Biznes Świat Technologia

Chińska wersja polskich „papierni”. Jak naukowcy zza Wielkiego Muru poprawiają wyniki innowacyjności

Czy to możliwe, że Chiny, których tak obawia się zachodnia gospodarka, w rzeczywistości są znacznie mniej innowacyjne, niż się wydaje? Na taki stan rzeczy wskazują ekonomiści, którzy zbadali temat i przekonują, że naukowcy w Chinach w dużym stopniu uprawiają „chów wsobny”, wzajemnie się promując.

Badania naukowe Chiny
Naukowcy z Laboratorium Międzynarodowego Centrum Nauki i Innowacji Uniwersytetu Zhejiang w Hangzhou w Chinach uruchamiają nanoskopowego robota. (Fot. CFOTO/Future Publishing via Getty Images)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak Chiny osiągają najwyższe wyniki cytowań badań naukowych, wyprzedzając USA czy Wielką Brytanię.
  2. Czy to możliwe, że Chiny są znacznie mniej innowacyjne, niż uważa Zachód, nakręcając wyścig na nowe technologie.
  3. Ile na innowacje wydała Polska, USA i Chiny w ciągu ostatnich 20 lat.

W światowej gospodarce trwa regularna, choć najczęściej prowadzona w białych rękawiczkach, wojna na technologie. Jesteśmy uzależnieni od coraz to nowych rozwiązań – projekt goni projekt, innowacja ściga się z innowacją, a badania naukowe B+R stanowią niezbędną pożywkę. Informacje o kolejnych badaniach, publikacjach i procesach współtwórczych, przyczyniających się do wdrażania nowych rozwiązań, są dla konkurencyjnych firm z branży, rynków międzynarodowych, a także rządów jedną z kluczowych wskazówek dotyczących przyszłości technologii.

W wyścigu o super AI, komputery kwantowe i zimną fuzję, która mogłaby zapewnić darmową energię, każdy widoczny krok w sektorze B+R (R&D), czyli w badaniach nad innowacjami, jest uważnie śledzony. Dotyczy to nie tylko pracy ekspertów IT, lecz także naukowców prowadzących kluczowe badania.

Między innymi na tej podstawie Zachód wyciągnął wnioski o chińskiej potędze w obszarze innowacji. Jak wskazują autorzy badania analizującego chińskie publikacje naukowe, w ciągu ostatnich dwóch dekad Chiny stały się wiodącym producentem artykułów naukowych na świecie. Ten wzrost wywołał obawy, że kraje zachodnie tracą długo utrzymywaną przewagę technologiczną. Napięcia geopolityczne ostatnich lat tylko spotęgowały te obawy, prowadząc do kolejnych tarć.

W artykule „Fragmentacja geopolityczna i handel” ekonomiści wskazują, że w reakcji na chińskie przyspieszenie kraje zachodnie nie tylko ożywiły politykę przemysłową, ale również sięgnęły po protekcjonistyczne strategie wzmacniania swojej pozycji globalnej – w tym sankcje handlowe, cła oraz subsydiowanie własnych firm.

Czy możliwe, że przez nieuwagę Zachód przecenił chińskie możliwości?

Home bias w cytowaniu badań naukowych

Na takie przeszacowanie wskazują wyniki badań grupy ekonomistów pod przewodnictwem Szumin Qiu z East China University. Ich zdaniem zagrożenie innowacjami ze strony Chin może być znacznie mniejsze, niż sądzi Zachód. Jeśli mają rację, zachodnie gospodarki mogłyby nieco zwolnić, złapać oddech i zrewidować swoje strategie rozwoju innowacji, uwzględniając fakt, że ich najgroźniejszy rywal w wyścigu technologicznym ma swoje słabości.

