Sprawdź relację:
Dzieje się!
Finanse osobiste

Jak inwestują Polacy. „Syndrom karnetu na siłownię”

Tylko kilkanaście procent Polaków inwestuje swoje oszczędności. Ponad połowa nigdy nie skorzystała z produktów inwestycyjnych. Tak wynika z danych NBP. Dlatego do redakcji XYZ zaprosiliśmy ekspertów, żeby wspólnie zastanowić się, gdzie leży problem. I co się stanie, jeśli już teraz nie zaczniemy myśleć o swoim kapitale na przyszłość.

Marcin Ciechoński, Saxo Bank, Michał Wojciechowski, biuro maklerskie mBanku, Martyna Mroczek-Kowalik, XYZ, Michał Tekliński, Goldsaver.pl i Goldenmark. Fot. Jakub Kuźmiński/XYZ
Marcin Ciechoński – Saxo Bank, Michał Wojciechowski – biuro maklerskie mBanku, Martyna Mroczek – Kowalik z XYZ, Michał Tekliński – Goldsaver.pl i Goldenmark. Fot. Jakub Kuźmiński/XYZ

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego Polacy mało inwestują.
  2. Od czego zacząć inwestowanie z myślą o przyszłości.
  3. Po jakie produkty sięgnąć budując rozsądny portfel inwestycyjny.

Współczesną klasę średnią nadal cisną wysokie stopy procentowe, raty kredytów hipotecznych i nadal wysoka inflacja. Z ostatnich badań Akademii Leona Koźmińskiego i Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie wynika, że Polacy na oszczędności przeznaczają 15 proc. miesięcznego wynagrodzenia, mniej niż Amerykanie (21 proc.) czy Hindusi (35 proc.). Może po prostu za mało zarabiamy, żeby jeszcze odkładać i inwestować?

– Kilkanaście lat temu Polacy rzeczywiście nie mieli pieniędzy. Od lat mamy do czynienia z wyraźnym wzrostem dochodów, również tych rozporządzalnych. Oczywiście nadal jest grupa  około 20 proc., która ledwo wiąże koniec z końcem. Natomiast po drugiej stronie jest też grupa ok. 20 proc. Polaków, która ma przynajmniej sześciomiesięczne oszczędności. To  jest bardzo dobra poduszka finansowa, która pozwala myśleć o tym, żeby kolejne pieniądze już inwestować. Inwestować, czyli żeby te pieniądze podlegały pewnemu ryzyku z szansą na większy zysk w przyszłości – mówił Michał Wojciechowski z biura maklerskiego mBanku.

– Patrząc na wspomnianą grupę 20 proc. Polaków, to jest ponad 5 mln ludzi. A na giełdzie inwestuje między 300 a 400 tys. osób. Zdecydowanie jest potencjał i potrzeba popularyzowania inwestycji – zauważył Wojciechowski.

Pośrodku jest jeszcze największa grupa, która albo odkłada, albo ma już odłożoną stosunkowo niewielką kwotę, którą również mogłaby z powodzeniem inwestować.

Wystarczy 500 zł miesięcznie

Z przytoczonego badania wynika, że aż 45 proc. oszczędności Polacy trzymają w gotówce. 25 proc. w depozytach lub na kontach.

Ekspert mBanku zacytował badania, w których 54 proc. Polaków uważa, że ma dobrą sytuację finansową, a tylko 5 proc. – że złą. Zatem większość osób powinna zacząć myśleć o inwestowaniu.

Marcin Ciechoński z Saxo Banku zgodził się, że jeśli chodzi o skłonność do inwestowania przez Polaków, sytuacja nie jest dobra.

– Mamy trzy kategorie ludzi. Pierwsza to osoby, które rzeczywiście pieniędzy nie mają. Druga to są osoby, które pieniądze mają i trzymają je właśnie w depozytach – to już ok. 900 mld złotych. Więc jednak te pieniądze są. Trzecia grupa ma środki, ale uważa, że to zbyt małe kwoty, żeby inwestować. Tymczasem można zacząć nawet przy niewielkich sumach – mówił Ciechoński.

