szczegółowo – konferencja może przynieść wiele przemian i wyzwań. Trump wielokrotnie już sygnalizował, że nie ma powrotu do czasów, w których nasz kontynent może liczyć na darmowe wsparcie i opiekę USA. Prezydent USA artykułował jasno: musicie płacić. W kwestii Ukrainy zaś liczy ona na zakończenie wojny, która od trzech lat pustoszy kraj.

Tyle że z dużą dozą pewności można powiedzieć, iż dla Ukrainy jakiekolwiek rozmowy pokojowe mogą oznaczać straty terytorialne. W obliczu niechęci Donalda Trumpa do pomocy rzeczowej i finansowej naszemu wschodniemu sąsiadowi oraz mając na względzie jego dwuznaczny stosunek do Władimira Putina, można mieć w zakresie bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej bardzo poważne obawy.

Ukraina w NATO? Nie. Trump „mówi Putinem”. Naszego sąsiada może czekać wiele kłopotów

Ukraina, która ma unijne i NATO-wskie aspiracje raczej, nie ma co liczyć na członkostwo w Sojuszu. Słowa Donalda Trumpa z czwartkowego spotkania przedstawicieli USA i Rosji w Arabii Saudyjskiej nie pozostawiają w tej kwestii żadnych wątpliwości. Dla Ukrainy droga do NATO pozostaje – przynajmniej na razie – zamknięta.

„Rosja przejęła całkiem spory kawałek terytorium i od pierwszego dnia, a tak naprawdę na długo przed prezydentem Putinem, mówiła, że Ukraina nie może być w NATO. Mówiła to bardzo stanowczo. Myślę, że to było to, co spowodowało początek wojny. I Biden to wiedział, i Zełenski to wiedział. I ja zaczynam od tego punktu widzenia. Myślę, że wszyscy o tym wiedzieli. Teraz jeśli można wynegocjować lepszy układ, jeśli są w stanie zawrzeć układ, w którym mogliby to zrobić [wejść do NATO – red.], to dla mnie w porządku. Mnie tak naprawdę to nie obchodzi. Chcę, żeby ten rozlew krwi się skończył” – mówił Donald Trump w podczas czwartkowej konferencji prasowej w Białym Domu.

Dodał też, że sprawa ma większą wagę dla Europy i powinna ona szybko dorównać USA w wydatkach na wsparcie Ukrainy.

Podczas spotkania z premierem Inii Narendrą Modim Trump ponownie zapowiedział, że rosyjscy i amerykańscy oficjele spotkają się w piątek w Monachium, a następnie również w przyszłym tygodniu w Arabii Saudyjskiej. Powtórzył też, że będzie chciał zorganizować trójstronne rozmowy z Rosją i Chinami w sprawie radykalnego obniżenia wydatków na obronność (wcześniej mówił o zmniejszeniu ich o połowę), zwłaszcza na broń jądrową.

W Monachium obecny jest wiceprezydent USA, J. D Vance. W krótkim przemówieniu mówił o zagrożeniu dla Europy, jednak nie wskazał wprost Rosji, czy coraz bardziej agresywnych Chin. Według Vance’a zagrożeniem dla Europy jest… sama Europa.

Nie ma darmowego bezpieczeństwa. USA wskazuje kierunek, Unia musi się dostosować

– Zagrożenie, o które najbardziej się martwię w kontekście Europy, to nie Rosja, to nie Chiny, to nie żaden inny zewnętrzny aktor. To, o co najbardziej się martwię, to zagrożenie z wewnątrz, odwrót Europy od niektórych z jej najbardziej podstawowych wartości, wartości dzielonych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki – powiedział amerykański wiceprezydent.

Czy zatem powinniśmy się obawiać, że konferencja w Monachium stanie się symbolem „zdrady zachodu”, tak jak stała się nią konferencja z 1938 r., kiedy podpisano na niej zgodę na rozbiór Czechosłowacji? Przeciwko protestuje Tomasz Szatkowski, były przedstawiciel RP przy NATO i wiceminister obrony, dobrze znający realia kręgów władz republikańskich.