W pracy „Paper Tiger? Chinese Science and Home Bias in Citations” troje autorów analizuje tendencję naukowców do częstszego cytowania prac z własnego kraju (home bias). Taki „chów wsobny” występuje we wszystkich państwach stawiających na rozwój technologii, jednak to Chiny wykazują najwyższy poziom home bias spośród wszystkich głównych krajów – i to niemal w każdej dziedzinie naukowej (18 na 20 przebadanych).

„W badaniu analizującym dane o cytowaniach z 10 proc. najlepszych czasopism w 20 szerokich dziedzinach nauki w latach 2000-2021 wykazaliśmy, że aż 57,2 proc. cytowań chińskich prac pochodzi od innych badaczy z chińskich instytucji. To zdecydowanie największy udział wśród wszystkich krajów” – podkreślają w artykule dla CEPR autorzy Szumin Qiu, Claudia Steinwender i Pierre Azoulay.

Polacy podrabiają Chińczyków?

Liczba cytowań jako ocena wpływu i jakości pracy naukowej to powszechnie stosowana na świecie metoda wykorzystywana w rankingach badaczy, przez uniwersytety i instytuty naukowe. Choć metoda ta jest mocno zawodna, to jak przyznał w wywiadzie dla XYZ prof. Łukasz Okruszek, socjolog Polskiej Akademii Nauk,, doszliśmy do momentu, gdy wynaturzony system jest najlepszym systemem, jaki na razie możemy mieć.

Stany Zjednoczone również odnotowują wysoki udział cytowań krajowych – na poziomie 37,1 proc. Jak tłumaczą eksperci, jeśli badacze z tego samego dużego kraju cytują się częściej niż przeciętnie, częściowo wynika to z samego potencjału badawczego i szeroko zakrojonej działalności naukowej takiego państwa.

Jednak pierwsze miejsce Chin na liście pod względem liczby cytowań własnych badaczy – przed USA, Wielką Brytanią, Niemcami, Japonią, Indiami czy Tajwanem – „łagodzi postrzeganie dominacji naukowej Chin”.

„Wyłonienie się Chin jako wiodącego producenta publikacji naukowych na świecie wzbudziło bowiem także obawy dotyczące jakości chińskich publikacji” – piszą Qiu, Steinwender i Azoulay.

Podważa to również realne przełożenie badań kontestowanej jakości na wdrożenia gospodarcze.

Zjawisko publikowania w „rodzinnym” kręgu jest dobrze znane także w Polsce. Nasz kraj zajmuje w rankingu wzajemnych cytowań wysokie, 12. miejsce – przed znacznie bardziej zaawansowanymi w badaniach i rozwoju krajami, jak Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Holandia czy Kanada. To kolejny dowód na to, jak daleko zaszedł w polskim środowisku naukowym proceder tzw. papierni (paper mills), o którym niedawno zrobiło się głośno.

Chodzi o sztucznie kreowane publikacje i cytowania „na zamówienie” konkretnych osób ze świata nauki, które miały podnieść ich pozycję w rankingach. Nazwano je papierniami, bo na tony produkowały bezwartościową makulaturę.

Gra w chińczyka

Aby ocenić realną wartość publikacji – na zasadzie „co by było, gdybyśmy nie mogli się wzajemnie cytować” – badacze uwzględnili „chów wsobny” i odsiali go z wyników cytowań. Model, który opracowali, opisują szczegółowo w swoim badaniu. Wyniki są jednoznaczne: wzajemne cytowanie namalowało Chinom znacznie korzystniejszy obraz, niż wskazuje rzeczywistość.

„Gdy stosujemy naszą pozbawioną lokalnej stronniczości metrykę cytowań, Chiny pozostają w tyle za USA, Wielką Brytanią i Niemcami. Choć wciąż zajmują imponującą [czwartą – przyp. red] pozycję, nasze ustalenia pokazują, że stronniczość wewnętrzna zawyżyła wzrost Chin w naukowych tabelach ligowych i zniekształciła postrzeganie ich potencjału przez decydentów ds. innowacji w innych krajach” – oceniają autorzy badania.