Jego zdaniem, na emeryturę dobrze jest mieć odłożone ok. pół miliona złotych, oprócz tego, co nam wypłaci ZUS i OFE.  A żeby odłożyć pół miliona, przy założeniu zysków przekraczających trzyprocentowy poziom inflacji, wystarczy odkładać około 500 zł miesięcznie. Oczywiście trzeba je inwestować.

– Kluczowy jest tu wiek. Bo te 500 zł musimy odkładać systematycznie przez 40 lat. Jeżeli ten okres skrócimy, bo nie myślimy o emeryturze od razu, tylko zaczniemy myśleć 20 lat przed emeryturą, wtedy będzie już potrzebne 1,5 tys. zł co miesiąc – zaznaczał Ciechoński.

Magia procentu

– Działa magia procentu składanego, który powoduje, że zarabiamy odsetki od odsetek. I to działa na tyle fantastycznie, że jeśli  40 lat temu przykładowy Amerykanin kupił ETF akcji amerykańskich za 10 tys. dolarów, to dzisiaj jest to warte ponad 1 mln dolarów. Nie musiał nic robić ani sprzedawać, ani kupować – tłumaczył Ciechoński.

Zdaniem eksperta

Inwestowanie na emeryturę to cierpliwość

Inwestowanie na emeryturę to nie jest kupowanie i sprzedawanie. To czekanie. I to jest często najtrudniejsze. Najlepiej w takim długim terminie mają inwestorzy, którzy są najmniej aktywni – kupują i chcą uzyskać ekspozycję na to, co daje rynek.

Oczywiście jest też grupa inwestorów, tak zwanych aktywnych inwestorów, którzy na tym dobrze wychodzą, śledzą rynki, raporty finansowe itd. Tu ryzyko jest dużo większe, dlatego to nie jest opcja dla wszystkich. Na emeryturę warto inwestować pasywnie, długoterminowo.

Michał Tekliński, ekspert rynku złota Goldsaver.pl i Goldenmark zaznaczył, że inwestowanie to nie to samo co oszczędzanie.

– Większości osób oszczędzanie kojarzy się z trzymaniem gotówki. Natomiast inwestowanie często kojarzymy z magią, szybkim zarobkiem i ryzykiem, czymś niezrozumiałym i niedostępnym. Na rynku jest przecież bardzo dużo możliwości, żeby swoje oszczędności pomnażać. Można oszczędzać nie tylko w gotówce, ale kupując różnego rodzaju aktywa i po prostu czekać, aż wzrośnie ich wartość. Często są to surowce, przede wszystkim złoto. Mówi się, że ten kruszec lubi cierpliwość. Złota fizycznego nie kupuje się po to, żeby nim spekulować, tylko żeby je gromadzić, by w długim terminie jego wartość wzrosła – podkreślał Tekliński.

Ekspert dodał, że złoto kupować można w różnych modelach. Od najmniejszych sztabek i monet, jak również „po kawałku”. Najważniejsze jest, żeby zacząć, a nie skupiać się na kwocie potrzebnej do rozpoczęcia inwestycji w ten kruszec.

Jak odbudować zaufanie Polaków

Kolejną barierą, która blokuje skłonność do inwestowania, mogą być też słynne afery z niedawnej historii Polski: upadek Amber Gold w 2012 r., skandal finansowy GetBack z 2018 r. czy tzw. skok na OFE w 2014 r. Z pewnością potrzeba lat na odbudowanie zaufania Polaków do instytucji finansowych. Jak to zrobić?

– Amber Gold był właśnie przykładem braku edukacji. Bo ta firma mówiła o złocie, natomiast go nie sprzedawała tylko polisolokaty oparte na złocie. I mówiła o gwarantowanych zyskach 7 proc. w skali roku. A tego typu obietnice to bzdura, która powinna spowodować zapalenie czerwonej lampki – przypominał Michał Tekliński.

Z kolei Marcin Ciechoński zauważył, że po aferach ludzie często ufają już tylko bankom, stąd tak duża popularność depozytów. Problemem były również jeszcze do niedawna wysokie opłaty pobierane przez fundusze inwestycyjne.

