Dlaczego wybory w Rumunii są ważne w Polsce? Możemy stracić sojusznika w sprawie Ukrainy (WYWIAD)
Rumuni głosują na radykałów, bo przestali wierzyć politykom, którzy rządzą tym krajem bez przerwy od ponad 30 lat. George Simion zgarnia głosy niedopuszczonego do wyborów nacjonalisty Calina Georgescu. Polacy patrzą uważnie, bo Simion to zwolennik Trumpa, któremu po drodze bardziej z Orbanem i Fico niż z Brukselą – ocenia Jakub Bielamowicz, ekspert z Instytutu Nowej Europy.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Polska musi mieć na uwadze wynik wyborów prezydenckich w Rumunii.
- Czy Rumunii maja dosyć Unii Europejskiej, czy tylko własnych polityków.
- Co się może jeszcze wydarzyć przed II turą głosowania w Rumunii – czy możliwe jest ponowne unieważnienie wyborów.
Czy unieważnienie wyborów w Rumunii było zasadne?
Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Czy dobry wynik kolejnego prawicowego kandydata George Simiona w powtarzanych wyborach prezydenckich w Rumunii może świadczyć o tym, że jesienią wcale nie doszło do sfałszowania wyborów? Możliwe jest, że ich unieważnienie nie było potrzebne, że to nie algorytmy internetowe i manipulacja Kremla wpłynęły na wygraną mało znanego nacjonalisty, lecz po prostu Rumunii naprawdę chcieli zagłosować na radykała z prawicy?
Jakub Bielamowicz, Instytut Nowej Europy: To chyba byłoby zbyt duże uproszczenie sytuacji z jesieni, ale pewne jest jedno: to wyborcy w Rumunii chcą całkowitej zmiany obecnego systemu politycznego. I wówczas i teraz i nie jest to efekt wyłącznie jakiejś manipulacji. Jesienią 2024 r. służby wykazały nieprawidłowości, sąd konstytucyjny je uznał i unieważnił wybory. Rumunii odrzucają cały dotychczasowy układ polityczny, który w różnych konfiguracjach, w różnych konstelacjach rządzi krajem bez przerwy od lat 90. Niedzielna pierwsza tura powtórzonych wyborów pokazała, że po sytuacji z przełomu roku jeszcze więcej obywateli, zwłaszcza tych o wrażliwości prawicowo-narodowej, przestało wierzyć w mainstream polityczny. Najpierw unieważnienie wyborów i wygrana Georgescu, później niedopuszczenie go do ponownego kandydowania spowodowało, że kolejni wyborcy odczytali to tak, że dotychczasowy mainstream polityczny Rumunii jest zdolny do wszystkiego, aby tylko móc dalej trwać u władzy. I nikt spoza tego dotychczasowego układu do sprawowania najwyższych urzędów w kraju nie zostanie dopuszczony.
Potrzeba doradcą elektorskim
Ludzie mieli tak silną potrzebę zmiany, że w I turze wygrałby każdy startujący radykał prawicowy, bez znaczenia kim by był? Czy George Simion (41 proc. głosów w I turze) po prostu przejął głosy po zablokowanym Georgescu?
Mamy przyrost antysystemowego, prawicowego poparcia, które w tych wyborach podzieliło się na dwóch kandydatów, ale faktycznie, przychylam się do poglądu, że niezależnie od tego, kto byłby spadkobiercą testamentu politycznego niedopuszczonego do wyborów Calina Georgescu, mógłby liczyć na zbliżony do niego wynik. Bo to wynik wyrażający niechęć, oburzenie, zniechęcenie, rozczarowanie. Rozczarowanie postawą zarówno dotychczas rządzących partii politycznych, jak i instytucji demokratycznych państwa, które mają być bezpiecznikami tego systemu, a w dużej mierze zabezpieczają funkcjonowanie dotychczasowego układu rządowego, jak chociażby sąd konstytucyjny, który jest pod dużym wpływem politycznym postkomunistycznych socjaldemokratów.