To jednak nie oznacza, że Chiny nie są innowacyjne – większości krajów i tak daleko do ich wyników. W ciągu ostatnich 20 lat Chiny znacząco zwiększyły nakłady na B+R – z 30 mld dolarów w 2005 r. (ok. 1,3 proc. PKB) do ok. 457 mld dolarów w 2023 r. (2,55 proc. PKB). W latach 2000-2017 liczba uniwersytetów i instytucji badawczych w Chinach wzrosła o 140 proc., a liczba naukowców o 69 proc. Szacuje się (brak dokładnych danych), że w ciągu 20 lat Chiny zainwestowały w badania i rozwój 4,5-5 bln dolarów. Z tego tylko na czyste technologie 1,5-2 bln dolarów, na AI 300-500 mld dolarów, a na przemysł kosmiczny 150-250 mld dolarów. Pozostałe środki trafiły na biotechnologię, półprzewodniki i transport.

Dla porównania Stany Zjednoczone, największy rywal Chin, przeznaczyły na B+R w ostatnich dwóch dekadach 11,2 bln dolarów – średnio ponad 560 mld dolarów rocznie. Udział B+R w PKB USA wzrósł z ok. 2,5 proc. w 2005 r. do 3,1 proc. w 2022 r.

Chiny też nie zwalniają. W ciągu najbliższych pięciu lat sam Bank of China przeznaczy na rozwój AI 130 mld dolarów.

– Ten plan został ogłoszony zaraz po ogłoszeniu w USA 500 mld dolarów na projekt Stargate. To brzmi jak nowy wyścig zbrojeń – skomentował w mediach społecznościowych prof. Piotr Sankowski, szef Instytutu IDEA.

Naukowcom nie chodzi przecież o to, by – korzystając z danych pokazujących, że Chiny są mniej dynamiczne, niż się pozornie wydaje – odkładać na bok rozwój i badania. Bardziej o to, by lepiej weryfikować projekty i wydatki, uważniej i bez pośpiechu przygotowywać narodowe programy oraz polityki rozwoju innowacji.

Ta rekomendacja większej staranności dotyczy także Polski. Mogłoby się wydawać, że w naszym przypadku każde pieniądze będą wciąż niewystarczające, ponieważ przez ostatnie dekady średnio wydawaliśmy na badania i rozwój mniej niż 1 proc. PKB. W ciągu 20 lat Polska zainwestowała w B+R około 418 mld złotych, a w ostatnich latach wydatki wzrosły do ok. 1,5 proc. PKB rocznie (naukowcy postulują jednak wzrost do co najmniej 3 proc.).

A jednak lepsza weryfikacja jest konieczna. Dlaczego? Ponieważ z wielu programów – na przykład tych wspierających startupy dekadę temu – często zostały jedynie stare faktury z dofinansowania. Dziś nie ma po nich ani większych firm, ani znaczących efektów dla gospodarki. Z takim podejściem wydaje się zgadzać Ministerstwo Finansów. W ogłoszonej w lutym nowej strategii gospodarczej rząd zapowiedział umiarkowane – nawet jak na polskie możliwości – inwestycje w technologie: 300 mln zł na rozwój dwóch superkomputerów i kolejne 300 mln na fundusz DeepTech. Te stosunkowo skromne kwoty wyjaśniał w wywiadzie z XYZ wiceminister finansów Paweł Karbownik.

Na ten moment uznano, że 300 mln zł na fundusz DeepTech będzie wystarczające.

Paweł Karbownik podkreślił, że kluczowe jest, aby środki zostały solidnie zainwestowane – tylko w najlepsze projekty, które będą służyć Polsce przez dekady, a nie znikną po kilku latach.

