Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport Świat

Król Barcelony z Polski. Szczęsny podbił nie tylko Montjuïc

Kiedyś za Iñakim Peñą, dziś pierwszy wybór i bohater katalońskich mediów. Szczęsny nie tylko broni – buduje legendę, która zaczyna wykraczać poza boisko. Cover ABBY, kultowe naklejki i naturalna charyzma robią z niego twarz nowoczesnej Barcelony. Polski bramkarz miał w ten weekend rozegrać ostatni mecz, ale może wcale nie zakończy jeszcze kariery.

Wojciech Szczęsny i Iñaki Peña podczas meczu pomiędzy FC Barceloną a RCD Espanyol, rozgrywanego w ramach 12. kolejki LaLiga EA Sports na stadionie Lluis Companys w Barcelonie (Hiszpania), 3 listopada 2024 r.
Wojciech Szczęsny i Iñaki Peña podczas meczu pomiędzy FC Barceloną a RCD Espanyol, rozgrywanego w ramach 12. kolejki LaLiga EA Sports na stadionie Lluis Companys w Barcelonie (Hiszpania), 3 listopada 2024 r. Fot. Joan Valls/Urbanandsport/NurPhoto via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego na początku katalońskie media nie miały zaufania do Wojciecha Szczęsnego.
  2. W jaki sposób Szczęsny był przedstawiany przez katalońskich artystów.
  3. Dlaczego wielu markom opłacałoby się współpracować z polskim bramkarzem.

16 maja, nazajutrz po zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii, piłkarze Barcelony świętowali na ulicach miasta z kibicami. Gwiazdą wieczoru był Wojciech Szczęsny. Jego klubowy kolega Jules Koundé żartował: „Nie wiedziałem, że mamy tu Clinta Eastwooda”. Polak znowu zapalił cygaro i chciał się nim podzielić z... 17-letnim Markiem Bernalem. Szczęsny był w swoim żywiole, a cała Katalonia jest nim zachwycona.

W niedzielę zespół naszego bramkarza czeka ostatni mecz w tych rozgrywkach. Zostanie rozegrany w Bilbao przeciwko Athletikowi. Miał to być ostatni mecz Wojciecha Szczęsnego, bo klub podpisał z nim kontrakt do końca tego sezonu. A jednak może być inaczej. Prezes Barcelony Joan Laporta powiedział, iż liczy, że Polak zostanie na kolejny sezon.

Na początku października 2024 r. Wojciech Szczęsny został nowym bramkarzem Barcelony. Wrócił z piłkarskiej emerytury, by być dodatkową opcją dla trenera Hansiego Flicka po kontuzji podstawowego golkipera, Marca-André ter Stegena. Dziś „Tek”, jak nazywany jest w Katalonii, robi furorę – stał się ulubieńcem kibiców, mediów oraz młodych zawodników Barçy.

W pierwszych miesiącach jego pobytu w Barcelonie hiszpańscy dziennikarze z niecierpliwością czekali na debiut Polaka. Trzeba było uzbroić się w cierpliwość – były reprezentant Polski pojawił się w wyjściowym składzie dopiero na początku stycznia, w meczu 1/16 finału Copa del Rey z czwartoligowym Barbastro. Barcelona wygrała 4:0, a Szczęsny otrzymał wysokie noty w mediach za swój występ.

Skorzystał z błędu kolegi z drużyny

Za udany występ w półfinale „Tek” otrzymał miejsce w składzie na finał z Realem Madryt. Spotkanie zaczęło się dramatycznie – Kylian Mbappé szybko wyprowadził Królewskich na prowadzenie. Barcelona jednak odpowiedziała w imponującym stylu: 4:1 do przerwy, a potem kolejne trafienie w 56. minucie. Sielankę przerwał jednak… Szczęsny. W 71. minucie sfaulował szarżującego Mbappé i zobaczył czerwoną kartkę, co wywołało falę krytyki w mediach.

Kilka dni później Barcelona przeniosła się na Bliski Wschód, by w Arabii Saudyjskiej wziąć udział w czterozespołowym turnieju o Superpuchar Hiszpanii. W półfinale Szczęsny znów dostał szansę – tym razem zastąpił Iñakiego Peñę, który spóźnił się na odprawę przedmeczową. Trener Flick, znany z żelaznej dyscypliny (o czym przekonał się m.in. Jules Koundé, regularnie sadzany na ławce za spóźnienia), nie zawahał się postawić na Polaka. Ten nie zawiódł – Barcelona pokonała Athletic Club 2:0.

