Europa poluje na naukowców z USA. Polska też się do tego przymierza. Powstaje plan przejęcia Amerykanów
W Polsce ruszają nowe programy wsparcia akademików z zagranicy, na razie głównie z Ukrainy. Czy rząd zdecyduje się sięgnąć także po naukowców przeganianych z USA? Jest pierwsza jaskółka – trwają prace nad programem dofinansowania przenosin tych badaczy.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie programy przygotowuje Polska, by pozyskać naukowców, którzy mogą odejść z amerykańskich uczelni.
- Które kraje Europy i jak rywalizują już o amerykańskich badaczy; jakie plany systemowe ma Bruksela.
- Czym o naukowców z USA może rywalizować Polska z krajami Zachodniej Europy, a co może zblokować potencjalne transfery amerykańskich talentów.
Nauka to nowy przemysł. Dobrze realizowana może przynieść zyski i wpływy do budżetu nawet większe niż produkcja. Jednym z najważniejszych celów cyberataków i szpiegostwa gospodarczego stały się dane badawcze objęte ochroną intelektualną. Dlatego tak jak kiedyś za inwestorami poszukującymi miejsca pod nową fabrykę, dziś warto się rozglądać za dobrymi badaczami poszukującymi miejsca do pracy naukowej.
A pojawia się historyczna szansa.
Gdy rząd Stanów Zjednoczonych oskarża naukowców i amerykańskie uczelnie światowej klasy o lewactwo, antysemityzm i sprzeniewierzanie publicznych funduszy, akademia nie każe długo czekać na odpowiedź. Prestiżowy magazyn „Nature” przeprowadził ankietę wśród amerykańskich naukowców, pytając, co zamierzają dalej. Ponad 1200 osób (czyli trzy czwarte pytanych) odpowiedziało: emigracja. Chcą szukać dla siebie miejsca w Kanadzie albo w Europie.
Europa na łowach
Nie jest to wcale akt odwagi, raczej desperacji. Niezmiernie trudno jest znaleźć naukowca, który otwarcie chciałby podzielić się komentarzem. Nieoficjalnie kilka osób, z którymi udało nam się porozmawiać, mówi po prostu, że w takich warunkach nie da się pracować. Przy zmniejszonym finansowaniu wiele projektów nie dostanie już grantów badawczych. Zagrożone są miejsca pracy tych, którzy nie mają stałych etatów (tzw. tenure). Rosną też obawy o zawieszanie wiz, prawa pobytu dla obcokrajowców, nawet z wysokimi kwalifikacjami. To widać też w ankiecie „Nature” – wśród 690 pytanych młodych naukowców na etapie pracy podyplomowej aż 548 rozważa odejście. Podobnie doktoranci – 255 z 340 ankietowanych.
To oznacza, że nowej spokojnej przystani mogą poszukiwać zwłaszcza młodzi badacze. Z jednej strony – mniej doświadczeni, ale z drugiej – jeszcze głodni pracy i sukcesu.
Wiele krajów Europy błyskawicznie zrozumiało, jaka szansa się za tym kryje.
Ministrowie nauki z państw Unii już w marcu zaapelowali do Komisji Europejskiej o otwarcie się na amerykańskich naukowców. 13 państw – wśród których Polski nie było – podpisało się pod listem otwartym do komisarz ds. badań UE Jekateriny Zachariewej w sprawie przyjęcia „wybitnych talentów z zagranicy”. Nadawcy listu poprosili o zabezpieczenie finansowania i ułatwienie relokacji. Widać, że KE też nie chce stracić szansy. Na wniosek komisarz Zachariewej Europejska Rada ds. Badań Naukowych podjęła decyzję, że podwoi wysokość dodatku dla naukowców przeprowadzających się do UE. Do każdego grantu dla nich doda kwotę do 2 mln euro.
Wiele europejskich placówek naukowych od razu ruszyło na polowanie na naukowców, nie czekając na decyzje na szczeblu UE.
Pionierzy już przejmują talenty
Branżowy portal „Science Business” zebrał pierwsze oferty dla Amerykanów. Francuski uniwersytet Aix-Marseille zamierza zebrać do 15 mln euro i zaoferować pracę na trzy lata około 15 badaczom z USA. Program Safe Place For Science ruszył zaledwie na początku kwietnia, gdy na amerykańskich uczelniach zaczął narastać kryzys związany z działaniami rządu. Jak powiedział rektor uniwersytetu Éric Berton, każdy zatrudniony naukowiec otrzyma budżet badawczy w wysokości 600-800 tys. euro.
