Niemcy po wyborach. Zamiast imigrantów – lepsze wynagradzanie nadgodzin i pracujących emerytów (WYWIAD)
– Jest szansa na nowe otwarcie w stosunkach Niemiec z Polską, ale spodziewam się możliwości rozwiązania problemów raczej niższego rzędu. Jednym z obecnie największych wyzwań bilateralnych jest kwestia kontroli granicznych, a tu nie liczę na ustępstwa ze strony Niemiec. Pozostaną też hamulcowym polityki gospodarczej Unii Europejskiej, bo to się Niemcom opłaca – mówi dr Piotr Andrzejewski, analityk z Instytutu Zachodniego, oceniając efekty wyborów w RFN.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Co zaskakującego wydarzyło się w bardzo przewidywalnych wyborach w Niemczech.
- Czy stary kanclerz Scholz może stanąć na drodze postępowych planów nowego kanclerza Niemiec Merza. Koalicja z przegranymi jest konieczna – zwycięzcy nie mają wyboru.
- Jakich zmian w polityce gospodarczej Niemiec możemy się spodziewać, a jakie reformy są mało realne. Czy rzeczywiście dojdzie do nowego otwarcia z Polską, Unią i USA?
Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Wygrana CDU/CSU w wyborach była w Niemczech spodziewana, to, że AfD zwiększa poparcie społeczne dla siebie także. Czy jest coś, co pana w wynikach zaskoczyło?
Dr Piotr Andrzejewski, Instytut Zachodni: Jest jedno zaskoczenie – to, co się zadziało po skrajnie lewej stronie sceny politycznej: wzrost poparcia dla partii Die Linke. To partia, którą w zeszłym roku wszyscy wkładali do politycznego grobu, a udało jej się rozkręcić tak świetną kampanię, zwłaszcza w internecie, że ostatecznie nie tylko przegoniła w wyborach największego konkurenta – BSW, czyli Sojusz Sahry Wagenknecht (Bündnis Sahra Wagenknecht) – ale też znacząco przekroczyła próg wyborczy (8,7 proc. głosów) i wchodzi do Bundestagu, a BSW nie.
Ich kampania była bardzo interesująca – postawienie na trzech wyrazistych polityków, bardzo intensywne działania w internecie, odpowiednie wykorzystanie algorytmów w mediach społecznościowych do windowania zasięgów. Zwracam na to uwagę, bo to jest coś, co w Polsce nie wyszło Konfederacji w wyborach parlamentarnych – nie wstrzelili się odpowiednio i najlepsze zasięgi mieli zbyt wcześnie, na kilka tygodni przed wyborami, a później je stracili.
Czy zwycięzcy z CDU/CSU są skazani na koalicję z przegraną SPD Olafa Scholza? Wyniki wyborów i niemiecka ordynacja wyborcza zostawiają jakąś furtkę do próby stworzenia rządu w innej konfiguracji?
Inny układ nie jest możliwy. Na pewno nie wejdą w koalicję z Die Linke, z Zielonymi też nie, bo te partie – odkładając na bok różnice ideologiczne – mają za słaby wynik. De facto możliwa jest więc tylko koalicja z SPD. To wpłynie oczywiście na to, jak długo ten rząd będzie się formował i w jakiej kondycji będzie pracował. Tzw. wielka koalicja to nie jest nic nowego, w ostatnich 20 latach będzie to czwarty raz w tej konfiguracji.
Czy w takim razie można się spodziewać zmian na lepsze? Albo w ogóle jakichś zmian? Partia Olafa Scholza ma zupełnie inne podejście niż Merza. Będą się ścierać?
Będą się ścierać. Lepiej, że dwupartyjnie, w wielokrotnie sprawdzonym formacie, niż gdyby musieli tworzyć koalicję z trzech partii. Koszmar indolencji i niemożności działania znany z poprzednich rządów byłby kontynuowany. Dwupartyjna koalicja daje szansę na większą sprawczość polityczną.
Problem jest taki, że ścieżki ideologiczne między chrześcijańskimi demokratami i socjaldemokratami się rozchodzą. Dziś CDU/CSU i SPD są od siebie dalej niż kiedykolwiek w historii. To dlatego, że CDU/CSU ma teraz potężnego konkurenta po prawej stronie – AfD – więc też przesuwa się w prawą w stronę. SPD ma z kolei konkurenta po lewej stronie – Die Linke – który już ogłasza, że będzie pilnować polityki socjalnej i rozliczać SPD. Z centrowego modelu politycznego w Niemczech przechodzimy więc na model, gdzie najważniejsze są skrzydła. Tam będą ciągnąć wyborcy. To zawsze rodzi pewną niestabilność polityczną.
