Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat Technologia

Atlas, czyli luksus. Samoloty transportowe też są potrzebne wojsku

Lotnictwo wojskowe to nie tylko myśliwce, bombowce i śmigłowce. To także lotnictwo zabezpieczające: przede wszystkim transportowe, ale także rozpoznawcze. Dziś przyjrzyjmy się zatem lotnictwu transportowemu Sił Powietrznych RP (SPRP) i temu, co może nam zaoferować francusko-hiszpańskie konsorcjum: samolotowi Airbus A400M.

Ciężki transportowiec Airbus A400 M na lotnisku w Sewilli (Fot. Łukasz Maziewski)
Ciężki transportowiec Airbus A400 M na lotnisku w Sewilli. Fot. Łukasz Maziewski

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie są zdolności do transportu ludzi i sprzętu w Siłach Powietrznych RP.
  2. Co możemy zrobić, aby je poprawić.
  3. Dlaczego są nam potrzebne ciężkie samoloty transportowe.

Nasze lotnictwo transportowe zgrupowane jest w ramach 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego. Rozkłada się ono na trzy główne bazy lotnicze (Kraków-Balice, Powidz i Warszawa). W podległości 3. Skrzydła znajduje się także Powietrzna Jednostka Operacji Specjalnych (PJOS), latająca śmigłowcami Mi-17 i Black Hawk. Ciekawym rozwiązaniem może być Airbus A400M. Znany jako Atlas.

W lotnictwie wspomagającym przełomu nie widać

Siły Powietrze użytkują trzy typy statków do wykonywania zadań stricte transportowych. To 24 sztuki M28 Bryza, 16 C-295 CASA oraz pięć starych, mocno już wysłużonych C-130 Hercules. Ich sprawność jest jednak dyskusyjna. W nieoficjalnych rozmowach wojskowi mówią, że jeśli akurat zdolne do lotu są trzy, to można mówić o sytuacji lepszej, niż dobra.

Oczywiście nie można tu zapomnieć także o trzech Boeingach 737 i dwóch samolotach Gulfstream. Są one jednak o tyle specyficzne, że służą głównie do lotów HEAD. Czyli przewożenia na duże odległości najważniejszych osób w państwie, przede wszystkim polityków.

Trzy pierwsze wymienione typy maszyn mają ograniczone możliwości, jednakowo pod względem udźwigu (co jest dla samolotu transportowego kluczowe), oraz zasięgu. Być może jest to czas, kiedy polityczni i wojskowi decydenci powinni pomyśleć o nowych perspektywach lotnictwa.

Samolotów transportowych – ciężkich o dużym udźwigu i zasięgu jest na rynku sporo. Interesująca może być propozycja Airbusa. W Hiszpanii polscy dziennikarze mogli przyjrzeć się ich produktowi: ciężkiemu, turbośmigłowemu transportowcowi A400M Atlas.

Airbus A400M Atlas na FAL (final assembly line) w zakładach Airbusa w Sewilli (fot. Łukasz Maziewski)
Airbus A400M Atlas na FAL (final assembly line) w zakładach Airbusa w Sewilli. Fot. Łukasz Maziewski

Lotnictwo transportowe – czym jest, a czym nie jest?

Zacznijmy jednak od podstaw, czyli wyjaśnienia czym jest właściwie lotnictwo transportowe i jakie jest jego przeznaczenie. Odpowiedzi na to pytanie udziela XYZ gen. brygady pilot Sławomir Żakowski. A Żakowski wie, o czym mówi, ponieważ w swojej długiej lotniczej karierze był m.in. zastępcą dowódcy skrzydła w 3. Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu, dowódcą-instruktorem w Powidzu i zastępcą dowódcy Centrum Operacji Powietrznych. Ostatnie lata służby spędził jako zastępca dowódcy Combined Air Operations Centre w niemieckim Uedem. Gen. Żakowski brał także udział we wdrażaniu do Sił Powietrznych samolotów Bryza i CASA. Do Polski przyprowadził m.in. drugi z samolotów CASA, który wszedł do służby w SP RP.