– W Polsce jesteśmy już w bardzo dobrej sytuacji, jeśli chodzi o różne możliwości pasywnego inwestowania pieniędzy. Zarówno pod kątem opłat, jak i łatwego dostępu do rozwiązań. Pasywnego, czyli takiego, które nie wymaga naszego czasu na zarządzanie inwestycją. Ten sposób inwestowania jest, jak toczenie kuli śnieżnej. Im dłużej się ta kula toczy, tym większy kapitał mamy szansę osiągnąć. Jeżeli płacimy podatki, to jeszcze większy kawałek nam obcina fiskus. Dlatego sensowne jest wykorzystywanie różnego rodzaju opakowań, jak IKE czy IKZE, które pozwalają skorzystać z ulg podatkowych – dodał do tego Michał Wojciechowski.

Natomiast największe bariery w inwestowaniu to jego zdaniem obawa, że nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy i nie mamy specjalistycznej wiedzy inwestycyjnej.

– Polacy często nie zdają sobie sprawy, że mają do dyspozycji instrumenty nawet za 100 zł, z kategorii wspomnianego pasywnego inwestowania – podkreślał Wojciechowski.

Dlatego kluczowe jest, żeby zbudować poduszkę finansową, a potem zacząć inwestować i robić to systematycznie.

– Porównuję to do syndromu karnetu na siłownię. Czyli na początku roku idziemy, kupujemy karnet i przez miesiąc pochodzimy na tę siłownię, a potem zapominamy. Tymczasem systematyczność to klucz do tego, żeby bez zbyt dużych wyrzeczeń na raz, zebrać kapitał, czy to na emeryturę, czy dla dziecka, czy na mieszkanie – mówił Wojciechowski.

Zdaniem eksperta

Syndrom karnetu na siłownię

Tak jak w sporcie nie zbudujemy formy z dnia na dzień, tak w inwestowaniu też potrzebujemy cierpliwości i wytrwałości. Mało kto z nas będzie miał nagle 100 tys., żeby je zainwestować.

A może kryptowaluty?

W kolejnej części debaty paneliści rozmawiali o tym, jak zbudować swój portfel inwestycyjny. Czy warto uwzględnić w nim tak ostatnio modne kryptowaluty?

– Kryptowaluty to aktywo, które można mieć w portfelu, ale trzeba mieć świadomość, z jakim ryzykiem się to wiąże. Jeżeli zainwestujemy 100 proc. albo nawet 50 proc. środków w kryptowaluty, musimy się liczyć z tym, że narażamy się na bardzo wysokie ryzyko. To może oznaczać, że w krótkim czasie nasz portfel skurczy się o 50-70 proc., bo tak już było. I pytanie, czy jesteśmy na to przygotowani? – tłumaczył Michał Tekliński.

Dodał, że jeśli pilnujemy dywersyfikacji portfela, mamy większość inwestycji w bezpiecznych instrumentach, to możemy sobie pozwolić na dołożenie do tego kryptowalut. Choć trzeba trochę o nich wiedzieć, śledzić ich bieżące notowania itd.

Dobrym rozwiązaniem jest regularność i strategia DCA (Dollar-Cost Averaging), oparta na uśrednianiu ceny zakupu jakiegoś aktywa. To metoda inwestycyjna polegająca na regularnym inwestowaniu określonej kwoty pieniędzy w dane aktywo, niezależnie od jego aktualnej ceny rynkowej. Dzięki temu inwestor kupuje więcej jednostek, gdy ceny są niskie, i mniej, gdy ceny są wysokie, co pomaga zachować stabilność.

Edukować. Tylko jak?

Uczestnicy debaty zgodzili się, że w Polsce potrzebna jest edukacja finansowa.

– Przeciętny obywatel słyszy, że ma inwestować z myślą o emeryturze i ma do wyboru IKE, IKZE, PPE, PPK, OFE. Kto umie rozszyfrować te skróty? Kto wie, czym się różnią te programy? – zastanawiał się Marcin Ciechoński.

Problem zaczyna się już na poziomie szkoły, bo w programie nie ma żadnej edukacji finansowej ani pomysłu na taki przedmiot. Pytanie też kto miałby go prowadzić?

