Usyk, Real Madryt i papierowe F-16. Ukraiński sport na wojnie z Rosją
Blisko 500 zabitych sportowców. Ponad 250 zniszczonych hal i stadionów. Mecze ligowe przerywane alertami przeciwlotniczymi. To okrutny rachunek, który w czasie wojny przeciwko Rosji zapłacił ukraiński sport. Jednocześnie to właśnie sport stał się ważnym polem wizerunkowej wojny z Rosją. I będzie nim nadal, nawet gdy strzały na froncie ucichną.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego sport jest ważnym elementem ukraińskiego oporu wobec Rosji.
- Którzy ukraińscy sportowcy zaciągnęli się do sił mundurowych.
- Jak Rosjanie nie odpuszczają walki o swój wizerunek w sporcie.
W 1956 r. powstał Puchar Europy – rozgrywki przekształcone później w Ligę Mistrzów. Pięć pierwszych edycji wygrał Real Madryt z Alfredo Di Stéfano, Ferencem Puskásem i Paco Gento w składzie. To wtedy rodziła się trwająca do dziś magia „Królewskich”.
– Real Madryt to najlepsza ambasada, jaką ma Hiszpania – mówił ówczesny hiszpański minister spraw zagranicznych Fernando Maria Castiella.
Bez tak spektakularnych sukcesów, ale też w zupełnie innych okolicznościach, mobilnymi ambasadami Ukrainy stały się w ostatnich latach tamtejsze kluby. Przede wszystkim Szachtar Donieck, który ostatni mecz na swoim stadionie, w Doniecku, rozegrał w maju 2014 r.
Wojna w Donbasie sprawiła, że klub musiał szukać sobie nowego miejsca. W ostatnich dziesięciu latach „domowe” mecze grał we Lwowie, Kijowie, Charkowie, Czerkasach, Warszawie, Hamburgu i w Gelsenkirchen.
Gdy w lutym 2022 r. Rosjanie ponownie zaatakowali Ukrainę, rozgrywki piłkarskie zostały wstrzymane. Jednak Szachtar i Dynamo Kijów już kilka tygodni później rozpoczęły serie meczów towarzyskich, na których zbierano pieniądze na potrzeby uchodźców oraz żołnierzy.
Te charytatywne mecze stały się też okazją do przypominania o rosyjskich zbrodniach: gdy Szachtar grał z Legią Warszawa, nazwiska piłkarzy zostały zastąpione na koszulkach nazwami doświadczonych wojną ukraińskich miast: Bucza, Mariupol, Hostomel.
Ukraińscy działacze zdecydowali, że wydelegują kluby do gry w europejskich pucharach. W pierwszym naznaczonym wojną sezonie tymczasowymi domami tych drużyn stały się m.in. Łódź, Lublin, Kraków czy Warszawa. Na stadionie Legii, mecze w Lidze Mistrzów rozgrywał Szachtar Donieck. Jego spotkanie z Realem Madryt poprzedziła kartonowa oprawa w barwach polskiej i ukraińskiej flagi. Zdjęcie obiegło media na całym świecie.
W tym meczu w Lidze Mistrzów zadebiutował ukraiński bramkarz Realu Andrij Łunin. Sezon później na dłuższy czas wskoczył między słupki. Real wygrał wtedy Ligę Mistrzów, a sukcesu swojemu piłkarzowi gratulowało ministerstwo spraw zagranicznych Ukrainy.

To jeden z licznych dowodów na to, że ukraińscy sportowcy stali się ambasadorami swojego kraju.
– Każdy Ukrainiec ma swój własny front. I każdy powinien na nim robić wszystko, żeby przybliżyć kraj do zwycięstwa. Sportowcy trenują, rywalizują, starają się o jak najlepsze wyniki. Reprezentują nasz kraj na arenie międzynarodowej i są sportowymi dyplomatami – komentowała Anna Prichodko, historyk sportu z Charkowskiej Akademii Kultury Fizycznej.
Walka o uwagę
Na tym wizerunkowym froncie od początku wyróżnia się Oleksandr Usyk. Niepokonany na zawodowym ringu mistrz świata w boksie, w ciągu ostatnich trzech lat wykorzystywał każdą medialną okazję, by przypominać o dramacie Ukrainy. Stał się nie tylko słyszalnym na całym świecie głosem Ukrainy, ale też symbolem zmian, jakie po lutym 2022 r. zaszły w rosyjskojęzycznej części ukraińskiego społeczeństwa.