Nierówności zaczęły uwierać bardziej
Z czego konkretnie wynika ta fala antysystemowego sprzeciwu? Czy ona ma u podstaw złe decyzje polityczne, warunki bytowe Rumunów, kwestie zatrudnienia czy braku pracy? A może to po prostu potrzeba nowych doświadczeń i zmęczenia starymi twarzami w polityce?
To na pewno jest jeden z czynników. Rumuńska scena polityczna tak naprawdę nie przeszła wyraźnego oczyszczenia przez ostatnie 35 lat, od czasu obalenia reżimu Ceausescu. I to akurat bardzo różni Polskę od Rumunii, która w debacie publicznej dość często traktuje Polskę jako punkt odniesienia w sprawach rozwoju, bezpieczeństwa czy sojuszu ze Stanami. W Rumunii postkomunistyczny aspekt wciąż ma zastosowanie, chociaż dla nas będzie to już anachroniczne.
Nie sam charakter partii przeszkadza Rumunom tylko nadużycia tego systemu. Oni wciąż są u władzy, a kraj wciąż ma bardzo dużą korupcję, duży klientelizm, znacznie wolniej realizuje inwestycje publiczne. To rzadziej są czynniki, które mają bezpośrednie przełożenie na pojedynczego obywatela – bezrobocie w Rumunii jest porównywalne do sytuacji w Polsce, niskie, więc to nie jest problem. Ten kraj przeszedł w ostatnich latach podobną drogę gospodarczą, co my – akcesja do Unii, napływ inwestycji zagranicznych, dostęp do funduszy rozwojowych, ale tam widać znacznie większe podziały. To ważny aspekt niechęci do władzy: dość duże nierówności między wielkimi ośrodkami, takimi jak Bukareszt, Timiszoara, Braszow, Konstanca, a rumuńską prowincją. W Polsce duża część dobrobytu z ostatnich lat została jednak redystrybuowana także poza wielkie ośrodki. Tam już na poziomie infrastruktury widać duże zapóźnienia w rozwoju regionów.
Rumunia, także na arenie unijnej, była krajem z problemami z praworządnością, z korupcją. Dopiero od początku tego roku Rumunię włączono do Strefy Schengen.
Prawica lekiem?
Użył pan czasu przeszłego, mówiąc, że była krajem z problemami. Już ich nie ma?
One wciąż są, ale przeniosły się na wyższy poziom. Do tej pory problemem była korupcja, oszustwa w przetargach, przy różnych projektach infrastrukturalnych i inwestycjach państwowych. Jeżeli jednak mamy do czynienia z tak dużym skandalem politycznym – odwołaniem wyborów, zmowę rządzącego układu politycznego, żeby tylko nie dopuścić zewnętrznego kandydata – to myślę, że problemy nadal są. Kłopot z przejrzystością i wiarygodnością procesu wyborczego oznacza ogromny problem z brakiem praworządności.
Dlaczego na prawicowych kandydatów głosowało tak wielu Rumunów mieszkających za granicą?
To bardzo ciekawe zjawisko. Głosy zależały od tego, w którym kraju głosowano. Diaspora rumuńska w Mołdawii, która trwa pod silnym wpływem Kremla, jest bardzo prozachodnia. Jeśli chodzi o zachodnią diasporę, czyli Rumunów żyjących w krajach takich jak Włochy, Niemcy, Hiszpania, Francja, Wielka Brytania, to ci ludzie czują się w tych krajach jak obywatele drugiej kategorii, bo często są tam utożsamiani z negatywnymi stereotypami. Czują wobec siebie niechęć. Te frustracje i kompleksy zagospodarowuje zaś prawica w Rumunii: to rządzący establishment odpowiada za stan rzeczy w Rumunii, który wypędził ich na emigrację, gdzie żyją na marginesie społeczeństw zachodnich jako obywatele drugiej kategorii. Znamy to z naszego kraju, mamy taki etap także za sobą.
