Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport Świat

Tęsknota za Monchim. Sevilla pogrąża się w długach i chaosie rodzinnym

Directiva dimisión – skandowali kibice Sevilli w trakcie ligowej rywalizacji z Atlético Madryt, domagając się, by kierownictwo klubu ustąpiło. Poświęcono jednak trenera Garcíę Pimientę. W Andaluzji jest niespokojnie, a oliwy do ognia dolewają członkowie wpływowej rodziny: syn i ojciec del Nido.

José María del Nido Carrasco prezes Sevilla FC, i wiceprezes klubu (były prezes) José Castro podczas ćwierćfinałowego meczu Copa del Rey z Atletico Madryt w 2024 r.
José María del Nido Carrasco prezes Sevilla FC, i wiceprezes klubu (były prezes) José Castro podczas ćwierćfinałowego meczu Copa del Rey z Atletico Madryt w 2024 r. Fot. Angel Martinez/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak absurdalnie niski limit finansowy ma Sevilla.
  2. Jak o władzę w klubie kłócą się syn i ojciec del Nido.
  3. Kim jest Monchi i dlaczego kibice Sevilli za nim tęsknią.

– Sezon 2024/25 to jedna wielka katastrofa. Francisco García Pimienta nie miał łatwego zadania. Obecny dyrektor sportowy, Víctor Orta, opiera się głównie na wypożyczeniach piłkarzy, którzy nie radzą sobie w swoich macierzystych klubach. Kibice co sezon będą oglądać inny skład, bo „Los Nervionenses” po prostu nie stać na wykupywanie zawodników – mówi Grzegorz Czerniecki, kibic Sevilli.

Zatrważający limit

Kryzys finansowy osiągnął apogeum. Już we wrześniu 2024 r. głośno było o tym, że Sevilla dysponuje zaledwie 2,5 mln euro – o 150 mln mniej niż w poprzednim sezonie. Główna przyczyna? Brak awansu do Ligi Mistrzów.

LaLiga stosuje wyjątkowo restrykcyjne podejście do kwestii finansowych. W limitach budżetowych uwzględniane są m.in. pensje zawodników, trenerów, rezerw, akademii i innych sekcji. Ostateczna kwota powstaje po odjęciu zobowiązań i środków przeznaczonych na spłatę zadłużenia.

W lutym 2025 r., gdy ogłoszono nowe limity, okazało się, że sytuacja klubu z Andaluzji jest wręcz dramatyczna. Sevilla miała do rozdysponowania… 684 tys. euro.

– Brak gry w europejskich pucharach oznacza brak wpływów, co wpędziło klub w poważne długi. Pensje również nie są konkurencyjne, co utrudnia sprowadzenie obiecujących zawodników, jak czynił to niegdyś legendarny dyrektor sportowy Ramón Rodríguez Verdejo, powszechnie znany jako Monchi – zauważa rozmówca XYZ.

Najbliższe lata nie zapowiadają poprawy. García Pimienta został zwolniony, a jego miejsce zajął… Joaquín Caparrós, wyciągnięty z emerytury.

– To pokazuje skalę absurdu, z jakim mamy do czynienia na Ramón Sánchez Pizjuán. Sevilla zapewne utrzyma się w lidze, ale czy to ma być nowa norma? Czy tak utytułowany klub ma się zamienić w przeciętną drużynę walczącą o przetrwanie? – pyta retorycznie Grzegorz Czerniecki.

Na ratunek weteran

69-letni Joaquín Caparrós ponownie został trenerem Sevilli – już po raz czwarty. Prowadził zespół w latach 2000–2005 oraz tymczasowo w 2018 i 2019 r. Łącznie poprowadził „Los Nervionenses” w 222 meczach. W przeszłości pełnił też funkcję dyrektora sportowego na stadionie Ramón Sánchez Pizjuán.

Być może starsi kibice widzą w tym ruchu światełko w tunelu, wspominając z nostalgią początki jego pracy w klubie.

Ponad 20 lat temu Caparrósa zatrudnił prezes Roberto Alés. Klub był wtedy poważnie zadłużony, ale pod jego wodzą Sevilla wyszła na prostą. To właśnie wtedy rozwijali skrzydła: śp. José Antonio Reyes, Sergio Ramos i Jesús Navas.