Czy z Merzem przyjdzie zmiana frontu i zmiana kierunku działania – także wobec Polski, na co liczymy – czy to są tylko pozory?
Polska ma duże oczekiwania wobec nowego kanclerza Niemiec. Premier Tusk liczy na to, że relacje będą lepsze niż z Olafem Scholzem. Podobnie Europa – by móc ruszyć z planem Draghiego. Merz jako jeden z niewielu polityków bardzo mocno wskazywał na potrzebę naprawy stosunków z Francją i z Polską. Za zamkniętymi drzwiami, na spotkaniach z doradcami CDU, słyszę, że nie powinniśmy sobie wyobrażać zbyt wiele, bo Polska to nie Francja, że w optyce niemieckiej nie jesteśmy tak ważnym państwem, jak sądzimy. Jest szansa na nowe otwarcie w stosunkach Niemiec z Polską, ale spodziewam się raczej możliwości rozwiązania problemów niższego rzędu. Jednym z obecnie największych wyzwań bilateralnych jest kwestia kontroli granicznych, a tu nie spodziewam się ustępstw ze strony Niemiec. Kontrole na granicy zostaną utrzymane, bo wymusza to na Merzu wysokie poparcie dla antyimigranckiej AfD.
Można się zatem spodziewać po CDU/CSU nowego modelu gry politycznej? Przecież to jest jednak partia, którą 16 lat rządziła Angela Merkel, wcześniej Helmut Khol.
Angela Merkel była największą rywalką polityczną Merza, to ona go wyrzuciła z życia politycznego 20 lat temu. Długo czekał, żeby wrócić i żeby się odegrać.
Odegrać się znaczy zmienić politykę partii?
Właśnie tak – zmienić politykę partii na bardziej wolnorynkową i bardziej konserwatywną, bardziej w prawo. To jest duża zmiana w CDU/CSU. Kurs Angeli Merkel był ku centrum. Ta osobista rywalizacja cały czas jest między nimi. Przecież Angela Merkel jest na politycznej emeryturze, ale jednak uaktywniła się podczas kampanii wyborczej tylko po to, żeby skrytykować Merza za wspólne głosowanie CDU/CSU z AfD w Bundestagu.
Jednak Merz to nie partia. Brakuje mu doświadczenia politycznego. Czy będzie wystarczająco silny, by zmienić główne wektory w partii?
Zmiany zapowiadają nowe nominacje na najważniejszych partyjnych stanowiskach. Poza tym za Merzem idzie zmiana pokoleniowa – młodzi politycy, a młode pokolenie myśli inaczej niż poprzednicy. To dobre pytanie, czy oni będą w stanie „dowieźć” te wszystkie obiecane tematy, biorąc pod uwagę ich relatywny brak doświadczenia politycznego. A także brak doświadczenia politycznego samego Merza. Nigdy nie pełnił żadnej funkcji publicznej – nie był premierem landu czy chociażby burmistrzem dużego miasta jak kiedyś Scholz. Musi się szybko nauczyć „nowego zawodu”.
Angela Merkel w biografii przekonuje, że na tamte czasy decyzje o otwarciu się na imigrantów były potrzebne i właściwe. Wyniki wyborów świadczą o tym, że opinia publiczna jest innego zdania. Czy Niemcy już nie potrzebują zewnętrznych rąk do pracy? Może Ukraińcy wypełnili luki? Granice dla ludzi spoza UE zostaną całkowicie zamknięte?
Niemcy mierzą się z ogromnym niedoborem siły roboczej, zwłaszcza tej wykwalifikowanej. Mają problem z odpływem specjalistów, którzy wyjeżdżają do Szwajcarii, Norwegii albo do Stanów Zjednoczonych. To jest oczywiście zasobne i bogate państwo, które przyciąga wielu ludzi, ale przegrywa w walce o najzdolniejszych. Ich system przyjmowania wysoko wykształconych specjalistów nie jest wcale przyjazny. Merz ma w tej kwestii pewne pomysły. Co więcej, on chce sobie z brakiem siły roboczej radzić także w ten sposób, że dowartościuje pracę – nadgodziny nie będą opodatkowane. Proponuje też kwotę wolną od podatku dla pracy emerytów.