Jeszcze przed rosyjską agresją część rodaków zarzucała Usykowi chłodny stosunek do aneksji Krymu i bliskie kontakty z ludźmi Władimira Putina. Dla urodzonego na Półwyspie Krymskim pięściarza to rosyjski był zawsze podstawowym językiem komunikacji. O zajęciu Krymu przez Rosjan wypowiadał się bardzo dyplomatycznie, nie opowiadając się po stronie Ukrainy.
Tak było do 24 lutego 2024 r.
Dwa dni po rosyjskiej agresji Usyk zamieścił w sieci wideo, w którym apelował do Rosjan, by nie wysyłali swoich synów na front. Nawoływał do zakończenia wojny, a Władimira Putina namawiał do podjęcia negocjacji. Nagranie zostało wyświetlone ponad cztery miliony razy.

Usyk wstąpił do wojsk obrony terytorialnej, podbudowując morale rodaków. Do pomocy przy wojennej logistyce przydawały się każde ręce, ale zdecydowanie ważniejszy był gest. Gotowość do działania i pokazanie, że wielki mistrz – choć ma takie możliwości – nie odwraca się od kraju w potrzebie. Usyk porzucił język rosyjski. W mediach zaczął wypowiadać się wyłącznie po ukraińsku. Zadeklarował, że nie odwiedzi Krymu, dopóki wojna się nie zakończy. Zrehabilitowany wśród sceptycznie nastawionej wobec niego części Ukraińców, zaczął przygotowywać się do kolejnych walk. Każdą wykorzystywał jako platformę do przypominania światu o trwającej wojnie.
Jako niepokonany na zawodowym ringu chciał inspirować siedzących w okopach żołnierzy i żyjących pod deszczem rakiet rodaków, więc postarał się, by jego pierwsza po wybuchu wojny walka była transmitowana w kraju w otwartym dostępie.
Gdy w listopadzie 2023 r. walczył z Danielem Dubois we Wrocławiu, przed walką do kibiców przemawiał z telebimu Wołodymyr Zełenski. Dziękował wówczas Polakom za wsparcie Ukrainy, a Ukraińcom wskazywał Usyka jako przykład niezłomności.
Ubiegłoroczna walka Oleksandra Usyka z Tysonem Furym była najbardziej wyczekiwanym pojedynkiem bokserskim od przeszło dwóch dekad. W puli znalazły się pasy czterech najbardziej prestiżowych federacji. Usyk umiejętnie wykorzystał uwagę mediów i kibiców. Na ważenie przed walką przyjechał w koszulce z wizerunkiem Ołeksandra Matsiewskiego – ukraińskiego żołnierza, pojmanego i zastrzelonego przez Rosjan. Kolejnego obok obrońców Wyspy Węży bohatera wojny, który dopalając papierosa ze stoickim spokojem mówi „Sława Ukraijini” tuż przed tym, gdy pada od rosyjskiej kuli.
Po wygranej walce Usyk sam zakrzyknął „Sława Ukraijini”. W pokonaniu znacznie wyższego i znacznie cięższego rywala wielu doszukiwało się wojennej analogii.
– Kilka dni po tej walce w sieci krążyły nagrania z baz wojskowych, również tych na linii frontu, gdzie żołnierze oglądali ten pojedynek na tabletach czy telefonach. Dla nich to było coś ważnego: zobaczyć, że Ukraina jest w centrum międzynarodowej uwagi. Ludzie na całym świecie zobaczyli zwycięstwo Ukrainy. Oczywiście zwycięstwo w boksie, ale można to też interpretować tak, że Ukraina nie podda się na wojnie – mówi brytyjsko-ukraiński dziennikarz Andrew Todos, twórca bloga Zorya Londonsk.
Przykładów symbolicznego, ale i finansowego angażowania się we wsparcie kraju jest więcej (Usyk wspiera zbiórki charytatywne, zadbał też by 1 mln funtów z gaży Tysona Fury’ego powędrowało na konto ukraińskiej armii). Z flagą Ukrainy na mecze w Premier League wychodził Oleksandr Zinczenko. Ukraińskie tenisistki odmawiały i nadal odmawiają podawania ręki rywalkom z Rosji i z Białorusi. Przedmeczowego przywitania z Rosjaninem Aleksandrem Gołowinem odmówił ostatnio grający w Benfice ukraiński piłkarz Anatolij Trubin.