Prezes Alés zdołał również ustabilizować sytuację właścicielską klubu. Przedstawiciele wpływowych sewilskich rodzin – José Castro, José María del Nido, José Gómez Miñán, José Manuel Martín Baena, Francisco Guijarro Raboy i sam Alés – zawarli porozumienie i założyli spółkę Sevillistas de Nervión, pozyskując 23 proc. akcji. Większościowym udziałowcem został były prezes Rafael Carrión, który rozstrzygał późniejsze spory wewnętrzne.

Sojusz byłego prezesa z… synem byłego prezesa

W styczniu 2024 r. José Castro, po dekadzie na stanowisku prezesa, objął funkcję wiceprezesa. Nowym szefem klubu został José María del Nido Carrasco, który od 16 lat pracował w Sevilli. Otrzymał zadanie przywrócenia stabilności finansowej.

Sytuacja była trudna. W trzy lata klub stracił 85 mln euro, mimo że zarząd zredukował wynagrodzenia o 20 mln euro. W okresie prezesury Castro Sevilla pięciokrotnie triumfowała w Lidze Europy.

– Lata 2013-2016 to złota era „Los Nervionenses”. Najpierw pokonali Benficę po rzutach karnych w Turynie, rok później w Warszawie wygrali z Dnipro, a w 2016 roku – 3:1 z Liverpoolem, mimo że do przerwy przegrywali. Niewielu wtedy uznawało ich za faworyta – wspomina Grzegorz Czerniecki.

Od euforii do chaosu

Po trzecim z rzędu triumfie w Lidze Europy trener Unai Emery odszedł w poszukiwaniu nowych wyzwań. Kibice jego decyzję zrozumieli – podobnie jak późniejsze odejście Monchiego do AS Romy.

Kolejne lata przyniosły falę zmian. Jorge Sampaoli zakończył sezon na 4. miejscu i awansował do Ligi Mistrzów, ale zrezygnował, by objąć reprezentację Argentyny. Jego następcy – Eduardo Berizzo i Vincenzo Montella – nie sprostali oczekiwaniom. Montella przegrał debiutancki mecz derbowy z Betisem 3:4 po szalonym widowisku.

Caparrós dwukrotnie wracał, by ugasić pożar. Szansę dostał również Pablo Machín, ale bez większych sukcesów.

– Wszystkie te zmiany następowały rok po roku. Klub stracił stabilność, a Sevilla zaczęła dryfować w niepewność – mówi Grzegorz Czerniecki.

Specjalista od transferów światowej klasy

Utrata Monchiego była dla Sevilli szczególnie dotkliwa. Przez lata uchodził za jednego z najlepszych, a zdaniem wielu – najlepszego dyrektora sportowego na świecie.

Największe uznanie zdobył dzięki transferom takich piłkarzy jak: Dani Alves (Sevilla 2002-2008), Júlio Baptista (2003-2005), Adriano (2005-2011), Luís Fabiano (2005-2011), Frédéric Kanouté (2005-2012) czy Ivan Rakitić (2010-2014, później ponownie w klubie w latach 2020-2024).

W 2014 r. sprowadził też do Andaluzji Grzegorza Krychowiaka, który osiągnął w Hiszpanii życiową formę. Polaka udało się kupić za 5,5 mln euro, a sprzedać za 33,6 mln – co dało 511-procentowy zysk. W przypadku Daniego Alvesa wskaźnik był jeszcze bardziej spektakularny: zakup za 0,55 mln, sprzedaż do Barcelony za 35,5 mln, czyli zysk na poziomie 6355 proc.

– W 2019 r. nastąpił przełom. Monchi wrócił z Włoch, gdzie nie powiodło mu się w Romie. Zatrudnił Julena Lopeteguiego, który zawiódł w Realu Madryt, ale w Andaluzji odnalazł się jak nikt inny. Już w pierwszym sezonie sięgnął po Ligę Europy – w pandemicznym turnieju rozgrywanym w Niemczech. Kolejne dwa sezony również były udane. Sevilla dobrze prezentowała się w Lidze Mistrzów, co przyniosło klubowi duże wpływy. Dzięki nim możliwe były transfery i modernizacja stadionu. Monchi był dyrektorem kompletnym – światowej klasy specjalistą, którego chętnie widziałby u siebie niejeden europejski gigant. Często działał na rynku francuskim, sprowadzając z niego obiecujących zawodników – wspomina Grzegorz Czerniecki.