Niemcy nie mogą sobie pozwolić na rezygnację z imigrantów, ale zaostrzenie polityki imigracyjnej jest oczywiste, kiedy ma się tak silną opozycję po prawej stronie. AfD przekroczyło w wyborach psychologiczną barierę 20 proc. głosów. To nie tylko ich ogromny sukces bieżący, to fala wznosząca, czego nie można powiedzieć o CDU/CSU, które nie osiągnęło pożądanych 30 proc. głosów.
Jaki model migracyjny przyjmą Niemcy? Pójdą np. w stronę modelu kanadyjskiej punktacji?
To byłoby chyba najbardziej racjonalne rozwiązanie. RFN bardzo potrzebuje rąk do pracy, pytanie, skąd będzie je brać. Dziś Merz uważa, że otrzymanie niemieckiego paszportu to powinien być koniec długiego procesu integracji przybysza, a nie zachęta na sam początek, tak jak było wcześniej. Taka polityka będzie utrudniać pozyskiwanie pracowników, co w moim przekonaniu, będzie zniechęcać emigrantów do wyboru Niemiec. Każdy wybór będzie zły, bo albo wzrost gospodarczy będzie mniejszy, ale wzrośnie społeczna integracja, albo gospodarka będzie się rozwijać kosztem większej spójności społecznej. Twardy orzech do zgryzienia dla Merza. Dodatkowo może to być kwestia tarć na linii CDU-SPD. Socjaldemokraci Scholza nie będą przychylnym okiem patrzeć na ograniczenia migracji.
Niemcy będą zapewne liczyć na rezerwuar siły roboczej z Europy Środkowo-Wschodniej, tylko że to źródło wysycha. Raz, ze względów demograficznych, a dwa, że więcej gospodarek unijnych stara się o migrantów z europejskiego kręgu kulturowego.
Merz obiecał jednak rozruch dla gospodarki. Jakie zatem ma możliwości manewru? Co może zrobić?
Niedużo. Jego plan to: mniej subsydiów, utrzymanie hamulca zadłużenia, więcej wolnego rynku. No i tu pytanie, czy uda się znaleźć nowy konsensus między CDU/CSU a SPD, z którą Merz jest zmuszony stworzyć rząd. A SPD ma zupełnie inną wizję programu gospodarczego. SPD chciałaby dalej subsydiować gospodarkę, tworzyć kolejne fundusze i dalej dotować (wielkie koncerny). Merz ma podejście bardziej wolnorynkowe, chciałby wyrównać ramy funkcjonowania firm, tak by średni i mniejszy biznes również mógł się rozwijać. Chce wolnym rynkiem wymusić zwiększenie konkurencyjności i innowacyjności niemieckich firm. O różne wizje polityki gospodarczej niedawno rozbiła się rządowa koalicja, tzw. koalicja świateł drogowych – Zieloni mieli zupełnie inne wizje rozwoju gospodarczego niż FDP.
Wspomniał pan o bardzo ważnej kwestii, że Merz będzie chciał utrzymać hamulec zadłużenia. Czy jednak bez jego poluzowania da się przyspieszyć rozwój gospodarczy, w tym także ważne działania proponowane w ramach Unii, dotyczące inwestycji w obronność czy w innowacyjne technologie? Niemcy są głównym przeciwnikiem zaciągania długów przez UE.
Niemcy mają konstytucyjne blokady, jeżeli chodzi o zadłużanie. Myślę jednak, że Merz będzie skłonny do szukania dróg, by zwiększać wydatki na obronność. Mogą powstawać fundusze celowe. Poza tym nawet, żeby utrzymać wydatki na zbrojenia na poziomie zaledwie 2 proc. PKB niezbędne będą dodatkowe środki – do tej pory utrzymanie tego poziomu było możliwe tylko dzięki pozabudżetowym funduszom.
Unia Europejska myśli o tym, żeby się zadłużać pod inwestycje. Niemcy to blokowały. To się teraz zmieni?