Nierozgrzany Iñaki Peña, który musiał zastąpić Polaka między słupkami, nie zdołał obronić strzału Rodrygo z rzutu wolnego zaraz po wznowieniu gry. Wynik jednak nie uległ już zmianie – Barcelona wygrała 5:2.

Szczęsny wrócił do bramki Katalończyków pod koniec stycznia, w wyjazdowym meczu z Benficą w Lidze Mistrzów. To było prawdziwe widowisko – 5:4 dla drużyny z LaLiga po morderczej batalii.

Mimo że zespół Hansiego Flicka dokonał remontady [z hiszp. odrobił straty i wygrał mecz – przyp. red.], katalońskie media nie oszczędzały Szczęsnego. „Katastrofa” – grzmiał dziennik Sport, przyznając Polakowi najniższą notę w zespole – 4/10. La Vanguardia zwracała uwagę na dwa poważne błędy byłego bramkarza Juventusu. „Tek” podejmował zbyt duże ryzyko – choć to zgodne z filozofią gry bramkarzy w Barcelonie, Szczęsny wciąż musi się do niej przyzwyczajać.

Przy drugim golu dla Benfiki wyraźnie zawiodła komunikacja z bocznym obrońcą Alejandro Balde. Szczęsny sprokurował również rzut karny, po którym gospodarze zdobyli kolejną bramkę.

– Początek gry Wojtka w Barcelonie nie był łatwy. Mecze o Superpuchar czy starcie z Benficą w Lizbonie były dla niego trudnymi chwilami, ale na jego szczęście drużyna wygrywała, a on sam – mimo błędów – zachowywał spokój. I myślę, że to było kluczowe. Pamiętajmy, że Barcelona to niemal najmłodsza drużyna w LaLiga. Zespół oparty na tak młodych piłkarzach, grających w ważnych rolach, w trudnych momentach potrzebuje weterana, który nie będzie się denerwował i rozpamiętywał pomyłek, tylko będzie miał pamięć złotej rybki – co się stało, to się nie odstanie, a liczy się jedynie kolejna akcja – mówi Jakub Kręcidło, dziennikarz Canal+ Sport, specjalizujący się w lidze hiszpańskiej.

Barceloński talizman i... złośliwa gra słów

Dziennikarze skupiali się na krytyce Polaka, pomijając fakt, że w końcówce meczu z Benficą zatrzymał Ángela Di Marię, co pozwoliło Barcelonie wygrać 5:4. Gdyby w tamtym momencie Szczęsny zawiódł, to Portugalczycy świętowaliby awans. Wkrótce w The Athletic hiszpańska dziennikarka Laia Cervello napisała, że Szczęsny wywalczył miejsce w składzie dzięki postawie na treningach.

Do pewnego momentu był talizmanem Barcelony. Passa 22 meczów bez porażki zakończyła się dopiero przy przegranej 1:3 z Borussią Dortmund w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Był to rewanż – wcześniej na własnym stadionie Katalończycy rozgromili niemiecki zespół 4:0 i mimo porażki awansowali do półfinału Champions League.

W półfinale LM Szczęsny znów trafił pod ostrzał katalońskich mediów. Już po pierwszym spotkaniu z Interem Mediolan (3:3 u siebie), krytykowano go za reakcję przy golu Denzela Dumfriesa na 3:2. Javi Miguel z portalu Culemania pisał o „TEKatombie w Champions League”.

„Przeciwko Interowi zagrał poniżej wszelkiej krytyki. Nie miał żadnej godnej uwagi interwencji, po trzech strzałach trzy razy wyciągał piłkę z siatki. To nie był występ godny bramkarza półfinału Ligi Mistrzów – dwa gole padły po stałych fragmentach, a przy ostatnim zatrzymał się w pół drogi, co ułatwiło Dumfriesowi trafienie do bramki” – grzmiał dziennikarz.

Szczęsny-palacz

Na jednej z ostatnich konferencji prasowych dziennikarz poprosił Hansiego Flicka, by ocenił dwóch weteranów: Iñigo Martíneza i Wojciecha Szczęsnego.