Ukraiński sport ma też swój legion międzynarodowy. Z żółto-niebieską wstążeczką na czapce przez ponad rok grała Iga Świątek. W jednym z meczów Bundesligi z opaską kapitańską w ukraińskich barwach wystąpił Robert Lewandowski. Podobnie jak w decydującym o grze na mundialu w Katarze – barażu ze Szwecją. W tym sezonie małą flagę Ukrainy umieścił na swoim karabinie norweski biathlonista Endre Stromsheim.
– Nie każdy regularnie ogląda serwisy informacyjne. Poza tym wojna Ukrainy z Rosją nie pojawia się w nich już tak często, jak na początku. Natomiast każdy ogląda jakieś transmisje sportowe. Czy to mecze piłkarskie, Wimbledon, igrzyska. I jeśli tam pojawiają się symbole Ukrainy, to jest to okazja, żeby przypomnieć ludziom: wojna trwa. Ukraina wciąż walczy – przekonuje Andrew Todos.
Z igrzysk na front
Startując na igrzyskach w Pekinie, ukraiński biathlonista Dmytro Pidruczny mistrz świata z 2019 r., nie przypuszczał, że kilkanaście dni później kombinezon startowy zamieni na mundur wojskowy. Podobnie jak jego kolega z olimpijskiej sztafety Artem Pryma, Dmytro Pidruczny dołączył do Gwardii Narodowej.
Służył trzy miesiące. Był zaangażowany w obronę Tarnopola. Gdy wrócił do biathlonowych startów mówił dziennikarzom, że w Gwardii też zdarzało mu się korzystać z broni. Tyle że celem nie były tarcze.
Do obrony swojego kraju na ochotnika zgłosili się też: bokser Wasyl Łomaczenko, biathlonistka Anastasija Merkuszyna, byli tenisiści Serhij Stachowski i Ołeksandr Dołhopołow czy znany z występów w Arce Gdynia piłkarz Andrij Bohdanow. Za broń chwycił zdobywca Złotej Piłki w 1986 r. Ihor Biełanow.
Wszyscy mówili o odruchowej potrzebie stanięcia w obronie ojczyzny. O poczuciu obowiązku. A przecież wszyscy mogli obserwować sytuację z bezpiecznej zagranicy. Jak wspomniany Oleksander Usyk – rosyjska napaść zastała Usyka w Wielkiej Brytanii – świadomie zdecydował więc o powrocie do ojczyzny.
A przecież zaangażowanie na froncie nie było na pokaz. Ukraińskie ministerstwo sportu regularnie aktualizuje listę poległych na wojnie sportowców. Jest na niej już prawie 500 nazwisk.
Długa jest też lista ukraińskich obiektów sportowych, zniszczonych przez rosyjskie rakiety. Jak wylicza serwis Tribuna.ua, jest na niej ponad 170 hal, przeszło 70 stadionów, 50 kompleksów i 15 basenów. Do tego więcej niż sto przyszkolnych sal gimnastycznych.
Kibic też żołnierz
Na mecze ukraińskich klubów i reprezentacji, grających nie tylko w Polsce, ale też na Słowacji, w Niemczech czy w Rumunii, przychodziło wielu mieszkających w tych krajach Ukraińców. Nawet jeśli wcześniej nie interesowali się piłką, na stadionach znajdowali okazje do wzmacniania poczucia wspólnoty i zbiorowego wyrażenia wywoływanych przez wojnę emocji. Z niebiesko-żółtych sektorów niosły się pozdrowienia dla Ukraińskich Sił Zbrojnych. I okrzyki, kierowane do Władimira Putina.
Wyjazdowy mecz przeciwko Anglii ukraińscy kibice wykorzystali do więcej niż symbolicznego wsparcia swoich żołnierzy. Z trybun londyńskiego Wembley pofrunęły tysiące żółto-niebieskich, papierowych samolocików. Było to w czasie, gdy Ukraina apelowała do świata o przekazanie jej myśliwców. Samolociki z Wembley były częścią tego apelu – w środku znajdowała się informacja, jak ważne dla walczącej Ukrainy są samoloty bojowe.
Zwaśnionych wcześniej kibiców ukraińskich klubów w 2014 r. połączył wspólny wróg. Na wojnie z Rosją barwy klubowe nie mają znaczenia – są za to widoczne na niektórych czołgach czy wozach opancerzonych. Niektóre jednostki niemal w całości utworzone są na bazie kibicowskich sympatii.