Merz jest sceptykiem. Nie chce słyszeć o żadnych europejskich funduszach na zbrojenia. Wydaje się, że Niemcy, tradycyjnie, przyjmą rolę blokującego i będą iść w poprzek. Merz chce konsolidacji fiskalnej. Spodziewam się, że Niemcy będą hamulcowym polityki gospodarczej Unii Europejskiej, bo to się Niemcom opłaca. W porównaniu z innymi gospodarkami europejskimi mają jeszcze luzy fiskalne. Przekroczyli wprawdzie próg długu na poziomie 60 proc., ale wciąż nie są jeszcze tak zadłużeni, jak Francja czy Włochy.
W Niemczech polityka zawsze była bardzo blisko z biznesem, biznes poklepywał się po plecach z polityką – stąd duże subsydia dla korporacji typu producenci aut. Merz zdobywał doświadczenie głównie w sektorze prywatny – bardzo często w amerykańskich korporacjach. Będzie chciał – i umiał – wznieść się ponad ten utarty niemiecki schemat? Polityka zrobi rozbrat z biznesem czy, jak u Trumpa, milionerzy zblatują się z rządem?
W Niemczech polityka i biznes zawsze będą działać w parze. Polityka gospodarcza jest szyta na miarę – każdy kolejny rząd cały czas wspiera największy biznes, największych graczy. Dlatego właśnie te mniejsze, średnie firmy chcą tego, co proponuje Merz – wyrównania wewnętrznych zasad gry gospodarczej.
Nie można jednak powiedzieć, że Merz wesprze jeden biznes kosztem innego albo że zrezygnuje ze wspierania firm. Pytanie to – w jakim stopniu uda się Merzowi wprowadzić zmiany w polityce gospodarczej mając SPD jako koalicjanta. Nie wiemy też komu przypadnie ministerstwo gospodarki, a komu finansów w nowym rządzie.
To, że Merz zna osobiście otoczenie Trumpa, raczej nie zaowocuje porozumieniem na linii USA – Niemcy. Napięcia strukturalne są bardzo duże i, widząc, jak wojownicza jest administracja Trumpa, nie spodziewam się długoterminowych korzyści z jego znajomości. Po prostu interesy są sprzeczne. Niemcy to jest gospodarka – eksporter, Stany Zjednoczone – importer. Niemcy są na słabszej pozycji, bo zależą od gospodarek kupujących, a Trump cłami może wiele namieszać. Może tak chcieć zmusić wielkie niemieckie koncerny do inwestycji w USA – by otwieranie nowych linii produkcyjnych bardziej się opłacało w Teksasie niż w Bawarii. A to będzie dla Merza kolejny powód, żeby jednak nie ciąć niemieckiego wsparcia dla firm. Mam obawy, że mimo zapowiedzi Merza z kampanii wyborczej, żeby zwiększyć konkurencyjność, okaże się, że gospodarcze status quo, czyli stagnacja, zostanie w Niemczech utrzymane.
Rozmawiała Katarzyna Mokrzycka

Główne wnioski
- Wyniki wyborów i niemiecka ordynacja wyborcza sprawiają, że jedyną realną opcją koalicyjną dla CDU/CSU jest SPD. Friedrich Merz, lider CDU/CSU, planuje przesunąć politykę partii w bardziej wolnorynkowym i konserwatywnym kierunku. Jego podejście różni się jednak od stanowiska dotąd rządzącej SPD Olafa Scholza, a to oznacza, że Merzowi bardzo trudno będzie utrzymać zaplanowany kurs.
- Z drugiej jednak strony, jeśli Merzowi uda się zrealizować część zapowiedzianych reform, to także będzie mieć swoje konsekwencje gospodarcze. Zmniejszenie subsydiów może wpłynąć negatywnie na sektory wcześniej wspierane przez państwo. Utrzymanie hamulca zadłużenia może ograniczyć możliwości inwestycyjne rządu. Zaostrzenie polityki imigracyjnej może ograniczyć dostępność siły roboczej, co ograniczy firmy.
- Zaostrzenie polityki migracyjnej może kolidować z prawem unijnym i wywołać napięcia w strefie Schengen, którą Niemcy ignorują, utrzymując kontrole graniczne. Może to jednak mieć i dobre skutki – może wymusić na UE wprowadzanie efektywniejszych rozwiązań w obszarze migracji i polityki azylowej. Będzie to zapewne jeden z pierwszych tematów przedstawionych nowemu kanclerzowi Niemiec przez Polskę. Sam Merz deklaruje dużą przychylność wobec współpracy z Polską. Jednak głosy jego doradców sugerują, że nowe otwarcie może się ograniczyć do spraw mniejszej wagi.