„«Tek» jest bardziej spokojny, czasami też trochę pali. Nigdy nie chciałem mieć piłkarza, który pali, ale taki już on jest. Ma swoje lata, jest bardzo wyluzowany” – przyznał trener.

Prezes Barcelony, Joan Laporta, to barwna postać, często postrzegana jako showman. Podczas ceremonii wręczenia medali po zwycięskim dla Katalończyków finale Copa del Rey ponownie dał popis. Gratulując Wojciechowi Szczęsnemu, wykonał wymowny gest – przyłożył dwa palce do ust, co wywołało salwę śmiechu wśród obecnych.

Zamiłowanie Wojciecha Szczęsnego do tytoniu jest w Hiszpanii często podkreślane. Sam zawodnik odniósł się do tego w szczerej rozmowie z ESPN.

„W pewnych kwestiach mogę być przykładem dla młodych ludzi, a właściwie dla moich kolegów z drużyny. Ale są rzeczy, których lepiej nie naśladować. Jeśli chodzi o palenie – proszę, nie róbcie tego. W młodości wyrobiłem sobie nawyk, który bardzo mi szkodzi, i mam tego pełną świadomość. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Dlatego do każdego, kto mnie słucha, apeluję: nie róbcie tego, co ja” – podkreślił bramkarz Barcelony.

Szok kulturowy?

Kibice Blaugrany jednak podchodzą do uzależnienia swojego golkipera z dużym dystansem. Wymyślili nawet specjalną przyśpiewkę, która z przymrużeniem oka nawiązuje do jego słabości.

Mało tego – również w szatni Barcelony temat ten bywa powodem żartów. Świadczy o tym zdjęcie, które obiegło media społecznościowe po zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii przez drużynę Hansiego Flicka – widać na nim, jak koledzy z drużyny śmieją się z nałogu Szczęsnego, żartobliwie go naśladując.

– Kiedy Hiszpanie poznali Wojtka, przeżyli szok kulturowy. Rzadko zdarza się, by piłkarz był tak otwarty, wyluzowany i miał do siebie tak duży dystans. Wielu sportowców tworzy wokół siebie mur, jest trudnych w kontakcie, a Szczęsny robi wszystko, by ten dystans skracać. W niespełna rok Polak zrobił tak wiele, że będzie wspominany w Barcelonie przez lata. I nie chodzi tylko o palenie papierosów – choć obrazki z nim, puszczającym dymki, obiegły świat po październikowym El Clasico, po zdobyciu mistrzostwa na stadionie Espanyolu, a także podczas fety na ulicach Barcelony – komentuje Jakub Kręcidło.

Zaskarbił sobie sympatię młodych piłkarzy

W FC Barcelonie panuje kult młodości – utalentowani zawodnicy, mający przed sobą długą karierę, już teraz stanowią o sile drużyny. Co ważne, wypowiadają się o Szczęsnym bardzo pozytywnie.

„Szczęsny to bez wątpienia bardzo dobry człowiek, żartowniś, jest naprawdę zabawny. Uważam, że stanowi duże wzmocnienie i bardzo nam pomoże. Zarówno on, jak i Robert, to świetni ludzie” – powiedział Fermín López w rozmowie z TVP Sport.

Gavi, znany z waleczności, w wywiadzie dla redakcji Movistar również komplementował Polaka.

„Szczęsny? To za…sty koleś, szczerze. Zaskoczył, w dobrym tego słowa znaczeniu, całą szatnię. Budzi sympatię, jest pomocny dla każdego. Dobrze też prezentuje się na boisku – a to przecież najważniejsze. Z nim czujemy się pewnie i to się dla nas liczy” – mówił piłkarz.

Szczęsny błysk

– Katalończykom bardzo podobała się błyskotliwość Wojtka na konferencjach prasowych, jego żartobliwe interakcje z synem Liamem na murawie stadionu Montjuïc oraz sposób, w jaki zintegrował się z zespołem. Pamiętam, jak po wygranym 4:0 meczu na Santiago Bernabéu Szczęsny opowiadał mi, że koledzy z zespołu zabrali go na imprezę, na której drugim najstarszym zawodnikiem był Pedri z rocznika 2002 – dodaje dziennikarz Canal+ Sport.