– Najpierw musimy odpowiedzieć na pytanie, co rozumiemy przez lotnictwo transportowe? Czy tylko statki powietrzne zdolne do przerzutu sprzętu wojskowego, wojsk, ludności cywilnej zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych (np. w ramach ewakuacji), ewakuacji medycznej, czy również mówimy o transportowych statkach powietrznych wyposażonych w sprzęt rozpoznania naziemnego, powietrznego, elektronicznego, tankowania w powietrzu, które w mojej opinii również kwalifikują się do tej kategorii? – pyta gen. Żakowski.

Mówi o trzech poziomach sztuki wojennej, które będą konieczne do wyjaśnienia meandrów lotniczych. Chodzi o poziom taktyczny, operacyjny i strategiczny. W tym miejscu generał robi zwrot i rozpoczyna właściwą opowieść o lotnictwie transportowym. Do pięciu wymienionych wyżej typów maszyn zalicza także dwa rozpoznawcze samoloty Saab 340.

Skupmy się jednak na samolotach przeznaczonych wyłącznie do przewozu ludzi i sprzętu. Zadajemy pytanie, czy polskie wojskowe lotnictwo transportowe można uznać za "zapuszczone"?

A może z transportem nie jest tak źle? To zależy od szczebla

– Mówiąc o lotnictwie transportowym w kontekście zadań taktycznych, nie można mówić o "zapuszczeniu". Posiadamy w miarę nowoczesne i sprawdzone statki powietrzne, mamy dobrze funkcjonujący system szkolenia załóg oraz personelu technicznego i obsługi samolotów. Mam tu na myśli przede wszystkim samoloty C-295M i M-28, ale również C-130. Mamy własne symulatory samolotów M-28 i C-295M. Na pozostałe typy samolotów transportowych wysyłamy załogi do ośrodków zagranicznych i to jest absolutnie racjonalne, z uwagi na posiadanych ilość samolotów i z tym związany czynnik ekonomiczny – mówi gen. Żakowski.

Ładownia polskiego samolotu C130 Hercules podczas załadunku. (Fot. 33 Baza Lotnictwa Transportowego)
Ładownia polskiego samolotu C130 Hercules podczas załadunku. Fot. 33 Baza Lotnictwa Transportowego

Gorzej jest na wyższych poziomach, czyli operacyjnym i strategicznym. Żakowski wskazuje, że możemy oczywiście w ograniczonym zakresie, jeśli zajdzie potrzeba polityczna np. ewakuacji naszych obywateli, sięgnąć po Boeingi czy Gulfstreamy.

W tym miejscu warto również zaznaczyć, iż Polska uczestniczy w programach międzynarodowych. Pierwszy z nich to Strategis Airlift Interim Solution – SALIS. Dotyczą wykorzystania dwóch samolotów An-124 Rusłan do transportu ładunków ciężkich i wielkogabarytowych. Drugi to Air Heavy Group, wyposażony w amerykańskiej produkcji samoloty C-17, bazujące w węgierskiej bazie Papa. Programy te mają ograniczenia, bo loty trzeba „rezerwować” z odpowiednim wyprzedzeniem i nie zawsze samoloty są do dyspozycji zamawiającego.

Oficer przypomina przy tym, że lotnictwo działa w ramach realizacji zadań, stawianych przez państwo polskie i do nich się dostosowuje. Z tego, jeśli dziś największym zagrożeniem jest dla nas sytuacja związana z kierunkiem wschodnim, to naszym zadaniem powinno być zapewnienie możliwości realizacji pewnych określonych misji na tym kierunku.

Ciężkie lotnictwo transportowe – potrzebne czy nie do końca?

W związku z tym, na postawione pytanie, "czy Polska potrzebuje transportowców ciężkich?", generał mówi jasno: "nie, pewnie nie potrzebujemy". Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę np. logistykę, system zaopatrywania – także w sprzęt wojskowy, uzbrojenie – to takie zdolności powinniśmy jednak mieć. Dlaczego? Ponieważ nie można polegać w tym zakresie tylko na programach partnerskich.  