Co może prezydent w Rumunii
Jakie uprawnienia ma prezydent w Rumunii? Bliżej mu jest konstytucyjnie do Andrzeja Dudy czy do Donalda Trumpa? Pytam o to w kontekście przyszłych decyzji i potencjalnych ewentualnych ryzyk związanych z wyborem. Czy Rumunia może się bardziej sprzymierzyć z Węgrami i Słowacją w polityce antyukraińskiej czy antyunijnej?
Zdecydowanie bliżej rumuńskiej głowie państwa do polskiego prezydenta niż amerykańskiego. Prezydent, podobnie jak w Polsce, też ma prawo veta, ale dużo łatwiej jest je odrzucić. Nieco większą rolę niż w Polsce odgrywa zaś w polityce zagranicznej – jest głównym reprezentantem kraju, czy to w Unii Europejskiej, czy w NATO, czy w kontaktach dwustronnych. Ma też prawo pewnej koordynacji, nadzoru nad służbami i wojskiem. Prezydent ma zatem przełożenie na politykę bezpieczeństwa i politykę zagraniczną i pod tym względem należy te wybory mieć na uwadze. Rumunia jest bardzo proamerykańska, niezależnie od tego, kto rządzi w Białym Domu. Mamy jednak silną ideową więź pomiędzy Simionem a administracją Donalda Trumpa. Myślę, że jeśli zostanie prezydentem, to będzie się bardzo mocno orientował na decyzje z Waszyngtonu.
Prezydent w Rumunii ma przełożenie na politykę bezpieczeństwa i politykę zagraniczną i pod tym względem należy te wybory mieć na uwadze.
Co do układów z Orbanem możemy mieć do czynienia z pewnymi punktowymi porozumieniami. Zarówno Simion, jak i Orban, także Fico na Słowacji, są niechętni pomaganiu Ukrainie, więc to będzie ich łączyć. Podobnie kilka aspektów polityki międzynarodowej. Niekoniecznie będzie to także wspólnota ideowa, wspólnota partii antysystemowych czy odrzucających liberalno-demokratyczny ład, bo jednak sporo różni partię AUR Simiona od Fideszu Orbana.
Czy Simion zakoleguje się z Orbanem?
Simionowi bardziej po drodze z decyzjami Trumpa niż decyzjami Unii Europejskiej?
Absolutnie tak. On od początku ustawia się w kontrze do Unii Europejskiej. Buduje swoje poparcie na niechęci do biurokracji, do kultury "woke", do liberalnych elit.
Na tyle dużej niechęci, że może chcieć rzucić hasło: Rumunia bez Unii?
Wcześniej pojawiał się u Simiona postulat exitowy, ale ma on za sobą drogę od polityka skrajnego do bardziej umiarkowanego – co było rozmyślnym działaniem, by zwiększyć swoje szanse polityczne. Ponadto praktyka rządzenia, sprawowania urzędu, często odbiega od wcześniejszych deklaracji.
Czy niechęć Simiona do pomagania Ukrainie jest równoznaczna z popieraniem Kremla?
Nie jest. Simion dość mocno odżegnuje się od bycia prorosyjskim. Jest to antyukraiński polityk, antyunijny, ale nie prorosyjski. W polskim przekazie często antyukraiński oznacza prokremlowski, czy wspierany przez Kreml. Czy działa to na korzyść Kremla? Tak. To nie musi oznaczać bycia przyjacielem Kremla. I to zdecydowanie różni Simiona od Georgescu, czyli tego kandydata, który po odwołanych wyborach z końca zeszłego roku nie został ponownie dopuszczony.
Simion dość mocno odżegnuje się od bycia prorosyjskim.
Wybory ze skutkiem międzynarodowym
Jakie znaczenie mają wybory w Rumunii dla Polski?