– Chętnie w ramach wolontariatu, mógłbym takie zajęcia prowadzić, po tym jak przejdę na emeryturę. Natomiast musimy też pomyśleć o tym, w jaki sposób zacząć uświadamiać dorosłych Polaków. I tu nie chodzi o to, żeby teraz wszyscy poszli na studia i pięć lat uczyli się finansów. Wystarczy obejrzeć dwudziestominutowe filmiki edukacyjne. Są krótsze niż odcinki serialu na Netfliksie. Po obejrzeniu kilku takich nagrań, które opowiadają o idei inwestowania pasywnego, o funduszach ETF, o dywersyfikacji i o ryzyku, mamy już podstawę, żeby zacząć inwestować  – zachęcał Wojciechowski.

Jego zdaniem władze publiczne również powinny prowadzić kampanie edukacyjne w zakresie inwestowania. I tłumaczyć, że cztery rzeczy są w tym najważniejsze:

– Jak się nie dać oszukać, jakich zysków i jakiego ryzyka się spodziewać,

– Jeżeli ktoś mówi o gwarantowanym zysku bez ryzyka, to jest to prawdopodobnie oszustwo,

– Jeżeli dywersyfikujemy, to jesteśmy w stanie obniżyć ryzyko,

– Kluczowe są systematyczność inwestowania i długi termin. Inwestowanie to nie jest sposób na to, by szybko stać się bardzo bogatym człowiekiem.

Jak uniknąć biedy na emeryturze

Kampanię edukacyjną mógłby również prowadzić Instytut Emerytalny, który właśnie wyliczył, ile w ciągu najbliższych 35 lat wyniesie stopa zastąpienia. To znaczy, jaka część naszego ostatniego wynagrodzenia będzie nam wypłacana jako emerytura. Do roku 2060 ma spaść poniżej 20 proc.! W tej chwili to średnio 42 proc.

Michał Tekliński zauważył, że problem emerytur jest dla wielu Polaków trudny do zrozumienia, a zmieniające się przepisy wprowadzają niepewność.

– Poleganie wyłącznie na systemie emerytalnym jest bardzo ryzykowne – powiedział Tekliński, zwracając uwagę na brak stabilności w polityce emerytalnej.

Z kolei Michał Wojciechowski przywołał badania Instytutu Grape, według którego blisko 100 proc. kobiet i 75 proc. mężczyzn wśród obecnych czterdziestolatków będzie dostawało minimalną emeryturę. Podkreślił znaczenie długoterminowego planowania finansowego i konieczność oszczędzania już w młodym wieku.

– Większość Polaków oszczędza na tzw. czarną godzinę, co nie jest optymalną strategią inwestycyjną – zauważył Wojciechowski.

Nieruchomości, waluty czy kruszce?

Dyskusja dotyczyła również popularnych wśród Polaków form inwestowania. Oprócz gotówki i depozytów, najczęściej wybierają nieruchomości, waluty i kruszce. Czy to jest dobry wybór, czy raczej zabobon inwestycyjny?

Na to pytanie odpowiedział Marcin Ciechoński z Saxo Banku, zwracając uwagę na ryzyka związane z inwestycjami w nieruchomości.

– Nieruchomości dawały ogromne stopy zwrotu, ale rynek był mocno zniekształcony przez dopłaty państwa. Teraz widzimy, że sytuacja się zmienia i wiele osób ma problem ze sprzedażą mieszkań. Z kolei waluty ciężko nazwać długoterminowym inwestowaniem, bo to nie są aktywa, które generują jakąś wartość  – powiedział Ciechoński.

Zaznaczył też, że w Polsce brakuje świadomości na temat instrumentów takich jak ETF-y, które stanowią jedno z najlepszych rozwiązań dla inwestujących.

ETF jest instrumentem, który pozwala odzwierciedlać indeksy giełdowe albo jakieś surowce. I zamiast się bawić w analizę poszczególnych akcji, poszczególnych sektorów, inwestujący na zachodnich rynkach rozwiniętych wybierają po prostu ETF – fundusz inwestycyjny, który próbuje odzwierciedlić rynek, a nie go pobić.