– Doświadczenia z Iraku i Afganistanu pokazują, że mieliśmy narodowe zdolności do przewozu sprzętu wojskowego, uzbrojenia i żołnierzy tylko w bardzo ograniczonym zakresie i to trzeba byłoby zmienić. W większości oparte one były o amerykańskie statki powietrzne wojskowe i cywilne – mówi generał.

Idźmy zatem dalej. Zdaniem generała, dzisiaj, z uwagi na możliwości naszej floty powietrznej, zwłaszcza samoloty F-16 i planowane zakupy (F-35 i FA-50PL) konieczne jest posiadanie zdolności do tankowania w powietrzu.

W dyskusji poruszana jest kwestia zakupu samolotów posiadających zdolności do tankowania w powietrzu, jak również przewozu ograniczonych ładunków i ludzi, w tym ewakuacji medycznej – MRTT. Te również mogłoby sprzedać Polsce francusko-hiszpańskie konsorcjum Airbus. Żakowski mówi, że wykorzystanie tej klasy samolotów "absolutnie zwiększy nasze możliwości w zakresie transportu powietrznego, ale nie rozwiąże wszystkich wymagań i zapotrzebowań w tym zakresie".

Sięga tu do doświadczeń ukraińskich. Uważa za zasadne posiadanie również zdolności do transportu ładunków ciężkich i wielkogabarytowych transportem powietrznym. Także dzięki własnym dużym taktycznym samolotom transportowym, które w przyszłości mogą zastąpić obecnie eksploatowane np. C-130.

Idźmy po śladach innych armii. Przykładem Niemcy, Francuzi i Hiszpanie

W myśl słów generała warto prześledzić, czy inne europejskie armie państw NATO posiadają duże samoloty transportowe. Okazuje się, że tak. Nasi najbliżsi sąsiedzi, Niemcy, opierają swoje siły transportowe właśnie o duże samoloty transportowe Airbus A-400M. Podobnie jest we Francji, choć Francuzi w ograniczonym zakresie wykorzystują samoloty CASA CN-235, tak samo zresztą, jak Hiszpanie. Słowacy i Litwini używają włoskich Alenii (odpowiednik CASY). Szwedzi i Norwegowie bazują na Herculesach.

Airbus A400M Atlas należący sił powietrznych Niemiec (Fot. Airbus)
Airbus A400M Atlas należący sił powietrznych Niemiec. Fot. Airbus

Patrząc pod tym kątem, kraje te (Niemcy, Francja i Hiszpania) mają dużo większe zdolności i możliwości niż my. Generał wskazuje, że oczywiście możemy się skupić na samolotach MRTT. Z tym że niekoniecznie są one dostosowane do przewożenia ładunków o charakterze czysto taktycznym, np. cięższego sprzętu. To raczej działania specjalistyczne: tankowania w powietrzu, transport ludzi, lżejszych ładunków, czy ewakuacja medyczna.

"Zasadne jest posiadanie ciężkich samolotów transportowych"

Czy zatem mając na względzie powyższe czynniki, Polska powinna sięgnąć po ciężkie transportowce? W ocenie byłego zastępcy dowódcy bazy w Powidzu, który również zajmował się w służbie przewozem ludzi i ładunków – zdecydowanie tak.

– Biorąc to wszystko pod uwagę, jestem zdania, że zasadne jest posiadanie ciężkich samolotów transportowych takich jak Airbus A400. Dodatkowo moglibyśmy rozwijać możliwość współpracy w zakresie logistyki czy serwisowania z naszymi sąsiadami, ze względu na wspólnotę ich użytkowania – wskazuje gen. Żakowski.

Biorąc to wszystko pod uwagę, jestem zdania, że zasadne jest posiadanie ciężkich samolotów transportowych takich jak Airbus A400. Dodatkowo moglibyśmy rozwijać możliwość współpracy w zakresie logistyki czy serwisowania z naszymi sąsiadami, ze względu na wspólnotę ich użytkowania.

Oficer podkreśla stanowczo, że czynnikiem wpływającym na zdolności lotnictwa jest jego sprawność techniczna i dostępność do części zamiennych i obsług serwisowych. W przypadku np. samolotów CASA i Bryza działa to, jak mówi, dobrze. Mamy w kraju własne zaplecze serwisowe, wyszkolone obsługi i duże zdolności w zakresie MRO.