Université Paris-Saclay ogłosił, że wdroży kontrakty doktoranckie i sfinansuje pobyty dla amerykańskich badaczy. W Belgii Vrije Universiteit Brussel otworzył 12 stanowisk postdoktoranckich, w szczególności dla naukowców z USA, którzy otrzymają 2,5 mln euro w ramach programu MSCA. Uczelnia razem z siostrzanym francuskojęzycznym Université Libre de Bruxelles zamierza przyciągnąć amerykańskich profesorów.
Niemcy, Szwecja i Wielka Brytania również uruchomiły programy wspierające amerykańskich naukowców.
Polska też chce naukowców z USA
Jest duża szansa, że i Polsce uda się włączyć do ogólnoeuropejskiego nurtu i przedstawić badaczom z Ameryki naszą ofertę. Jak dowiedział się XYZ, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego poprosiło, by projekt możliwych rozwiązań przygotowała Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA).
– W NAWA we współpracy z Ministerstwem Nauki powstaje projekt nowego programu. Miałby wspierać zatrudnienie naukowców z USA i uruchamianie przez nich projektów badawczych w polskich uczelniach, instytutach naukowych lub badawczych. Mógłby działać na podobnych zasadach, jak program Polskie powroty – NAWA. Jest on kierowany do polskich naukowców za granicą, których zachęcamy do powrotu do kraju. Program byłby kierowany i do młodych (junior), i do doświadczonych naukowców (experienced scientist). Projekt programu zakłada wynagrodzenie dla naukowca, a także dla członków jego grupy projektowej (jedna, dwie osoby) w okresie trzech-czterech lat, docelowo z planem prowadzenia badań na stałe – mówi Magdalena Kowalczyk, dyrektor Biura Programów dla Naukowców w Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA).
Podkreśla, że prace nad programem są na początkowym etapie.
Własny plan ma także Agencja Badań Medycznych. Jak mówi w wywiadzie dla XYZ prof. Wojciech Fendler, prezes ABM, taki program ma szansę ruszyć w 2026 r.
– Pracujemy nad programem, który byłby rozwinięciem projektu Polskie Powroty NAWA. Chcemy pozyskać specjalistów w dziedzinie badań biomedycznych i ułatwić im dostęp do funduszy na prowadzenie badań w Polsce. Plan zakłada, że ABM proponuje temat projektu badawczego, NAWA finansuje przyjazd naukowca do Polski, zapewnia mu etat i zespół badawczy, a my umożliwiamy umocowanie takiego zespołu przy jednym z Centrów Wsparcia Badań Klinicznych. Dzięki temu badacz mógłby natychmiast rozpocząć prace bez konieczności przedzierania się przez gąszcz procedur administracyjnych – mówi Wojciech Fendler.

Co mamy do zaoferowania
Na jakie wsparcie mógłby liczyć naukowiec z zagranicy, wybierając pracę w Polsce?
Gdyby nowy program NAWA faktycznie był analogiczny do Polskich powrotów, to doświadczony naukowiec mógłby liczyć na maksymalnie około 2,4 mln zł na okres trzech-czterech lat (dla siebie i zespołu). Młodszy stażem badacz – na 1,2 mln zł na dwa-trzy lata trwania projektu. W ósmej edycji Polskich powrotów w 2024 r. do rozdysponowania było 16 mln zł. Dodatkowo badacz mógłby się też ubiegać o dofinansowanie badań podstawowych z Narodowego Centrum Nauki (NCN) lub rozwojowych i aplikacyjnych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR).
Polska jeszcze długo nie będzie pierwszym wyborem dla naukowców, którzy pracowali na wyróżniających się amerykańskich uczelniach przy przełomowych technologiach.
Co polska nauka może zaoferować badaczowi z USA?
Co więc mamy takiego, czego nie mają inni? Czym się wyróżnia polski sektor naukowo-badawczy na tle Starej Europy? Czy w konkurencji o najlepszych naukowców może wygrać z Francją, Niemcami albo Wielką Brytanią? Jednym z największych, najczęściej wymienianych czynników jest bardzo dobre zaplecze infrastrukturalne.
– W tym obszarze zrealizowano bardzo wiele inwestycji z funduszy UE. Warunki laboratoryjne, zaplecze badawcze mamy na światowym poziomie – mówi Paweł Płatek, wiceprezes Porozumienia Akademickich Centrów Transferu Technologii (PACTT).
Drugą, jego zdaniem, wielką zaletą są już zbudowane dobre relacje polskich badaczy na amerykańskich uczelniach.
–Laboratoria są na wysokim poziomie. Moim zdaniem także finansowanie nauki w Polsce rozpieszcza. To nieprawda, że jest tak mało pieniędzy na badania. Polska nauka jest jednak bardzo zachowawcza, a ten styl nie każdemu będzie pasował. Natomiast amerykańcy naukowcy mogą zmieniać sposób myślenia polskich badaczy. Rodzimi naukowcy potrzebują więcej odwagi, by opowiadać o swoich dokonaniach – podkreśla dr Magdalena Kulczycka, szefowa BioForum.