Wypowiedzi sekretarza Hegsetha, które wywołały kontrowersje, trzeba czytać w kontekście innych wypowiedzi przedstawicieli nowej administracji, takich jak wiceprezydenta J. D. Vance’a

Apeluje też, by na razie zachować spokój i tłumaczyć amerykańskim sojusznikom, że rozwiązanie konfliktu możliwe jest tylko z pozycji siły i przy presji na Rosję. Za „zabawny” uznaje zaś fakt, że największymi obrońcami ukraińskiej drogi do NATO stają się dziś Niemcy, którzy przez lata byli głównymi hamulcowymi tej sprawy.

Co ciekawe, mówi również, że z prezydentem Trumpem trzeba rozmawiać i można go przekonywać. Wspomina swoje obserwacje z 2019 r., kiedy Trump przez godzinę słuchał wypowiedzi prezydenta Dudy na temat Ukrainy i bezpieczeństwa energetycznego.

– Miałem wrażenie, że zniuansował swoje podejście do Ukrainy. W sprawach bezpieczeństwa energetycznego mieliśmy zawsze zbliżony punkt widzenia – dodaje były ambasador.

Przekaz Ameryki, jaki płynie ze słów Trumpa, Vance’a czy goszczącego właśnie w Polsce sekretarza obrony Pete’a Hegsetha jest jasny: bezpieczeństwo kosztuje. Jeśli kraje Europy nie zdecydują się na większe inwestycje i nakłady, to amerykański parasol ochronny może zostać bardzo szybko złożony. Sekretarz obrony USA mówił na spotkaniu z polskim odpowiednikiem w Warszawie, że relacje obu krajów są silne i umacniają się każdego dnia. To samo mówił zresztą Władysław Kosiniak-Kamysz.

– Polska jest strategicznym frontowym partnerem na wschodniej flance NATO. Polska jest sprawdzonym sojusznikiem Sojuszu, jest modelowym sojusznikiem – nie tylko w słowach (…), ale w czynach” – zaznaczył Pete Hegseth.

Ocenił również, że Polska daje przykład, jeśli chodzi o wydatki zbrojeniowe. Podkreślił też jednak potrzebę istnienia „hard power”.

Dyplomacja jest ważna, rozmowy są ważne, negocjacje są istotne, ale koniec końców, czołgi, kule, helikoptery i ten „hard power” jest najistotniejszy, a Polska to rozumie świetnie, i my również

Po spotkaniu z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, Hegseth udał się na rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą. Jak mówią XYZ źródła zbliżone do Pałacu Prezydenckiego, rozmowy były konstruktywne. Na tyle, że początkowo zaplanowane na zaledwie kilka minut spotkanie prezydenta z Hegsethem przeciągnęło się do 1,5 godziny, a Amerykanie skasowali swój następny zaplanowany punkt z wizyty.

Prezydent jest zadowolony. Dobrze to wygląda pod kątem współpracy i polskich interesów. A poza tym, Amerykanie też nas potrzebują. Po pierwsze, żeby pokazać, że da się więcej płacić na obronność, a po drugie – by zademonstrować, że zamierzają nadal trzymać u nas swoje siły i nie „porzucają” Europy

Przekaz, jak z tego płynie, jest bardzo prosty: za bezpieczeństwo trzeba dziś płacić. I potrzebująca bezpieczeństwa Europa musi mieć tego świadomość. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przekazała, że Unia Europejska musi zwiększyć wydatki na obronność, i z tego względu ma ona (von der Leyen) zaproponować „klauzulę ucieczki w pakcie stabilności”, co ma pozwolić państwom członkowskim na znaczne zwiększenie inwestycji w obronę. Klauzula pozwala na poluzowanie zasad nakazujących państwom członkowskim utrzymywanie deficytu budżetowego na poziomie poniżej 3 proc. PKB.

Takie odstępstwo pozwoli na to, by państwa wydawały na obronność bez konieczności cięć budżetowych w innych obszarach – tak, aby sprostać wymogom paktu stabilności i wzrostu. Jego elementem jest procedura nadmiernego deficytu. Tą procedurą w ubiegłym roku objęta została m.in. Polska, która zabiegała także o wyłącznie wydatków na obronność z szacowania deficytu.