Klubowych flag, szalików i koszulek przybyło na ukraińskich cmentarzach. Znaczą groby tych, którzy zamiast na trybuny, ruszyli na wojnę i w tej wojnie zginęli.
Rosja nadal naciska
Wizerunkowa wojna Ukrainy z Rosją to także pozbawianie Rosjan możliwości wykorzystywania sportu w ich propagandzie. Dlatego Ukrainie tak bardzo zależało, by rosyjskich sportowców wykluczyć z udziału w międzynarodowych imprezach sportowych. I odnieśli na tym polu duży sukces.
Większość międzynarodowych organizacji zdecydowała się na daleko posuniętą izolację rosyjskiego sportu. Rosjanom odebrano zaplanowane u nich turnieje (jesienią 2022 r. przyznane Rosji mistrzostwa świata w siatkówce przeniesiono do Polski i Słowenii), a w większości dyscyplin rosyjscy zawodnicy nie mogli startować w zawodach rangi mistrzostw Europy, świata i cyklach pucharowych. A nawet jeśli mogli – to bez swojej flagi.
Rosjanie (i Białorusini) ostatecznie dostali co prawda zgodę MKOl-u na start w igrzyskach w Paryżu, ale zasady ich udziału były mocno restrykcyjne. Rosyjskim działaczom nie spodobały się do tego stopnia, że w wielu dyscyplinach sami zbojkotowali olimpijskie zmagania.
– Ukraina walczy z Rosją, która w każdy możliwy sposób stara się wrócić do międzynarodowego sportu. Dlatego tak ważne jest, by opór Ukrainy był widoczny. Nie jest to pole walki, nie jest to front polityczny, ale ma on swoje duże znacznie: tak jak filmy czy muzyka. Z ich pomocą można docierać do świadomości ludzi – przekonuje Andrew Todos.
Do tej świadomości Rosjanie cały czas próbują docierać. Nieustannie naciskają na międzynarodowe organizacje, by te łagodziły, a najlepiej wycofywały swoje sankcje. I stopniowo faktycznie tak się dzieje. W ostatnich miesiącach przybyło zawodów, w których Rosjanie mogli brać udział – choć najczęściej jeszcze pod neutralną flagą.
Przybywa też działaczy, testujących nastroje społeczne zapowiedziami przywrócenia Rosjan do gry – ostatnio w koszykarskiej Eurolidze.
Dość twarda początkowo postawa międzynarodowego sportu wobec Rosji na pewno zacznie mocniej kruszeć, gdy dojdzie do zakończenia wojny lub choćby zawieszenia broni. Można się spodziewać, że wielu działaczy przyjmie wtedy narrację o „łączącej roli sportu” i będzie przekonywać, że może on być miejscem „szukania pojednania” i „budowania mostów” między Rosją a Ukrainą. O konieczności rewizji nałożonych na rosyjski sport ograniczeń wprost mówią kandydaci na nowego szefa MKOl-u – Johann Eliasch, David Lappartient, a także Sebastian Coe. Gotowość do przywrócenia do gry rosyjskich klubów piłkarskich i tamtejszej reprezentacji pobrzmiewa w wypowiedziach szefa UEFA.
Kiedy nawet formalne ograniczenia znikną i rosyjscy sportowcy znów zaczną walczyć o medale, będą musieli być gotowi na ostracyzm ze strony rywali i kibiców – zwłaszcza na zawodach w krajach, wspierających wojenny wysiłek Ukrainy. Trudno oczekiwać, że po trzech latach krwawej wojny, doprawianej antyeuropejską propagandą Kremla, świat sportu łaskawym okiem spojrzy na rosyjskie flagi i zechce w spokoju wysłuchiwać rosyjskiego hymnu.

Główne wnioski
- Sport stał się dla Ukrainy ważną płaszczyzną walki o przyciągnięcie uwagi świata do jej wojny z Rosją.
- Jednym z najbardziej zaangażowanych sportowców w nagłaśnianie trudnej sytuacji Ukrainy jest Oleksandr Usyk.
- Zakończenie wojny doprowadzi prawdopodobnie do prób przywrócenia Rosjan do międzynarodowej rywalizacji. Rosyjscy zawodnicy muszą się jednak liczyć z niechęcią ze strony kibiców wspierających Ukrainę.