– Uważam, że czynnik ten również należy brać pod uwagę przy zakupie sprzętu lotniczego, jak również to, czy nasi sojusznicy i sprzymierzeńcy eksploatują ten sprzęt – mówi pilot.

A400M Atlas – Big, Ugly, Fat... Friendly

Przyjrzyjmy się zatem temu, co może zaoferować Airbus A400M? To samolot o wiele większy od najcięższych w naszej flocie Herculesów. Ma 45 m długości (przy 28,8 m długości Herculesa), o niemal 2,5 m większą rozpiętość skrzydeł oraz o wiele większą ich powierzchnię (niemal 225 m kw. wobec 162 m kw. Herculesa). Oba są samolotami czterosilnikowymi, jednak prędkość przelotowa Airbusa jest dużo wyższa – sięga bowiem ponad 780 km/h, wobec 644 km/h Herculesa. W oczywisty sposób przekłada się to na szybsze dotarcie do wyznaczonego celu.

Najważniejszą jednak zaletą A400M jest jego ładowność. Może on przewozić ładunki o maksymalnej masie 37 ton, wobec "zaledwie" 19 ton, które można przewieźć Herculesem. Co to oznacza w praktyce? Najprostsze będzie sięgnięcie po przykład kołowego transportera opancerzonego Rosomak. W wersji bazowej (bez dodatkowego opancerzenia) waży on 22 tony. Co oznacza, że do Herculesa nie wejdzie. A do A400M – owszem. I jeszcze zostanie miejsce i przestrzeń na dodatkowy ładunek.

A400M może zabrać na pokład aż 116 żołnierzy, podczas gdy Hercules – 64. Załogę stanowią trzy-cztery osoby, dwóch pilotów, opcjonalnie mechanik oraz odpowiadający za ładunek tzw. loadmaster. W Herculesie minimalna załoga to trzy osoby – dwóch pilotów i loadmaster.

Wnętrze ładowni A400M (Fot. Łukasz Maziewski)
Wnętrze ładowni A400M. Fot. Łukasz Maziewski
Kokpit samolotu A400M. Na pierwszym planie - mechanik pokładowy, zasłaniający II pilota (Fot. Łukasz Maziewski)
Kokpit samolotu A400M. Na pierwszym planie mechanik pokładowy. Fot. Łukasz Maziewski

Podobnie jak Hercules, Airbus A400M także ma rampę załadunkową. To bardzo ułatwia załadunek i w przypadku samolotu transportowego dalekiego zasięgu jest warunkiem koniecznym. Można też dokonać z jego pokładu tankowania w powietrzu (ale tylko niektórych typów samolotów), a jednym z planów, dotyczących rozwoju samolotu jest także przenoszenie przez niego bezzałogowców.

Warto też przypomnieć, że lotnictwo polskie ma nieco inną od zachodnich odpowiedników strukturę. Użytkowany przez nas Hercules jest w naszej terminologii samolotem ciężkim. Na Zachodzie jest to samolot określany jako średni.

Być może przyjdzie czas, kiedy zobaczymy samoloty Airbus A400M na polskim niebie z naszą szachownicą. Oczywiście jest to rozwiązanie kosztowne, ale przy rosnącym napięciu międzynarodowym i narastających wyzwaniach ze strony środowiska naturalnego (powodzie, pożary, susze), posiadanie takiego samolotu przestanie być luksusem, a stanie się palącą koniecznością.

Główne wnioski

  1. Lotnictwo transportowe Wojska Polskiego jest niewielkie i coraz mniej przystaje do wyzwań, z którymi możemy się mierzyć zarówno w razie konfliktu, jak i kryzysu wywołanego np. klęską naturalną.
  2. Polska uczestniczy w programach międzynarodowych, ale zdaniem gen. Sławomira Żakowskiego nie są one tak skuteczne, jak powinny w razie np. konfliktu zbrojnego.
  3. Ciekawym rozwiązaniem dla Sił Powietrznych może być pozyskanie np. samolotu Airbus A400M.