Jeżeli polska obecna władza opowiada się za utrzymaniem liberalnego porządku opartego na wartościach unijnych, na sojuszu i z NATO, i z Unią Europejską, i ze Stanami Zjednoczonymi, to Simion – polityk antyunijny – oczywiście jest i powinien być zmartwieniem. Nie byłby to wybór korzystny dla Polski. Będzie on wspierał kurs przeciwny wobec wspierania Ukrainy. To oznacza rozłam we wspólnym dotąd froncie polityki zagranicznej Polski i Rumunii. W naszym interesie leży wspieranie Ukrainy.
Przecież Rumunia też ma granicę z Ukrainą. Rumuni nie obawiają się Rosji za progiem, tak jak my?
Obawiają się, ale nie w tak dużym stopniu jak Polska. Ich granica z Ukrainą jest dużo krótsza. A wobec Ukrainy mają też swoje dawne roszczenia terytorialne. Uważają także, że mniejszość rumuńska na Ukrainie jest gorzej traktowana.
Brak wsparcia dla Ukrainy nie pomoże mniejszości.
Tu wchodzimy na poziom meandrów polityki populistycznej i nacjonalistycznej. Ona nie musi być spójna i logiczna. Gra się w to, co się sprzedaje tu i teraz. A nacjonalistyczne hasła dotyczące roszczeń terytorialnych świetnie się spisują.
W naszym interesie jest to, żeby wygrał kandydat liberalny, prozachodni. Szanse są małe, ale jeszcze może dojść do pewnej mobilizacji i zwarcia szeregów po stronie prounijnej.
W razie wygranej prawicy jest ryzyko ponownego unieważnienia i tych wyborów?
Może dojść do jakichś nieprzewidzianych wydarzeń, może się pojawić jakiś czarny łabędź, coś, czego się nie spodziewamy. Mainstream polityczny pokazał, że jest zdolny do wszystkiego. Nie sądzę, żeby sięgnęli po ten sam manewr, ale te dwa tygodnie do drugiej tury wyborów mogą przynieść jeszcze wiele wydarzeń, których nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Jakub Bielamowicz – absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim i handlu zagranicznego w SGH. Studiował na Uniwersytecie Wiedeńskim. Ma za sobą staże dyplomatyczne oraz staż parlamentarny w Parlamencie Europejskim i Kongresie USA. W INE zajmuje się Europą Środkową i Bałkanami.
Główne wnioski
- Antysystemowy bunt Rumunów i jego przyczyny: Wybory prezydenckie w Rumunii odkrywają silną potrzebę zmiany władzy politycznej, wynikającą z frustracji skorumpowanym, nieefektywnym, postkomunistycznym układem rządzącym od ponad 30 lat. George Simion, lider prawicowej partii AUR, zdobył 41 proc. głosów w I turze powtórzonych wyborów, przejmując poparcie po niedopuszczonym do wyborów Calinie Georgescu.
- Wpływ wyborów na politykę zagraniczną i Polskę: Simion, zwolennik Trumpa i sceptyk wobec UE, jest niechętny wspieraniu Ukrainy, co może osłabić wspólny front Polski i Rumunii w polityce wobec wojny na Ukrainie. Prezydent Rumunii ma istotny wpływ na politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, co budzi obawy w Polsce. Simion nie jest prorosyjski, ale jego antyukraińska postawa pośrednio sprzyja Kremlowi, co zbliża Rumunię do Węgier i Słowacji w polityce antyunijnej.
- Ryzyko destabilizacji: Choć unieważnienie wyborów z jesieni 2024 r. było uzasadniane nieprawidłowościami, kolejne takie działanie mainstreamu politycznego mogłoby pogłębić kryzys zaufania do instytucji. Ekspert Jakub Bielamowicz ostrzega, że przed II turą mogą pojawić się jeszcze nowe nieprzewidziane wydarzenia, bo establishment jest zdolny do desperackich kroków, by nie dopuścić prawicy do władzy.