Niespójny przekaz i brak konkretów. „Walentynkowy prezent dla Putina”

Były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, płk Maciej Matysiak mówi, że nie ma na razie żadnych konkretnych ustaleń, które płynęłyby z Monachium. Jak wskazuje w rozmowie z XYZ „Trump i jego administracja robią wolty”, ale tego „należało się spodziewać”. Oficera najbardziej zaskakuje jednak niespójność przekazu amerykańskich polityków. Co innego mówi Trump, co innego członkowie jego kręgu: wiceprezydent Vance, sekretarz Hegseth czy specjalny wysłannik ds. Ukrainy i Rosji, gen. Keith Kellogg. Widać to, jak mówi płk Matysiak, na przykładzie rozbieżnych przekazów o ewentualnej obecności żołnierzy USA.

– Amerykanie chcą robić biznesy. I dlatego Polska jest chwalona. Bo kupujemy amerykański sprzęt, wydajemy dużo na obronność. I dlatego pozostajemy w trybie FMF [Foreign Military Financing, forma pożyczek i dotacji na zakup broni – red.]. Zdziwieniem wywołuje tryb, w jakim to się odbywa, czyli po pierwsze ręczne sterowanie Trumpa, a po drugie chaos, jaki on wprowadza swoimi deklaracjami. To, co mówił Trump, że w zasadzie oddaje Ukrainę Rosji, że niewiele chce w zamian, a jego oczekiwania są niejasne, było chyba prezentem walentynkowym Trumpa dla Putina. Właściwie zrealizował wszystko, czego chciał rosyjski prezydent. Nie wiadomo nic o gwarancjach dla Ukrainy, o tym, z czego Putin będzie musiał zrezygnować – ocenia pułkownik.

Jak twierdzi, u podstaw tego wszystkiego leży to, że Trump chce zakończyć tę wojnę za wszelką cenę. Podkreśla również „znaczącą ciszę” w kwestii Ukrainy ze strony Marco Rubio, sekretarza stanu USA.

Płk Maciej Matysiak wskazuje w tym wszystkim ścieżkę, którą powinna podążyć Polska: dalsza obecność wojsk USA w Polsce. Być może z tego względu, prezydent Duda ogłosił po spotkaniu z Hegsethem, że… Polska wróci do pomysłu budowy stałej bazy USA w Polsce – Fortu Trump.

Zdaniem Macieja Matysiaka, nawet jeśli nasz wschodni sąsiad będzie musiał zgodzić się na koncesje terytorialne to, ewentualna „nowa” Ukraina musi być silna: militarnie i gospodarczo. 

W dalszej kolejności oczekuje on utrzymania sankcji na Rosję. Chce tego Europa, w odróżnieniu od Trumpa, który chce po prostu robić biznes. Dla nas, jak wskazuje oficer, istotna jest perspektywa czterech lat prezydentury Trumpa. Dodaje też, że mamy jako Polska jeszcze jeden argument w rozmowach z USA: potencjał nuklearny i jego rozwój, np. ramach programu nuclear sharing.

– Nasza sytuacja, wbrew pozorom, nie jest zła. Pokazujemy się jako mocny sojusznik USA, a Ukraina być może otrząśnie się z pewnego zachłyśnięcia się Ameryką z czasów Bidena i zmusi ich do większego zintensyfikowania współpracy z Unią i Polską – konkluduje pułkownik.

Główne wnioski

  1. Donald Trump i jego administracji mają biznesowe podejście do polityki bezpieczeństwa; oczekują, że Europa będzie więcej wydawać na swoje bezpieczeństwo i „zajmie się” problemem wojny na Ukrainie.
  2. Wciąż dobre relacje z Trumpem wydaje się mieć prezydent Andrzej Duda.
  3. Ukrainę może czekać utrata części terytorium, ale jeśli tak się stanie, to Polska i Europa powinny grać na silną gospodarczo i militarnie Ukrainę.