Początek końca

Kiedy zaczął się marazm, który dziś widzimy? Pierwsze symptomy kryzysu pojawiły się w roku 2022. Monchi odszedł z klubu, nie umiejąc uzupełnić składu po odejściu kluczowych piłkarzy. Lopetegui, grając już „na oparach”, doprowadził jeszcze drużynę do czwartego miejsca i awansu do Champions League.

– Ale w 2023 r. „Los Nervionenses” zamiast walczyć o europejskie puchary, zaczęli walczyć o… utrzymanie w lidze! Wyniki były coraz słabsze, a winą obarczano zarząd – przede wszystkim José Castro. Po wyborach prezesem został José María del Nido Carrasco, ale Castro pozostał w klubie jako wiceprezes. Wielu twierdziło, że mimo zmiany stanowiska, to wciąż Castro rozdaje karty – wyjaśnia rozmówca XYZ.

Więzienie i meksykański gang

Sevilla przestała być klubem stabilnym i przejrzystym. Obecny prezes, José María del Nido Carrasco, jeszcze przed wyborami zarzucił własnemu ojcu, że planuje zrobić interes z amerykańskim funduszem inwestycyjnym 777 Partners – podmiotem pozbawionym wiarygodności, oskarżanym o oszustwa i niespłacone długi. W 2024 r. Sąd Najwyższy w Londynie ogłosił bankructwo tego funduszu.

Tymczasem w rodzinie del Nido trwała medialna jatka. Ojciec nazwał syna „g…”.

Tymczasem w rodzinie del Nido trwała medialna jatka. Ojciec nazwał syna „g…” – konflikt przybrał wymiar osobisty i publiczny.

Warto jednak przypomnieć, że José María del Nido Benavente (ojciec obecnego prezesa) nie jest postacią bez skazy. 12 lat temu został skazany przez Sąd Najwyższy Hiszpanii na siedem lat więzienia za defraudację środków publicznych jako prawnik w Marbelli. W więzieniu spędził cztery lata.

Ale również José Castro, który zawarł polityczny sojusz z del Nido Carrasco i razem tworzą dziś wpływową frakcję w klubie, ma swoje ciemne karty. Jedna z najgłośniejszych afer dotyczy nieudanego meczu towarzyskiego w Meksyku. Gdy sześć lat temu Castro negocjował jego organizację, otrzymał 500 tys. euro zaliczki. Spotkanie jednak nigdy się nie odbyło.

Jak zwracał uwagę Michał Zaranek, ekspert od ligi hiszpańskiej, wydarzenie miało zostać sfinansowane przez meksykański kartel narkotykowy. Gdy doszło do konfliktu o niewypłacone pieniądze, do windykacji zatrudniono Ivo del Bulgaro – przywódcę gangu Rompecostillas, znanego z wyłudzeń.

Ten sam Ivo został wkrótce zatrzymany przez stołeczną policję w Madrycie.

Przyczyna exodusu

Zawodnicy, widząc brak normalności w klubie, opuszczali Sevillę bez żalu.

– Z sezonu na sezon kryzys się pogłębiał. Kluczowi piłkarze zaczęli odchodzić, bo nie widzieli sensu dalszej gry w takich warunkach. Niespodziewany triumf w Lidze Europy dwa lata temu mógł chwilowo przykryć problemy, ale nie rozwiązał ich. Wychowankowie boleśnie zderzyli się z rzeczywistością, gdy zamiast grać w rezerwach, musieli nagle rywalizować w LaLiga. Odwiecznym problemem pozostaje pozycja napastnika. W ostatnich latach tylko trzech zawodników spełniło oczekiwania kibiców: Carlos Bacca, Kevin Gameiro i Wissam Ben Yedder. Od odejścia Francuza tylko Youssef En Nesyri zbliżył się do ich dorobku, ale dziś gra już w Turcji – podkreśla Grzegorz Czerniecki.