W co inwestować? Najlepsze strategie

Zdaniem Ciechońskiego, właśnie ETF-y odzwierciedlające rynek akcyjny powinny stanowić składnik rozsądnie zbudowanego portfela inwestycyjnego. Plus obligacje. Do tego warto  założyć sobie IKE, IKZE i zostać w PPK. To programy emerytalne, które mogą dać oszczędności podatkowe. 

– Do tego najlepiej mieć trochę pieniędzy poza Polską, najlepiej w banku, żeby też zdywersyfikować ryzyko geograficzne. I to razem daje wersję minimum, którą każdy jest w stanie sobie stworzyć – podsumował Ciechoński.

Michał Tekliński również zalecał podzielenie portfela na instrumenty dostępne za pośrednictwem banków i domów maklerskich, ale również kupowanie złota i trzymanie go w domu.

Zdaniem eksperta

Złoto na niepewne czasy

W 2022 r., po wybuchu wojny w Ukrainie, uświadomiliśmy sobie, że w sytuacji, w której zmuszeni będziemy nagle wyjechać, nie zabierzemy ze sobą mieszkania. A złoto tak.

– Oczywiście, w kontekście emerytury, trzeba jeszcze mieć IKE, IKZE, PPK. Niekoniecznie inwestować w nieruchomości, szczególnie jeśli wiąże się to z kredytem – zgodził się Tekliński.

Z kolei Michał Wojciechowski przypomniał, że powinniśmy zacząć od naszych potrzeb. Najpierw zgromadźmy poduszkę finansową, czyli pieniądze na wszelki wypadek, które mamy pod ręką – na koncie lub lokacie. Później opiszmy swój cel inwestycyjny, bo mózg lubi konkrety. I nie musi to być worek zwany „czarną godziną”.

– Cel wyznacza nam horyzont i ryzyko, jakie możemy podejmować. Jeżeli chcemy inwestować, żeby np. za dwa lata wybrać się w podróż dookoła świata, to potrzebujemy instrumentu, który nie jest aż tak zmienny. Więc to ani ETF-y na akcje, ani złoto. Zostają wtedy  detaliczne obligacje skarbowe albo fundusze inwestycyjne na krótkoterminowe obligacje. Jeżeli ten cel i horyzont jest dużo dłuższy, to zgadzam się, że powinniśmy mieć IKE, IKZE, PPK, potem fundusze i ETF-y akcyjne. Najlepiej, jeśli to będą ETF-y akcyjne na cały świat, czyli globalne, zdywersyfikowane. Ponadto obligacje skarbu państwa detaliczne, które będą nam nieco zmniejszały ryzyko. Przede wszystkim zacząć jak najszybciej i to utrzymać – podsumował Wojciechowski.

Uczestnicy:

– Michał Wojciechowski, wicedyrektor w biurze maklerskim mBanku,

– Marcin Ciechoński, dyrektor marketingu na Europę Środkowowschodnią, Saxo Bank,

– Michał Tekliński, ekspert rynku złota, Goldsaver.pl i Goldenmark

– Moderatorka: Martyna Mroczek-Kowalik, dziennikarka XYZ.

Główne wnioski

  1. Potencjał inwestycyjny Polaków. Mimo że tylko około 300-400 tys. Polaków inwestuje na giełdzie, jest duży potencjał do zwiększenia tej liczby. Około 20 proc. Polaków posiada sześciomiesięczne oszczędności, co pozwala im rozważyć inwestowanie, a kolejne 60 proc. może pomyśleć o systematycznym inwestowaniu niewielkich kwot.
  2. Bariery inwestycyjne. Głównymi barierami dla inwestowania są brak edukacji finansowej, obawa przed ryzykiem oraz niedostateczna wiedza o dostępnych instrumentach inwestycyjnych.
  3. Strategie inwestycyjne. Eksperci zalecają inwestowanie pasywne, długoterminowe, z wykorzystaniem instrumentów takich jak ETF-y, obligacje i programy emerytalne (IKE, IKZE, PPK). Ważna jest również dywersyfikacja portfela, w tym inwestowanie w złoto jako zabezpieczenie w trudnych czasach.