Nadmiar przepisów zniechęca do Polski
Co z decydowanie działa na niekorzyść Polski? Procedury i biurokracja, a zwłaszcza zamówienia publiczne, które są „zabójcą” czasu i inwencji badawczej. Podkreślają to absolutnie wszyscy związani z badaniami i rozwojem (B+R) w Polsce.
– Problemem jest to, że ktoś, kto wraca do kraju po pracy w zagranicznym ośrodku, zamiast jasnego komunikatu: „rób dobrą naukę, twórz innowacje”, dostaje listę obowiązków administracyjnych: publikuj, wykładaj, zatrudnij zespół w ramach otwartego naboru, wypełnij dokumentację. To skuteczny sposób na zniechęcenie do pracy naukowej. Musimy wreszcie ograniczyć ten nadmiar przepisów, które tworzy się głównie na wypadek możliwych kontroli – mówi w przywołanym wywiadzie szef Agencji Badań Medycznych.
W rekomendacjach dla ministra nauki wyjaśniał prof. Łukasz Okruszek z Polskiej Akademii Nauk.
– Ludzie dostają na przykład nie odczynniki, których potrzebują, tylko najtańsze, bo wymuszają to przepisy zakupowe, albo pół roku czekają na komputer, co zamraża im badania, bo cała instytucja naukowa musi przeprowadzić przetarg. W jednostkowych przypadkach wydaje się to błahe, przy kilku tysiącach sytuacji rocznie to problem – mówił prof. Okruszek w XYZ.
Niższe uposażenie też może być przeszkodą, a w nielicznych przypadkach również język. Dr Magdalena Kulczycka uważa, że znacznie większą barierą dla obcokrajowca jest rozproszenie nauki w Polsce.
– Mamy znacznie mniej spójny niż we Francji czy Niemczech ekosystem. Mam na myśli system finansowania poszczególnych etapów badań czy rozwoju innowacyjnego projektu. To także lokalizacja uczelni czy instytutów badawczych i spółek, startupów, które zwykle nie tworzą klastrów. Można się zamknąć z badaniami w murach instytucji, ale brak jest zewnętrznej inspiracji. Za granicą naukowcy cenią sobie to, że na korytarzach ich drogi przecinają się z ludźmi z biznesu – mówi Magdalena Kulczycka.
Polska wpiera naukowców z Ukrainy
To nie będzie pierwszy projekt mający na celu pozyskiwanie naukowców z zagranicy. Do tej pory w ramach programu ULAM NAWA do pracy naukowej w Polsce przyjechało 362 akademików z zagranicy. W tym programie dofinansowanie otrzymuje sam badacz (bez zespołu). W ramach Polskich powrotów wróciło (przynajmniej na kilka lat) 81 Polaków.
Po napaści Rosji na Ukrainę pojawiły się też projekty wspierające ukraińskich naukowców, którzy uciekli do Polski. Najnowsze dwa programy zostały uruchomione w ostatnich tygodniach. NAWA zamierza w tym roku przeznaczyć ponad 4 mln zł na wsparcie projektów badawczych naukowców spoza Polski, którzy wybrali nasz rynek do swojej pracy zawodowej. Program Naukowcy w potrzebie jest celowany w konkretną grupę: uchodźców, a zatem przede wszystkim dotyczy naukowców z Ukrainy czy Białorusi. Wybranym naukowcom NAWA sfinansuje wynagrodzenie (etat na polskiej uczelni lub w instytucie naukowym czy badawczym) w czasie dwóch lat pracy.
Kilka dni temu ruszyła też piąta edycja konkursów w programie Fundacja na rzecz Nauki Polskiej Dla Ukrainy. W jego ramach realizowane są wspólne badania naukowców z Polski i Ukrainy z zakresu nauk humanistycznych i społecznych. W tej edycji mogą wziąć udział badacze zatrudnieni w ukraińskich instytucjach naukowych, którzy przebywają w Ukrainie.
Akademicy nie myślą o powrocie
Jak podaje serwis PAP Nauka w Polsce, według UNESCO straty ukraińskiej nauki w wyniku wojny z Rosją przekraczają miliard dolarów. Problem rosnącego „drenażu mózgów” może w przyszłości zablokować rozwój Ukrainy.
Dr Piotr Stanek z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie (UEK), który jest współautorem badania „Determinanty funkcjonowania rynku pracy i dobrostanu wysoko wykwalifikowanych uchodźców z Ukrainy w Polsce” zrealizowanego z poprzedniego grantu FNP, potwierdza, że Ukraińcy z wyższym wykształceniem nie garną się wcale do powrotów i to mimo tego, że często pracują poniżej kwalifikacji zawodowych.