Gdy 17-letni as drużyny, Lamine Yamal, zmienił fryzurę, Szczęsny również zabrał głos.

– Nie pytaj o to, bo zaraz będą nagłówki w hiszpańskich gazetach. Powiem tak: wczoraj w hotelu był fryzjer dla zawodników, którzy chcieli coś zmienić. Namawiałem go, żeby ściął się na zero, ale nie posłuchał – zażartował w rozmowie z Mają Strzelczyk.

Jak zastąpił... ABBĘ?

Kataloński komik Albert Bermudez stworzył cover poświęcony Wojciechowi Szczęsnemu. W znanej piosence ABBY Gimme! Gimme! Gimme!” zmienił refren na „Szczęsny! Szczęsny! Szczęsny! Król Barcelony…” (tłum. fcbarca.com).

Dla ciekawych

Tłumaczenie covera zespołu ABBA

Gość, który był na plaży, który przeszedł na emeryturę

i palił jak cholerny smok*

W debiucie był Panem Katastrofą, potrącał kolegów

i zajmowało mu godzinę, by stanąć na nogi

Ale gdy nadszedł moment prawdy

Zamknął nam usta

REF.: Szczęsny! Szczęsny! Szczęsny! Król Barcelony

Lata codziennie, a przy wyjściach robi zamieszanie

Szczęsny! Szczęsny! Szczęsny! Król Barcelony

Daje nam pewność, mimo że jest trochę szalony

Narzekaliśmy jak prawdziwe hieny

Mówiąc, że Iñaki Peña nie dał powodów, by być zmiennikiem

Mówiliśmy wyraźnie, że jest przyjacielem Lewandowskiego

Że nie jest bramkarzem dla nas i przez trzy miesiące robiliśmy sobie z niego żarty

Ale gdy nadszedł moment prawdy

Zamknął nam usta

REF.:...

  • - fumava com un puto carreter oznacza dosłownie „palił jak cholerny woźnica"
tłum. fcbarca.com

Jak został świętym?

Miki Noëlle to artysta z Barcelony, znany z tworzenia internetowych naklejek poświęconych wyczynom piłkarzy Blaugrany. Jedną z nich zadedykował Wojciechowi Szczęsnemu. „Święty Tek” – tak nazwał swoje dzieło.

„Co za wspaniały mecz! Historyczny bramkarz. Naklejka, którą zrobiłem dzisiaj w Barcelonie” – napisał artysta w mediach społecznościowych.

Naklejka autorstwa Mikiego Noëlle. Źródło: Instagram

Noëlle przedstawił Polaka w formie statuetki Oscara – oczywiście z papierosem w dłoni. „Niezwyciężony” – podkreślił w opisie. Zanim wyróżnił Szczęsnego, na jego Instagramie można było zobaczyć naklejki poświęcone postaciom związanym z Barceloną, takim jak Marc Casadó, Pau Cubarsí, Hansi „Obi Wan Kenobi” Flick czy duet Ferran & Olmo. Obecnie wśród bohaterów jego grafik znaleźli się także Robert Lewandowski, Iñigo Martínez, Raphinha i Jules Koundé.

Występ na klubowym YouTubie

Kibice Barcelony mogli przekonać się, jak duży luz ma Szczęsny, gdy wystąpił w filmie z serii Exploding Balloons Challenge w duecie z Erikiem Garcíą. Zawodnicy odpowiadali w nim na pytania z wiedzy ogólnej i sportowej, a każdy błąd skutkował wybuchem balonu – co tylko dodało humoru całej rywalizacji.

Polak zachęcał kibiców do śledzenia wszystkich kont FC Barcelony w mediach społecznościowych – a przy okazji także swoich i Erica Garcíi. „Śledźcie nas na Instagramie, TikToku, Spotify, YouTubie, Facebooku – gdziekolwiek, po prostu nas śledźcie. I mnie, i Erica (śmiech). Jak to jest możliwe, że niektórzy mają 50 milionów obserwujących, a my ledwie 4? No dajcie spokój” – mówił z rozbrajającym humorem.

Co dalej?

Szczęsny nie zamierza rozstawać się z Barceloną po zakończeniu sezonu. Sztab szkoleniowy oraz władze klubu – z Joanem Laportą na czele – są zgodni: Polak powinien zostać na Camp Nou.