Na początku kwietnia hiszpańskie media wyśmiewały fakt, że cała czwórka łącznie rozegrała 702 minuty, nie zdobywając ani jednej bramki w 76 meczach ligowych przez dwa sezony.

Monchi odszedł z Sevilli po raz drugi w czerwcu 2023 r. Zastąpił go Víctor Orta, który kompletnie nie radzi sobie z transferami. Do tej pory pozyskał czterech napastników: Mariano Díaza, Alejo Véliza, Kelechiego Iheanacho i Akora Adamsa. Efekt? Totalna klapa.

Na początku kwietnia hiszpańskie media wyśmiewały fakt, że cała czwórka łącznie rozegrała 702 minuty, nie zdobywając ani jednej bramki w 76 meczach ligowych przez dwa sezony.

Kadrowa ruina i brak liderów

Sid Lowe, dziennikarz specjalizujący się w hiszpańskim futbolu, zauważył, że latem – w okresie dyrektorowania Víctora Orty – z Sevilli odeszło aż 14 piłkarzy.

Sprzedaż Youssefa En-Nesyriego przyniosła 19,5 mln euro, ale oznaczała utratę napastnika gwarantującego gole. Po odejściu Lucasa Ocamposa, który zasilił budżet kwotą 7,2 mln euro, zniknęła z drużyny waleczność i przebojowość, jaką wnosił Argentyńczyk.

Z klubem pożegnali się również boczni obrońcy: Gonzalo Montiel (za 4,5 mln euro) i Marcos Acuña (za 1 mln euro). W efekcie Sevilla straciła konkurencję na skrzydłach defensywy.

Choć formalnie klub zarobił, nie mógł przeznaczyć tych środków na transfery. Priorytetem pozostało zmniejszanie zadłużenia. „The Guardian” podkreśla, że sześciu z dziesięciu zawodników sprowadzonych przez Ortę trafiło do Sevilli za darmo. Za pozostałych zapłacono łącznie 17 mln euro.

W rzeczywistości zespół w tym sezonie opierał się niemal wyłącznie na indywidualnych umiejętnościach Dodiego Lukébakio. Gdy skrzydłowy stracił formę, brakowało zawodnika, który potrafiłby przejąć rolę lidera. Nadzieję dawał Rubén Vargas wypożyczony z Augsburga, ale szybko doznał kontuzji.

Sevilla utraciła nie tylko jakość, ale i charakter. Nie ma już takich zawodników jak Ocampos, nie ma też piłkarzy, którzy łączyli przeszłość z teraźniejszością – Sergio Ramos czy Jesús Navas. Niektórzy dziwią się, że tak utalentowany obrońca jak Loïc Badé jeszcze wytrzymuje w tym chaosie.

Na poziomie sportowym i finansowym José María del Nido Carrasco nie spełnia oczekiwań. W stolicy Andaluzji panuje wielki hałas, ale jeśli chodzi o piłkę – nikt nie ma powodów do optymizmu.

Główne wnioski

  1. W lutym tego roku ogłoszono, że Sevilla ma do rozdysponowania jedynie 684 tys. euro – aż o 150 mln mniej niż rok wcześniej. To efekt braku awansu do Ligi Mistrzów i restrykcyjnych zasad LaLiga, które obejmują m.in. pensje, akademie i zobowiązania wobec wierzycieli.
  2. José María del Nido Benavente nazwał syna „g…”, gdy ten zawarł sojusz z jego wrogiem – byłym prezesem José Castro. W walce o władzę w klubie próbowano nawet zaangażować fundusz 777 Partners, który później… zbankrutował.
  3. Monchi, dziś dyrektor sportowy Aston Villi, uchodzi za legendę Sevilli i jednego z najlepszych w swoim fachu. Zyskał uznanie dzięki transferom m.in. Alvesa, Rakiticia, Kanouté czy Krychowiaka, którego sprzedaż dała 511 proc. zysku. W przypadku Alvesa było to aż 6355 proc.