Wyjaśnił, że minister Domański zapowiedział utworzenie funduszu DeepTech i choć początkowo rząd był gotów przeznaczyć na ten cel większe środki, to po przeprowadzeniu rzetelnej analizy wraz z PFR Ventures oceniono, czy rzeczywiście istnieją projekty, które mają szansę na przełomowe rezultaty.

Na ten moment uznano, że 300 mln zł będzie wystarczające.

Wielki Mur nie chroni przed kradzieżą pomysłów

Autorzy badania przekonują, że zaadaptowanie ich wniosków przez decydentów mogłoby wpłynąć na wyhamowanie wojen handlowych, w tym także „najgłupszej wojny handlowej”, jak ostatnie działania Donalda Trumpa nazwał „Wall Street Journal”.

„Dla krajów zachodnich wykazanie, że postrzegane zagrożenie ze strony Chin może być mniejsze, niż sądzono, może zmniejszyć bodziec do eskalacji wojen handlowych, ale też polityk mających na celu ograniczenie współpracy naukowej z chińskimi zespołami” – piszą w podsumowaniu Qiu, Steinwender i Azoulay.

Nie uwzględniają jednak innych czynników decydujących o niechęci do współpracy z chińskimi badaczami, spośród których najważniejszym pozostaje obawa przed kradzieżą technologii i wynalazków, zwłaszcza amerykańskich.

Szacunki dotyczące strat USA wynikających z kradzieży technologii przez Chiny są nieprecyzyjne, ponieważ trudno je dokładnie oszacować. Najczęściej cytowana wartość, według wyliczeń Komisji ds. Kradzieży Własności Intelektualnej (IP Commission), wynosi od 220 do 600 mld dolarów rocznie, co w perspektywie 20 lat daje 4,5-12 bln dolarów strat. Sektory najczęściej wymieniane w tym kontekście to: obronność, lotnictwo, farmacja i sektor prac nad AI. Kradzieże dotyczą też tajemnic handlowych, patentów, oprogramowania oraz danych osobowych.

Trudno więc oczekiwać, że kraje, które czują się ograbiane intelektualnie i finansowo, odsłonią się jeszcze bardziej. Fakt, że chińscy naukowcy mogą mieć mniejsze możliwości, niż sądzono, raczej doprowadzi do zaostrzenia środków ostrożności – naukowy Zachód jeszcze szczelniej zasłoni okna, by nikt nie podglądał.

Główne wnioski

  1. Badania wskazują, że Chiny mogą być mniej innowacyjne, niż sugerują ich wyniki w publikacjach naukowych, ze względu na wysoki poziom wzajemnych lokalnych cytowań chińskich naukowców (home bias). Po uwzględnieniu tego zjawiska w modelu badawczym Chiny spadają w rankingach cytowań za USA, Wielką Brytanię i Niemcy, co sugeruje, że Zachód mógł przeszacować ich potencjał naukowy i technologiczny.
  2. Proceder wzajemnego cytowania, w Polsce widoczny w wersji tzw. papierni, zniekształca postrzeganie jakości badań naukowych. Autorzy badania sugerują, że lepsze zrozumienie tego mechanizmu mogłoby pozwolić krajom zachodnim na bardziej wyważone strategie rozwoju innowacji, zamiast eskalacji protekcjonizmu i wojen handlowych.
  3. Chiny znacząco zwiększyły nakłady na badania i rozwój, osiągając w 2023 r. około 457 mld dolarów, próbując dogonić USA. Jednak zbyt wiele technologii zdobyły poprzez kradzież z Zachodu, co doprowadziło do zniechęcenia zachodnich badaczy do współpracy z chińskimi instytucjami. W Polsce, mimo niższych wydatków na badania i rozwój (około 1,5 proc. PKB rocznie), problemem pozostaje efektywność inwestycji. Z tego powodu rząd skłania się ku ostrożniejszemu planowaniu, np. przeznaczając 600 mln zł na rozwój superkomputerów i fundusz DeepTech, kładąc nacisk na solidność i długofalową wartość projektów.