– W rozmowie z CANAL+ Wojtek przyznał, że jeśli zostałby w Barcelonie, musiałby pogodzić się z rolą numeru dwa – a to dla niego nowość. Ter Stegen to lider szatni, kapitan, ale od sezonu 2022/23 jego forma jest niestabilna, a błędy coraz częstsze. Ma kontrakt do 2028 r., co sprawia, że klubowi bardziej opłaca się walczyć o jego odbudowę niż stawiać na Szczęsnego z roczną lub dwuletnią umową. Ale! Wojtek to bramkarz, który nie raz sam sobie zaprzeczył – i nie uważam tego za wadę – komentuje Jakub Kręcidło.

Jednak, jego zdaniem, skoro Wojciech Szczęsny miał przejść na emeryturę, a wrócił i został bohaterem jednej z najciekawszych futbolowych historii ostatnich lat, to dlaczego miałby nie grać dalej?

– Zapytajcie Łukasza Fabiańskiego, Alissona Beckera czy Gianluigiego Buffona, jak wygląda rywalizacja o miejsce w składzie ze Szczęsnym. To świetny facet, ale też znakomity fachowiec – i nie zasługuje na to, by ot tak odebrać mu miejsce w jedenastce – podsumowuje dziennikarz.

Wciąż spory potencjał marketingowy

W kwietniu br. Szczęsny wystąpił w kampanii promującej miejski SUV Omoda 5 i nowy model Jaecoo 7 Super Hybrid. Hasło przewodnie – „Odkryj świat Omoda i Jaecoo. Dla Ciebie. Dla nas. Razem” – miało wzmocnić rozpoznawalność chińskich marek na polskim rynku. W reklamie towarzyszyła mu żona, Marina Łuczenko.

Kilka miesięcy wcześniej marka DrWitt ogłosiła Szczęsnego i Roberta Lewandowskiego swoimi nowymi ambasadorami. Wizerunki obu piłkarzy pojawiły się na opakowaniach napojów izotonicznych produkowanych przez Grupę Maspex. O kampanii szerzej pisał na portalu XYZ Michał Banasiak.

Miniwywiad

Kariera, która nie chce się kończyć

Wojciech Szczęsny jest u schyłku kariery, ale wciąż jest o nim głośno...

Teoretycznie, w wieku 35 lat, znajduje się w zaawansowanym momencie życia zawodowego, jednak mówienie o schyłku kariery byłoby tu nie na miejscu. Jego kariera trwa – i to na wysokim poziomie. Od kilku miesięcy jest podstawowym bramkarzem Barcelony, z którą niedawno zdobył mistrzostwo Hiszpanii.

Czy osobowość Szczęsnego to jego atut?

Wyrazistość to znak rozpoznawczy polskiego bramkarza. Wielu markom zapewne opłacałoby się korzystać z jego wizerunku właśnie ze względu na autentyczność. Jednocześnie Szczęsny nie wydaje się mieć potrzeby brylowania na salonach – choć z drugiej strony, nieustannie „dorzuca do pieca”, by utrzymać zainteresowanie swoją osobą. Małżeństwo z Mariną Łuczenko – piosenkarką, celebrytką, osobowością – to duet, który naturalnie pozostaje w centrum uwagi. Dwa wyraziste charaktery, evergreeny, które mają potencjał, by utrzymać medialną obecność przez kolejnych 5-10 lat.

Dlaczego Szczęsny jest wyjątkowy?

Mamy do czynienia ze sportowcem o nieprzeciętnej biografii: grał w Arsenalu, Romie, Juventusie, a teraz w Barcelonie, rozgrywając świetny sezon. Co istotne – funkcjonuje na własnych zasadach. Wielkie mecze to jedno, ale też konflikt z ojcem czy uzależnienie od papierosów – rzeczy, które zrujnowałyby wizerunek wielu innych sportowców. Tymczasem Szczęsny nie jest za to krytykowany. Przeciwnie – jest postrzegany jako ktoś, kto świadomie wybiera własną drogę.