– Raczej nie chcą wyjeżdżać. Mniej więcej połowa chce zostać na stałe. Tylko około 20 proc. planuje, że po wojnie wróci do kraju – mówi dr Piotr Stanek, ekonomista z UEK.
Łyżka dziegciu w beczce z naukowcami
Może się też okazać, że wcale nie dojdzie do wielkiego exodusu naukowców z USA do Europy. Nieliczne wyjątki należy uznać za normalny, stały element wymiany akademickiej,
Robert Nogacki, radca prawny z kancelarii prawnej Skarbiec, uważa, że naukowcom dziś pracującym w USA wcale się nie spieszy do przenosin. To Stany Zjednoczone dają największe możliwości pracy przy najnowszych technologiach, niezależnie od dziedziny. Mogą się z nimi pewnie mierzyć Chiny. Porzucenie USA dla Chin, szczególnie przez naukowców pracujących w obszarach strategicznych, jak zaawansowane technologie wojskowe czy cyberbezpieczeństwo, mogłoby jednak spotkać się z poważnymi podejrzeniami i oskarżeniami o działanie wbrew interesom USA.
– W mediach w USA przedstawia się kwestie zwolnień urzędników czy naukowców w kontekście zagrożenia bezpieczeństwa narodowego. Zwolnionych specjalistów na pewno będą chciały przejąć obce służby. To nie jest wykluczone, jednak to narracja trochę na wyrost. Chiny chciałyby pozyskać wielu z nich, to prawda, Europa także. To jednak nie znaczy, że tak się będzie działo na masową skalę. W moim przekonaniu niewielu naukowców będzie chciało naprawdę wyjechać ze Stanów. Wyjazd do Chin grozi oskarżeniem o szpiegostwo. Z kolei do Europy to byłby dla nich spadek do niższej ligi – mówi Robert Nogacki.
Jego zdaniem amerykańskie uczelnie i instytuty badawcze, by móc zatrzymać kadrę i kontynuować badania, będą walczyć, także między sobą o utrzymanie finansowania ze środków federalnych.
– Europa może wyrażać ostentacyjną krytykę działań administracji USA, deklarować chęć pozyskiwania naukowców amerykańskich, obiecywać wiele inwestycji badawczych. Podobnie, jak np. w sektorze obronnym, poza chęciami i wolą trzeba na to wyłożyć bardzo duże pieniądze i zacząć działać. Tego na Starym Kontynencie wciąż nie widać. Nie wydaje mi się też, żeby europejskie rządy chciały otworzyć kolejne pole konfliktu z Donaldem Trumpem w imię zatrudnienia grupy naukowców. Może zaproszą kilku młodszych badaczy, ale to tyle – mówi mecenas Nogacki.
Naturalna selekcja
Może się okazać, że Europę i Polskę, będą wybierać ci, co nie znajdą sobie lepszego miejsca. Paweł Płatek, wiceprezes PACT, zgadza się, że potrzebna jest forma normalnej weryfikacji, która zawsze się odbywa w świecie nauki.
– Wybór badacza z USA powinien się odbywać przez ocenę jego projektu badawczego w konkursie na grant. Tak to zrobili na przykład Francuzi. Problem w tym, że jeśli będziemy za długo zwlekać z uruchomieniem naszego programu, to rzeczywiście najlepsi mogą wybrać inne kraje i tamtejsze uczelnie. Trzeba działać teraz, szybko i sprawnie. W przeciwieństwie do krajów zachodnich – nas nie stać na podkupywanie naukowców coraz lepszą ofertą finansową – mówi Paweł Płatek z PACTT.
Główne wnioski
- Nowe programy wsparcia dla naukowców zagranicznych w Polsce: Polska planuje przyciągnąć naukowców z USA i Ukrainy poprzez nowe inicjatywy, takie jak projekt NAWA wzorowany na Polskich powrotach. Program zakłada finansowanie wynagrodzeń i zespołów badawczych na trzy-cztery lata. O swoim projekcie dla badaczy z sektora biotech mówi także Agencja Badań Medycznych.
- Europejska rywalizacja o amerykańskich naukowców: W odpowiedzi na kryzys na amerykańskich uczelniach, wywołany m.in. cięciami finansowania, kraje Europy uruchamiają programy pozyskiwania amerykańskich badaczy do swoich instytucji R&D. UE zapowiada większe dotacje. Polska chce się włączyć w ten trend, przekonując infrastrukturą badawczą na światowym poziomie.
- Wyzwania i bariery: Polska oferuje dobre zaplecze laboratoryjne, ale boryka się z biurokracją, skomplikowanymi procedurami zakupowymi i rozproszonym ekosystemem naukowym. Niższe wynagrodzenia i brak klastrów badawczych mogą odstraszać badaczy. Eksperci sugerują, że bez szybkich działań Polska może przegrać z innymi krajami w walce o talenty.