Nie gra pod publiczkę. Nie stara się wpisywać w gotowe schematy czy strategie PR. A to właśnie ta autentyczność sprawia, że kibice mu ufają. W świecie sportowego marketingu wiele mówi się o autentyczności – ale prawdziwa autentyczność to rzadkość. Szczęsny ją uosabia.

Niedawno Szczęsny nawiązał współpracę z chińskimi markami Omoda i Jaecoo. O czym to świadczy?

Ta współpraca nie była dziełem przypadku. Przy tego typu działaniach kluczowe jest zrozumienie, na jaki rynek firma chce trafić. Skoro podstawowy bramkarz Barcelony staje się twarzą kampanii, można zakładać, że marki myślą globalnie. Jeśli jednak chodziło o rynek polski, równie istotne jest to, czy za reklamą idzie infrastruktura sprzedaży i serwisu. Sam udział Szczęsnego – wraz z żoną – w akcji „Odkryj świat Omoda i Jaecoo. Dla Ciebie. Dla nas. Razem” pokazał, że wciąż posiada znaczący potencjał reklamowy.

Czy Szczęsny to obecnie najbardziej wyrazista postać w polskim sporcie?

Szczęsny zdecydowanie wyróżnia się osobowością. Gdyby szukać polskiego odpowiednika, można by wskazać Roberta Karasia, który – podobnie jak Wojtek – miał w głębokim poważaniu to, co myślą inni. Różnica? Karaś miał potrzebę o tym nieustannie mówić. A gdy wyszła na jaw sprawa dopingu, stracił zaufanie i sympatię kibiców.

Szczęsny zachował autentyczność – i to mu się opłaciło.

Dlaczego znają go nawet ci, którzy nie interesują się piłką?

Bo Szczęsny przekroczył granicę między sportem a popkulturą. Ma background showbiznesowy. Swego czasu media szukały „polskich Beckhamów” – wspominano Dodę i Radosława Majdana, Lewandowskich, ale dziś to Szczęsny i Łuczenko zdają się być najbliżej tej definicji. Gdyby chcieli, mogliby zbudować wokół siebie silną markę lifestyle’ową.

Brakuje jednak jednego elementu – pełnego wejścia w świat eventów, kontraktów, obecności na czerwonym dywanie. Szczęsny raczej tego nie potrzebuje. A i rynek nie zawsze potrafi docenić osobowości spoza szablonu. Dla wielu marketerów może być zbyt nieprzewidywalny, zbyt „prawdziwy”, a jego sportowa forma – zbyt niestabilna, by traktować go jak bezpieczną inwestycję.

Główne wnioski

  1. Początek gry Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie nie należał do łatwych. Mecze o Superpuchar czy wyjazdowe starcie z Benficą w Lizbonie były trudnymi momentami dla Polaka. Na jego szczęście drużyna wygrywała, a on sam – mimo błędów – zachowywał spokój. Gdy dołączał do zespołu, media lokalne wyraźnie faworyzowały wychowanka klubu, Iñakiego Peñę. Z czasem jednak Szczęsny stał się talizmanem drużyny – z nim w składzie Barcelona nie przegrywała. Zyskał też sympatię katalońskich dziennikarzy.
  2. Kataloński komik Albert Bermudez stworzył cover poświęcony Szczęsnemu. W znanej piosence ABBY „Gimme! Gimme! Gimme!” zamienił refren na „Szczęsny! Szczęsny! Szczęsny! Król Barcelony…”. Z kolei Miki Noëlle, artysta z Barcelony tworzący internetowe naklejki inspirowane piłkarzami Blaugrany, zadedykował Polakowi dzieło zatytułowane „Święty Tek”.
  3. Wyrazistość to znak rozpoznawczy Szczęsnego. Właśnie dlatego wiele marek mogłoby z powodzeniem korzystać z jego wizerunku i sportowej pozycji – dzięki jego autentyczności i rozpoznawalności. Z drugiej strony, sam zainteresowany nie sprawia wrażenia, jakby miał potrzebę błyszczenia na salonach. Choć równocześnie nieustannie „dorzuca do pieca”, podtrzymując zainteresowanie wokół siebie. Fakt, że jego żoną jest piosenkarka Marina Łuczenko, dodatkowo wzmacnia ich wspólną medialną obecność. To dwa wyraziste charaktery – evergreenowa para, która może pozostać w centrum uwagi przez kolejną dekadę.